Amerykanie podejrzewali, że Saddam ukrywa się na bagdadzkim przedmieściu Mansur, toteż zrzucili na budynki mieszkalne tej dzielnicy bomby do niszczenia podziemnych bunkrów. Śmierć poniosło kilkanaście osób cywilnych, w tym wiele dzieci.
Wspaniałe sukcesy
Czy to, czego dokonano na przedmieściu Mansur, nie przypomina operacji, jaką w Gazie przeprowadził parę miesięcy temu Ariel Szaron, który rozkazał lotnikowi izraelskiemu zrzucić potężną bombę na gęsto zaludniony zaułek. W rezultacie został zburzony budynek, zginął pewien działacz Hamasu, ale jednocześnie - jak to zwykle bywa w tego rodzaju okolicznościach - nastąpiła masakra 16 palestyńskich cywilów, w tym wielu dzieci. Potępiliśmy tę rzeź Szarona (którą człowiek ten określił jako "wspaniały sukces militarny"), ale czy to nasze stanowisko możemy zachować, skoro teraz milczymy na temat naszych własnych okrutnych poczynań w Mansur?
Czy chcemy nadal krytykować armię izraelską za ostrzeliwanie młodych Palestyńczyków rzucających w nią kamieniami na Zachodnim Brzegu i w Gazie? Cóż, lepiej chyba zachować powściągliwość, skoro armia amerykańska robi to samo w irackiej Faludży.
I czy wciąż mamy się domagać położenia kresu torturowaniu więźniów palestyńskich w sławetnym Russian Compound, czyli ośrodku przesłuchań w Jerozolimie? To też już chyba nie ma większego sensu. Skoro w więzieniu w Bagram w Afganistanie amerykańscy funkcjonariusze śledczy biciem i innymi torturami doprowadzili do śmierci trzech przesłuchiwanych przez nich więźniów (władze USA przyznały oficjalnie, że 6 marca doszło do "dwóch przypadków zgonów więźniów w trakcie przesłuchiwania") i skoro w bazie Guantánamo dochodzi do skandalicznego traktowania więźniów (w tym szpikowania ich środkami odurzającymi, wiązania jednego z drugim, nasadzania im na głowy kapturów), skoro działają tam swoiste sądy polowe i prawdopodobnie cele śmierci, to z powodzeniem możemy zapomnieć o tym, że Izraelczycy posuwają się do bicia swoich więźniów.
Bez oburzania się
Kiedy w ubiegłym roku rozbestwieni żołnierze izraelscy splądrowali i złupili domy Palestyńczyków w Ramallah, głośno dawaliśmy wyraz swojemu oburzeniu. Dzisiaj już nie mamy podstaw, by się użalać. Oto bowiem wiemy teraz, że tuż po zajęciu lotniska bagdadzkiego w dniu 3 kwietnia, równie rozbestwieni żołdacy amerykańscy (ściślej mówiąc, należący do 3. Dywizji Piechoty) popisali się podobnymi aktami grabieży. Chwała niech będzie tygodnikowi "Time" za ujawnienie tej historii. Ale czy wobec tego ma sens dalsze krytykowanie zbójeckiego postępowania żołnierzy izraelskich?
Europejczycy z gniewem zareagowali na mordowanie przez armię Izraela "ściganych" Palestyńczyków, czyli tzw. selektywne zabijanie, bo tak określa Izrael, a także BBC, tę rewolucyjną praktykę. Ale teraz, skoro Ameryka otwarcie chełpi się taką samą złowrogą taktyką - atakowaniem samochodów osobowych w Jemenie, konwojów w Iraku, wiosek w Afganistanie - musimy zachować milczenie.
I jakim to sposobem możemy wciąż protestować przeciwko jaskrawemu pogwałceniu przez Izrael rezolucji nr 242 ONZ i przeciwko okupowaniu przez ten kraj terytorium palestyńskiego, skoro Stany Zjednoczone okupują cały dosłownie obszar Iraku po dokonaniu bezprawnej inwazji na ten kraj, po zabiciu tysięcy jego cywilnych mieszkańców i po zajęciu pól naftowych, a teraz nie są nawet w stanie odnaleźć krwawego dyktatora, który tyranizował swój własny naród (nie mówiąc już o tym, że nie potrafią wykryć broni masowego rażenia, która w ogóle nie istniała)?
Monstrualne porównanie
Precedensy to rzecz niebezpieczna. Weźmy dla przykładu to niesamowite wydarzenie, jakie było szokiem w życiu wielu czytelników naszego dziennika. Oto ogromna budowla, będąca symbolem potęgi wielkiego narodu, została zburzona przez "terrorystów". Prezydent tego kraju natychmiast podpisał ustawę w sprawie "ochrony narodu i państwa", przewidującą m.in. dokonywanie masowych aresztowań oraz możliwość "ograniczania wolności osobistej, naruszania tajemnicy połączeń pocztowych i telefonicznych oraz dokonywania rewizji w mieszkaniach". Następnie rząd oświadczył, że ma dowody na to, iż "terroryści" zamierzają zaatakować kraj, burzyć "budynki rządowe, muzea i zakłady produkcyjne". Wspomniana ustawa zezwoliła też wybranemu przywódcy tego narodu dokonać dwu brutalnych okupacji innych krajów i oświadczyć (po zakończeniu tej drugiej), że "przybyliśmy tutaj nie jako tyrani, lecz jako wyzwoliciele".
Budynkiem publicznym zniszczonym przez "terrorystów" był Reichstag. "Akt ustawodawczy", który umożliwił zburzenie ustawodawstwa chroniącego prawa człowieka, został podpisany przez Hindenburga. "Dowodu" na istnienie spisku terrorystycznego dostarczył rząd pruski. Wybranym przywódcą, który obwieścił, że "wyzwala" Austrię, był Adolf Hitler.
Oczywiście jest to paralela monstrualna. Bulwersująca, dziwna i z historycznego punktu widzenia bardzo przesadna. Przynajmniej taką miejmy nadzieję.
Robert Fisk
Autor jest wieloletnim korespondentem z Bliskiego Wschodu, znawcą polityki i gospodarki regionu.
Artykuł ukazał się w brytyjskiej gazecie The Independent. Polskie tłumaczenie tekstu pochodzi z tygodniku Forum.