religia czy etyka? - źle sformułowana alternatywa
2010-06-18 14:50:00
Ilekroć w tle debaty publicznej pojawia się spór o religię, wzmacnia to irracjonalny rytuał. Tak też stało się i tym razem w związku z wyrokiem Trybunału w Strasburgu, w którym orzeczono, że Polska nie zapewniając dzieciom zajęć z etyki, łamie Europejską Konwencję Praw Człowieka, a konkretnie wolność myśli, sumienia i wyznania. Jedni w swym zalepieniu – jak Wildstein – widzą w tym wyłącznie wsparcie przez lewicowych eurokratów dążenie do deprecjacji religii jaka rzekomo się odbywa na naszym podwórku. Inni zaś widzą w tym legitymizację dla walki o laickość państwa i potwierdzenie przez zewnętrzny autorytet tezy, że żyjemy w państwie prawie wyznaniowym, w którym nieprzestrzegane są podstawowe wolności.

Moim zdaniem sprawa jest źle postawiona. Bo choć istotnie brak zapewnienia zajęć etyki dla chętnych jest kompromitujące z punktu widzenia zarówno praw obywatelskich jak i ogólnie realizacji praw, które u nas obowiązują, rzecz w tym, że nawet gdyby prawo do zajęć etyki było przestrzegane, nie byłby to ani dowód na świeckości edukacji ani formuła korzystna dla rozwoju młodzieży. Z dwóch powodów.

Po pierwsze, samo przeciwstawienie etyki i religii jako dwóch opcji do wyboru jest nie tylko nonsensem( gdyż mamy dwie nieprzystające do siebie kategorie) ale sytuacją społecznie szkodliwą. Sprzyja to bowiem – pozornie dobrowolnej – segregacji dzieci wychowanych w rodzinach o różnych przekonaniach. Społeczeństwo jest niehomogenicznie kulturowo, ale szkoła powinna właśnie tworzyć przestrzeń w której dzieci niezależnie od własnych przekonań i przekonań ich rodziców powinny mieć szanse wymiany i konfrontacji swoich poglądów z poglądami innych oraz wzajemnego się poznania. Jednym z celów liberalnej edukacji jest uczenie pokojowej współ-egzystencji różnych wartości w społeczeństwie i przygotowanie do tego młodzieży. Tymczasem wprowadzona nieraz w dobrej wierze wykluczająca alternatywa: religia albo etyka w sposób instytucjonalny tworzy ku temu dodatkowe bariery.

Po drugie, walka o etykę, bez określenia jej treści wydaje mi się także mało sensowna. Bo to, że etyka będzie w szkołach, to jeszcze nie wystarczający powód do satysfakcji. Może być ona prowadzona w sposób bardzo jednostronny, wykluczający bardzo wiele treści i punktów widzenia. Może też być tak – na przekór intencjom zwolenników wprowadzenia tego przedmiotu – że będzie dominowała w niej np. perspektywa katolicka, gdyż z braku świeckich kadr naukę tego przedmiotu przyjmą po prostu szkolni katecheci ( przy czym samo bycie katechetą nie musi oznaczać, że taka osoba będzie niekompetentna w zakresie uczenia świeckiej etyki,ale lepiej by było aby przedmiotu tego uczyli ludzie różnych opcji światopoglądowych).

Co więc można zrobić by wyjść z tego impasu? Sądzę, że najlepszym rozwiązaniem było wprowadzenie obok siebie religioznawstwa i etyki ( zaś katechezę dla chętnych przeniesienie do salek parafialnych) . Obie dziedziny powinny odbywać się według określonych uniwersalnych standardów. Przy czym religioznawstwo i etyka nie powinny być przedmiotem wyboru. Wydaje się, że znajomość religii jak i koncepcji etycznych są na tyle ważną umiejętnością w poruszaniu się w dzisiejszym spluralizowanym świecie, że nauka tych przedmiotów mogłaby być na pewnym poziomie powszechna.

Ważne jest też by dzieci mogły poruszać się na wspólnym polu kulturowym.
Z tego punktu widzenia, walka o to czy etyka jest obok religii czy nie jest tylko ślizganiem się po powierzchni
.

poprzedninastępny komentarze