Źródła dżihadu w Europie
2013-09-16 20:41:27
I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli
Ewangelia wg św. Jana (J 8,32 i napis w siedzibie głównej CIA)

Juergen Elsaesser to niemiecki dziennikarz i autor kilkunastu pozycji książkowych z zakresu politologii, historii czy współczesnych problemów społeczno-kulturowych cywilizacji zachodniej. Jest kojarzony w Niemczech z partią i ideami bliskim Die Linken. W materiale zatytułowanym „Jak dżihad przybył do Europy” pokazuje kapitalnie jak mechanizmy polityczne i doraźne sympatie elit Zachodu obecne podczas procesu rozbicia Jugosławii, doprowadziły do: zalęgnięcia się w sercu Bałkanów (a przez to i w Europie) islamistyczno-terrorystycznego fanatyzmu, do powstania bazy dla działań międzynarodówki dżihadystów wspomaganej finansowo przez ultra-konserwatywne kraje arabskie (głównie Arabię Saudyjską), do stworzenia nierównowagi politycznej, kulturowej, religijnej na Bałkanach, do powstania państw -„czarnych dziur” (Bośnia-Hercegowina i Kosowo) których byt porównać możemy do obecności w świecie takich krajów upadłych jak Somali, Afganistan czy Irak (z tytułu chaosu i rozkładu struktur administracyjnych tych państw i niemożności przeciwdziałania rozwoju terroryzmu, przemytu na wielka skalę ludzi, broni, narkotyków itd.).
Niemiecki Autor w niezwykle precyzyjny i świetnie udokumentowany sposób pokazuje jak państwa Zachodu wspomagając międzynarodówkę islamistów-terrorystów – tak jak to czyniły podczas wojny w Afganistanie – przyczyniły się do przybycia kilku tysięcy mudżahedinów na Bałkany (z których wielu pozostało jako obywatele Bośni i zajęło się wprowadzaniem zwyczajów oraz obrzędów typowych dla fundamentalistycznych państw muzułmańskich) oraz do przeszkolenia i wyćwiczenia w wojennym rzemiośle tysięcy muzułmanów urodzonych w Europie, w krajach Zachodu. M.in. dotyczyło to sporej grupy terrorystów –samobójców uczestniczących w zamachu na Word Trade Center we wrześniu 2001 roku.
Elsaesser wprowadza czytelnika w kontekst międzynarodowego terroryzmu islamistycznego poczynając od wojny w Afganistanie i klęski jaką poniósł tam ZSRR. To tam rozpoczęła się współpraca (która jego zdaniem trwała przez dekady, nawet jeszcze w początkach XXI wieku) służb specjalnych niektórych państw zachodnich, kooperujących w zakresie logistyczno-propagandowym i zaopatrzenia wielu organizacji związanych z dżihadem w uzbrojenie, amunicję, sprzęt łączności itp. Choć już w początkach interwencji radzieckiej w Afganistanie można się było spodziewać (co czynili niektórzy komentatorzy i znawcy problemów związanych z radykalizacją islamu), że to rzekomo pożyteczne współdziałanie przyniesie gorzkie owoce.
Przy okazji refleksji na temat pobudek kierujących państwami zachodnimi w ich afgańskie zaangażowanie przeciwko ZSRR (a jak pokazuje Elsaesser prezentując wynurzenia na ten temat Zbigniewa Brzezińskiego – na długo przed interwencją radziecką USA konstruowały sytuację mającą sprowokować Rosjan do wkroczenia do Afganistanu, flirtując z fanatykami religijnymi, których w tym azjatyckim kraju, jak i w sąsiednim Pakistanie, nigdy nie brakowało) warto jest zaprezentować tezę izraelskiego politologa i filozofa prof. Szlomo Avinierego z okresu „zimnej wojny” wedle której „…Europa widziana z Azji, nie składa się z dwóch zasadniczo różnych światów: świata radzieckiego i świata zachodniego. Stanowi jedną rzeczywistość: rzeczywistość cywilizacji przemysłowej. Społeczeństwa radzieckie i kapitalistyczne są tylko dwiema odmianami tego samego gatunku – albo dwiema wersjami tego samego typu społecznego – postępowego społeczeństwa przemysłowego”. To spostrzeżenie Izraelczyka, znawcy problematyki społeczno-religijno-politycznej w Azji i na Bliski Wschodzie jest o tyle symptomatyczne co znamienne w prezentowanym kontekście.
Wydźwięk tekstu Elsaessera jest wybitnie anty-mainstreamowy: elita polityczna i dziennikarsko-publicystyczna (zwłaszcza w Polsce) spowodowały jednostronny, ubogi intelektualnie i wybitnie nieprawdziwy obraz konfliktów na Bałkanach podczas śmierci Jugosławii (będącej pokłosiem upadku bipolarnego podziału świata po 1989 roku). Niemiecki dziennikarz stawia wiele tez, snuje mnóstwo niepopularnych oraz będących passe sądów (wobec obowiązującego nadal political corectness i paradygmatów na temat wojen bałkańskich w końcu XX wieku), pokazuje mechanizmy i konotacje sympatii (i antypatii) wobec problemu jugosłowiańskiego rozpadu. Owe sympatie koncentrowały się na poparciu udzielonego katolickim republikom – Słowenia i Chorwacja uzyskały je od Niemiec i Watykanu w sposób jawny i sprzeczny ze wszystkimi rezolucjami międzynarodowych organizacji – oraz obarczeniu Serbii wszelkimi winami za rozwój sytuacji na Bałkanach (prawosławna republika, związana emocjonalnie, kulturowo i historycznie z Rosją); w późniejszym terminie per analogiam uznano bośniackich muzułmanów za „absolutne ofiary serbskiego nacjonalizmu” co spowodowało ścisłą współpracę tak nieprawdopodobnych sojuszników jak: Zachód (wraz z aktywnym, nie tylko wywiadowczo-logistycznym, zaangażowaniem się w konflikty bałkańskie USA), finansowi krezusi znad Zat. Perskiej oraz fanatycy islamistyczni opierający swe idee na teoriach fundamentalizmu religijno-politycznego (ibn-Tajmijji, Qutba czy Maududiego); to tu mógł działać i być użytecznym jako „sponsor” oraz koordynator tych działań Osama bin Laden. Elsaesser przytacza szereg dowód oraz dokumentów (także z raportów wywiadowczych i kontrwywiadowczych) potwierdzających kilkakrotną obecność bin Ladena w Bośni, Albanii czy Kosowie.
Znamienną osobą wokół której koncentrowała się ideologia islamizmu w Bośni jawi się bez wątpienia pierwszy prezydent tej republiki Alija Izetbegović. Autor książki obala sielankowy i mityczny obraz tego polityka, od dekad zaangażowanego w szerzenie ideologii tworzącej szowinizm muzułmański w byłej Jugosławii (w skali świata islamskiego był to znany szermierz idei fanatyzmu religijnego, ksenofobii i nacjonalizmu za co był w Jugosławii skazany przez tamtejszy sąd na kilkanaście lat wiezienia – przesiedział ostatecznie tylko kilka lat w odosobnieniu). W swoich założeniach – tzw. Islamska Deklaracja - europejskiego państwa muzułmanów, propagował szarijat jako podstawę prawodawstwa i obyczajów, islamizację życia publicznego, ksenofobię i nacjonalizm. W młodości Izetbegović był aktywnym członkiem organizacji Młodych Muzułmanów współdziałającej z hitlerowcami okupującymi Bałkany i chorwackimi ustaszami Ante Pavelićia (których idee były niesłychanie bliskie Młodym Muzułmanom – oczywiście z perspektywą katolickiej ortodoksji). Laickie skrzydło partii rządzącej od początku państwowości bośniackiej sprzeciwiające się fundamentalizacji kraju (SDA- Stranka Demokratske) zostało przez Izetbegovićia wyeliminowane, a jej członkowie ginęli w niewyjaśnionych przeważnie okolicznościach (zrzucano te fakty najczęściej na bośniackich Serbów) .
Służby specjalne państw zachodnich czynnie współdziałały z dżihadystami, którzy masowo przybywali do Bośni. To tu, w trakcie walk, zaczęto obcinać głowy nie-muzułmanom (o tych licznych faktach nie wspominało się wówczas w mediach), co z kolei spowodowało barbarzyńską kontrreakcję osamotnionych – formalnie i medialnie - Serbów (zamieszkałych w Bośni i w nowej Jugosławii). Także nie wszyscy Bośniacy (islam bośniacki był niesłychanie zlaicyzowaną i zeuropeizowaną formą religii Mahometa, przez lata Jugosławii stając się z jednej strony formą folkloru Sarajewa, Tuzli czy Zenicy, a z drugiej – przykładem ewolucji jakiej podlega w warunkach wielokulturowej Europy także wiara religijna) godzili się na taki rozwój sytuacji, na obskuranckie religianctwo i dewocję rodem z konserwatywnych krajów arabskich – przykładem tego są m.in. dzieje Fikreta Abdićia.
„Wolna” Bośnia będąca w zasadzie mini-Jugosławią powielała te argumenty, które legły u podstaw rozbicia tego kraju: jeśli trzy społeczności – Serbowie, Chorwaci i muzułmańscy Bośniacy nie mogli żyć we wspólnym państwie zwanym Jugosławią, to czemu musieli być obywatelami islamskiej Bośni ?: na ten paradoks zwraca uwagę Elsaesser kilkakrotnie. Ten paradygmat mainstreamu europejskiego – multi-kulti i prawa człowieka (gwałconych rzekomo jedynie przez Serbów) - nie wytrzymuje krytyki i zarzutów o stronniczości, politycznym zapotrzebowaniu danej chwili, utylitaryzmie polityczno-gospodarczym etc.
Zachód padł ofiarą swej krótkowzroczności i politycznego zaślepienia; przede wszystkim anty-komunizmowi przysłaniającemu racjonalny ogląd rzeczywistości i odbierającemu zdolność do analizy oraz przewidywań rozwoju sytuacji. Niech klasycznym tego przejawem, swoistym memento w sprawie flirtów z wszelkiego rodzaju fanatyzmami religijnymi, będzie logistyczne (i nie tylko) wsparcie udzielane przez lata fundamentalistycznym organizacjom palestyńskim przez Izrael (za pomocą służb specjalnych) celem osłabienia ruchu na rzecz wyzwolenia Palestyny – al-Fatahu i niezwykle popularnego w swoim czasie Jasera Arafata. Byli to bowiem reprezentanci idei powstania nowoczesnego, postępowego oraz laickiego państwa palestyńskiego. Ale polityczne zaślepienie i interesy gospodarcze nakazywały popieranie religijnych ortodoksów.
Dzisiejsze oburzenia i zdziwienie z tytułu, że w miastach Europy czy USA fanatycy obcinają głowy, podkładają bomby czy dokonują różnorodnych zamachów jest w związku z perspektywą przedstawioną przez niemieckiego publicystę zupełnie niezrozumiałe. Opinia publiczna Zachodu została absolutnie zmanipulowana i otumaniona zarówno w czasie „zimnej wojny”, jak i podczas rozpadu Jugosławii, kraju który mógłby być oporem i alternatywą dla neoliberalnego porządku w Europie, jaki zaordynować chcieli byłemu blokowi państw realnego socjalizmu play-makerzy światowego turbo-kapitalizmu w rodzaju MFW, Banku Światowego czy Wall Street i ich prominentnych protagonistów w rodzaju Sachsa, Balcerowicza czy Czubajsa.
Bałkańskie, postjugosławiańskie, domino jeszcze się nie złożyło do końca. Groźne pomruki kolejnej irredenty dochodzą ostatnio z Sandżaku, pogranicza serbsko-czarnogórskiego (gdzie zamieszkuje ok. 350 tys. wyznawców islamu, zarówno w Serbii jak i Montenegro). W ogóle muzułmanie na Bałkanach poczuli swą moc w oparciu o zaplecze jakie otrzymali onegdaj od NATO i UE, a przede wszystkim – w strugach petrodolarów pompowanych w ten region z Arabii Saudyjskiej i Emiratów leżących nad Zat. Perską. I jest to pomoc przeznaczona wyraźnie dla odłamów wybitnie fundamentalistycznych, nietolerancyjnych, prezentujących purytańską odmianę islamu. Owa moc przejawia się (na razie) w lokalnej agresji i natarczywości samozwańczych policji religijnych, obrzędach rodem z płw. Arabskiego (kobiety w nikabach, pół oficjalnym wielożeństwie, setkach nowobudowanych meczetów, fanatycznych kazaniach mułłów sprowadzonych z krajów arabskich, zakładanych szkołach koranicznych wahhabickiej proweniencji itd.) czy wyraźnej islamizacji klimatu polityczno-kulturowego kraju. Duch wielokulturowego Sarajewa i takiej Bośni umarł wraz z upadkiem Jugosławii.
W związku z hipokryzją jaka panuje nadal w naszym kraju w topowych mediach na tematy post-jugosławiańskie ukazanie się tej książki jest niewielkim światełkiem w tunelu manipulacji, przemilczeń i ignorancji jaką narzucono polskiemu odbiorcy w tematach: Bałkany, Jugosławia, Serbia, Kosowo, Bośnia etc. Przykładem tych tendencji niech będą perypetie z wydaniem książki „Rozbicie Jugosławii” prof. Marka Waldenberga (politolog, slawista i filozof z Krakowa). Warto przeczytać książkę Juergena Elsaessera nawet w kontekście wzbudzenia refleksji nad całokształtem zagadnień związanych z upadkiem projektu pod tytułem; JUGOSŁAWIA.

Juergen Elsaesser, Jak dżihad przybył do Europy (wojownicy Boga i tajne służby na Bałkanach), Warszawskie Wyd. Literackie MUZA SA, 2007, ss.296

następny komentarze