Chile - Nowy Jork; 9/11
2016-09-12 07:39:21
Dzień 11 września jest datą znaczącą dla historii współczesnego świata. Może nawet bardziej niźli przypominają to skomercjalizowane i bezrefleksyjne media. 11.09.2001 nastąpił bowiem niezwykle spektakularny, oglądany przez cały świat dzięki satelitarnym TV zamach na WTC w Nowym Jorku, kiedy to dwa rejsowe samoloty sterowane przez terrorystów związanych z al-Kaidą staranowały dwie wieże światowego centrum handlu. USA (i świat) pogrążyły się w traumie i przerażeniu. Także tego dnia, ale w 1973 roku, armia chilijska pod wodzą gen. Augusto Pinocheta obaliła legalnie, zgodnie z prawem, demokratycznie wybranego, socjalistycznego prezydenta Chile Salvadore Allende. Nad krajem zapanował noc krwawej dyktatury. Chile pogrążyło się w traumie i przerażeniu.
Nikt tych dwóch wydarzeń nie próbuje połączyć, nawet delikatną paralelą, w jedną, tworzącą pewne tło całość.

Świat stworzony przez neoliberalizm
wykroczył poza koszmar Georga Orwella.

John PILGER

Moim zdaniem te dwa fakty łączy nie tylko data i miejsce; oba zaistniały na kontynencie amerykańskim, w tzw. Nowym Świecie (biorąc pod uwagę świat do- i po- odkryciu Ameryki przez Krzysztofa Kolumba). Te 28 lat jakie je dzieli to czasy triumfu neoliberalizmu – najpierw w gospodarce i polityce, potem we wszystkich dziedzinach życia. Epoki, która zmieniła świat, zmieniła ludzi, zmieniła stosunki interpersonalne na globie. Zmieniła na gorsze, robiąc dobrze elicie (ciągle się zawężającej do coraz mniej licznego, a predestynowanego zajmowaną już pozycją, klubu hiper-bogaczy) - źle masom, które stanowią lwią część populacji światowej.
Zamach Pinocheta i jego akolitów (kształconych w Szkole Ameryk w Forcie Gulick - strefa kanału panamskiego administrowana przez USA do 1999 roku) jak również pomoc „intelektualno-doradcza” ze strony tzw. Chicago boys stanowią początek bez mała trzech dekad absolutnej hegemonii tej szkodliwej, antyspołecznej i zdehumanizowanej wizji polityki, gospodarki i społeczeństwa na całym świecie. Upadek Muru Berlińskiego w 1989 roku dodał tym pomysłom dodatkowych możliwości i pól do ekspansji. Zabrakło (nawet teoretycznie) jakiegokolwiek konkurenta.
Natychmiast po zamachu Pinocheta zaznajomiono z poufnym planem gospodarczym, znanym jako >El Ladrillo< ( hiszp. - cegła). Nazwa nawiązywała do tego, że raport był „ciężki jak cegła”. Plan został przygotowany w maju 1973 r. przez ekonomistów opozycyjnych do rządu Salvadora Allende, przy pomocy Chicago Boys – czyli absolwentów University of Chicago, pozostających pod wpływem teorii Miltona Friedmana. Dokument ten został udostępniony 12 września 1973 (czyli już dzień po zamachu) urzędom generalicji Chilijskich Sił Zbrojnych tworząc szkielet tego co stało się później chilijską neoliberalną polityką gospodarczą.
Zresztą sam Friedman dał serię zachwalających wolny rynek wykładów na Chilijskim Uniwersytecie Katolickim. Doszło też do jego 45-minutowego spotkania z gen. Pinochetem. Chilijski dyktator poprosił wtedy o list, w którym ekonomista wyłożyłby jaka konkretnie powinna być polityka gospodarcza Chile. Friedman uczynił to. Anthony Lewis, dziennikarz The New York Times napisał w 1975 r.: „Polityka gospodarcza chilijskiej junty bazuje na ideach Miltona Friedmana (…) i jego chicagowskiej szkoły”. Potwierdziła te fakty, dokumentując swoje tezy niezwykle plastycznie i rzetelnie, Naomi Klein w Doktrynie szoku. Dała w tej publikacji również zarys funkcjonowania i utrwalania hegemonii amerykańskiej na świecie (eksport tej koncepcji ekonomiczno-politycznej) poprzez realizację określonej polityki Białego Domu będącej sprzężeniem doktrynersko-dogmatycznego neoliberalizmu gospodarczego - w wersji Friedman / von Hayek - i agresywnej polityki imperialnej.
Gdy patrzymy dziś, po 15 latach ze zgrozą i przerażeniem, na płonące i walące się za moment wieże WTC, musimy sobie uzmysłowić, iż ten traumatyczny i tragiczny widok jest z jednej strony – symbolicznym początkiem końca epoki bezwzględnego panowania idei neoliberalnej i atlantycko-łacińskiej hegemonii realizowanej przez akolitów myśli Miltona Friedmana i Friedricha von Hayeka, a z drugiej – egzemplifikacją (również symboliczną) tego co te czasy przyniosły ludzkości i ich zwieńczeniem, efektem, sumą dokonań (tak intelektualnych jak i praktycznych).
Powie ktoś, iż po 15 latach jakie minęły od >9/11 made in New York< neoliberalizm ma się (nadal ?) dobrze i mało co zapowiada jego upadek. Ale dziś wszyscy wiemy, iż kompromitacja tych koncepcji i pomysłów na świat, ich degrengolada i intelektualna bezpłodność (od samego początku) ma miejsce jak na dłoni. Zawalenie się – co by nie mówić o tragizmie i desperacji tego wydarzenia (jakby zamach w Santiago de Chile był mniejszą traumą, pociągającą zdecydowanie większą liczbę ofiar niż zamach na WTC) - nowojorskich wież w tak spektakularnej formie jest jednak dostatecznie wyraźnym symbolem, że coś się skończyło, że coś w naszym świecie nie zagrało, że „możni tego świata” gdzieś popełnili poważny błąd.
Epoki umierają powoli. Elementy nowego ładu są zawsze równoległe z figurami starego, gnijącego i zatruwającego powietrze i umysły, porządku. Dzieje się to często tak wolno, że zwolennicy (i gros obserwatorów z racji jednostkowości życia i takiej też perspektywy myślenia personalnego) nie są w stanie tego zobaczyć ani zdiagnozować: zauroczenie ideą którą się wyznaje, przyrodzony konformizm, intelektualne lenistwo. A Rzym umierał bez mała trzy wieki……… Rysy bardzo poważnego kryzysu – czy wręcz kolapsu - zauważa się już w końcu II wieku n.e. (prof. Lester C. Thurow, MIT). Symbol jest znakiem, że coś się kończy. My natomiast nie wiemy co się zaczyna, albo – nie chcemy przyjąć, że nasza wygodna (często) rzeczywistość jest już martwa, albo nie potrafimy intelektualnie tych procesów opisać (dlatego nie zauważamy ich lub ignorujemy).





poprzedninastępny komentarze