Polityka samozatrucia
2016-12-27 10:49:38
Na okładce ostatnio wydanej przez Wydawnictwo Fundacji Oratio Recta książce autorstwa Bronisława Łagowskiego pt. Polska chora na Rosję siedzi Stańczyk z obrazu Jana Matejki. To osoba symbolizująca zarówno trefnisia, błazna, prześmiewcę i klowna jak i mądrego, przewidującego oraz analitycznego umysłu, uważnego obserwatora życia publicznego, celnego polemisty i doradcy kilku polskich królów. Czy stały felietonista Tygodnika Przegląd mieści w sobie te dwie figury, te dwie postacie, te dwie natury ? W odniesieniu do stosunków polsko-rosyjskich, szerzej – wobec relacji Polska- Wschód Europy, sądzę, że na pewno.

„…Rzadko się zdarza, aby politycy
dobrze zagrali do końca swoją rolę.
Owszem - na początku wchodzą w rolę
wielkich mężów stanu – później jednak
wszystko staje się farsą. Nie może
być inaczej, gdyż prawda o świecie
polityki jest smutna. Politycy myślą
o tym, aby realizować własne interesy,
a nie działać w interesie
obywateli, którzy ich wybrali
”.
Dario FO


Do słów zmarłego niedawno noblisty warto jeszcze dodać, iż współcześni politycy – w Polsce jest to szczególnie widoczne - kierują się nie tyle rozumem, racjami pragmatyzmu czy tak jak wytrawny szachista przewidują kilka ruchów do przodu na planszy (dotyczy to również ewentualnych efektów owych decyzji), lecz raczej są telewizyjno-medialnymi celebrytami, uczestnikami jakiegoś permanentnie trwającego show bądź teleturnieju, gdzie publika co rusz wybucha śmiechem, klaszcze bądź gwiżdże i tupie w zależności od wzbudzonych w niej emocji. I politycy też idą za nią, emocje, afekty, fochy, uprzedzenia, kompleksy są na dłoni i one ich prowadzą. Typowy przykład działania sprzężenia zwrotnego.
Prof. Bronisław Łagowski to stały i poczytny felietonista Tygodnik Przegląd, filozof, myśliciel, nauczyciel akademicki z Krakowa. Gdy patrzymy na książkę będącą zbiorem felietonów i esejów Profesora dotyczących relacji polsko-rosyjskich i na okładkę z zamyślonym Stańczykiem, w kontemplacyjnej, refleksyjnej pozie, z wzrokiem wlepionym w bliżej nieokreśloną dal – pewnie w bezkresne, rozciągnięte do wnętrza Azji obszary wschodniej Europy, nie ograniczone żadną naturalną przeszkodą (bo trudno góry Ural uważać za taką trudną do przebycia barykadę) - od razu przyjść musi na myśl symbol polskiej beznadziei i katastrofy w tej materii, pogłębianych permanentnie przez decyzje i postawy kolejnych ekip rządzących III RP. Łagowski pokazuje nam całą kruchość polskiego stanowiska w tym względzie jej krótkowzroczność i brak przyszłości. De facto jest to brak jakiejkolwiek wizji relacji z potężnym sąsiadem, gdyż opieramy się w decyzjach politycznych na myśleniu sprzed kilkudziesięciu a nawet ponad 100 czy 200 laty, żyjemy fantazmatami z dawno przebrzmiałej epoki, kierujemy się uprzedzeniami, fochami i niczym nie upoważnionymi (zwłaszcza w polityce międzynarodowej) kompleksami różnej maści. To przekleństwo naszych odniesień wobec Wschodu Europy, gdzie Rosja była, jest i jeszcze długo będzie ”głównym rozgrywającym” na obszarze poradzieckim.
Rzuca się w oczy chłodny, analityczny, beznamiętny - tak nieobecny w polskiej narracji o Rosji, Rosjanach, tamtejszych stosunkach, kulturze, gospodarce i wszelkich aspektach życia tego kraju-kontynentu, kraju wielokulturowego, multi-religijnego, atomowego mocarstwa – głos Łagowskiego. To jeden z nielicznych komentatorów spraw wschodnich w naszym kraju, który nie kieruje się (i na to wielokrotnie zwracał on w swej twórczości uwagę chwaląc umiar, pragmatyzm i racjonalizm jako immanencję skutecznej polityki) podobnie jak inny znawca Rosji prof. Andrzej Walicki, emocjami, antypatią, poczuciem misji i wyższości. Ten kulturowy imperializm z naszej strony ma źródła w dawno minionej historii kiedy to w I RP zwyciężyła totalna kontrreformacja i Polska w XVII w. stała się realizatorem polityki Rzymu w re-katolicyzacji Rosji i Rosjan. Cienie tzw. polityki historycznej, realizowanej przez kolejne ekipy etosowo-solidarnościowe wobec Rosji z mniejszym lub większym emocjonalnym zacietrzewieniem dały dziś praktyczne zamrożenie jakiejkolwiek współpracy i debaty. Zwłaszcza sprawy Ukrainy, gdzie jak na dłoni widać zderzenie polskich i rosyjskich interesów (my słabo ukrywamy w tej mierze nie tyle nasze ewentualne zyski, co przede wszystkim podkreślamy straty Rosji jakie poniesie ona – czynimy to nawet wbrew polskim interesom narodowo-państwowym – gdy Kijów „wpadnie” w orbitę naszych politycznych wpływów, co nota bene jest mrzonką i kolejnym fantazmatem żywionym przez elity zapatrzone w ideę „jagiellońskiego międzymorza”) stały się przysłowiowym „gwoździem do trumny” stosunków Polski i Rosji oraz podsumowaniem polskiego myślenia w tej materii.
Wojna domowa na Ukrainie” – pisze w anty-mainstreamowym tonie Łagowski (bo kto odważny jest współcześnie tak stawiać dramat ukraińskiego państwa i społeczeństwa nad Wisłą ?) – „bo to jest wojna domowa gdzie Rosjanie pomagają swoim, a Amerykanie swoim należy do odłożonych w czasie niezamierzonych skutków szczególnego rozwiązania Związku Radzieckiego”. Przyjęto wtedy podział wg granic republikańskich, często sztucznych i nie oddających różnic kulturowych, politycznych, sympatii/antypatii miedzy wspólnotami itd. Poza granicami Rosji pozostało ok. 20 mln obywateli byłego ZSRR przyznających się do rosyjskiej przestrzeni kulturowej, do rosyjskiego języka i takiej też tradycji. Aneksja Krymu i wojna w Donbasie – najbardziej rosyjskich części Ukrainy, państwa zlepionego w aktualnych granicach sztucznie i na wyrost w czasach Związku Radzieckiego (władcy na Kremlu byli bardzo często w dzisiejszym mniemaniu Ukraińcami: Chruszczow czy Breżniew) – to bezpośrednie echo wspomnianego upadku ZSRR jak i nieszczęśnie wywołanej irredenty oraz uznania przed Zachód niepodległości Kosowa. Analogie z Majdanem nasuwają się same.
Trzeba sobie jasno powiedzieć – i Bronisław Łagowski to jasno i precyzyjnie deklaruje – iż Ukraina jest na tyle wielkim, choć złożonym, niejednorodnym i mało u nas znanym naprawdę krajem (wbrew pozorom i zaklęciom tzw. znawców Wschodu Europy), że Polska nie stanowi i nie będzie stanowić nigdy dla niej forpoczty czy ambasadora na Zachodzie Starego Kontynentu. Polski paternalizm elit rządzących, wyzuty z jakiegokolwiek pragmatyzmu i racjonalizmu, o próbach poznania skomplikowanych stosunków w tej części kontynentu europejskiego z naszej strony (emocje i afekty, fantazmaty traktowane jako rzeczywistość i realność polityczna nigdy nie prowadzą do sukcesów) nawet nie ma co mówić. Przez to powszechna narracja na te tematy jest pozbawiona jakichkolwiek przesłanek logicznych i realizmu tak potrzebnego do prowadzenia skutecznej polityki. Profesor Łagowski na ten fakt, rusofobii obecnej we wszystkich niemal dziedzinach oficjalnego życia publicznego w Polsce i dotyczy to bez względu niemal wszystkich formacji politycznych (czy kręgów i środowisk opiniotwórczych), daje liczne przykłady podpierając się licznymi wypowiedziami polityków różnych opcji, komentarzy topowych publicystów, dziennikarskich wynurzeń. Poglądy przeważające w Polsce – zdaniem Autora omawianej książki - odnośnie Rosji i Rosjan „zawierają dużo nieprawdy, są kontrproduktywne z punktu widzenia polskich interesów, a ich treść emocjonalna jest małoduszna”.
Czy Polska klasa polityczna prze do wojny z Rosją ? Choć przygotowano w minionych latach permanentnie mentalny grunt oraz wytworzono określony klimat społeczny dla dzisiejszych działań kierownictwa MON jawnie prowokacyjnych, megalomańsko-mocarstwowych i agresywnie pro-wojennych, Łagowski stwierdza iż takiej wojny „nigdy nie będzie. Jeszcze taki szaleniec nie został spłodzony który by zaryzykował obrócenie w perzynę miast Rosji, Europy i Ameryki. Żaden Polak do decydującego guzika dopuszczony nie będzie”.
Smutna choć realistyczna to konstatacja, opisująca właśnie ową chorobę na jaką zapadła prawie całą tzw. polska klasa polityczna.
Warto jest przeczytać ten zbiór mądrych, realistycznych, mocno odbiegających od klimatu i powszechnej, krzykliwej i irracjonalnej narracji panującej w polskim mainstreamie.
Ponieważ Polska wpisuje się takimi zachowaniami w trwający od ponad dekady trend w polityce amerykańskiej (jako konwertyta na zachodnią wersję demokracji stara się wszelkimi sposobami zwrócić na siebie uwagę i przymilić się „nowemu suwerenowi”) polegający na totalnej krytyce Rosji i przygotowanie – przez kampanie medialne - opinii społecznej do konfrontacji warto na zakończenie tylko za znanym i niezależnym dziennikarzem z Australii Johnem Pilgerem zadać zasadnicze pytanie: „Co się stało ze wspaniałą tradycją powszechnych akcji, nieskrępowanych partiami ? Gdzie jest odwaga, wyobraźnia i obowiązek rozpoczęcia długiej drogi do lepszego, sprawiedliwego i spokojnego świata? Gdzie są dysydenci w sztuce, filmie, teatrze, literaturze ? Gdzie są ci, którzy przerwą to milczenie ? Albo – czy mamy czekać aż wystrzeli się pierwszą rakietę nuklearną ?”.
Pilger mówi o świecie, a co my w Polsce na ten temat możemy powiedzieć ?

Bronisław Łagowski, POLSKA CHORA NA ROSJĘ, Warszawa 2016, Wyd. Fundacja Oratio Recta, ss. 336

poprzedninastępny komentarze