Referendum drogie tylko dla HGW
2013-08-22 00:09:49
Kiedy akcja referendalna w Warszawie nabierała rozpędu, mój redakcyjny kolega napisał, że z przerażeniem uświadamia sobie, że HGW jest gorszą prezydentką niż Lech Kaczyński. Z tą tezą zgodzić się nie mogę. Po nim zostały właściwie 4 rzeczy. Muzeum Powstania – nowoczesne, choć dyskusyjne, ale jest. To jego drużyna niemal w całości przeprowadziła 2 inwestycje otwarte już przez PO, z których sam korzystam. Jako mieszkaniec północnej Warszawy mam dzięki nim dostęp do metra, a jako student UW chodzę po Krakowskim Przedmieściu. To ostatnie zresztą okazać się miało słodką zemstą PiS. Gdyby nie remont nie byłoby szerokiego chodnika przed Pałacem Namiestnikowskim, a więc i prawdopodobnie afery z obrońcami krzyża. Osobistym wkładem Kaczyńskiego była poprawa losu warszawskich zwierząt. Wspierano nie tylko dachowce, ale ułatwiano też życie niepełnosprawnym korzystającym z nieocenionej pomocy psów-asystentów. I właściwie tyle. Mało jak na kadencję w największym polskim mieście, nawet jeżeli poprawy losu zwierząt nie potraktujemy z drwiną.

Obrońcy wątpliwej wielkości zmarłego tragicznie prezydenta lubią mówić, że idee HGW (Most Północny czy Centrum Kopernik), to idee Kaczyńskiego. Od samorządowców oczekujemy jednak czynów, nie idei. Idea takiej dla przykładu (wielkiej przecież) Trasy Siekierkowskiej nie jest warta funta kłaków. Na plany naniesiono ją w latach 30. W życie wprowadziły ją dopiero przeszło 70 lat później pierwsze rządy PO. PiS nie miał pojęcia jak władać. Symbolem tego stała się krytyka tunelu pod Wisłostradą. Co za kretyni budują tunel wzdłuż rzeki? – drwiły bulteriery, owczarki i ratlerki Kaczyńskiego. To lepiej budować wzdłuż mostu? Dzięki tunelowi wygospodarowano wolną od gwaru samochodowego, zieloną przestrzeń publiczną. Fakt, że Powiśle stało się w ciągu ostatnich lat jedną z modniejszych części w miasta ma właśnie takie źródło.

Ale czy fakt, że uważam HGW za lepszą od poprzednika ją usprawiedliwia? Nie! Minione 7 lat to czas stracony. Platforma wzięła stolicę w okresie dobrej koniunktury. Nie da się ukryć, że miasto w tym czasie wypiękniało i powoli zaczęło odrabiać dystans do Zachodu. To jednak sukces warszawskich obywateli, którym przez ostatnie lata podrzucano kłody pod nogi, a nie zasługa urzędników.

HGW ma plusy. Wprowadziła reformę nocnych autobusów: dzisiaj stolica ma najlepszy w Polsce nocny system transportu. W ogóle do niedawna poprawa jakości komunikacji była zaletą tych rządów. Jakość taboru lepsza, połączeń więcej, rozwinięto zaniedbaną kolej miejską. Warszawa budzi zazdrość innych tysiącami rowerów miejskich na swoich ulicach. Dużo poprawiono w wodociągach. Ale są i porażki. Słynne podtopienia Trasy AK, czy skandaliczne zaniedbania przy II linii metra. Chaos przy remontach. Powracające jak bumerang powodzie na Dźwigowej albo festiwal bezradności przy wielomiesięcznym zablokowaniu walącego się wiaduktu nad Dworcem Gdańskim. Ostatnio Ratusz zniszczył własny sukces, tnąc linie komunikacji miejskiej i podwyższając ceny biletów do absurdu, przy jednoczesnym zamrażaniu tych w parkometrach.

Władza obrasta upartyjnioną, niekompetentną biurokracją, a oszczędza na dzieciach likwidując szkoły. Nowo powołany (po kompromitacji poprzednika) wiceprezydent zasłynął wcześniej wyłudzeniem mieszkania komunalnego z zarządzanej przez siebie dzielnicy, a na protestujących przeciw tej likwidacji społeczników nasłał opłacanych za miejskie pieniądze klaunów, tak aby ich poniżyć i ośmieszyć w relacjach medialnych (sic!). Inny zastępca HGW w tej samej sprawie na sesji rady miasta snuł opowieści o szaleństwie buntu przeciw rozumowi („kiedy rozum śpi, budzą się demony”). Rozumem były decyzje HGW, szaleństwem opór przeciw cięciom. Burmistrz Śródmieścia komentował likwidację baru mlecznego stwierdzeniem, że w centrum będzie „nowocześnie i drogo, albo tanio i przaśnie”…

W Warszawie dalej nie buduje się mieszkań komunalnych. Miasto wyprzedaje świetnie zarządzane spółki przynoszące zyski (SPEC), a zostawia te, z którymi poradzić sobie nie umie, ale może obdzielić nimi więcej etatów. Stolica buduje na pokaz, kiedy jakość życia w ostatnim czasie spada. Leży sport, w myśl HGW ograniczony do piłkarskiej Legii, której kibice odwdzięczają się głównie demolowaniem trybun innych klubów czy nawet własnego miasta. To nie tylko przykładanie ręki do upadku Polonii. To także upadające sekcje wszystkich klubów i malejąca liczba miejsc do uprawiania sportu przez dzieci.

HGW sprzeciwia się referendum, mówiąc, że to kosztuje. Ale jeżeli plebiscyt pochłonie 2 mln zł, to co to znaczy wobec 300 baniek wydanych na urzędnicze premie? 5 razy więcej ona sama wydała na fontannę czy świecącą pustkami strefę kibica. Referendum nie będzie drogie dla mieszkańców, tylko dla oligarchii podcierającej się „obywatelskością” z nazwy własnej koterii. Apele o olanie referendum to niechęć do demokracji i obrażanie 170 tys. osób, których podpisów ważność potwierdził komisarz wyborczy. Tysięcy, którym udało się pokonać próg celowo zawieszony tak wysoko, aby władza nie musiała ich słuchać.

Dla mnie koniec obecnej ekipy zaczął się wcześniej. Jej prawdziwym symbolem jest postać Marka Kraszewskiego. Naczelnik wydziału zarządzającego kulturą przez 7 długich lat tak naprawdę nie był żadnym naczelnikiem, a jedynie użytkownikiem nader ironicznego w przypadku Platformy tytułu „p.o.”. Przez ¾ dekady „nie potrafiono” rozpisać konkursu na to stanowisko, a prowizorka przetrwała reelekcję HGW. Poziom „odcinka kultury” jest dramatyczny. Warszawa zarzyna w niej to co najlepsze, demolując np. znakomite teatry. Zamiast tego powstają dodatkowe etaty dla tych, którzy realnie zarządzają w miejsce politycznie ustawionego p.o.

Wielu ma wątpliwości, czy plebiscyt ma sens. Rządzić będzie komisarz, a zresztą: co się zmieni? Nie jestem entuzjastą śliskiej zgrai Guziała, która może i ma sensownego lidera, ale w większości składa się ze zlepku polityków powywalanych z innych partii. Referendum ma jednak magiczną moc – zmusza do pracy. Ryzyko utraty stołków powoduje, że urzędnicy muszą się starać. Już dawno nie było tak dobrych ruchów w Ratuszu, ani nigdy nie było takiej łatwości w dostępie do urzędników. Trudno mówić o zmianach rewolucyjnych na skalę Komuny Paryskiej, ale na pewno jest to powiew świeżości.

Referendum ani w Warszawie, ani w żadnym innym miejscu nie sprawi, że wszystko będzie idealne, a demokrację będziemy mieć bardziej obywatelską od Szwajcarii. Udowodni jednak, że w Polsce trudniej byłoby powiedzieć bon mot premiera Turcji o tym jak demokracja polega na wrzucaniu kartki raz na 4 lata. „Naszym” samorządowcom pokaże zaś, że będą musieli się zastanowić przed przyznaniem sobie wyższej trzynastki niż roczne „oszczędności” z zamykanej ich własną decyzją placówki.

13 października powinniśmy zagłosować za odwołaniem Bufetowej. Nie przeciw niej, nie dla Guziała, ale dla naszej demokracji, nie tylko zresztą lokalnej. Boom referendalny będzie drogo kosztować. Ale nie podatników i nie kulturę polityczną. Nawet bez zbyt naiwnie rozbudzonych oczekiwań, jestem głęboko przekonany, że warto taką cenę zapłacić.




poprzedninastępny komentarze