2012-02-26 11:33:17
Wypowiedź wicepremiera Pawlaka, w której stwierdził że nie wierzy w ZUS, czyli w publiczny system emerytalny- skłoniła mnie do pisania tekstu, w którym udowadniałem wyższość systemu emerytalnego publicznego nad samodzielnym odkładaniem na przyszłą emeryturę . Pod koniec pisania uświadomiłem sobie jednak, że chyba jednak wicepremier ma rację… Nie dlatego, że system publiczny jest gorszy od indywidualnego oszczędzania- ale dlatego, że ewolucja systemu emerytalnego, której kolejnego stadium jesteśmy właśnie świadkami, oznacza de facto jego demontaż. W tym sensie nie ma co liczyć na emeryturę z publicznego systemu- nie dlatego, że ten system jest zły, ale po prostu go za jakiś czas nie będzie w ogóle. Przynajmniej w Polsce na to się zanosi, śledząc kierunek ewolucji zmian systemowych. To z kolei efekt poparcia nie tylko elity, ale także społeczeństwa, dla neoliberalnej ideologii, połączonej z typowo polskim przedkładaniem strategii indywidualnych nad zbiorowe.
Demontaż systemu emerytalnego zaczął się od wprowadzenia Otwartych Funduszy Emerytalnych, do których trafia 1/3 płaconych składek emerytalnych. Fundusze emerytalne przynoszą straty, zmniejszając przyszłe emerytury, na co wskazują aktualne wyliczenia i szacunki, wbrew zapowiedziom sprzed wprowadzenia reformy i ówczesnym reklamom funduszy emerytalnych, w których obiecywano emerytury pod palmami… Teraz rząd forsuje, i prawdopodobnie mu się to uda, wydłużenie wieku emerytalnego- dla mężczyzn o 2 lata, dla kobiet zaś aż o 7 lat. W oby przypadkach to bardzo dużo, zważywszy że co prawda dzisiaj życie jest kilka lat dłuższe niż 20 lat temu, nie znaczy to jednak że w tym samym wieku ludzie dzisiaj są bardziej zdolni do pracy, niż kiedyś- zwłaszcza że dochodzi wyczerpanie psychiczne, wypalenie zawodowe- problem który dzisiaj istnieje w dużo większym stopniu, niż wtedy…
Do tego dochodzą zmiany na rynku pracy - coraz powszechniejsze unikanie płacenia składek emerytalnych, poprzez zawieranie „umów śmieciowych” oraz samozatrudnienie, gdzie składka emerytalna jest płacona w ograniczonej wielkości. Co ważne, rząd i koalicja w pełni popierają te zmiany na rynku pracy. Donald Tusk powiedział, że jego córka i syn wolą dostawać większą pensję, niż żeby płacono za nich składki emerytalne… Takie myślenie jest bardzo naiwne- unikanie płacenia składki ZUS jest korzystne głównie dla pracodawcy i pracownik raczej nie dostanie z tego powodu wyższej pensji.
Wszystkie te zmiany- wprowadzenie OFE, wydłużenie wieku emerytalnego, unikanie w majestacie prawa i przy poparciu rządu opłacania składek ubezpieczenia społecznego za pracodawców- oznaczają, że emerytura z publicznego systemu emerytalnego staje się coraz mniej realna, zwłaszcza dla młodego pokolenia. A przecież liberałowie w swoich zapędach reformatorskich nie powiedzieli z pewnością ostatniego słowa… Nawet jeśli cokolwiek się w tym systemie wypracuje, to będzie to z reguły jakieś bardzo niskie świadczenie, wypłacane nie tyle na okres starości co na schyłek życia- nie można tego nazwać emeryturą…
Wicepremier Pawlak powiedział, że nie wierzy w publiczną emeryturę, dlatego odkłada w prywatnym funduszu inwestycyjnym. Problem jednak w tym, że większość Polaków, zwłaszcza młodych, nie ma szans na żadne oszczędności… Nie chodzi więc o to, że nie ma co wierzyć w publiczny system emerytalny. Należy się otrzeć ze złudzeń, że w Polsce będą w przyszłości jakiekolwiek emerytury…
Demontaż systemu emerytalnego zaczął się od wprowadzenia Otwartych Funduszy Emerytalnych, do których trafia 1/3 płaconych składek emerytalnych. Fundusze emerytalne przynoszą straty, zmniejszając przyszłe emerytury, na co wskazują aktualne wyliczenia i szacunki, wbrew zapowiedziom sprzed wprowadzenia reformy i ówczesnym reklamom funduszy emerytalnych, w których obiecywano emerytury pod palmami… Teraz rząd forsuje, i prawdopodobnie mu się to uda, wydłużenie wieku emerytalnego- dla mężczyzn o 2 lata, dla kobiet zaś aż o 7 lat. W oby przypadkach to bardzo dużo, zważywszy że co prawda dzisiaj życie jest kilka lat dłuższe niż 20 lat temu, nie znaczy to jednak że w tym samym wieku ludzie dzisiaj są bardziej zdolni do pracy, niż kiedyś- zwłaszcza że dochodzi wyczerpanie psychiczne, wypalenie zawodowe- problem który dzisiaj istnieje w dużo większym stopniu, niż wtedy…
Do tego dochodzą zmiany na rynku pracy - coraz powszechniejsze unikanie płacenia składek emerytalnych, poprzez zawieranie „umów śmieciowych” oraz samozatrudnienie, gdzie składka emerytalna jest płacona w ograniczonej wielkości. Co ważne, rząd i koalicja w pełni popierają te zmiany na rynku pracy. Donald Tusk powiedział, że jego córka i syn wolą dostawać większą pensję, niż żeby płacono za nich składki emerytalne… Takie myślenie jest bardzo naiwne- unikanie płacenia składki ZUS jest korzystne głównie dla pracodawcy i pracownik raczej nie dostanie z tego powodu wyższej pensji.
Wszystkie te zmiany- wprowadzenie OFE, wydłużenie wieku emerytalnego, unikanie w majestacie prawa i przy poparciu rządu opłacania składek ubezpieczenia społecznego za pracodawców- oznaczają, że emerytura z publicznego systemu emerytalnego staje się coraz mniej realna, zwłaszcza dla młodego pokolenia. A przecież liberałowie w swoich zapędach reformatorskich nie powiedzieli z pewnością ostatniego słowa… Nawet jeśli cokolwiek się w tym systemie wypracuje, to będzie to z reguły jakieś bardzo niskie świadczenie, wypłacane nie tyle na okres starości co na schyłek życia- nie można tego nazwać emeryturą…
Wicepremier Pawlak powiedział, że nie wierzy w publiczną emeryturę, dlatego odkłada w prywatnym funduszu inwestycyjnym. Problem jednak w tym, że większość Polaków, zwłaszcza młodych, nie ma szans na żadne oszczędności… Nie chodzi więc o to, że nie ma co wierzyć w publiczny system emerytalny. Należy się otrzeć ze złudzeń, że w Polsce będą w przyszłości jakiekolwiek emerytury…