2011-11-04 11:03:55
Prezydent Ekwadoru, Rafael Correa opuścił salę obrad szczytu iberoamerykańskiego, który miała otworzyć przemówieniem przedstawicielka Banku Światowego Pamela Cox. Correa tłumaczył swe wyjście na czas trwania wystąpienia Cox tym, że gdy po objęciu urzędu prezydenta udał się do Waszyngtonu, aby negocjować udzielenie kredytu, którego wszystkie warunki były już spełnione, ta sama funkcjonariuszka Banku Światowego odmówiła, argumentując to tym, że po zwycięstwie lewicy Ekwador zmienił swą politykę gospodarczą. Po tym incydencie rząd Ekwadoru wydalił ze swego kraju misję Banku Światowego i zerwał stosunki z tą instytucją, która szantażem próbowała wymusić zmianę polityki. Jeden z uczestników szczytu, który odbywał się 29 października w stolicy Paragwaju Asuncion, prezydent Boliwii, Evo Morales poparł gest prezydenta Ekwadoru. Obaj utrzymywali, że jest czymś niestosownym, aby przedstawicielka instytucji, która narzucała całemu regionowi neoliberalną politykę nędzy i neokolonialnego podporządkowania, jako pierwsza zabierała głos na spotkaniu prezydentów krajów Ameryki Łacińskiej. Jest to kolejny incydent na szczycie Iberoamerykańskim, po tym, jak na jednym z poprzednich król Hiszpanii Juan Carlos zapytał prezydenta Wenezueli, Hugo Chaveza: „Dlaczego się nie zamkniesz”.
Ameryka Łacińska prowadzi coraz bardziej niezależną politykę gospodarczą, w miarę jak w kolejnych krajach kontynentu zwyciężają siły postępowe i anty-neoliberalne. Kolejnym przykładem jest ponowne zwycięstwo Cristiny Kirchner, która w zeszłym miesiącu ponownie wygrała wybory prezydenckie w Argentynie. Na szczycie w Asuncion sukcesów w walce z kryzysem gratulował swym latynoskim partnerom premier Hiszpanii Jose Rodriguez Zapatero, wskazując na nasilenie współpracy między krajami regionu, kosztem stosunków z USA. Ideolog tej emancypacji, urugwajski pisarz Eduardo Galeano tak opisuje „demokratyczny” porządek świata regulowanego przez instytucje międzynarodowe. Rząd rządów, Międzynarodowy Fundusz Walutowy to instytucja kierowana przez pięć państw i wydaje rozkazy prawie wszystkim krajom na świecie. Bank Światowy jest bardziej demokratyczny. Kieruje nim aż osiem państw. Mamy też Światową Organizację Handlu (WTO). Jej statut przewiduje, że decyzje podejmowane są w demokratycznym głosowaniu. Jednak w organizacji tej nie doszło nigdy do żadnego głosowania. Ani razu. Korzysta się ze stalinowskiej zasady wyrażania zgody przez aklamację. W poprzedzającej WTO organizacji GATT głosowano raz. Ale okazało się to „złym” doświadczeniem i więcej do tej praktyki nie wrócono. Warto też wspomnieć o Radzie Bezpieczeństwa ONZ, która decyduje, które wojny są słuszne, a które nie. W Zgromadzeniu Ogólnym jesteśmy wszyscy, wszystkie państwa na świecie. Tylko, że Zgromadzenie Ogólne ONZ uchwala jedynie rekomendacje, a nie decyzje. Decyzje należą do Rady Bezpieczeństwa, w której pięć krajów ma prawo weta, za pomocą którego czuwają nad światowym pokojem. Tak się składa, że te pięć państw to główni producenci i eksporterzy broni na świecie. Stany Zjednoczone, Rosja, Wielka Brytania, Francja i Chiny. Najwięksi handlarze bronią na świecie czuwają nad światowym pokojem, konkluduje Galeano.
Już w 1948 George Kennan, jeden z głównych architektów amerykańskiej polityki zagranicznej tak określał sposób realizacji jej celów: „Jeśli mamy utrzymać „dysproporcję” między naszym bogactwem, a nędzą innych, musimy zrezygnować z idealistycznych sloganów i trzymać się „prostych rozwiązań siłowych”. Przez dziesięciolecia wystarczało wspieranie krwawych dyktatur i wysyłanie ekspedycji karnych, żeby zapewnić amerykańskim koncernom zyski i utrzymywanie krajów Ameryki Łacińskiej w „ich nędzy”. Teraz dyplomację kanonierek zastąpiła dyplomacja szantażu międzynarodowych instytucji finansowych takich jak WTO, MFW czy Bank Światowy. Latynosi ze swojej strony zrezygnowali z partyzantki i wyzwalają się spod tego szantażu za pomocą kartki wyborczej i współpracy gospodarczej w regionie.
Rafael Correa został w 2007 roku wybrany na urząd prezydenta w pierwszej turze głosami ponad połowy wyborców, co jest wydarzeniem bez precedensu w historii kraju. Jego zwycięstwo to wynik powszechnego niezadowolenia społecznego z rządów realizujących recepty Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Według danych CEPAL (współpracujący z ONZ Komitet Ekonomiczny Ameryki Łacińskiej) 42% ludności żyło w skrajnej biedzie a 16% na granicy poziomu biologicznego przetrwania. Zrywając z dotychczasową polityką Correa postawił na inwestycje publiczne i walkę z biedą i wykluczeniem społecznym. W rezultacie bezrobocie spadło o 6%, zmniejszyło się rozwarstwienie społeczne, zwiększyła dostępność usług medycznych i edukacji. Prezydent Ekwadoru udowodnił, że zerwanie z dyktatem międzynarodowych instytucji finansowych nie tylko nie powoduje zapowiadanej przez wielu komentatorów ruiny, ale otwiera drogę do rozwoju kraju.
Rafael Correa w swoim przemówieniu inauguracyjnym 15 stycznia 2007 stwierdził, że część długu zagranicznego Ekwadoru jest "bezprawna" ponieważ została zaciągnięta przez reżim wojskowy. Posiadając demokratyczny mandat rzuca wyzwanie Bankowi Światowemu, którego mandat do narzucania polityki gospodarczej krajom zadłużonym jest wątpliwy. Mnie wybrał naród mówi Correa, a kto wybrał Bank Światowy?
Joseph Eugene Stiglitz, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii w 2001, były wiceszef Banku Światowego napisał: „Neoliberalna recepta nie działa. W Ameryce Łacińskiej w latach 90. – gdy większość krajów podążała za wskazaniami MFW – wzrost gospodarczy stanowił ledwie połowę wzrostu osiąganego w latach 50., 60. czy 70.” Dziś wskaźniki wzrostu w regionie, mimo światowego kryzysu, utrzymują się na przyzwoitym poziomie. Nic więc dziwnego, że Latynosi nie chcą już słuchać wykładów pani Cox.
Kiedy w połowie lat dziewięćdziesiątych na Kongres młodzieży socjaldemokratycznej IUSI zaproszono szefa MFW Michel Camdessus, uprzedzono młodych socjalistów, aby byli grzeczni dla gościa, bo to w końcu gość. Zalecenia posłuchali wszyscy z wyjątkiem delegatów z Organizacji Młodzieżowej PPS. Gdy szef MFW wszedł na salę dało słyszeć gromkie skandowanie: „ Wypierdalaj, wypierdalaj”!