2018-01-12 01:07:40
Ostatnia rekonstrukcja rządu ujawnia, że kierownictwo PiS ostatecznie opanowało już grę w kapitalistyczną demokrację. Klucz do spokojnych rządów w każdej kapdemokracji to dobry PR, brak widocznego radykalizmu, misternie wyreżyserowany wizerunek sprawnych administratorów i sprawne opanowanie języka (nowomowy) liberalnej poprawności politycznej. Pod płaszczykiem tego wszystkiego w praktyce realizować można absolutnie wszystko: np. tropem USA zrzucać bomby i wywoływać wojny o ropę, czy też tworzyć podwaliny pod neofaszyzm i kreować nagonkę na ludzi o innym kolorze skóry i o innym wyznaniu.
„Zrekonstruowany PiS o ludzkiej twarzy” to nowe i o wiele mądrzejsze PO. Rzeczywista użyteczność neoliberalnych dinozaurów z perspektywy współczesnego kapitalizmu jest już zresztą żadna.
Ostatnie głosowanie dotyczące projektu liberalizacji prawa aborcyjnego ujawnia też, że PO nie jest w stanie wejść w buty jakiejkolwiek rzeczywistej opozycji: to w istocie partia równie prawicowa, ekonomicznie przedpotopowa, historycznie i ideologicznie będąca nieomalże klonem PiS-u i do tego struktura zupełnie pozbawiona narracji, która mogłaby trafić do kogokolwiek poza gronem szczęśliwych triumfatorów i beneficjentów z okresu prywatyzacyjnej transformacji, która zrujnowała polską państwowość i życie dla 3/4 obywateli. Ta ideologia nie ma przyszłości, nie ma też żadnej przewagi nad PiS-owską bajką o wspólnocie narodowej, której adresatem potencjalnie jest każdy.
Współczesny kapitalizm korporacyjny wymaga silnych struktur biurokratycznych, a nie „teoretycznego państwa” i złodziejskiego chaosu. Wielki kapitał wymaga coraz silniejszego państwa. Temu zapotrzebowaniu idealnie odpowiada oferta, którą przedstawia dziś PiS. Podstawowym celem PiS-u jest więc zniesienie klasy pracującej jako takiej i polityczne zrównanie jej interesów z interesami burżuazji, które rozumiane są jako interesy całego narodu. Roszady w rządzie służą też jednocześnie temu by zniwelować antyeuropejski wizerunek Polski – który zagraża zarówno atrakcyjności naszego kraju z perspektywy zachodniego (wielkiego) kapitału, jak i godzi w interesy polskiej klasy pracującej. To właśnie z perspektywy tej ostatniej zamknięcie się na zachodnie rynki i obskurancka izolacja oznaczają ryzyko utraty dostępu do bardziej uprzywilejowanych rynków pracy i zdobyczy zachodnio-kapitalistycznej globalizacji.
Współczesny kapitalizm dysponuje niezwykłą wręcz ilością metod na pacyfikowanie bojowych nastrojów klasy pracującej. Nauczony przez kapitalizm by dbać jedynie o stan swojego własnego portfela pracownik pragnie przede wszystkim zwiększać indywidualne szanse na odniesienie sukcesu: każda dodatkowa złotówka w jego portfelu pobudza jednak nie tylko samą konsumpcję, ale i ogólny poziom społecznych aspiracji. Im więcej ustępstw – tym więcej nowych i coraz odważniejszych żądań.
Klęska ortodoksyjnego i fundamentalistycznego neoliberalizmu wynika właśnie z faktu, że nie pozwalał on w sposób należyty cieszyć się konsumpcją - z której czynił jednocześnie fundament swojego panowania i swej ideologii. Kult bogactwa w tanim i biednym państwie nigdy nie będzie prawdziwie przekonujący. W przypadku państw pół-peryferyjnych to nienasycenie konsumpcją i ciągły niedostatek powodują też, że każde – minimalne nawet – polepszenie się koniunktury budzi wielkie nadzieje na dalszy wzrost płac, dalsze wyrównywanie się poziomu życia i sprawiedliwe urzeczywistnienie równego prawa do konsumowania. Tego typu marzenia w gospodarce opartej na taniej pracy i bezlitosnym wyzysku to wyjątkowo niszczycielska siła, którą skutecznie zagospodarować może jedynie lewica.
Polska lewica za bardzo przyzwyczaiła się jednak do funkcjonowania w realiach wiecznego neoliberalnego pandemonium i stałego panowania balcerowiczyzmu. Kurs polskiej gospodarki jest w istocie bezpośrednio sprzęgnięty z kursem samej Europy – od której Polska pozostaje zależna. Głośno celebrowane socjalne ustępstwa ze strony państwa to nie manna z nieba – a efekt rzeczywistego nacisku ze strony klasy pracującej i dalszej kapitalistycznej integracji. Każde i najdrobniejsze nawet ustępstwo ze strony kapitału i państwa powoduje jednak, że do kolejki i do walki o swoje prawa ustawiają się kolejni. Protesty dotyczące kapitalistycznego ubóstwa i niedofinansowania, czy niesprawiedliwości – takie jak ten dotyczący polskiej służby zdrowia – rodzą się właśnie z tych drobnych ustępstw, którymi musiał posłużyć się PiS by wygrać ostatnie wybory.
W zamian za drobne poluźnienie neoliberalnego pasa czekała nas jednak przymusowa transformacja w kierunku państwa autorytarnego. Stabilizacja coraz bardziej konserwatywnej hegemonii niesie za sobą szereg nowych zjawisk i zagrożeń. Dotyka nas więc rozwój ksenofobii, dalsza restauracja konserwatywnej obyczajowości, stała dekonstrukcja państwa prawa, kult przemocy i podporządkowana mu militaryzacja, czy budowa państwa wyznaniowego. To jednak nowości w dużej mierze pozorne. Liberalizm dawnego kapitalizmu był w istocie kłamstwem i zlepkiem praw, które w rzeczywistości dotyczyły jedynie najbogatszych i uprzywilejowanych - czyli tych, którzy niezależnie od warunków i tak żyją we własnej i niepoddającej się bezpośredniej kontroli strefie. Obecnie wrogiem publicznym stała się już jednak każda forma obyczajowego liberalizmu i rozluźnienia – nawet ta, która pozornie wydaje się w żaden sposób nie uderzać w nowego, nacjonalistycznego hegemona.
Jakikolwiek socjalny postęp w warunkach liberalizmu obyczajowego byłby jednak niezwykle groźny, ponieważ uzyskująca nowe profity i możliwości klasa pracująca nie znajdowałaby się już pod bezpośrednią państwowo-systemową kontrolą, której nie da się sprawować bez utrzymania ścisłej władzy i kontroli w sferze nadbudowy – a więc zarówno w sferze obyczajowości, kultury, jak i samej idei. W postępowych warunkach i przy jednoczesnej poprawie warunków bytowania pracownicze aspiracje i żądania bez większego trudu przekraczałyby już to, co gotów jest zaoferować nasz zaściankowo korporacyjny kapitalizm. Promowana jedność w imię nacjonalizmu to jedność w imię bycia rezerwuarem taniej siły roboczej. A nagrodą za tą jedność i niewolę są z kolei resztki z tego, co za spokój społeczny sama z siebie gotowa jest oddać klasa kapitalistyczna.
Wyjścia poza PiS-owski kapitalizm nie zaoferuje więc umierający i odmawiający wejścia w jakikolwiek dialog z klasą pracującą (neo)liberalizm. Ta „opozycja” jest martwa, ponieważ przemawia językiem klas, które i tak już panują. Nie zaoferuje go też lewica, której jedynym wrogiem jest Balcerowicz i która myśli wyłącznie o samych wykluczonych i najbiedniejszych – zapominając przy tym o swoim podstawowym i jedynym zdolnym do politycznej organizacji elektoracie. Odpowiedzią nie jest też regres w kierunku socjal-konserwatyzmu i PiS-owska tęsknota za piłsudczykowskimi porządkami. Siła prawdziwej politycznej alternatywy płynąć powinna właśnie z faktu pojawiania się nowych pól konfliktu i na dobre już przywrócenia perspektywy rzeczywistego państwa opiekuńczego.
Zadaniem lewicy jest poszerzać i łączyć te protesty, maksymalizować siłę budzących się aspiracji, integrować konflikt klasowy i budować porozumienie pomiędzy poszczególnymi grupami, które zaangażowane są w nowe walki. Nasze zadanie na teraz to iść w stronę masy krytycznej, której nie zatrzymają już żadne sztuczne i narzucane przez operetkowy nacjonalizm granice. Klucz do zwycięstwa nad siłami regresu i reakcji to jednoczenie wynalezionego na powrót świata pracy i przekraczanie żałosnego poziomu swobód, które w zamian za jeszcze gorszą niewolę nadaje nam odrestaurowana wersja nowoczesnego faszyzmu.