Kościół, seks i THC
2011-04-20 23:58:05
Spędziwszy ostatnio 13 godzin w pociągach PKP miałam okazję do wielu przemyśleń. W udręczeniu podróżą, której bliżej było do peregrynacji Mickiewicza po stepach akermańskich niż do banalnej jazdy do domu, moje myśli mknęły wraz ze zmieniającym się za oknem krajobrazem (no, może trochę szybciej)...

Przypomniało mi się między innymi, że była kiedyś taka audycja satyryczna: „Za chwilę dalszy ciąg programu”, niestety zdjęli ją by zastąpić skwarami w stylu „Plebanii”, „Ojca Mateusza” czy innym chłamem promującym 3-minutowy celebrytyzm. W każdym razie, ekipa satyrów w postaciach Manna, Materny i Wasowskiego robiła sobie jaja klasy pierwszej z otaczającej ich rzeczywistości wczesnotransformacyjnej. W moich ulubionych skeczach o programie publicystycznym „Tętno pulsu” zazwyczaj na koniec dochodziło do konfliktu gościa z zaproszonymi ekspertami, a ostateczną obelgą był wykrzyczany w zacietrzewieniu pod jego adresem „Komunista!!!”. Dwadzieścia lat później wciąż nie wyszło to z mody w niektórych kręgach, na co zawsze się uśmiecham wewnętrznie ubawiona. Mnogość polityk historycznych uprawianych w naszym kraju jest ogromna. Retoryka i polityczne cele obrońców krzyża i piewców „prawdziwie polskich” wartości na przykład zatrzymały się gdzieś w okolicach romantyzmu (zupełnie jak wyobrażenie PKP o podróżowaniu) i krążą w świecie absolutu, spraw efemerycznych, wyższych, ostatecznych… I kiedy podwyższano VAT wszystkim i na wszystko, tłumowi na Krakowskim ani przez myśl nie przemknęło by w obronie narodu masą swą runąć w Aleje Ujazdowskie. Ludzie skorzy do przelania krwi za krzyż czy inną formę małej architektury w akcie swego patriotyzmu kompletnie zlekceważyli decyzję, która znacząco pogorszyła warunki życia nas wszystkich - Polaków przecież. Bardziej absurdalny, ale za to z premedytacją powierzchowny jest licznikozegar Balcerowicza, który nie uwzględnia chociażby obrotu obligacjami czy wahań kursów walut, przewalając rzędy cyfr jak leci. Albo też pomysł jego „ekspertów”, by stymulować liczbę urodzeń skracaniem urlopów macierzyńskich…

Podobnie jak z krzyżem i podatkiem jest z żądaniami o zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej, aby nasz kraj z pozycji nr 2 na świecie jeśli chodzi o mizoginię i wpychanie łap w majtki kobiet awansował na miejsce 1, stając ex equo z Chile, Salwadorem, Nikaraguą. Losy zygot i czterech komórek są ważniejsze niż życie kobiet oraz ich urodzonych dzieci. Profilaktyka (zwana przez morderców niepoczętych dzieci „edukacją seksualną”), aby niechciane ciąże nie zdarzały się, a nawet jeśli się zdarzą, by nie były gwarancją ubóstwa i pohańbienia lub strachem przed lewym zabiegiem i prokuraturą okazuje się być zła moralnie, bruka niewinne umysły polskiej młodzieży. Tymczasem, polska młodzież woli zabawę w „słoneczko” lub w „wymiękasz”. I nie ma w tym nic dziwnego, jeśli wziąć pod uwagę, że seks jest tak ogromnie demonizowany w naszym kraju i nie umiemy o nim normalnie rozmawiać.

Z antyaborcyjną rują niewątpliwie wiele wspólnego ma Kościół katolicki, aktualnie przygotowujący się do uhonorowania swego byłego przywódcy. Rzeczywiście, Karol Wojtyła zapisał się w historii w sposób wyjątkowy. Świadczą o tym tysiące ujawnianych przypadków gwałtów na dzieciach, jakie za czasów jego pontyfikatu miały miejsce w zarządzanej przez niego instytucji. Aż trudno uwierzyć, że będąc szefem korporacji przez 26 lat i zaczynając karierę od najniższych szczebli nie ma się pojęcia o praktykach zachodzących w jej wnętrzu... Malwersacje finansowe i podejrzenia o pranie pieniędzy wysuwane ostatnio pod adresem Watykanu to najmniej społecznie szkodliwe działania, na przykład w porównaniu z przycięciem kompletnie odwrotnej niż logiczna strategii walki z AIDS w Afryce. W Polsce Karola Wojtyłę znamy jednak głównie z tego, że obalił komunizm oraz delektował się kremówkami. Prawie wszystkie polskie media (tu ukłon w stronę FiM, NIE i innych antyklerykałów) z uporem maniaka brnęły w peany, nie informując o wątpliwościach co do santo subito , jak i nie prezentując krytycznych głosów o roli ultrakonserwatywnego przywódcy państwa, w którym seks można uprawiać od 12 roku życia. Tymczasem, w jednej z dzielnic Gdańska powstać ma siódmy kościół – sanktuarium papieża Polaka, bo żłobki i przedszkola ponoć zabijają polską rodzinę.

Absurdu dopełniają dyskusje o narkotykach. O tym, że od marihuany się umiera, a jej legalizacja to preludium do zagłady narodu polskiego. Oczywiście: wóda to u nas skarb narodowy i piękna tradycja, która rocznie w różnych okolicznościach kosztuje życie parę tysięcy osób. Kiedy patrzę na tych smutnych panów (bo to panowie zawsze są ekspertami od wszystkiego w tym kraju i wiedzą wszystko najlepiej, w szczególności w zakresie moralności, bo nie miesiączkują i nie mają wahań nastrojów spowodowanych zmianami hormonalnymi w organizmie) jest mi ich potwornie żal. Myślę, że potrzebują stosowanej i cenionej w wielu krajach terapii THC. Rozwiałaby ich troski raz na zawsze.


poprzedninastępny komentarze