Kogo to obchodzi?
2011-11-04 13:52:25
Kogo obchodzą nużące wykłady na szkoleniach bhp? Ile można słuchać o podstawowych zasadach pracy przy maszynie, zabezpieczeniach elektrycznych na czas remontu, skoro i tak w robocie nie ma na to czasu. Nie ma prawa być przestojów. Popsuło się? Zrób tak żeby było dobrze, ale nie zatrzymuj produkcji. W razie wypadku behapowiec napisze „niezachowanie ostrożności i niezgodne z technologią oraz zasadami bhp wykonywanie czynności przez pracownika. Nie dziwnego że na szkoleniach ludzie drzemią, a instruktorzy z bezdenną tęsknotą w oczach szukają na sali słuchacza. Po co słuchać o czymś czego się nie stosuje. Jest luz od roboty to trzeba odpocząć.

Na salach wykładów bhp senność, w fabrykach partyzantka jak zwykle. Rejwach się robi jak coś tragicznego się stanie. Kogoś wkręci w maszynę, albo gaz w kopalni wybuchnie. Wtedy wszyscy przypominają sobie, że ktoś kiedyś wymyślił zasady bhp. Po wybuchu w Halembie wiele było deklaracji, że zrobi się wreszcie porządek z łamaniem przepisów na kopalniach. Na tym się skończyło gdy media temat wyeksploatowały. Wystarczy popytać górników. Zaniżanie temperatury, wyczynowe urabianie ścian i chodników –szybciej, dalej, mocniej, jak na olimpiadzie. Wykonywanie remontów w czasie ruchu urządzeń albo na urządzeniach niezabezpieczonych elektrycznie poprzez wyjęcie bezpieczników z obwodu siłowego. Nie zabezpieczają bo mija sporo czasu zanim przyjdzie elektryk i wyciągnie beemy. Jest to powszechna praktyka wielu zakładów. Mówią o tym pracownicy cukrowni, ba, nawet gorzelni. Jeden z nich uszczelniał pompę na ruchu. O tym co się dzieje na budowach szkoda gadać.

Zmierzam do tego, że przepisy bhp traktowane są jak jakiś teoretyczny wymysł. Przedsiębiorcy za czasów rządów Millera czuli okazję i naciskali żeby je zliberalizować. Wiedzieli czym kura wodę pije. Niestety nie wie tego lewica i związki zawodowe, i dość powierzchownie podchodzi do tematu bhp. Pierwszym błędem jest ahistoryczne i nieekonomiczne podejście do przepisów bezpieczeństwa pracy. Jak wszystkim wiadomo, a może i nie, w walce klasy robotniczej, bezpieczeństwo i higiena pracy były jednymi z pierwszoplanowych postulatów. Przepisów dziś obowiązujących nikt nie wymyślał na siłę. One się wzięły z tego, że ludzie nie chcieli ginąć i tracić zdrowia przy pracy. Wcale tak łatwo kapitaliści nie ustępowali, bo to wiązało się z dodatkowymi kosztami na wdrażanie zabezpieczeń, koniecznością zatrzymania maszyny do remontu, co też kosztowało „straty”, jakie przynosi maszyna niewykorzystana, itd. Na ten aspekt przepisów bhp zwracano dotychczas zbyt mało uwagi, eksponując przede wszystkim skutki zdrowotne. Oczywiście skutki te są najważniejsze, jednak umiejscowienie bhp w realiach historyczno ekonomicznych daje pełny ogląd i zrozumienie barier, na jakie trafiamy usiłując wdrażać czy wymóc wdrożenie zasad bezpieczeństwa w proces pracy.

Wiąże się z tym dość ściśle zagadnienie czasu pracy. Wiadomo, że skutki społeczne i zdrowotne nadmiernego czasu pracy są fatalne. Ale przecież czas pracy to czysta ekonomia i o tym akurat wszyscy wiedzą. Nie wystarczy jednak oburzenie i pokrzykiwanie na wyzysk. Nie wystarczą tez przepisy, taka czy inna ustawa. Oficjalnie mamy 8 godzinny dzień pracy, określoną, dopuszczalna liczbę nadgodzin, tachografy i inne unormowania. Mimo to czas pracy jest notorycznie przekraczany. Trzeba tu dokonać poważnej analizy zjawiska. Poznać sposoby obchodzenia przepisów i wychwycić ekonomiczne uwarunkowania, które wymuszają nadludziach godzenie się na długą pracę. Nie chodzi tylko o przymus pracy wymuszany zwolnieniem i bezrobociem. To dość prymitywne i znane narzędzie, łatwe do wychwycenia przez Inspekcję Pracy, jeśli ta ma wolę rzetelnej kontroli. Są jednak sposoby subtelne takie jak np.: zakładanie firmy w firmie, żeby pracownik pracował jak zwykle i tam gdzie zwykle, ale na papierze gdzie indziej. Są to także tak skonstruowane fundusze płac, które zarobek rozbijają na dni wolne od pracy i to, co pracownik mógłby zarobić w czarne dniówki, musi dorabiać w soboty i niedziele. Tu akurat przydałaby się regulacja ustawowa, taka jaka obowiązuje w krajach UE, m.in. w Niemczech. Porozumienia płacowe podpisuje się tam tylko odnośnie tygodniowego wymiaru czasu pracy. Nadgodziny regulowane są całkiem osobno. We Francji pracownik może indywidualnie negocjować stawkę nadgodzin.

Jeśli ma powstać solidny lewicowy program, nieważne dla kogo, musi powstać pełny raport na temat bhp z uwzględnieniem wszelkich aspektów zagadnienia, zarówno medycznych jak i historyczno ekonomicznych. To da lewicy narzędzie walki o prawa pracownicze. Wcale nie należałoby się dziwić jeśli, okazałoby się, że przy uwzględnieniu przepisów bhp zatrudnienie musiałoby tu i ówdzie wzrosnąć. Wzrosłoby natomiast na pewno, jeśli normy czasu pracy byłyby przestrzegane.

Ja wiem, że są ważniejsze sprawy na głowie. Ukrzyżowania, odkrzyżowania, wywołujące mrowienie w lędźwiach dysputy obyczajowe. Ale w sprawach podstawowych dla lewicy i pracowników najemnych tj. w sprawie czasu pracy i bhp aż się prosi o zorganizowanie dużej konferencji , debaty, czy czegoś w tym rodzaju z przygotowanymi analizami, pomysłami rozwiązań, zwieńczonej stosownym raportem końcowym. O ile sala nie będzie drzemać.


poprzedninastępny komentarze