2013-03-04 02:05:41
Nie dziwi mnie prawie wcale, że prawicowy polityk poszukuje przyczyn kryzysu wszędzie, tylko nie tam gdzie trzeba. Irracjonalność jako naczelny imperatyw myślenia charakteryzuje kato-narodowe ruchy już od dziesiątek lat. Zamiast wskazać na ekonomiczne podłoże społecznych problemów, lepiej zapodać bajkę o kulturowym wrogu, który zagraża narodowej wspólnocie. To taki stary, sprawdzony sposób na wychwytywanie i kanalizowanie oddolnego niezadowolenia. Niestety, ta zdarta klisza politycznej gramatyki znajduje nadal zastosowanie w sztuce zarządzania społecznym gniewem.
Wcześniej byli komuniści, Żydzi, Rosjanie, teraz największym wrogiem jest pedał. To zagrożenie pedalską ofensywą wywołuje wśród nacjonalistów poczucie rozkosznego oblężenia. W ich wyobraźniach, walczący o prawo do normalnego życia geje i lesbijki chytrze podcinają skrzydła zdrowej, białej wspólnocie, relatywizując instytucje rodziny w jej dotychczasowym kształcie.
Słowa Dziuby wpisują się w wielowiekową historię konserwatywno-mieszczańskiej agresji względem mniejszości. Wcześniej w obronie czystości rasowej występowały liczne zasłużone dla światowej prawicy persony. Dziuba to oczywiście polityk znacznie mniejszego formatu. Wojującym członkiem rasy panów może być jedynie podczas swoich słodkich zmazów. Polotem może równać bardziej do ks. Tiso, czy Vidkuna Quislinga, niż do swoich znaczniejszych poprzedników pokroju Hitlera, czy Dmowskiego.
Dziuba czuje na plecach oddech nadchodzących oddziałów SA Ruchu Narodowego, które zamierzają obalić demokrację zastępując ją ustrojem faszystowskim „którego boją się lewaki i pedały” . Podobnie jak cały PIS, poseł Dziuba znajduje się pod presją prawicowego skrzydła swoich zwolenników, które w poszukiwaniu przemocowej realności może pewnego dnia zwrócić się ku faszystom z RN. Słowa poznańskiego posła nie były zapewne efektem chłodnej kalkulacji. Nie od dziś wyznawanie homofobicznych poglądów w środowiskach prawicowych jest uznawane za miarę najwyższej elegancji.
Pozaparlamentarne ugrupowania skrajnie nacjonalistyczne przebijają jak na razie pisowców, dopuszczając się aktów bezpośredniej agresji. Ofiar na swym koncie jeszcze nie mają, chyba że uznamy za nie ich samych. Bo gibający się na uczelnianym korytarzu polscy narodowcy zwłaszcza pod względem estetycznym stanowią marny widok. Warto jednak odnotować, ze działają z coraz większym rozmachem. W ubiegłym tygodniu na wycieraczce Stowarzyszenia Lambda podłożono dorodną narodową kupę. Niby nic takiego, ale może to znak, że warto działać, nim narodowcy i kaczystowskie dziuby zasrają do reszty polityczny dyskurs.
Nie dziwi mnie szczególnie również to, że partia aspirująca do pierwszej siły politycznej w kraju nie dba o jakość politycznego przekazu. Cywilizowana prawica zdążyłaby w porę Dziubę zatkać. Jednak gejowskie skrzydło brytyjskiej Partii Konserwatywnej to dla kaczystów galaktyka odległa o kilka brzóz świetlnych. Powszechna na polskiej prawicy moda na „polityczną niepoprawność” oznacza w praktyce przyklaskiwanie najbardziej obrzydliwym wynurzeniom, takim jak te, które w niedzielę znalazły ujście z pisowskiego dzioba.
Całe szczęście, że istnieją w społeczeństwie siły, które nie pozwolą w najbliższym czasie zamurować (wersja prezydencka) albo powiesić (wersja narodowa) gejów czy Annę Grodzką. Skala agresji ze strony prawicy zatrzymuje się na razie na kłapaniu Dziubą i sraniu po wycieraczkach.