2011-10-09 13:13:24
W spektaklu o nazwie „demokracja przedstawicielska”, w którym bierzemy udział od jakiegoś czasu, pierwsze skrzypce grają Tuski, Kaczyńscy, Napieralscy, Palikoty itp. Ich role zakładają bezustanne mielenie językiem i wydawanie odgłosów paszczą. Jednak raz na kilka lat, na kilkanaście godzin, gęby zamykają się; kołnierze zsuwają się z tłustych szyi, odsłaniając delikatne mięsko. Kogo Lud zetnie tym razem?
Žižek:
W procedurze wyborczej kluczowy jest ten moment przypadkowości, niepewności, “losowania”. W pełni “racjonalne” wybory nie byłyby wyborami, ale przejrzystą i zobiektywizowaną procedurą.
Trochę niepokojąca jest ta cisza, która nastaje w niedzielę. Taka cisza towarzyszy zawsze wydarzeniom, które nie pasują do porządku, takim, które zwiastują zmianę. Taka cisza towarzyszyła pojawianiu się deus ex machina. Jezus narodził się w ciszy betlejemskiej, podobną ciszę zresztą można doświadczyć, patrząc na wybuch wulkanu czy bomby atomowej (dźwięk podróżuje wolniej niż światło). Cisza wyborcza ma w sobie coś ze śmierci – paradoks, bo jest to w końcu jedyny moment, kiedy śpiący Lud budzi się i bierze do ręki topór.
Społeczeństwa tradycyjne (przednowoczesne) rozwiązywały ten problem przywołując transcendentne źródło, które „weryfikowało” wynik, i cedowały na to źródło władzę (na Boga, króla...). Na tym polega problem nowoczesności: społeczeństwa nowoczesne postrzegają siebie jako autonomiczne i samoregulujące, tzn. takie, które nie mogą już opierać się na zewnętrznym (transcendentnym) źródle władzy.
O dziewiątej wszyscy włączymy telewizory i wtedy różne Tuski odzyskają swoje miejsce w centrum przedstawienia, na samym środku sceny – na razie jednak swoją rolę odgrywamy my. Ręka moja, stawiająca krzyżyk, staje się karzącą ręką sprawiedliwości.
Oczywiście, trzeba być ślepcem, by nie zauważyć, że politycy manipulują wyborcami jak tylko mogą, sprawiają, że głosują wbrew swoim interesom. Niemniej:
Niemniej w procesie wyborczym wciąż musi działać element niepewności i dlatego komentatorzy lubią mówić o „irracjonalności” wyborców (nigdy nie wiadomo, na którą stronę przechylą się głosy w ostatnich dniach przed wyborami...). Innymi słowy, demokracja nie funkcjonowałaby, gdybyśmy ograniczyli ją do nieustannych sondaży opinii – w płeni zmechanizowanych, ilościowych, pozbawionych tego „performatywnego” charakteru.
O, irracjonalności wyborców! Wszyscy wy, którzy do ostatniej chwili wahacie się, kogo skreślić – wiedzcie, że to wasze niezdecydowanie stanowi warunek możliwości istnienia porządku demokratycznego! Tylko dzięki wam ten spektakl może trwać.
[…] głosowanie musi pozostać rytuałem (ofiarnym), rytualnym samozniszczeniem i ponownymi narodzinami społeczeństwa.
Jedno pytanie, które trzeba zadać na koniec, brzmi: kto właściwie składany jest w tej rytualnej ofierze? Czy to Lud ścina głowy rządzących, czy raczej sam siebie ćwiartuje, a potem rzuca resztki mięsa politykom na pożarcie?
To chyba zależy od wyników wyborów.