Bajka o związkach partnerskich
2013-01-30 19:26:59
Efekt piątkowego głosowania sejmu nad projektami ustaw o związkach partnerskich nie był trudny do przewidzenia. Niby stało się to czego się spodziewałem, ale gdy dotarły do mnie informacje z wiejskiej poczułem przygnębienie a potem gorycz i złość. Najwidoczniej gdzieś tam w środku mnie tliła się nadzieja. Zaskoczyły mnie własne emocje bo przecież racjonalny rozum podpowiadał mi, że wydarzyło się to co musiało się wydarzyć. Nie wierzę w możliwość uchwalenia ustawy o związkach partnerskich w Polsce podczas kadencji tego sejmu. Dlaczego ? No właśnie….


Cofnijmy się w czasie... Był marzec 2003 roku gdy wraz z innymi polskimi działaczami i działaczkami LGBTQ zostałem zaproszony do Berlina przez polityków niemieckiej partii zielonych. Oprócz mnie i Jacka Adlera byli tam obecni min. Robert Biedroń, Yga Kostrzewa i kilka innych osób. Oficjalnie wizyta dotyczyła wymiany doświadczeń pomiędzy działaczami lgbtq z Polski i Niemiec, nieoficjalnie była to próba zainspirowania nas do wejścia we współpracę ze środowiskiem ekologów i odpalenia polskiej partii zielonych na wzór zachodni. W 2003 roku niemieccy Zieloni zdali sobie sprawę, że już za rok Polska wejdzie do Unii Europejskiej i nie istnieją tam zieloni a to oznacza, że proporcjonalnie liczba zielonych szabel w europarlamencie się zmniejszy. Postanowili działać. Chcieli zrobić na nas wrażenie zapraszając nas na kawkę do Bundestagu, pożyczyli nawet od frakcji liberałów salę z widokiem na kopułę Reichstagu. Miałem wtedy 23 lata i nie ukrywam, że to wszystko robiło na mnie spore wrażenie. Z całego składu delegacji to właśnie ja i Jacek Adler postanowiliśmy wejść w skład Grupy Referendalnej Zieloni a potem byliśmy współzałożycielami partii Zieloni 2004, ale to całkiem inna historia, ciekawsze jest to co robiliśmy przez te kilka dni w Berlinie. Zieloni politycy i jednocześnie działacze LSVD (skrót największej niemieckiej organizacji lgbtq) przede wszystkich Gunter Dvorek oraz Volcker Beck opowiadali nam przez większość czasu to w jaki sposób wywalczyli związki rejestrowane w Niemczech.

Niemcy przekazali nam mnóstwo szczegółów, min.:

- Kiedy tj. przy jakim minimalnych poparciu społecznym w ogóle jest sens zgłaszanie projektu ustawy do parlamentu,
- Jak dotrzeć do kilku kluczowych grup sojuszniczych i przekonać je do współpracy,
- Jakie strategie przyjąć wobec prawicy,
- Jak przekonać osoby heteroseksualne, żeby włączyły się w kampanię na rzecz związków,
- czego nie ma sensu robić bo to strata czasu i energii,
- jak skutecznie kontrować ataki kościoła katolickiego i co jest faktyczną przyczyną sprzeciwu kleru,
- co to są działania osłonowe i dlaczego trzeba je stosować.

Niemcy przedstawili mapę drogową, cały scenariusz działań rozplanowanych na dwa lata. To się pojawiło jako efekt analiz podobnych wydarzeń w innych krajach. Chodzi nie tylko o ogólną wiedzę teoretyczną ale szczegółowy opis działań. Nie jestem tutaj w stanie opisać wszystkiego (musiałbym ten tekst podzielić na części i pisać go parę dni) ale podam przykład działań osłonowych…

Geje i Lesbijki w urzędzie

Działacze LSVD poświecili sporo pracy na jedną z akcji który wydawała się nam Polakom dziwna. Dopiero późniejsze wydarzenia w Polsce pokazały jak ważna to była sprawa. Akcja zaczęła się od znalezienia ok 200 par gejów i lesbijek w różnych niemieckich miastach. Jednego dnia o tej samej porze wszystkie te pary weszły do swoich urzędów stanu cywilnego prosząc o formularze żeby zawrzeć związek małżeński. Ważny był sposób zapytania i fakt, że towarzyszyli im lokalni dziennikarze. Zakłopotani urzędnicy grzecznie odpowiedali, że nie ma takiej procedury i jest im bardzo przykro ale nie pomogą. Przyciśnięty przez główne media Ogólnokrajowy Związek Zawodowy Urzędników Stanu Cywilnego wydał oświadczenie w którym poparł inicjatywę ustawy o związkach partnerskich – najwidoczniej dotarło do nich, że związki partnerskie to więcej roboty a więc mniejsza szansa na zwolnienia urzędników z powodu mniejszej ilości małżeństw (to zjawisko występuje w całej Europie). Kiedy słuchaliśmy tej historii wydawało nam się, że Niemcy nie mają co robić z czasem i z pieniędzmi skoro poświęcili tyle, żeby zdobyć poparcie urzędników jednego tylko urzędu. Zdanie zmieniliśmy niedługo potem w Polsce. To nikt inny tylko polscy urzędnicy stanu cywilnego podjudzeni przez prawicę zaatakowali jako pierwsi projekt ustawy o związkach partnerskich autorstwa prof. Marii Szyszkowskiej.

Niemcy zwracali uwagę, że trzeba działać inteligentnymi happeningami, trafiać z przekazem dokładnie i personalnie w przeciwników, zmuszać ich do zajęcia pozycji wobec konkretnych osób i konkretnych sytuacji a unikać debaty o ogólnikach. Oponenci albo pokażą swoją ludzką twarz – byleby to było przy dziennikarzach - albo odwrotnie pokażą twarz prof. Pawłowicz. Obie wersje są korzystne dla sprawy.
Mówili też , że duże spotkania, otwarte debaty w terenie nie mają sensu bo… przyjdą na nie inni geje i lesbijki. Nie ma sensu przekonywać przekonanych. To ostatnie zdanie to mój przytyk do Grupy Inicjatywnej ds. Związków Partnerskich bo mam wrażenie, że kompletnie niepotrzebnie zjechali Polskę. W ogóle nie podoba mi się, że powstała grupa która jest ekskluzywna a nie inkluzywna, to sprzeczne z ideałami równości i zwyczajnie głupie. W tym kraju jest już ok 30 zarejestrowanych organizacji LGBTQ w większości tworzonych przez ludzi poniżej 30 roku życia iż zwyczajnie ciekawie byłoby wysłuchać ich pomysłów. Ale grzech ekskluzywności pojawił się kilkakrotnie i w Polsce za związkami lobowało kilka grup i jedna o działaniach drugiej dowiadywała się z mediów.

Niemcy mówili jeszcze dużo innych rzeczy, np. jaki typ polityka powinien zgłaszać projekt, wprost sugerowali, że prawica będzie próbowała taką osobę przedstawiać jako niepoważną lub ręcz szurniętą. Czy nie to właśnie udało się zrobić prawicowym mediom z wizerunkiem prof. Szyszkowskiej ? Czy nie tak właśnie gra PiS mówiąc o „zwariowanych” projektach ustaw Ruchu Palikota ?

Te kilka dni w Berlinie to była orgia wiedzy nt. związków partnerskich. Minęło 11 lat ale nadal to pamiętam niestety mam wrażenie, że tylko ja. Byli tam ze mną ludzie którzy dzisiaj decydują o strategii wprowadzania związków partnerskich ale nie są to na pewno wzorce niemieckie. Nie upieram się, że wszystko co udaje się w Niemczech da się zaimplementować w Polsce. Na pewno tak nie jest głównie dlatego, że u naszych zachodnich sąsiadów rzeczy się organizuje a u nas się „załatwia”. Jednak możemy uczyć się na cudzych błędach i czerpać z dostępnej wiedzy.

Mnie wręcz szlag mnie trafia gdy słyszę, że samo zgłoszenie projektu ustaw do parlamentu to WIELKI SUKCES. No do jasnej cholery... jakbym słyszał powstańców styczniowych albo powstańców warszawskich: zryw był sukcesem bo stanęliśmy do walki, co prawda nieprzygotowani i szybko nas rozjechali walcem ale sam AKT działania jest ważniejszy niż efekt. Oto polski nieszczęsny romantyzm zgodnie z zasadą „ja z synowcem na czele i jakość to będzie”. No właśnie, że nie będzie… Mam 32 lata i nie chce mi się czekać do starości aż do zakutych łbów w platformie dotrze zachodnia definicja praw człowieka. Czas leci i nikt go nam nie odda. Coraz więcej osób wpadnie na prosty sposób na homofobię Tuska i Gowina, ten sposób nazywa się samolot.

Wysoka stawka w puli

Ustawa o związkach partnerskich jest osłabieniem instytucji małżeństwa ale nie z powodu związków jednopłciowych ale z powodu par heteroseksualnych które wreszcie będą mogły zawierać i kończyć związki łatwą, szybką i tanią procedurą. Zastanówmy się czym jest historia cywilizacji. Czy to nie próba ukierunkowania energii seksualnej przy pomocy nakazów religijnych i prawa ? Rodzina jest podstawową jednostką społeczną a wpływ na wychowanie dzieci daje państwu realną władzę. Związki partnerskie dają heteroseksualistom wolność od dwóch instytucji które faktycznie uczestniczą w procedurze zakładania i rozwiązywania rodziny: od kościoła i państwa. Kościół to ślub a za rozwód odpowiada państwo. Kościół świetnie sobie zdaje sprawę co się stanie gdy ludzie uzyskają tą wolność i nie może sobie na to pozwolić. Gdyby dało się zrobić związki rejestrowane tylko dla par jednopłciowych to wszystko poszłoby łatwiej. Prawica mogłaby się pocieszyć, że przynajmniej rejestruje (czyt. kontroluje) zboczeńców. Ale to nierealne z powodu konstytucji. Podobnie jak przy okazji wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie Parady Równości środowisko LGBTQ znowu rozszerza definicję wolności obywatelskich dla całego społeczeństwa. Szkoda, że tą rundę przegraliśmy.

Pawłowicz jak Gejowski Smoleńsk

Teraz jesteśmy zakładnikami Tuska i jego zakłamanej prawicowej partii. Ostatnie przebudzenie „gejmingów” poprawia chwilowo nastrój a casus Krystyny Pawłowicz przypomina gejowski Smoleńsk ale nie oszukujmy się. Mimo tej nadziei która się we mnie tli i nijak mój racjonalny umysł nie może jej zgasić musimy spojrzeć na sytuację trzeźwo. Tusk to pragmatyczny cynik. Facet który przywrócił fundusz kościelny, trzyma ubogie Polki w podziemiu aborcyjnym i nie godzi się nawet na in vitro dla bezpłodnych par heteroseksualnych. Taki człowiek nie pójdzie na wojnę z kościołem tylko dlatego, żeby coś udowodnić Gowinowi. Nie zdziwiłbym się gdyby cały ten konflikt na linii Tusk-Gowin był zaplanowaną zagrywką. To bardzo w stylu platformy obywatelskiej – widzieliśmy to już wcześniej. Prawda jest prosta: droga do praw gejów i lesbijek w Polsce wiedzie przez grób Platformy Obywatelskiej. Negocjacje z działaczami platformy są stratą czasu. Skoro już mamy przeciwników to niech mają twarz prof. Pawłowicz, to lepsze dla sprawy. Przypominam też, że ruch LGBTQ osiągał największe sukcesy gdy był ruchem rewolucyjnym. Nie odkrywam tutaj ameryki, to podstawy psychologii społecznej – mniejszości dostają od większości prawa głównie dlatego, że potrafią tą większość zdestabilizować. Więc niech płonie Platforma Obywatelska ! Polska będzie bez niej lepsza ! Przekonujcie znajomych, rodzinę, przyjaciół niech NIE GŁOSUJĄ na Platformę Obywatelską ! Razem damy radę odsunąć tą bezideową zbieraninę od władzy.

Myślicie, że pozbycie się Platformy i prowadzenie postępowej tolerancyjnej polityki nie jest niemożliwe ?

Ja jestem z Ursynowa, my tu nie wierzymy w takie teksty … nie wierzymy od ponad dwóch lat i żyje nam się lepiej.

poprzedninastępny komentarze