Nie obniżajcie płacy, racjonalizujcie owoce!
2013-02-28 12:32:42
Wczoraj w pewnej żoliborskiej kawiarni natknąłem się na mojego starego znajomka, z którym pracowałem dwa lata temu w tym samym miejscu. Obok niego siedział Tata, miły pan w podeszłym wieku. Spotykanie starych znajomych z którymi nigdy nie miało się o czym rozmawiać, nawet kiedy nie byli tacy starzy, jest zawsze dość smutnym doświadczeniem.

- Cześć.
- Cześć.
- Pracujesz gdzieś?
- Tak.
- Ja dla odmiany nie mogę znaleźć pracy od trzech miesięcy. Wysyłam te C.V., nie odpowiadają, potem znowu wysyłam i nie odpowiadają. Od jakiegoś czasu wysyłam też C.V., żeby mnie wzięli na jakiś staż.
- I jak?
- Nie chcą mnie nawet na staż.

Pomyślałem sobie, że to ciężka sprawa, ale nie będąc żadnym przedsiębiorcą średnio mogę mu pomóc. Współczując temu miłemu człowiekowi, który nigdy nikomu nic złego nie zrobił, usiadłem przy stoliku obok, kiedy znienacka zechciał porozmawiać ze mną jego Tata.

- Ile ty masz lat?
- 21, rocznikowo 22.
- No, właśnie...

"Co właśnie" okazało się wiekiem znajomego, który ukończył 26 lat i trzeba na niego płacić ZUS. Potem jednym uchem musiałem słuchać o złych przepisach i dobrych pracodawcach, którzy pewnie bardzo by chcieli zatrudnić wszystkich, ale ZUS straszy. Po czym musiałem mimowolnie przyswoić soczysty miks myśli w duchu mojego ulubionego specjalisty Mordasiewicza. Starając się nie słuchać człowieka, który pewnie nie wie, że koszty pracy w Polsce to mniej więcej 1/3 średniej Unijnej (7,1 euro do 23,1 euro), przypomniałem sobie o tym w jak nieszablonowy sposób pracodawcy moi i moich znajomych radzili sobie z wysokimi kosztami pracy.

1. Racjonalizacja pomarańczy

Mój znajomy Zenon, lat 20, pracownik znanego warszawskiego klubu Cement, opowiedział mi niedawno ciekawą historię. Historię o poszukiwaniu pomarańczy idealnej. Wyobraźmy sobie, że po każdej wizycie w spożywczym ważymy wszystkie zakupione owoce, a potem dzielmy wagę przez ich ilość. Takie działanie pozwala nam zracjonalizować praktycznie każdy z nich, jak to czynili managerowie wspomnianego klubu. Niestety, idyllę ukutą przez pomarańczowych wizjonerów co rusz rozpieprzał jakiś zły pracownik, który de-racjonalizował pomarańczę przywracając ją do rzeczywistej wagi. Po każdej zmianie kazał swoim parobkom liczyć owoce, po czym kiedy ich ilość nie zgadzała się z ilością pomarańczy postulowanej, potrącał z ich wypłaty koszt owej. W ten sposób nie tylko hajs się zgadzał, ale i broniła się koncepcja.

2. Orzeskowa kontrola

Mój znajomy Krystian, lat 24, pracownik mniej znanej placówki, kawiarni fafarafa, opowiedział mi równie interesującą historię. Historię o uciekających wykwintnych orzeszkach. Wyobraźmy sobie że chcemy w jakiś sposób sprawić, żeby sączenie browarków było bardziej wykwintne i dodajemy do każdego z nich w gustownym naczynku naparstek orzeszków. Niestety, na pomysł nie załapali się wielbiciele orzeszków. Jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia, a nie każdy zna umiar. Niepokorni pracownicy uznali, że wiedzą lepiej od pracowdawcy i z czasem (w momentach szczególnie wymagających, kiedy klienci śmiali się w niebogłosy) zaczęli dodawać trochę więcej orzeszków, niż zostało to zaznaczone w specjalnej miarce. Ten występek został jednak szybko namierzony, pewnego dnia zaniepokojony pracodawca wytaszczył wielki wór przepełniony orzechami (zakupiony w Makro) i położył na wagę. Następnie od początkowej wagi wora odjął wagę naparstka orzeszków pomnożoną przez ilość sprzedanych piw. Następnie spojrzał zaniepokojony na ówczesną zmianę i powiedział - „Podejrzanie mało tych orzeszków”. Mniej więcej od tamtej pory, wpadając poddać orzeszki kontroli, podbierał swoim podwładnym napiwki, które rekompensowały mu w pewien sposób wysokie koszta pracy.

3. Kreatywność w korzystaniu z telefonu

Mój znajomy Damian, lat 22, pracownik średnio renomowanej kawiarni Poniewierka, też zetknął się z ciekawą osobą w swoim miejscu pracy. W celu zwiększenia wydajności manager wprowadził kary za wyjście na papierosa i korzystanie z telefonu komórkowego. Przyłapani nicponie mieli potrącane z pensji 50 złotych, czyli więcej niż wypłata za jeden dzień pracy. Źli pracownicy jednak dalej nie stosowali się do poleceń i kiedy wymyślili sobie, że chcą skorzystać z telefonu i tak to robili. Jednocześnie udawali, że robią kupę, albo siku, bo nie dało się namierzyć występku tylko w toalecie. Na tym chyba polega kreatywność i elastyczność, której się wymaga od pracowników.

Tutaj mógłbym skończyć, gdyby nie jeszcze jedna miła historia ze stażu mojej znajomej.

4. Wdzięczność za pomocą power pointa

Moja koleżanka Klementyna, lat 25, chciała sobie zrobić staż w agencji reklamowej. Ponieważ robiła na swoim kierunku dwie specjalizacje musiała odbyć dwa staże. To miła dziewczyna, więc po odbyciu pierwszego z nich, stażo-dawcy zaproponowali jej odbycie następnego w ich firmie. Firma nie była tak groźna, jak ta Popka, więc koleżanka się zgodziła. Tak jak manager Poniewierki chciał zamienić miejsce pracy w staż, tak stażo-dawca z agencji chciał pokazać, że zależy mu na dobrym kontakcie z nałogowymi stażystkami. Pierwszym zadaniem na stażu numer dwa było zrobienie, w formie prezentacji w power poincie, laurki-podziękowania za staż numer jeden. Sam nie pamiętam kiedy ostatnio dostałem jakąś laurkę, ale dobrze, że w podstawówce wystarczyło wyciąć proste serduszko i napisać wierszyk. Gdyby kilka moich adoratorek musiało się bawić w power pointa zamiast wycinanki, w moim życiu pewnie nigdy nie byłoby czegoś takiego jak walentynka. Na tym pewnie polegają innowacyjne walentynki.

Imiona i wiek moich znajomych są inne, niż napisałem. Ich miejsca pracy/stażu też nazywają się inaczej. Cała reszta się zgadza. Jeśli Ty, drogi czytelniku / czytelniczko, nie wiesz jak wychować własne dziecko, żeby jak najlepiej przystosowało się do rynku pracy naucz je korzystać z telefonu komórkowego tylko w toalecie, racjonalizować orzeszki i pomarańcze oraz wyznawać miłość tylko w power poincie. Aha, jeszcze dosyć istotne jest nieprzekraczanie wieku 26 lat.

następny komentarze