Wszystkie dzieci Leszka Balcerowicza
2013-09-18 12:44:16
Nabijanie się z Leszka Balcerowicza jest prawie tak nudne jak nabijanie się z Korwin-Mikkego (korwinowski lol-content został wyczerpany do tego stopnia, że przestałem nawet lubić na facebooku stronę „Korwiniści do Somalii”). Smutny pozostaje fakt, że Balcerowicz dwukrotnie był ministrem finansów i ktoś dalej jest w stanie traktować go poważnie. W obiegowej opinii transformacja pozostaje sukcesem, a jak nie pozostaje to przez brak porządnej lustracji, bo to lustracja robi miejsca pracy i prawdziwy rynek. Wprostowy człowiek roku i zdobywca medalu św. Jerzego (od redakcji Tygodnika Powszechnego) za za walkę „ze smokiem ignorancji i apatii w sferze ekonomii” obok Piotra Sztompki pozostaje u nas czołowym naukowcem-legistratorem. Personą, która z racji zajmowanej pozycji swoim poglądom jest w stanie nadać status wiedzy naukowej.

Rynek = zbawiciel

Prawa ekonomiczne = prawa przyrody

Społeczeństwo = konkurujące ze sobą jednostki-atomy

Certyfikat jakości = Leszek Balcerowicz

Od paru lat moim ulubionym dowodem na nieuleczany dogmatyzm samego Leszka i jego środowiska są „edukacyjne komiksy” Forum Obywatelskiego Rozwoju. Obywatelskość tego forum jest właściwie tym samym, co poczucie humoru student-core'owców z pyta.pl, gnębieniem słabszych. W poprzednich latach oglądaliśmy na przykład dzielnych potencjalnych przedsiębiorców mocno masakrowanych przez biurokrację i roszczeniowość pracowników. Tegoroczna edycja jest kolejnym odważnym krokiem w stronę odkłamywania skomplikowanych zagadnień ekonomicznych. Polska złota młodzież musi skądś wiedzieć, że :

- i tak nie zrozumie pań / panów za ladą w urzędzie, a nawet jak zrozumie to i tak tylko myślą o przerwie i nic nie robią.

- policjanci dowiadując się o przejściu na emeryturę rezygnują ze schwytania człowieka, który próbuje wysadzić miasto, a życie na emeryturze demoralizuje ich do tego stopnia, że zajmują się tylko uwodzeniem kobiet, więzieniem ich w piwnicy i wyjazdami na wakacje.

- płaca minimalna demoralizuje gorzej niż emerytury, to przez nią pracodawcy są biedniejsi od pracowników i muszą uciekać do innych krajów.

- roboty działałyby sprawnie gdyby nie prawo pracy i „przywileje”, które najpierw niszczą pracodawcę, a potem terroryzują całe społeczeństwo.

- przez „kolejarskie przywileje” w miastach są korki, nauczyciele powinni pracować w wakacje, a górnicy zjadają ziemniaczki, które w normalnym kraju trafiłyby do restauracji. „Przywileje dla wybranych, koszty dla nabranych!”, nabranym jest biedny pan kulka w garniturze, który siedzi przez cały dzień na tyłku i nie umie sobie nawet zrobić herbaty.

- firmy prywatne oferują lepszą jakość, bo są prywatne.

- każdy kolejarz ma wąsy i przez to, że ma dzieci niedługo nikogo nie będzie już stać na podróż koleją.

- państwo opiekuńcze nie ma sensu, bo jest „macochą”, przed którą ucieka każda królewna Śnieżka.

Tego uczą się wszystkie dzieci Leszka Balcerowicza, „powiększające się grono osób chroniących wolność oraz promujących prawdę i zdrowy rozsądek w dyskursie publicznym”. To jasne, że do „prawdy” dochodzi się przez orientalizowanie niewygodnych dla transformacyjnego dyskursu grup społecznych. Prawilni, chroniący prawdę obywatele potrzebują swoich „kulturowo dzikich” pod-obywateli, żeby udowodnić, że funkcjonowanie systemu irracjonalnego, w którym zarabiający tracą prawo własności do owoców swojej pracy na innym stanowisku niż podwładnego, jest nie tylko systemem racjonalnym, ale jedynym możliwym.

Niedawne protesty związkowców pokazują, że straszenie wąsatymi homo-sovieticusami nie może trwać w nieskończoność. Nawet ulubiona telewizja „milczącej większości z klasy średniej” musiała przyznać, że protest generalny popiera 59% Polaków. To daje nadzieję, że niedługo ktoś może zająć się organizacją konkursów na komiksy edukacyjne mocno masakrujące balcerowiczowskie komunały, a obrazkowe historie od FOR-u, którym zdarza się trafiać na półki szkolnych bibliotek, będą się śmiały nawet siedmioletnie dzieci.

poprzedni komentarze