2013-01-23 13:36:39
Pierwsza tura bezpośrednich wyborów prezydenckich w Republice Czeskiej odbyła się w piątek 11 i w sobotę 12 stycznia 2013 r. Ostatecznie wzięło w niej udział dziewięciu kandydatów, z których czterech miało realną szansę wejścia do drugiej tury. Na pierwszym miejscu, zgodnie z oczekiwaniami, znalazł się premier socjaldemokratycznego rządu z lat 1998-2002 Milosz Zeman (1 245 848 głosów i 24,21 %). Na drugim, przewodniczący neoliberalnej partii TOP 09 i obecny minister spraw zagranicznych Karel Schwarzenberg (1 204 195 głosów, 23,40 %). Ci dwaj kandydaci weszli do drugiej tury wyborów, która odbędzie się w dniach 25-26 stycznia.
Z czwórki faworytów ostatecznie trzecie miejsce zajął bezpartyjny ekspremier i wiceprezydent Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOiR) Jan Fischer (841 437 głosów i 16,35 %). Na miejscu czwartym uplasował się kandydat Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej, jej wiceprzewodniczący i senator Jiří Dienstbier (829 297 głosów, 16,12 %).
Wielkim rozczarowaniem był wynik wyborczy dla Jana Fischera. Ten jeszcze w grudniu według sondaży opinii publicznej był jasnym faworytem wyborów. W tym czasie jednak jego poparcie zaczęło szybko spadać. Praktycznie opuścił przestrzeń publiczną, nie pojawił się na szeregu debat przedwyborczych, a w tych, w których wziął udział, był bardzo „niewyraźny”. Jego kampania opierająca się na hasłach: „Głosujcie na przyzwoitość” i „Dotrzymuję słowa” („Volte slušnost“,„Slovo, které platí“) pod koniec roku wyczerpała się merytorycznie. Strategia, że spadek Fischera nie będzie tak szybki i dzięki przewadze utrzymywanej przez wiele miesięcy uda mu się wejść do drugiej tury, nie powiodła się.
Z kolei Jiří Dienstbier swój wynik może uważać za sukces. Jako 43-latek, był najmłodszym z kandydatów. W porównaniu z głównymi konkurentami, jego kampania była najtańsza. W największym stopniu musiał się zmierzyć z otwartym, wyrażanym dosłownie brakiem zaufania ze strony niektórych swoich kolegów z kierownictwa Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (ČSSD). Przykładowo wiceprzewodnicząca ČSSD Marie Benešová otwarcie powiedziała, że będzie głosowała na Milosza Zemana. Inni wysoko postawieni politycy robili sobie zdjęcia z Zemanem (np. prezydent Brna Roman Onderka). Mimo tego Jiří Dienstbier, dzięki poparciu szeregu osobowości ze świata akademickiego i kampanii prowadzonej pod hasłami: „Zmiana jest możliwa”, „Polityka bez korupcji jest możliwa”, „Sprawiedliwe państwo jest możliwe”, „Równy dostęp do opieki zdrowotnej jest możliwy” („Změna je možná“ , „Politika bez korupce je možná“, „Spravedlivý stát je možný“, „Rovný přístup ke zdravotní péči je možný“), potwierdził swoją pozycję młodej nadzei czeskiej socjaldemokratycznej polityki. To, że Jiřímu Dienstbierowi nie udało się ostatecznie wejść do drugiej tury spowodowane jest m.in. tym, że nie doszło do bezpośredniej konfrontacji między nim a jego dwoma największymi kontrkandydatami – Janem Fischerem i Miloszem Zemanem. Dienstbier jest wyraźnie lepszym mówcą niż Fischer i Zeman. Nie odbyła się jednak żadna wspólna debata tych kandydatów. Z kolei Zeman z Fischerem spotkali się przed kamerami telewizyjnymi dwukrotnie.
Dwaj kandydaci, którzy weszli do drugiej tury, oceniani są raczej przez swój obraz niż poprzez własne działania polityczne. Karel Schwarzenberg jest przewodniczącym neoliberalnej partii TOP 09 i pierwszym wicepremierem dziś szczególnie nielubianego prawicowego rządu. Miałby w związku z tym odpowiadać za wprowadzenie opłat w opiece zdrowotnej, próby wprowadzenia czesnego w szkołach czy ograniczenia wolności akademickich. Na jego popularność miałyby mieć wpływ skandale korupcyjne jego kolegów. Jego kandydatura mógłaby ucierpieć także z powodu niezdolności rządu do sprawowania władzy. W ostatnim roku m.in. prawidłowo nie działał ogólnokrajowy system rejestrujący pojazdy i system wypłacania świadczeń socjalnych. Z pierwotnego składu rządu pozostało już jedynie czterech ministrów i premier. Na niektórych stanowiskach do wymiany ministrów doszło już kilkakrotnie.
Bez względu na to Karel Schwarzenberg cieszy się poparciem wielu aktorów. W tygodniu poprzedzającym pierwszą turę wyborów poparcie dla jego kandydatury zadeklarowały także niektóre główne gazety oraz wpływowy w polityce magazyn Respekt. Jego kampania pod hasłem „Karel is not dead“ przedstawiająca 75-letniego polityka w żółto-fioletowej grafice z irokezem na głowie miała olbrzymi potencjał mobilizujący. Jego kampanii pomogło także wezwanie do przełamania tandemu Fischer-Zeman, który od czerwca do grudnia zeszłego roku, jako oczywistą dwójkę pretendującą do drugiej tury, forsowała większość głównych czeskich mediów.
Z kolei Milosz Zeman od początku należał do faworytów wyborów prezydenckich. W latach 1993-2001 był przewodniczącym ČSSD. W latach 1998–2002 był pierwszym socjaldemokratycznym premierem po aksamitej rewolucji. W roku 2003 był jednym z trzech kandydatów ČSSD, którzy bez powodzenia ubiegali się o urząd prezydenta. Od tego czasu datuje się jego poważny konflikt z ČSSD i niektórymi czołowymi politykami tej partii. Zeman mówi o zdradzie socjaldemokracji, gdyż wówczas rzekomo część parlamentarzystów partii nie głosowała na niego. Ówczesny przewodniczący ČSSD Vladimír Szpidla mówi, że Zeman kilkakrotnie wyraził brak zainteresowania kandydowaniem na urząd prezydenta, a kiedy pojawiła się groźba, że nie zostanie kandydatem ČSSD, z pomocą silnego lobbingu de facto rozbił klub parlamentarny partii.
Kilka lat później Zeman opuścił ČSSD. Założył własną – jak na razie marginalną – Partię Praw Obywateli i z jej ramienia kandyduje dziś w wyborach prezydenckich. W międzyczasie swoim działaniem niejednokrotnie szkodził wizerunkowi ČSSD.
Ten długoletni, ostry konflikt ma swoją kontynuację w tegorocznych wyborach prezydenckich. Część polityków ČSSD od początku chciała nominować na urząd prezydenta Milosza Zemana. Kiedy Główny Komitet Wykonawczy ČSSD zdecydował się nominować Jiřího Dienstbiera, sprzymierzeńcy Zemana nie podporządkowali się tej decyzji i kampanię kandydata własnej partii albo ignorowali, albo sabotowali.
Milosz Zeman swoją kampanię oparł na hasłach: „Gdzie dom mój” i „Wasz głos będzie słyszany” („Kde domov můj“ „Váš hlas bude slyšet“). Starał się profilować jako wyraźna osobowość. Cieszył się także sympatią mediów, które nie informowały ani o jego alkoholizmie (sam widziałem, jak na przedpołudniowej panelowej debacie wypił butelkę wina), ani o sponsorach jego kampanii prezydenckiej.
Po przeliczeniu głosów z pierwszej tury wyborów prezydenckich kierownictwo ČSSD poleciło obywatelom, aby „rozważyli poparcie Milosza Zemana jako kandydata, który nie jest połączony z akualną prawicową koalicją rządzącą”. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że część wyborców Jiřígo Dienstbiera (liberalnie-lewicowego polityka i symbolu walki z korupcją) nigdy nie pójdzie głosować na Milosza Zemana (symbolu arogancji władzy lat 90 i korupcji). Decydujące w kwestii poparcia w drugiej turze będą więc w większym stopniu różnice kulturowe między kandydatami, niż ich profil polityczny. I nie będzie to zupełnie pozbawione sensu, gdyż obaj kandydaci profilują się nie w oparciu o program, ale tworzony obraz własnej osoby.
Patrik Eichler – ekspert Akademii Demokratycznej im. Masaryka (think tanku czeskiej socjaldemokracji), publikuje na łamach internetowego pisma „Denik Referendum” i dwumiesięcznika „Listy”.
Tekst ukazał się na witrynie Ośrodka Myśli Społecznej im. F. Lassalle'a: www.lassalle.org.pl
Z czwórki faworytów ostatecznie trzecie miejsce zajął bezpartyjny ekspremier i wiceprezydent Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOiR) Jan Fischer (841 437 głosów i 16,35 %). Na miejscu czwartym uplasował się kandydat Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej, jej wiceprzewodniczący i senator Jiří Dienstbier (829 297 głosów, 16,12 %).
Wielkim rozczarowaniem był wynik wyborczy dla Jana Fischera. Ten jeszcze w grudniu według sondaży opinii publicznej był jasnym faworytem wyborów. W tym czasie jednak jego poparcie zaczęło szybko spadać. Praktycznie opuścił przestrzeń publiczną, nie pojawił się na szeregu debat przedwyborczych, a w tych, w których wziął udział, był bardzo „niewyraźny”. Jego kampania opierająca się na hasłach: „Głosujcie na przyzwoitość” i „Dotrzymuję słowa” („Volte slušnost“,„Slovo, které platí“) pod koniec roku wyczerpała się merytorycznie. Strategia, że spadek Fischera nie będzie tak szybki i dzięki przewadze utrzymywanej przez wiele miesięcy uda mu się wejść do drugiej tury, nie powiodła się.
Z kolei Jiří Dienstbier swój wynik może uważać za sukces. Jako 43-latek, był najmłodszym z kandydatów. W porównaniu z głównymi konkurentami, jego kampania była najtańsza. W największym stopniu musiał się zmierzyć z otwartym, wyrażanym dosłownie brakiem zaufania ze strony niektórych swoich kolegów z kierownictwa Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (ČSSD). Przykładowo wiceprzewodnicząca ČSSD Marie Benešová otwarcie powiedziała, że będzie głosowała na Milosza Zemana. Inni wysoko postawieni politycy robili sobie zdjęcia z Zemanem (np. prezydent Brna Roman Onderka). Mimo tego Jiří Dienstbier, dzięki poparciu szeregu osobowości ze świata akademickiego i kampanii prowadzonej pod hasłami: „Zmiana jest możliwa”, „Polityka bez korupcji jest możliwa”, „Sprawiedliwe państwo jest możliwe”, „Równy dostęp do opieki zdrowotnej jest możliwy” („Změna je možná“ , „Politika bez korupce je možná“, „Spravedlivý stát je možný“, „Rovný přístup ke zdravotní péči je možný“), potwierdził swoją pozycję młodej nadzei czeskiej socjaldemokratycznej polityki. To, że Jiřímu Dienstbierowi nie udało się ostatecznie wejść do drugiej tury spowodowane jest m.in. tym, że nie doszło do bezpośredniej konfrontacji między nim a jego dwoma największymi kontrkandydatami – Janem Fischerem i Miloszem Zemanem. Dienstbier jest wyraźnie lepszym mówcą niż Fischer i Zeman. Nie odbyła się jednak żadna wspólna debata tych kandydatów. Z kolei Zeman z Fischerem spotkali się przed kamerami telewizyjnymi dwukrotnie.
Dwaj kandydaci, którzy weszli do drugiej tury, oceniani są raczej przez swój obraz niż poprzez własne działania polityczne. Karel Schwarzenberg jest przewodniczącym neoliberalnej partii TOP 09 i pierwszym wicepremierem dziś szczególnie nielubianego prawicowego rządu. Miałby w związku z tym odpowiadać za wprowadzenie opłat w opiece zdrowotnej, próby wprowadzenia czesnego w szkołach czy ograniczenia wolności akademickich. Na jego popularność miałyby mieć wpływ skandale korupcyjne jego kolegów. Jego kandydatura mógłaby ucierpieć także z powodu niezdolności rządu do sprawowania władzy. W ostatnim roku m.in. prawidłowo nie działał ogólnokrajowy system rejestrujący pojazdy i system wypłacania świadczeń socjalnych. Z pierwotnego składu rządu pozostało już jedynie czterech ministrów i premier. Na niektórych stanowiskach do wymiany ministrów doszło już kilkakrotnie.
Bez względu na to Karel Schwarzenberg cieszy się poparciem wielu aktorów. W tygodniu poprzedzającym pierwszą turę wyborów poparcie dla jego kandydatury zadeklarowały także niektóre główne gazety oraz wpływowy w polityce magazyn Respekt. Jego kampania pod hasłem „Karel is not dead“ przedstawiająca 75-letniego polityka w żółto-fioletowej grafice z irokezem na głowie miała olbrzymi potencjał mobilizujący. Jego kampanii pomogło także wezwanie do przełamania tandemu Fischer-Zeman, który od czerwca do grudnia zeszłego roku, jako oczywistą dwójkę pretendującą do drugiej tury, forsowała większość głównych czeskich mediów.
Z kolei Milosz Zeman od początku należał do faworytów wyborów prezydenckich. W latach 1993-2001 był przewodniczącym ČSSD. W latach 1998–2002 był pierwszym socjaldemokratycznym premierem po aksamitej rewolucji. W roku 2003 był jednym z trzech kandydatów ČSSD, którzy bez powodzenia ubiegali się o urząd prezydenta. Od tego czasu datuje się jego poważny konflikt z ČSSD i niektórymi czołowymi politykami tej partii. Zeman mówi o zdradzie socjaldemokracji, gdyż wówczas rzekomo część parlamentarzystów partii nie głosowała na niego. Ówczesny przewodniczący ČSSD Vladimír Szpidla mówi, że Zeman kilkakrotnie wyraził brak zainteresowania kandydowaniem na urząd prezydenta, a kiedy pojawiła się groźba, że nie zostanie kandydatem ČSSD, z pomocą silnego lobbingu de facto rozbił klub parlamentarny partii.
Kilka lat później Zeman opuścił ČSSD. Założył własną – jak na razie marginalną – Partię Praw Obywateli i z jej ramienia kandyduje dziś w wyborach prezydenckich. W międzyczasie swoim działaniem niejednokrotnie szkodził wizerunkowi ČSSD.
Ten długoletni, ostry konflikt ma swoją kontynuację w tegorocznych wyborach prezydenckich. Część polityków ČSSD od początku chciała nominować na urząd prezydenta Milosza Zemana. Kiedy Główny Komitet Wykonawczy ČSSD zdecydował się nominować Jiřího Dienstbiera, sprzymierzeńcy Zemana nie podporządkowali się tej decyzji i kampanię kandydata własnej partii albo ignorowali, albo sabotowali.
Milosz Zeman swoją kampanię oparł na hasłach: „Gdzie dom mój” i „Wasz głos będzie słyszany” („Kde domov můj“ „Váš hlas bude slyšet“). Starał się profilować jako wyraźna osobowość. Cieszył się także sympatią mediów, które nie informowały ani o jego alkoholizmie (sam widziałem, jak na przedpołudniowej panelowej debacie wypił butelkę wina), ani o sponsorach jego kampanii prezydenckiej.
Po przeliczeniu głosów z pierwszej tury wyborów prezydenckich kierownictwo ČSSD poleciło obywatelom, aby „rozważyli poparcie Milosza Zemana jako kandydata, który nie jest połączony z akualną prawicową koalicją rządzącą”. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że część wyborców Jiřígo Dienstbiera (liberalnie-lewicowego polityka i symbolu walki z korupcją) nigdy nie pójdzie głosować na Milosza Zemana (symbolu arogancji władzy lat 90 i korupcji). Decydujące w kwestii poparcia w drugiej turze będą więc w większym stopniu różnice kulturowe między kandydatami, niż ich profil polityczny. I nie będzie to zupełnie pozbawione sensu, gdyż obaj kandydaci profilują się nie w oparciu o program, ale tworzony obraz własnej osoby.
Patrik Eichler – ekspert Akademii Demokratycznej im. Masaryka (think tanku czeskiej socjaldemokracji), publikuje na łamach internetowego pisma „Denik Referendum” i dwumiesięcznika „Listy”.
Tekst ukazał się na witrynie Ośrodka Myśli Społecznej im. F. Lassalle'a: www.lassalle.org.pl