Quo vadis socjaldemokracjo?
2010-05-25 16:11:05
Buszując (nie surfując) w necie, natrafiłem na ciekawą publikację w temacie przyszłości socjaldemokracji. Autor trafia w sedno jeśli chodzi o główne problemy i wyzwania:

http://www.dissentmagazine.org/article/?article=1221

Debata na temat przyszłości ruchu toczy się w Europie od ładnych kilku lat i do konkretnych wniosków daleko, tym bardziej do recept. Okres po II wojnie światowej był naznaczony socjaldemokracją, która uzyskała absolutną hegemonię rozwiązań w polityce ekonomicznej, społecznej i kulturowej. Czy ktoś jeszcze pamięta czasy gdy zachodnio-europejskie partie prawicy dostosowywały swoje programy do wytycznych idei welfare state? Mniej więcej od lat 80 minionego wieku jesteśmy świadkami dramatycznych zmian w strukturze społecznej, globalizacja stworzyła świat kilku miliardów wolnych elektronów, które wydają się krążyć - każdy w swoim kierunku. Co w sytuacji tak nagłego zerwania dawnych więzów społecznych, postępującej indywidualizacji (egoizmu?) i upadku wszelkich narracji - prócz idei nieograniczonej konsumpcji i hedonizmu - ma robić tradycyjnie osadzona w wielkiej klasie ludzi pracy socjaldemokracja? Eksperyment pt. "Trzecia Droga" wprowadził powiew świeżego powietrza do skostniałych po upadku socjalistycznego projektu formacji lewicy. Bardzo szybko jednak okazało się, że lekarstwo jest niczym innym jak trucizną. Dziś już wiemy, że nadmierny marsz w stronę centrum nadkruszył resztki tradycyjnej bazy lewicy i uczynił jej los bardziej niepewnym niż kiedykolwiek wcześniej w jej historii. Uniemożliwił też realizację tradycyjnych celów socjaldemokracji, naznaczył ją piętnem postpolityki i technokracji, co być może uchodzi tradycyjnym, pragmatycznym i zachowawczym partiom prawicy, ale powoduje niepowetowane straty w obozie lewicy.

W krajach Europy Zachodniej, partie socjaldemokratyczne sukcesywnie zmniejszają swoją bazę wyborczą, borykają się z konkurencją z lewej strony (co niekiedy wychodzi im na zdrowie), nie są w stanie stworzyć spójnego, ambitnego przekazu, bo krok w stronę określonych grup społecznych w zglobalizowanym świecie zamyka bez powrotu drogę do pozostałych grup znajdujący się w sferze zainteresowania lewicy. Brak jakiejkolwiek większej, wspólnej świadomości ludzi pracy i przeniesienie tradycyjnej bazy lewicy z wielkoprzemysłowej klasy robotniczej w stronę szeregowych pracowników sektora usług tworzy nowe wyzwania. Jak pogodzić sprzeczne interesy potencjalnego elektoratu? Co zrobić by być uczciwym wobec niezmiennych celów, jednocześnie nie zamykając się w ramach kilkunastu procent poparcia? Zarówno ze wspomnianego artykułu jak i licznych dyskusji i publikacji, które wyłaniają się nad wielką dyskusją o socjaldemokracji, można wyłonić kilka ważnych dla lewicy wniosków:

* Okres ruchów masowych jest zakończony. Partie socjaldemokratyczne nie muszą - jak w dawnych czasach - uzyskiwać wyników w granicach 50% głosów by wprowadzać w życie swoje zamierzenia. W XXI wieku formacja będąca w stanie zgromadzić pod swoim sztandarem ponad połowę społeczeństwa skazuje się na programową postpolityczność. Poparcie dla dawnych ideologicznych potęg w starych krajach UE systematycznie spada i jest to wynikiem postępującej indywidualizacji a nie upadku tych idei. Socjaldemokraci muszą przygotować się do okresu rządów koalicyjnych, czasem z najbardziej niespodziewanymi partnerami. Potencjalni koalicjanci nie ograniczają się już tylko do skrajnej lewicy czy progresywnych liberałów. Chadecko-lewicowe i lewicowo-ludowe/populistyczne koalicje w krajach dawnego bloku wschodniego powinny być poważnie rozważane przez regionalnych liderów podobnie jak trwałe konfiguracje ze skrajną lewicą w państwach takich jak Niemcy czy Francja. Porozumienia z liberałami nie powinny mieć na celu jedynie sprawnej administracji lecz zapewniać przynajmniej częściową realizację ważnych punktów w programie socjaldemokracji. Najbliższe lata muszą być okresem tamowania szkodliwych propozycji prawicy ale również wprowadzania w życie nowej, atrakcyjnej polityki postępu.

* Socjaldemokracja musi powrócić do swoich korzeni i nie oznacza to wcale jak uszczypliwie sugerują zwolennicy giddensowskiej Trzeciej Drogi, powrotu do nieaktualnych haseł i wydumanych aspiracji. Sytuacja lewicy odzwierciedla pod wieloma względami tą sprzed I wojny światowej. Nieograniczony liberalizm (neoliberalizm) jest hegemonicznym poglądem w gospodarce, ekonomii i polityce społecznej. Akceptując ten stan rzeczy lewica odwraca się od swoich celów, potencjalnej bazy a w rezultacie popełnia polityczne samobójstwo. Lewica musi znów jak w przeszłości stać się siła populistyczną, odwołującą się wprost do najbardziej upośledzonej przez system bazy społecznej. Dziś pewne kwestie muszą być akcentowane głośno w sferze publicznej, nawet jeżeli nie na rękę to prawicy i zdominowanym przez nią mediom. Nawet, jeżeli wywoła to ostry spór i opór. Warto przypomnieć, że jeszcze w latach 30 ubiegłego wieku socjaldemokraci w Szwecji byli demonizowani przez prawicę, jak totalitarna siła podkopująca fundamenty społeczeństwa. Czas pokazał kto miał rację. Znów jesteśmy w latach 30.

* Socjaldemokracja musi wyznaczyć priorytety. Ostatnie dwie dekady były okresem unikania ważnych debat i chowania się przed realnymi problemami społecznymi. Symptomatyczne jest podejście brytyjskiej Partii Pracy która podczas tegorocznej kampanii wyborczej jak ognia unikała kwestii imigracji, która dla jej bazy wyborczej jest jedną z bardziej palących. Zamiatanie pod dywan dyskusji nad imigracją jest jednym z powodów wzrostu znaczenia skrajnie prawicowych sił politycznych sprawnie operujących obawami przed utratą pracy i stabilnego bytu. Nowa socjaldemokracja musi zmierzyć się z tą dyskusją i zaproponować skuteczne rozwiązania, nie bojąc się zmian. W świecie zagrożonym trwałą dominacją neoliberalej wizji świata, problemy ekonomiczno-społeczne mają pierwszeństwo przed kwestiami gender i niekończącymi się dyskusjami nad tym co można eksponować w sferze publicznej, a co jest całkowicie niedopuszczalne w postępowym społeczeństwie. Smuci fakt, że w Wielkiej Brytanii Partia Pracy jest uważana za bardziej autorytarną od Torysów.

* Zmiana języka i ponowne głośne zaakcentowanie potrzeby solidarnego społeczestwa to za mało. Musimy dokonać ostrego rachunku sumienia i przyznać się do błędów, które były udziałem międzynarodowej socjaldemokratyczej rodziny niemal wszędzie. Francuscy socjaliści prywatyzowali pod koniec lat 90 co się da, laburzyści wprowadzili częściową odpłatność za studia wyższe, nie wspomnę z grzeczności o polskiej lewicy która podczas swoich rządów całkowicie porzuciła program. Należy sobie jasno powiedzieć, że polityka i dyskurs uprawiane przez Schroedera, Blaira czy Millera (ponownie, wrzucam polski przykład trochę na siłę) należy do przeszłości. Socjaldemokracja nie może faworyzowac własności prywatnej kosztem publicznej. Socjaldemokracja nie może odejść od fundamentów swojej wizji sprawiedliwego społeczeństwa jak powszechna edukacja czy opieka medyczna dla każdego. Socjaldemokracja nie może w końcu zamiatać pod dywan kwestii ważnych dla swojego elektoratu, nawet tych najbardziej kontrowersyjnych. Trzeba dyskutować i szukać konstruktywnych rozwiązań.

Wouter Bos, nawrócony blairysta i były lider Holenderskiej Partii Pracy (z którą w ostatnich latach niemal zrównała się lewicowa konkurencja), wymyślił hasło "Back to the future". Jego wizja sprowadza się do wyrzeczenia się błędnych dróg i rozpoczęcia na serio i na wszystkich frontach atakowania dyskursu politycznego starymi wartościami socjaldemokratycznymi. Jednocześnie niezbędna jest praca nad nowymi metodami ich urzeczywistniania. Dyskusja się toczy, a postawa Bosa jest coraz częściej spotykana wśród ludzi lewicy. Siły progresywne wyjdą po tych przetasowaniach wzmocnione i odnowione, albo też czekają nas diametralne zmiany na europejskiej scenie politycznej. Powrót opcji stricte liberanej, czy jej odmiany socjalliberalnej (taki odcień ma centrolewica w Japonii, a ostatnio również we Włoszech), czy wzrost znaczenia skrajnej prawicy to możliwe rozwiązania. Co do Polski, tu sytuacja polityczna zawsze była płynna, a działalność partii politycznych zazwyczaj nie opierała się o wartości, nie mieliśmy nigdy "złotego wieku" czy nawet dekady dobrej polityki i urzeczywistniania marzeń społeczeństwa. Socjaldemokrację budowali bezideowi postkomuniści i to dodatkowo utrudnia jej powrót do I ligi. Z drugiej strony poszerzające się, wciąż ogromne obszary nierówności i nietolerancji stwarzają perspektywy dla rozwoju nowej siły na lewicy w przyszłości.

Jeśli chodzi o naszych zachodnich sąsiadów, widać wyraznie, że od 2008 (z którego pochodzi zalinkowany na początku artykuł) roku sytuacja zaczęła się poprawiać. Socjaliści odzyskali ogromne ilości politycznego terytorium we Francji, kolejne landy przechodzą na czerwoną stronę mocy w Niemczech. Przegrana brytyjskiej Partii Pracy była mniejsza niż przewidywano, a nadchodzące wybory na przewdoniczącego będą dobrą okazją do rozliczenia 13 lat blairyzmu/brownizmu. Wszystko wskazuje na to, że w Szwecji po jednej kadencji wakacji od władzy, do gry powróci lewicowa koalicja. W Polsce bez zmian, póki co...Być może czeka nas najcięższa i najdłuższa praca.

P.S. Polecam jeszcze jeden artykuł rozliczający Trzecią Drogę:

http://iswekon.wordpress.com/2010/05/05/the-financial-crisis-and-social-democracy-in-europe/

poprzedninastępny komentarze