Ida
2013-10-25 09:47:47
Kiedy anonimowa dziewczyna z anonimowej wioski na Lubelszczyźnie okazuje się Żydówką, jej żydowska ciotka okazuje się zaraz stalinowską prokurator. Bo po wojnie żydowskich prokuratorów było na pęczki. A prokuratorek to już w ogóle, jak grzybów po deszczu. Właściwie, po wojnie co prokurator to Żydówka.

Prokuratorka pije na umór, pali jednego za drugim, sypia z kim popadnie, w boga nie wierzy, auto prowadzi po pijaku, gdy ktoś jej podpadnie straszy że zniszczy. Skazywała ludzi na śmierć, ale nie umie powiedzieć za co. Teraz skazuje ludzi na pakę, za to że przed wojną byli w legionach. Na jej ustach uśmiech nie gości, w jej oczach tylko czerń. Szatan.

A dlaczego to wszystko? Z frustracji. Z osobistego nieszczęścia. Jak to u kobiet: jeśli sprawują funkcje publiczne, to na pewno dlatego że coś im w życiu osobistym nie wyszło.

Po pierwsze z zemsty. Jej rodzina zginęła z rąk polskich sąsiadów, więc ona się teraz na Polakach mści. Po drugie z poczucia winy. Z grzechu pierworodnego. Bo ona pierworodnego syna zostawiła i poszła „walczyć”. Z kim poszła, przeciw komu, o co – tego nie mówi. Mówi za to, że „cholera wie po co”. Bo przecież po co Żydówce było walczyć w czasie Zagłady? Niedorzeczność. Należało, jak prawdziwa kobieta, z synkiem zostać i z synkiem zginąć. I z całą rodziną. A ona płeć swoją zdradziła. Należało pozostać na polskim obrazku, na którym Żyd i kobieta nie walczy. Nie została i teraz za karę żyje.

A żyć nie powinna, przecież to Żydówka, a tu Polska. W dodatku Polska przez nią wykoślawiona, bo świat, który wywalczyła, zupełnie beznadziejny. Zbrodniczy, brudny, brzydki i pełen napuszonych frazesów. Żydowska ciotka zaburza porządek świata tym swoim życiem, krzywdy wyrządza tylko, innym i sobie. Nadmiarem jest. Chodzącym z nożem w zębach nieszczęściem. Lepiej by było gdyby jej nie było. No i za chwilę nie będzie, bo ona sama to zrozumie. W płaszczu z futrzanym kołnierzem (ach, te żydowskie futra!) wyfrunie, niczym czarownica, przez okno. Tylko że nie poleci do nieba, bo przecież w boga nie wierzy. Inaczej: nie wie, że Bóg jest.

Na szczęście wie o tym jej siostrzenica. Wychowana w zakonie, nieświadoma skąd pochodzi, krzątająca się pod dobrotliwym spojrzeniem gipsowego Jezusa, szatana do siebie nie dopuściła. Siostra przełożona wie. Ale nie powie. Nawet jej – niech się sama dowie.

A gdy już dziewczyna się dowie, na chwilę zakręci jej się w głowie. Rozpuści włosy, założy sukienkę, przymierzy but na obcasie, zatańczy, poflirtuje, pójdzie do łóżka z chłopakiem, wódki spróbuje, zapali papierosa. Jej żydowskość będzie jej chwilą zwątpienia. Szaleństwa. Przygody. Jej próby. Przez próbę tę przejdzie zwycięsko. Bo przecież mogłaby się - jak ciotka i w luskusowym mieszkaniu po ciotce - stoczyć. Ale dzięki wychowaniu w zakonie, Ida ma dostep do Tajemnicy. Mówi niewiele, jest wyrozumiała dla ludzkich słabości, w jej oczach się skrzy. Los człowieczy ogarnia z lotu ptaka. Czego stanowczo nie można powiedzieć o jej ciotce, gdyż ta, zamiast polecieć, rozbiła się o bruk.

Ciotka została w mściwym, straumatyzowanym żydostwie, siostrzenica przekroczyła je dzięki Chrystusowi. Ciotka utknęła w losie żydowskim, siostrzenica dzięki zakonowi wybiła się na los uniwersalny. Winy polskie (zamordowanie żydowskiej rodziny) równoważą winy żydowskie (stalinowska prokuratura, a właściwie - co się szczypać - cały stalinizm). Był antysemityzm, ale była i żydokomuna. A prawda jest po środku. Czyli tam, gdzie stoi gipsowy Jezus. Bogu niech będą dzięki za polską kinematografię współczesną. Oto „tematyka żydowska” w podobno najlepszym dziś kinie polskim.

Ida, reż.Paweł Pawlikowski, 2013

poprzedninastępny komentarze