Mam pytanie, dlaczego nie było Kobiet w Czerni pod ambasadą rosyjską w Warszawie w sierpniu, kiedy postradziecka kagiebowska soldateska żywo poczynała sobie w Gruzji? Słusznie czy nie nowa lewica o całe zło tego świata oskarża Zachód i jego instytucjonalne ekspozytury ( w postaci NATO chociażby) przechodząc obok tragedii narodów rządzonych przez totalitarne czy autorytarne reżimy. Mam nadzieję, że Pani Anna Zawadzka zorganizuje podobny protest w czasie zbliżającej się wizyty JE Władimira Putina w Polsce, który ma krew na rękach setek jeśli nie tysięcy Czeczenów, kilku niezależnych dziennikarzy w Rosji i jednego byłego agenta w Londynie.
"Kobiety, które w imię okrutnej idei rozwiązywania konfliktów przemocą, dla zysków finansowych, które przez państwa są za pomocą wojen generowane, tracą najbliższych."
składnia...
Zacznijmy małymi kroczkami. Zawieśmy broń na tym forum:)
Mnie nie dziwi, że Kobiet w Czerni nie było w sierpniu pod ambasadą rosyjską, bo niby po co miały tam być?
Mnie ew. mogłoby zdziwić, że nie były pod ambasadą Gruzji, która urządziła wtedy zmasowany atak na Cchinwali, gdzie zginęło setki niewinnych istot - dzieci, kobiet, starców.
Ale tę nieobecność można wytłumaczyć, bo Kobiety w Czerni PROTESTUJĄ przeciwko WSZELKIM WOJNOM, a nie sterczą pod ambasadami, akurat w czasie kiedy Srakaszwili z Kaczyńskim czekali kiedy rzucony Debiliuszowi bumerang powróci... Wrócił i w łeb piznął obydwu...
(_*_)
TAKĄ, czyli antymilitarystyczną działalność feministek to ja jak najbardziej popieram.
Byłoby dobrze, żeby niektórym lewicowo-(po)nowoczesnym, dyskursywnym feministkom dało to do myślenia: czy rzeczywiście żaden "interes wspólny" czy "dobro wspólne" nie istnieje? Ani suwerenna polityka zagraniczna, ani nawet interes międzynarodowego proletariatu (jedno i drugie wszak bazuje na wyszydzanym przez autorkę bloga "dobru wspólnym")? Jeśli nadal obstają przy tym, to wtedy żaden opór wobec globalnego kapitału i jego popleczników w polityce i wojsku nie będzie możliwy, a ONI będą realizować SWÓJ interes, za co my wszyscy (sic!) będziemy nadal płacić.