"(a była wśród nich masakra dokonana na jego kolegach i przyjaciołach z ulicy prawdopodobnie przez policję)."
jest pewne, ze zrobiła to Policia Militar (ostatecznie skazano dwóch funkcjonariuszy) jako zemsta za wsześniejsze obrzucenie kamieniami radiowozu, w którym przetrzymywano jedno z dzieci. Wydarzenie to znane jest jako Chacina da Candelária (Candelaria Massacre) w 1993 roku.
Tak, masz rację.
to dzięki za podrzucanie kolejnych tytułów. Ostatnio też staram się ogladać produkcje do Brasil. Nie wiem czy widziałeś Cuanto vale ou é por kilo?. Całkiem ciekawy szczególnie z punktu widzenia dyskusji na temat roli, (bez)skuteczności NGO-sów itp. pozdrawiam
warto iść po naukę. Jej prezydent, Lula, wieszczył kiedyś o "złu kapitalizmu". A teraz? Wie, że podstawą rozwiązywania problemów socjalnych jest sprawna i wydajna gospodarka wolnorynkowa. Mało tego. Przestał uważać Stany Zjednoczone za imperialistycznego smoka.
Poprawiłem to zdanie w tekście. Nie, nie widziałem tego filmu, ale postaram się go zdobyć, brzmi zachęcająco.
ABCD, skarbie, nie wiem czy nie umknęło czasem Twojej uwadze, że ani słowem nie wspominałem o Luli. Brazylijscy filmowcy, którzy wyraźnie wydają się być dzisiaj na lewo od niego, a w każdym razie tak się prezentują w ogromnej liczbie ich filmy, nie ponoszą odpowiedzialności za polityczną kapitulację Luli przed kapitałem, a w każdym razie nie potrafię sobie wyobrazić, wedle jakiej logiki mieliby ją ponosić. Cieszę się jednak, że wracasz do formy, bo już zaczynało mi Cię tu brakować.
opisane przez Ciebie filmy. Ale tak ciekawie piszesz, że chciałoby się natychmiast obejrzeć coś, co Ty widziałeś. Opisujesz mi kino brazylijskie, które do tej pory kojarzyło mi się głównie z "izauropobobnymi" gniotami. Chociaż akurat to "dzieło" miało przynajmniej jakieś walory poznawcze, dot. np. historii Brazylii, a nawet mody z epoki (przepiękne kostiumy i wnętrza).
Zdanie: "Telenowela jako gatunek jest moim zdaniem jednym z głównych środków sprawowania władzy przez brazylijską burżuazję, opium dla ludu" polscy telenowelarze powinni se nad łóżkiem wykaligrafować... Może też by im włosy na zębach zaczęły wyrastać i zamknęliby te swoje wilkołacze gęby...
Świetny esej, Pietrzaku. Kapitalnym językiem napisany. Wracasz do formy. Czekam na podobne.
(*_*)
Czy jeśli dzisiaj wyjdę na ulicę w ciepłej kurtce, uznasz to za kapitulację przed klimatem?
Podobnie z Lulą. Jego wybory polityczne dyktuje zdrowy rozsądek.
Nikt bardziej niż ludzie biedni nie potrzebuje towarów, a tylko kapitalizm potrafi je wytworzyć. Kapitalizm jest więc ustrojem ludzi biednych - w tym sensie, że spełnia ich potrzeby.
A filmowcy brazylijscy? No coż, jeśli mniej wyrobiona publiczność chce kupować bilety na horrory o "złu kapitalizmu", to nie mam nic przeciwko temu, że filmami tego gatunku zarabiają pieniądze.
@Hyjdla,
Niewolnica Isaura w pewnym sensie miała pewne walory poznawcze, ale one służyły dość perwersyjnej sprawie, i tak samo podobno było w literackiem pierwowzorze Guimaraesa, którego nie czytałem, ale właśnie czytam bardzo ciekawą książkę o historii kwestii rasowych w brazylijskim kinie i kulturze. Powieść ta byla zresztą ekranizowana w kinie i w telewizji kilkakrotnie.
Warto pamiętać, że tytułem Isaury do zaszczytu stania się główną bohaterką i tym samym przedmiotem empatii czytelnika/widza jest to, że ona jest w połowie szlachetnej krwi po białym ojcu. Czyli coś, co moglibyśmy określić odruchowym etycznym sprzeciwem wobec niewolnictwa (to on przyciąga odbiorcę do takiej historii) jest przechwytywane przez tę narrację w takim celu, żeby ten sprzeciw nie uległ prawdziwemu upolitycznieniu.
Po pierwsze ulega on sentymentalizacji. A po drugie problem jest przechwytywany przez ideologię elitarystyczną, pacyfikowany jest jego potencjał egalitarny. Widz ma przeżywać niedolę Isaury nie dlatego, że jest taka sama jak niedola wszystkich ludzi skazanych na niewolnictwo, a dlatego, że Isaura jest INNA niż wszyscy niewolnicy; że niewolnictwo krzywdzi nie KAŻDEGO, a dlatego, że może też przy okazji skrzywdzić kogoś WYJĄTKOWEGO, "lepszego" od innych, prawie białą, prawie bogaczkę. I to jest przewrotna ideologiczna funkcja tej historii w brazylisjkiej kulturze. Pokazać problem przez szkiełko elitaryzmu, by nie wyciągano z niego konsekwencji zbyt egalitarystycznych.
Robert Stam w książce, którą właśnie czytam, punktuje bardzo ciekawie, jaką fukncję często pelnią w brazylijskiej kulturze opowieści o czasach tuż przed Lei Aurea (ustawa, która zniosła w Brazylii niewolnictwo). Zwykle kończyły się one do (do lat 60. była to reguła) albo na jednostkowym wydostaniu się bohatera z niewolnictwa, albo na momencie ogłoszenia Lei Aurea. Ich ukrytą treścią było to, że wszystko, co z punktu widzenia wolności i równości wszystkich ludzi trzeba było w Brazylii zrobić, zostało zrobione z dniem ogłoszenia Lei Aurea. Czyli służyło umniejszaniu znaczenia nierowności ekonomicznych, które po zniesieniu pozostały, i nawet zachowały tę samą strukturę rasową. Ale od tej pory można już na "czarnych" zwalać, że sami są sobie winni, że wszystko leży w ich wlasnych rękach, przecież są już wolni. Jak są biedni, to pewnie nie chcą być bogaci.
(Przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam, byłem dość zabiegany, zajęty i zmęczony ostatnio)