Widać jak na dłoni, że wolny rynek nie ma nic wspólnego z demokracją (nawet tą burżuazyjną).
wolny rynek do ograniczania przemysłu hazardowego i kolekcjonowania danych, wie chyba jeno sam autor. Z demokracją w istocie nie ma nic wspólnego- w normalnym, wolnorynkowym kraju nikt by na takie ekscesy nie pozwolił. Ale u nas jest demokracja, a ponieważ większość ludzi podoba się pomysł walki z hazardem (paleniem, piciem i innymi "patologiami") to podobne, faszystowskie przepisy wchodzą w życie.
mam nadzieje, ze w SDPL-u jest więcej takich ludzi jak autor tego bloga.