Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Zwyczajnie zbędny

Komentarze

Dodaj komentarz

Powtarzam raz jeszcze

Nie są to moje słowa. Taką opinię przeczytałem tu: http://www.1917.net.pl/?q=node/3273

Ostatni komentarz użytkownika uno z ndz., 24/10/2010 - 22:09:

"Pomaganie wykluczonym uważamy za szlachetne, ale nieefektywne. Do skutecznego rozwiązania problemów tych ludzi potrzebna jest machina, a zwłaszcza potężny budżet - budżet państwa. Wykluczeni, nawet jeśli się zorganizują, to i tak nie zaszkodzą systemowi - bo nie są mu do niczego potrzebni (nie produkują zysku).

Działalność charytatywna grupki lewicowców też nie zaszkodzi systemowi - wręcz przeciwnie, zwolennicy Ikonowicza wyręczą nieodpłatnie państwo kapitalistyczne w niektórych zadaniach opiekuńczych.

Oczywiście należałoby pomagać wykluczonym, ale pytam z czego i za co? Za czyje pieniądze? Ani Ikon, ani Nowa Lewica groszem nie śmierdzą. Piotrek spali tylko działaczy, którzy poczują się w końcu bezradni w morzu ludzkiego nieszczęścia i wcześniej lub później uciekną w prywatność.

Systemowi mogą zaszkodzić tylko zorganizowani "producenci zysku" - robotnicy. Jeśli oni odejdą od maszyn, to właściciel natychmiast dostanie po kieszeni, i to jest to, co najbardziej boli kapitalistów.

Jeśli mamy ograniczone zasoby (a mamy), w tym również kadrowe, to należy je optymalnie wykorzystywać, kierując na najbardziej perspektywiczne kierunki.

Takim perspektywicznym, rozwojowym kierunkiem jest naszym zdaniem PPP, a nie Nowa Lewica ani anarchizm. Wołanie o nowy projekt, na zasadzie: no to zbierzmy się do kupy i zróbmy coś, skończy się powtórką z Nowej Lewicy, anarchizmu i trockizmu. Brak odpowiednio licznej bazy społecznej, zdolnej do opłacania składek i utrzymania aparatu organizacji, musi w końcu doprowadzić do zaniku organizacji, co nie raz już polska lewica radykalna przećwiczyła. Jak widać niczego to naszych lewicowców nie nauczyło. Polityka to zajęcie niezwykle kosztowne, a ludzie poświęcający czas dla sprawy też muszą coś jeść i gdzieś mieszkać i od tego faktu nie da się uciec."

Przytoczyłem ten punkt widzenia nie dlatego, że się z nim zgadzam, lecz dlatego, iż nigdy wcześniej w rozważaniach o polskiej lewicy nie spotkałem się z takim ujęciem sprawy. Gdybym identyfikował się z tymi sowami, nie zaczynałbym zdania od: "Spotkałem się z opinią...".

autor: fancom, data nadania: 2010-11-01 02:57:35, suma postów tego autora: 1424

KONFESJONAŁ CZY AMBONA?

Piotr Ikonowicz, który skończył dyskusję rozpoczętą przez siebie stwierdzeniem "przynajmniej spróbowałem", odnosi się obecnie wpisem blogowym o charakterze niepogłębionego, jednowątkowego komentarza do opinii wyrażonej pod innym tekstem - o zgrozo! nie jego.
Wyraża tym swoją zdecydowaną wolę nie zniżania się do dyskutowania na poziomie "prostego" komentatora, bo woli dyskutować "z ambony".
Opinia, którą przytacza fancom, była nieco bardziej rozbudowana i w tej rozbudowanej wersji lepiej się broniła (dialektyka ekonomii czasu i możliwości lewicy). Niemniej Piotr Ikonowicz nie zwykł utrudniać sobie życia ustosunkowywaniem się do pełnowartościowych treści. Po co, skoro można pojechać na emocjach i po raz kolejny, jałowo uzasadnić swoją pozorną wyższość moralną nad kilkoma zdehumanizowanymi wielbicielami - czego? marksizmu? klasy robotniczej? Zauważmy, że fancom używa pojęcia "klasa pracownicza", czyli znajduje się jak najbardziej w podobnej poetyce, co Piotr Ikonowicz. Co powinno dawać do myślenia.

autor: EB, data nadania: 2010-11-01 07:58:14, suma postów tego autora: 856

rywalizacja czy współpraca?

Ustalmy kilka faktów:
1) Ruch lokatorski przeżywa ekspansję, czego nie da się niestety powiedzieć o ruchu związkowym.
2) Im słabsze związki zawodowe tym więcej klientów ma Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej i inne organizacje lokatorskie, bo ludzie za mało zarabiają albo tracą pracę w wyniku słabości związków zawodowych.
3) Ruch lokatorski ludzi zagrożonych wykluczeniem szanuje i organizuje, a nie nimi gardzi, tak jak autor cytowanej przez fancoma obrzydliwej opinii, od której fancom słusznie choć trochę za późno się dystansuje.
4) My trzymamy kciuki za związkowców, również tych z Sierpnia 80'. Z wypowiedzi fancoma zapowiadających jałowość naszych wysiłków i porażkę, wynika, że z drugiej strony jest raczej życzenie nam źle niż dobrze.
5) Ruch lokatorski odnosi lokalne sukcesy. Takie jak choćby ratowanie ludzi przed bezdomnością. Czy rekomunalizacja 2000 mieszkań Huty Zabrze. A ostatnio powołanie do życia ogólnopolskiego Związku Stowarzyszeń na Rzecz Prawa do Mieszkania.
6) Zarówno my jak i wy jesteśmy zbyt słabi, żeby pozwolić sobie na rywalizację zamiast współpracy. Taka rywalizacja szkodzi zarówno pracownikom jak i lokatorom zwłaszcza, że jak zdajecie się często zapominać wszyscy pracownicy są lokatorami, a większość lokatorów to ludzie pracy najemnej.
7) Działamy od kilku lat bez wielkiej kasy, naprawdę ze składek i jakoś nie zamierzamy przestać, przeciwnie jesteśmy w uderzeniu. Pieniądze zastępuje nam ofiarność i zaangażowanie naszych działaczy.
8) Wreszcie, najważniejsze. Ponad połowa klientów KSS wstępuje w nasze szeregi i czynnie pomaga następnym. Nasi członkowie wspierają się wzajemnie ekonomicznie, podejmują wspólne inicjatywy zarobkowe, remontują sobie mieszkania, opiekuja dziećmi, dają korepetycje dzieciakom, słowem tworzą wspólnotę i więzi poziome, których powstanie jest warunkiem konsolidacji ruchu społecznego. Kwitowanie takiego upodmiotowienia ludzi zagrożonych wykluczeniem jako "działalności charytatywnej" świadczy albo o zupełnym braku znajomości i zainteresowania naszym ruchem, albo o złej woli. Szkoda.
9) A może jednak współpraca?

autor: lewak, data nadania: 2010-11-01 09:44:57, suma postów tego autora: 92

Ślepa droga

Wedłgu standartów Piotra Ikonowicza, lewica winna iśc drogą Matki Teresy a nie Lenina. Przecież to niepoważne.

autor: mlm, data nadania: 2010-11-01 10:07:27, suma postów tego autora: 4284

mlm

Według twoich standardów to i związki zawodowe nie są potrzebne. Powiedz pracownikom, że zamiast podwyżek jest im potrzebna rewolucja, więc należy zlikwidować związki zawodowe, bo to strata czasu. Zz i różne lewicowe grupy przegapiły problem pracowników, który powoduje obecnie zrzeszanie się ich w stowarzyszeniach w całej Polsce - zagrożenie utratą dachu nad głową. W odróżnieniu od ciebie nie powiem im, że mam w gdzieś ich walę o mieszkania. Przeciwnie nauczyłam się tego co jest potrzebne w walce o obronę mieszkań, taka walka była pretekstem do szerszej dyskusji, teraz większość chce zmieniać swoją sytuację na płaszczyźnie politycznej. I to jest, jak widzę, wielki problem dla niektórych. Osobiście jednak myślałam, że jest to problem dla kapitału. Widzę jednak, że najbardziej tą sytuacją martwią się lewicowi radykałowie?

autor: A.N., data nadania: 2010-11-01 12:33:48, suma postów tego autora: 407

...

"Wykluczeni, nawet jeśli się zorganizują, to i tak nie zaszkodzą systemowi - bo nie są mu do niczego potrzebni (nie produkują zysku)."

Jest to moim zdaniem wypowiedź błędna, również na gruncie klasycznego marksizmu. Uroczo okreslani jako "wykuluczeni
", czyli tzw. rezerwowa armia pracy są systemowi potrzebni.
Więc brak pomocy państwa dla owych "wykluczonych" należy postrzegać nie tylko jako państwowe - "nie chce mi się", czyli "niewypełnianie przez państwo kapitalistyczne w niektórych zadaniach opiekuńczych.", ale jako działanie systemowe i w interesie klasowym. Bo państwo kapitalistyczne żadnych zadań opiekuńczych wypełniać nie musi i co więcej nie jest to w jego interesie. Fakt, że niektóre państwa kapitalistyczne te zadania wypełniają nie jest immanentną cechą tych państw, czy ogólnie kapitalizmu, lecz również zostało wywalczone. Bo owszem można podejście socjaldemokratyczne krytykować z różnych powodów i punktów widzenia, ale jego istnienie i wpływ całkiem ignorować, to już pewna przesada.

"Wykluczeni" mogący zastąpić pracujących są istotnym straszakiem i środkiem ucinania żądań tych którzy pracują. Obrazowo żadne regulacje w dziedzinie prawa pracy i płacy minimalnej nie pomogą jeśli miejsce pracujących gotowych jest zająć iluś tam owych "wykluczonych", chętnych pracowć na czarno za mniejszą stawkę i jeszcze ochoczo kryć pracodawcę, bo alternatywą jest brak dachu nad głową, czy głód. Przykro mi niezmiernie, ale bez całkowitej zmiany systemu, tylko poprzez zapewnienie godziwych warunków bytowych bezrobotnym (zasiłek na poziomie umozliwiającym godne życie, mieszkanie itp) można podnieść poziom stabilizacji i pozycję pracujących.
Bo w przeciwnym wypadki jeśli owi - "producenci zysku" - robotnicy odejdą od maszyn", to kapitalista w dłuższej perspektywie nie "dostanie po kieszeni", tylko zastąpi ich owymi "wykluczonymi", którzy jeszcze będą mu wdzięczni i będą go postrzegąć, jak głosi nick jednego z naszych tu straszacych, jako dobrodzieja. A ci robotnicy staną się z kolei owymi "wykluczonymi". Ponieważ zaś robotnicy nie są głupi dlatego też nie odejdą od maszyn. I możesz im długo tłumaczyć, że odejśc powinni.

Na tym polega, darujcie moi drodzy towarzysze tautologię, system, że to jest system i sytuacja jednych wpływa na sytuację drugich. A odwoływanie się do plastycznych zaklęć typu "droga matki teresy" niczego nie zmieni. Bo osobiste fobie, antypatie i osobisty stosunek do Matki Teresy, Władysława Jagiełły i psa Pluto jest tu w zasadzie niestotny. Również @lewak osobisty stosunek do wypowiedzi jakiegoś tam członka związku zawodowego. Ja też jestem członkinią owego związku i przedstawiam niniejszym swoją własną opinię w przerwie obiadowej. Co członek, to opinia, a oficjalnym stanowisku wyrażonym w jakims oświadczeniu w ogóle tu nie mówimy.

@BB bardzo proszę o tę obszerniejszą wersję, która się broni.

autor: yona, data nadania: 2010-11-01 13:24:53, suma postów tego autora: 1517

DWIE DIAGNOZY

Po pierwsze, yono, zjawisko wykluczenia przekroczyło już dawno rozmiary rezerwowej armii pracy. E. Mandel mówi już o "podwójnym społeczeństwie" i kumulowaniu się problemów:
"Chyba nie mniej niebezpiecznie przedstawiają się zagrożenia nędzą i głodem najbiedniejszych regionów 'trzeciego świata', jak również ryzyko przeobrażenia znacznej części ludności metropolii imperialistycznych w warstwy o charakterze lumpenproletariackim lub quasi-lumpenproletariackim. Jeśli przyjąć realną hipotezę o czterdziestu milionach bezrobotnych w krajach imperialistycznych w latach 1985-1987, oznacza to , że razem z rodzinami, z częściowo bezrobotnymi, z kobietami 'usuniętymi z rynku pracy' oraz młodzieżą, która nigdy na ten rynek nie weszła (1), otrzymujemy jakieś 100 milionów ludzi - mężczyzn i kobiet - doznających nędzy materialnej, intelektualnej i moralnej w tak zwanych 'bogatych' krajach. A jest to zaledwie pierwsze stadium kryzysu, który nie osiągnął jeszcze swego apogeum.
Burżuazyjny projekt ustanowienia 'podwójnego społeczeństwa' może tę liczbę zwiększyć dwu-, a nawet trzykrotnie.
Należy porzucić iluzję, jakoby wszystkie te tendencje miały charakter zarodkowy, że ich fatalne następstwa można jeszcze zatrzymać na znośnym poziomie - poziomie, który zapewniłby ciągłość cywilizacji materialnej oraz kultury ludzkiej, a przy tym nie przeobraziłby gruntownie struktury społecznej. W rzeczywistości jest wręcz odwrotnie.
Niszczące następstwa opisanych tendencji w coraz większym stopniu kumulują się."
NIE KWESTIONUJEMY TEJ DIAGNOZY.

Po drugie, yono, TWOJĄ DIAGNOZĘ:
"jeśli owi - 'producenci zysku' - robotnicy odejdą od maszyn, to kapitalista w dłuższej perspektywie nie 'dostanie po kieszeni', tylko zastąpi ich owymi 'wykluczonymi', którzy jeszcze będą mu wdzięczni i będą go postrzegąć, jak głosi nick jednego z naszych tu straszących, jako dobrodzieja. A ci robotnicy staną się z kolei owymi 'wykluczonymi'. Ponieważ zaś robotnicy nie są głupi dlatego też nie odejdą od maszyn. I możesz im długo tłumaczyć, że odejść powinni" - MOŻNA PODWAŻYĆ.
Na rynku pracy (krajowym i globalnym) odczuwa się DOTKLIWY NIEDOBÓR ROBOTNIKÓW WYKWALIFIKOWANYCH (patrz raporty i badanie agencji MANPOWER). Robotników wykwalifikowanych nie ma zatem z reguły kto zastąpić. W tej grupie bezrobocie może mieć tylko charakter przejściowy, wiążący się z przeróżnymi ogranicznikami mobilności siły roboczej.
A zatem strajki zakładów, w których gros pracowników stanowią robotnicy wykwalifikowani, pozostają skuteczną formą nacisku.

Pozostaje kwestia relacji między "światem pracy" a "wykluczonymi". W tej kwestii odpowiedź marksistów, w tym Ernesta Mandla, jest jednoznaczna - problem ten można rozwiązać poprzez skracanie czasu pracy. Łatwo powiedzieć - trudno to zrobić. Marksiści i rewolucyjna lewica nie mają dziś wiodącej pozycji w ruchu robotniczym, tym bardziej nie dzierżą ster rządów. Wpływ radykalnej lewicy na związki zawodowe w Polsce jest bliski zeru. Propozycje-warunki współpracy Piotra Ikonowicza skierowane pod adresem związków zawodowych trafiają zatem w próżnię. Wpływ lewicowych radykałów na Wolny Związek Zawodowy "Sierpień 80" ma raczej charakter ograniczony do materiałów programowych i propagandowych Polskiej Partii Pracy. To, że ta partia chce być POSTRZEGANA JAKO LEWICOWA, nie znaczy jeszcze bynajmniej, że taką jest. Do lewicy klasowej i rewolucyjnej wciąż jej daleko. Związkowi jeszcze dalej.

autor: BB, data nadania: 2010-11-01 17:31:10, suma postów tego autora: 4605

Nie wszystkie chwyty są dozwolone.

Piotr Ikonowicz, odnosząc się do dyskusji na portalu Lewica.pl skorzystał z możliwości uzyskania dodatkowych głosów za swoją sprawą na Facebook'u. Zrobił to mianowicie w następujący sposób:

Piotr Ikonowicz:
[ ‎‎"Ikonowicz stara się oprzeć działalność na elemencie zdeklasowanym, który w
żaden sposób burżuazji nie zagraża, czyli bezrobotnych, alimenciarach,
zagrożonych eksmisją. Tylko oparcie się
na pracownikach może przynieść pozytywne skutki.
Nie ma o tym mowy w przypadku zdeklasowanych, gdyż są oni zwyczajnie
zbędni i nie mogą wywrzeć żadnego nacisku."

W tej sytuacji wolę pozostać "zwyczajnie zbędny" ]

Facebook'owicz1:
[ Z czego to cytat? ]

Piotr Ikonowicz:
[ niejaki fancom w komentarzach na lewica.pl
Jest chyba z PPP ]

Facebook'owicz2:
[ warto napisac temu fancom--a w morde Pan chce:)]

Sugestia Facebook'owicza2 nie spotkała się z żadną reakcją Piotra Ikonowicza.

Przyznam, że starałem się w swoich wypowiedziach odnosić do głównego nurtu sporów, dotyczących nowego "otwarcia na lewicę" w wykonaniu Piotra Ikonowicza. Przyznam również, że PPP nie jest partią, która od czasu śmierci Daniela Podrzyckiego wzbudza mój zachwyt. Ale ten poziom polemiki, gdy wyłącza się z całego kontekstu fragment wypowiedzi, który to zabieg zmienia wymowę przytaczanego tekstu, jest dla mnie zaskoczeniem w wykonaniu człowieka, który jawi nam się tutaj jako szlachetny bojownik o pryncypia. Jak dla mnie, to co zrobił P. Ikonowicz, zwyczajnie jest na poziomie "jedynego w III RP geniusza strategii politycznej". Chłopcy z "lewicowo/jackowo", przekonani o lewicowości JarKacza powinni cieszyć się, że stalinowska metoda przeinaczeń i szczucia znajduje pozytywny wydźwięk w działaniach społecznika Warszawy.

Panie Piotrze, był Pan w Sejmie RP BITE DWIE KADENCJE i miał Pan tam sporo czasu na to, by osiągnąć przynajmniej tyle, by dziś nie być zmuszonym do powoływania Komitetów w celu obrony lokatorów. To tyle na temat Pańskich umiejętności jako polityka i jako ewentualnego przywódcy nowego ruchu politycznego. Tyle, z pominięciem merytoryki sporu.

A co do działalności KSS, naprawdę, szczerze życzę sukcesów, są bowiem ludzie, którzy już Panu uwierzyli i pokładają nadzieję w Pańskiej znajomości zagadnień administracyjnych i prawnych.

autor: Xyan, data nadania: 2010-11-01 21:12:47, suma postów tego autora: 195

Konflikty interesów

Lewak, jak mniemam Piotr Ikonowicz pisze:
"2) Im słabsze związki zawodowe tym więcej klientów ma Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej i inne organizacje lokatorskie, bo ludzie za mało zarabiają albo tracą pracę w wyniku słabości związków zawodowych. "
Śmiesznie wyszło, bo mozna się zastanawiać (znając realia słusznie się zastanawiać) czy te organizacje działają obok siebie czy w konkurencji ;-)
Jednośc pobrzmiewająca w ostatnim punkcie, to oczywiście w polskich warunkach żart z bardzo długą brodą.
W warunkach, w których mamy:
1) Jedynego Przedstawiciela Świata Pracy, - Zietek
2) Jedynego Przedstawiciela Świata Lokatorów - Ikonowicz
3) Jedynego Przedstawiciela Świata Złudzeń, - BB
4) Jedynego Przedstawiciela Świata według Bundych - Miś Bucharin,
trudno sie współpracuje.

Teraz musieliby oni wybrać spośród siebie Jedynego Przedstawiciela Świata Przedstawicieli (byłoby to novum, bo przedstawiciele są, a nie się ich wybiera. A więc ktoś się nim ogłosi i podporządkuje sobie resztę "przedstawicieli") i już będzie jedność i współpraca.

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-11-01 23:02:31, suma postów tego autora: 6205

Lewak

pyta:
"Więc może jednak współpraca?"
Niektórym politykierom w ich rzekomej trosce o "wykluczonych" chodzi głównie o to, żeby ich samych "wkluczono" do pewnych struktur politycznych i związkowych (może nie od razu tak silnych, jak SLD Kwaśniewskiego i Miller, z którym ten czy ów lewak swego czasu współpracował z wielką dla siebie korzyścią, ale od czegoś trzeba ponownie zacząć).

autor: ABCD, data nadania: 2010-11-02 13:38:57, suma postów tego autora: 20871

./..

Lewak:
"3) Ruch lokatorski ludzi zagrożonych wykluczeniem szanuje i organizuje, a nie nimi gardzi, tak jak autor cytowanej przez fancoma obrzydliwej opinii, od której fancom słusznie choć trochę za późno się dystansuje."

Nie widzę tam pogardy, a jedynie suchą ocenę rzeczywistości, z którą oczywiście można się zgadzać, bądź nie. Stosując pewną analogię: wizyta z bolącym zębem u stomatologa nie oznacza, że pogardza się sprzedającą w pobliskim warzywniaku studentką farmacji.

Lewak:
"4) My trzymamy kciuki za związkowców, również tych z Sierpnia 80'. Z wypowiedzi fancoma zapowiadających jałowość naszych wysiłków i porażkę, wynika, że z drugiej strony jest raczej życzenie nam źle niż dobrze."

Zatem chodzi o to, by autor, którym nie jest Fancom, o czym napisał już przecież, "obrzydliwej opinii", w której to nie życzy Wam, ani dobrze, ani źle, bo wprawdzie szanując działalność KSS, uznaje ją niestety za "nieefektywną" w realizacji celów, jakie sobie stawia, zrezygnował bez dyskusji ze swojej oceny rzeczywistości, przyjmując tę, którą podziela ruch lokatorski.

Swoją drogą, jeżeli to coraz gorsza sytuacja ludzi pracy (punkt 1, 2) sprawia, że ruch lokatorski rośnie w siłę (punkt 8), to co w tym przypadku oznacza "życzyć dobrze" (punkt 4)? Komu i czego?

----------

Młotkowcu, nie zawracaj mi głowy swoim siermiężnym dowcipem. Ty tutaj notorycznie wypowiadasz się w imieniu "zwykłych ludzi", jakbyś zdobył co najmniej 150 % głosów w swoich ulubionych wyborach, więc sam możesz być Jedynym Przedstawicielem Wszystkiego i Wszystkich, ale najlepiej, gdybyś został jakimś PH i poza internetem katował ludzi swoim "darem przekonywania"...

autor: Miś_Bucharin, data nadania: 2010-11-02 21:11:03, suma postów tego autora: 3566

fancom

"Takim perspektywicznym, rozwojowym kierunkiem jest naszym zdaniem PPP"

Wiadomo przecież nawet Chomsky ją popiera :)

autor: nakama, data nadania: 2010-11-02 22:24:59, suma postów tego autora: 593

BB

Ad Po pierwsze.
Fakt, że skala owego zjawiska się nasila nie niweluje jego wpływu na pozycję klasy pracującej w systemie kapitalistycznym, a wręcz przeciwnie. Czynnikiem zniejszajacym ten wpływ pozostaje w dalszym ciągu walka o poprawę warunków bytowych ludzi do tej grupy należących i tym samym zmiejszenie grozby degradacji do niej dla osób pracujacych. Działania w przeciwnym kierunku jak również nasilanie się zjawiska pozostaje w interesie kapitału. Nie stwierdziłam, że owe tendencje mają charkter zarodkowy. Nie widzę miedzy nami sprzeczności. No może poza pesymistyczną tezą, że się nie da, więc nie ma co, jeśli do tego zmierzasz? Uważam, że to można powiedzieć ogólnie o wszelkich zmaganiach z kapitałem w systemie kapitalistycznym- zawsze są to zmagania, w których kapitał ma przewagę. Można jednak stwiedzić, czy działania te mają właściwy zwrot (z systemem czy przeciw) i w tym sensie można je określić jako lewicowe.
Ad Po drugie
Serdeczinie przepraszam, że moja wpisana w przerwie obiadowej diagnoza była nie wyczerpująca. I tu owszem masz rację, owszem zależność nie jest tak uproszczona. W skrócie koszty kapitalisty związane z odejściem robotników od maszyn należy liczyć jako koszty związane z zastąpieniem ich owymi „wykluczonymi” (jeśli już chcemy ich tak nazywać- choć ja nie lubię tego terminu, jako błędnie sugerującego ludzi poza systemem).
Koszty te nigdy nie są zerowe. I są tym większe im bardziej wykwalifikowanych pracowników się zatrudnia. Tu czas i nakład środków na przyuczenie nowych pracowników jest kosztem. Można też wskazać inne czynniki np. warunki fizyczne potrzebne do wykonywania danej pracy, czy strukturę ludność. Tzn. jeżeli chcemy miejscowych robotników zastapić przyjezdnymi to musimy zapłacić przynajmniej tyle, żeby migracja była choć niewygodna to przynajmniej możliwa, co nie zawsze się opłaca itp. Strajk więc pozostaje formą nacisku w każdym przypadku, a jego skuteczność należało by liczyć jako koszt strajku do kosztu wymiany załogi. Choć nie do końca, bo system potrafi też działać ideologicznie i na zastraszenie. Nie mniej jednak w sytuacji braku zaplecza dla bezrobotnych w dłuższej perspektywie przewaga pozostaje po stronie kapitalistów, co oczywiste. Zaś lepsza pozycja "wykluczonych" zwiększa poczucie bezpieczeństwa zatrudnionych i ułatwie im stawianie żadań na drodze strajku.
Odnośnie zaś samych robotników wykwalifikowanych ich sytuacja jest rzeczywiście lepsza niemniej jednak:
- w sytuacji Polskiej, kiedy stajemy się swoistą neokolonią liczba robotników wykwalifikowanych (obecnie zatrudnionych już najczęściej w spółkach skarbu państwa) w stosunku do robotników zatrudnionych w montowniach globalnych sieci (z centrala gdzie indziej) i łatwo zastępowalnych sukcesywnie się zmniejsza.
- nie możliwe jest moim zdaniem na dłuższą metę utrzymanie zbyt dużego rozdzwięku pomiędzy sytuacją robotników wykwalifikowanych i innych. Jeżeli ogólny standard warunków pracy i płacy całościowo i sukcesywnie się obniża, zmienia się postrzeganie norm. Tzn. rzeczy uważane wcześniej jako oczywiście należne zaczynają być postrzegane jako przywileje, płaca nawet utrzymana na wcześniejszym poziomie zaczyna być postrzegana jako wysoka i to utrudnia również robotnikom wykwalifikowanym stawianie dalszych żadań spychając ich na pozycję obrony obecnych warunków.
Odnośnie czasu pracy owszem masz rację. Ale dyskutowany czynnik tu również przeszkadza, bo nawet wprowadzenie ustawowo skróconego czasu pracy (o ile co niezwykle trudne) udałoby się to wywalczyć, będzie powodował, że robotnicy będą obciążani niepłatymi nadgodzinami ze wzgledu na obawę przed egzekwowanie swoich praw.

Po ostatnie: uważam PPP za partię lewicową, dlatego jestem jej członkinią.

Xyjan
Ja trochę dłużej od Ciebie wytrwałam w odnoszeniu się do merytorycznej części, bo temat uważam za bardzo ciekawy. Jeden z ciekawszych ostatnio na lewica.pl, w odróżnieniu od nowych odsłon ekspresji antyklerykalizmu. Natomiast owe przepychaniki w stylu, kto tam kogo nie lubi i czemu nudzą mnie śmiertelnie jak barazylijski serial, który zresztą jako żywo przyponiją.
Ale faktycznie ile można. Dla mnie jednak zaskoczeniem było wyliczanie przez Red Spidera swojego rasowego rodowodu.

autor: yona, data nadania: 2010-11-03 13:47:48, suma postów tego autora: 1517

SYSTEM KSZTAŁCENIA

Yono, diabeł tkwi w szczegółach. O tym, czy jakiś ruch ma charakter systemowy czy antysystemowy trudno wyrokować po deklaracjach jego uczestników, a tym bardziej przywódców. Czy bowiem społeczna gospodarka rynkowa albo welfare state mają charakter anstysytemowy, a jeśli tak, to o jaki system chodzi? To tylko na przykład.
Nie jest więc prawdą, że na lewicy wszyscy mają takie same poglądy i należy przestać się spierać personalnie, by nie zniechęcać maluczkich. Jest o czym dyskutować i o co się spierać merytorycznie (nawet jeśli w szatach personalnych), szczególnie kiedy chodzi o to, jaka ma być ta świadomość klasowa.
To jest też odpowiedź dla wszystkich, którzy traktują politykę, jak zawody, w których się sprawdza swoją atrakcyjność. Spory najlepiej zmieniają świadomość i o to tu chodzi. Jak można wnosić świadomość klasową, kiedy samemu ma się zaledwie świadomość potoczną, może nieco zradykalizowaną? Nie chodzi więc tylko o oddziaływanie na "masy", ale i na pretendentów do roli działaczy.

autor: EB, data nadania: 2010-11-03 15:54:38, suma postów tego autora: 856

Szanowna EB

Piszesz:
"Nie jest więc prawdą, że na lewicy wszyscy mają takie same poglądy i należy przestać się spierać personalnie, by nie zniechęcać maluczkich. Jest o czym dyskutować i o co się spierać merytorycznie (nawet jeśli w szatach personalnych), szczególnie kiedy chodzi o to, jaka ma być ta świadomość klasowa."

Jest truizmem (ktos mi wytknął, że nadużywam tego słowa, ale mineło już troche czasu, wiec go sobie znowu użyję) że nie wszyscy na lewicy maja takie same poglądy.
Nie wiem jakich maluczkich masz na myśli, do głowy by mi nie przyszło dzielenie ludzi na maluczkich i innych. Jeśli ktoś sie zdradzał z taką motywacją, to nie ja. Też uważam, że jest o czym i trzeba dyskutować. Nie przeszkadza mi również spór merytoryczny w szatach personalnych, co tam kogo do dyskusji motywuje jest tylko o tyle istotne, żeby samego sporu z góry nie paraliżowało. Jednak w całej tej dyskusji mozna wyróznic nurty, których jest dwa. Pierwszy byłby jeszcze jakąś tam wymianą argumentów, mniejsza już czym tam motywowaną. Drugi zaś dotyczy miedzy innymi tego, że niejaki fancom, który jest podobno w PPP (czy jest, nie wiem -nie wypowiedział się na ten temat) wziął i był "spotkał się z opinią".

Nieszczęsne owo spotkanie rzeczonego fancoma zaowocowało potokiem żali i wyrzutów w stylu: "myśmy wam dobrze życzyli, a wyścia tacy" zakończonym górnolotnym wezwaniem do opamiętania i wyciagniętą w przestrzen ręką na zgodę. Przyznając się otwarcie do lenistwa, ten wątek uważam za koszmarnie nudny po prostu. Jak się już przyznałam do lenistwa przyznam się i do egoizmu. W ogóle nie wpadłam na to żeby zatroszczyć się o to żeby nie zanudzić nikogo poza mną obojętnie maluczkich, wielkich, czy średnich. Moja postawa wynika z osobistej traumy, którą jak już sie nie troszczyć, to nie- wezme i sie podzielę. Ostatnio testowałam wizualizację w dyżurce, gdzie robotnicy wykwalifikowani nadzorowali zdalnie wodociagi. Wieczona zmiana ogładała bez przerwy seriale z "Liebe" w tytule, Utracona, Zagubiona, Zaborniona czy cholera wie jaka. Nie mogąc opuscic stanowiska pracy, byłam dzień w dzień zmuszona do wysłuchiwania owych seriali. I przyznam się szczerze już nie mogę więcej i dlatego sama obecność problemów i intryg podobnych do tam poruszanych powoduje, że czuje jak straszliwe znużenie i znudzenie propieniuje mi z brzucha aż do gardła. Kto tam kogo nie lubi i dlaczego, czy podobno dlaczego. Na jakiej podstawie ktoś wysnuł jakiś wniosek aaaaaa.
Zreszta czy jest sens? Jesli rzeczywiście jest i komus to pomoże to mogę otwarcie przyznać, że do PPP i Sierpnia sie byłam zapisałam (co do fancoma owej pewności nie ma) i zdarzyło mi sie w życiu spotkać z niejedną opinią i to nawet z takimi przy których opinia z która spotkał sie ów fancom (pewnie mu się teraz czkawką odbija), choc może moim zdaniem dyskusyjna, to dobrawdy w ogóle nie robi wrażenia.

autor: yona, data nadania: 2010-11-03 19:34:44, suma postów tego autora: 1517

EB welfare state

Wydaje mi się, że na tym w skrócie polegała pomyłka owych mas chcących u nas wprowadzac kapitalizm, że pomylili go z walfare state. Co przyszło im tym łatwiej, że wychowani w porzednim ustroju przyzwyczaili sie uważać pewne rzeczy za oczywiste. walfare state wydawał im sie wpisany w kapitalizm, a swoje przekonanie opierali na tym, że musi tak byc bo nie godzi sie inaczej. Dłuższy czas wielu, i pewnie do dzisiaj niektórzy, oczekiwali wprowadzenia u nas owego welfare state, tłumacząc sobie opóźnienia tym, że nas na niego po latach PRL jeszcze nie stać, ale jak juz kapitalizm zbuduje sie i rozkreci, to wówczas naaaturalnie. Co prowadziło do paradoksu, że w imię przyspieszania wprowadzenie pańtwowej opieki socjalnej państwa likwidowano ochoczo kolejne prawa socjlane, żeby kapitalizmowi dopomóc. Bo jak się dopomoże kapitalizowi, to wtedy będzie stać.

Oczywiscie sam welfarstate w załozeniu nie jest antysystemowy (jak naduzywałam słowa truizm, tak teraz naduzywam słowa system. Taka mi z tego "Teoria i technika systemów" wychodzi ;)) Niemniej jednak chciałam podkreslic własnie to, że świadczenia socjalne w ramach państwa kapitalistycznego nie są niczym innym jak odpowiedzią z jednaj strony na groźbe rewolucji z drugiej strony na napiecia i protesty społeczne. Owszem maja na celu stabilizację systemu i w tym sensie nie sa anty. Pozostaje to jednak w dalszym ciągu ustepstwem kapitalizmu i rezygnacją z własnych interesów na rzecz klasy robotniczej. Czyli jest to sytuacja kiedy kapitalizm robi krok w tył, bo chce uniknąć gorszych konsekwencji. To ta groźba jest jednak pierwotna i musi byc pierwotna, jak również co istotne dla burżuazji zauważalna, bo nie jest tak przeciez, że chłopaki, dziewczyny i zdolni menadzerowie u Marksa doczytali. A welfare state to tyle ile kapitaliści godzą się stracić, żeby nie stracić wszystkiego. Nie zmienia to faktu, że tracą. A jaki z tego morał? Mogłabym próbowac jakis wymyslić i dopasować jakąs teorię pod linię dyskusji, ale opwiem uczciwie: nie wiem. Nie wydaje mi się że powinniśmy przyklaskiwac zdolnym menadżerom w pogarszaniu sytuacji pracowników. Przypuszczam, że trzeba starac się jednak jak najwięcej wyszarpać i przeczekać grackając sie wokól owego optimum lokalnego w oczekiwaniu na mozliwość ucieczki z tej "pułapki ewolucyjnej- punktu równowagi" jaka się w końcu pojawi, a jakiej nie zdołamy zaplanować.

autor: yona, data nadania: 2010-11-03 21:31:42, suma postów tego autora: 1517

Inżynieria społeczna

Gdyby Marks uważał, że system kapitalistyczny mogą obalić włóczędzy i żebracy to organizowałby partię dziewiętnastowiecznych wykluczonych, a nie partię robotniczą.

Ikonowiczowi najwyraźniej bliżsi są socjaliści utopijni. Namawia nas do organizacji czegoś w rodzaju falansterów XXI wieku. Dobrzy lewicowcy będą pomagać najsłabszym jeżdżąc na blokady eksmisji i finansując KSS a z tej braterskiej samopomocy zrodzi się nowe społeczeństwo.

Moim skromnym zdaniem, cały nowy projekt, nie będący w istocie niczym nowym w porównaniu z tym co robiła dotychczas Nowa Lewica, obliczony jest wyłącznie na uzupełnienie braków kadrowych, bo w ostatnim czasie z Nowej Lewicy wykruszyło się sporo osób zmęczonych działalnością charytatywną i Piotrowi zabrakło mięsa armatniego do blokowania eksmisji. Choć wielu szlachetnym lewicowcom nie podoba się słowo "wykluczeni", to lewicowcy wykruszeni z Nowej Lewicy, podopiecznych Piotra nazywają często lumpami lub menelami, którzy przy każdej okazji chcą pożyczyć piątkę.

Nie znam w historii przykładów, kiedy to ruch lokatorski zorganizował się w partię i zagroził systemowi. Ruch robotniczy zrobił to wielokrotnie.

Jako zwolennik starej, a nie "nowej lewicy" cenię sobie inżynierię społeczną. Ikonowicz chce budować wieżowiec na mokradłach i dlatego ta konstrukcja musi runąć.
Lokatorów (nawet jeśli nie są jeszcze w grupie wykluczonych) łączy doraźny interes, który albo uda się zaspokoić i sprawa będzie załatwiona, albo eksmisja zamieni ich w wykluczonych lub bezdomnych. Lokatorzy to ludzie z różnych środowisk, rozproszeni terytorialnie. Już samo ich zebranie stanowi spory problem logistyczny. Siła nacisku tej grupy na system jest żadna - mogą sobie wyjść na ulicę i pokrzyczeć, albo okupować urzędy. Żadna z tych form protestu nie zablokuje wytwarzania kapitalistycznego zysku.

Trwałą realizację jednej z podstawowych potrzeb, jaką jest dach nad głową, może zagwarantować tylko zdobycie władzy politycznej. Tylko mając lewicowy rząd i większość parlamentarną można dokonać zmian prawnych i przesunąć na potrzeby mieszkaniowe odpowiednie środki z budżetu państwa, a tylko ten budżet jest w stanie udźwignąć koszty tego zadania. Dlatego jedyną szansą dla wykluczonych jest zwycięstwo partii robotniczej - PPP, a nie jakieś sentymentalne, nowo-lewicowe mrzonki.

Dlaczego partii robotniczej a nie lokatorskiej? Ponieważ robotnicy zostali zorganizowani już przez samych kapitalistów. Spotykają się codziennie na osiem godzin, znają się nawzajem i wiedzą komu można zaufać. Organizacja związkowa jest chroniona prawnie, może zorganizować strajk, a więc zablokować wytwarzanie zysku. O ile pamiętam polskie prawo nie przewiduje lokautu, więc wymiana zbuntowanej załogi na wykluczonych nie jest możliwa. Organizacja związkowa posiada fundusze na działalność, etatowy aparat wykonawczy i jest naturalnym zalążkiem zakładowej organizacji partyjnej. Na takich solidnych fundamentach społeczno-ekonomicznych można budować lewicę, która zmieni system.

autor: RUMBURAK, data nadania: 2010-11-03 23:50:30, suma postów tego autora: 233

MOCNO UPRASZCZASZ, RUMBURAKU.

Wydaje ci się, że w ten sposób coś zyskasz dla robotniczej sprawy? Pomijając już bezkrytycyzm i prymitywną propagandę na rzecz PPP oraz niezłomną wiarę w parlamentaryzm - nie godną trockisty - nie bierzesz pod uwagę faktów oczywistych, na których opiera się całe zdroworozsądkowe rozumowanie liderów KSS.
Po pierwsze, nie bierzesz pod uwagę OBRZYDZENIA SOCJALIZMU i powszechnych wśród robotników odruchów wymiotnych na samo wspomnienie o nim.
Po drugie, najwyraźniej nie zauważyłeś, że przyszło nam działać W WARUNKACH ROZPADU GRUPOWYCH IDENTYFIKACJI, na co słusznie zwraca uwagę m.in. Jarosław Niemiec, opisując swoje środowisko robotnicze.
Masz zapewne jakieś gotowe recepty na to? Propagandowe zadęcie i buta nie wystarczy.

autor: BB, data nadania: 2010-11-04 10:01:04, suma postów tego autora: 4605

Teraz to Ty upraszczasz

Jeżeli należę do partii to oczywistym jest, że uprawiam propagandę służąca tej partii - takie są między innymi zadania partyjniaka. A partię tę wybrałem dlatego, że w moim przekonaniu jest to produkt najlepszy z obecnie dostępnych na rynku.

Dlaczego zakładasz, że nie biorę pod uwagę OBRZYDZENIA SOCJALIZMU? Nie twierdzę, że sprawy pójdą szybko i gładko, ale PPP - choć bez socjalizmu wypisanego na sztandarach - ma pewne sukcesy w przebijaniu się przez to OBRZYDZENIE. Może dlatego, że wyłoniła się z ruchu związkowego, jest tworem najbardziej świadomych robotników.

Dlaczego imputujesz mi jakąś "niezłomną wiarę w parlamentaryzm"? Wejście do parlamentu wiąże się z uzyskaniem przez partię polityczną dostępu do środków finansowych z budżetu oraz szerszym dostępem do mediów. Te środki są potrzebne, wręcz niezbędne do rozwoju partii, dlatego na tym etapie, bardzo zależy mi na sukcesach parlamentarnych PPP.

Nie mam cudownej recepty na sukces i nikt jej nie ma. Moim zdaniem stara recepta jest nadal aktualna - po prostu trzeba ją stosować, konsekwentnie budując pozycję w ruchu robotniczym. Kapitalizm znalazł się w największym kryzysie od 80-lat i będzie się coraz szybciej kompromitował. Wydaje mi się, że już niedługo (w ciągu kilku lat) będzie jeszcze bardziej zohydzony w świadomości społecznej niż socjalizm. Wtedy powinno dobrze zagrać hasło "demokratyczny socjalizm XXI wieku".

Na koniec proszę pokornie środowiska lewicowe o jednoznaczne ustalenie, czy jestem trockistą, czy nie. Spartakusowcy udowadniają wszem i wobec, że nie jestem, Ty twierdzisz, że jestem. Generalnie wali mnie to, ale miło byłoby w końcu wiedzieć, czy jestem, czy nie jestem?

autor: RUMBURAK, data nadania: 2010-11-04 11:50:29, suma postów tego autora: 233

MASOWE POPARCIE

Na wstępie, yono, z góry przepraszam, że wybieram interesujący nas wątek dyskusji. Nie będę się zatem odnosił do wszystkich uwag, ciekawych zresztą. W swej wypowiedzi zwróciłaś uwagę na jakże istotne zjawisko (MASOWE POPARCIE), które niewątpliwie warunkuje również projekty polityczne nowej radykalnej lewicy. ISTOTNE DLA TOCZĄCEJ SIĘ TU DYSKUSJI
Ikonowicz, podobnie jak Ziętek, proponując swój projekt ubiega się przecież o MASOWE POPARCIE. Tak naprawdę tylko to go interesuje. Projekty "sekciarskie" zbywa pogardliwym milczeniem. Ziętek natomiast nie od dziś liczy na "milczącą większość". "Większość" i "masy" to wasz wspólny podmiot zmian.
Pytanie o świadomość mas i większości jest zatem zasadne. W tym kontekście twoje uwagi wymagają jednak korekty.
Twierdzisz przecież autorytatywnie, że "owe masy chciały u nas wprowadzić kapitalizm" utożsamiając go z welfare state. To jest wasza diagnoza świadomości mas na początku lat 90., której skutki mają niebagatelne znaczenie.
W przeciwieństwie do was podkreślamy, że owe masowe poparcie było mocno ograniczone. Nie chcesz chyba powiedzieć, że "szokowa terapia" Banku Światowego, MFW i Balcerowicza cieszyła się masowym poparciem 5 mln bezrobotnych i kolejnych milionów zagrożonych utratą pracy i oszczędności całego życia. Gdyby tak było rząd, "Solidarność" i SdRP już wówczas jawnie opowiedziałyby się za kapitalizmem, za "normalny" w kapitalizmie przyjmując model welfare state. O prawdziwych intencja rządu dowiedzieć się można było z "Listów intencyjnych" do MFW. Reszta to - by powołać się na najnowszy szlagier Martyny Jakubowicz - MASOWE ŚCIEMNIANIE.
Decydenci nie mieli złudzeń. Z góry pacyfikowali ewentualny sprzeciw. Szok, dezorganizacja i masowe zamykanie zakładów pracy przyniosły pożądany skutek. Paraliżowały masowy sprzeciw. Zadziałała realna groźba utraty pracy i środków do życia i, o czym w ogóle nikt nie mówi, prewencyjna osłona resortów siłowych, której doświadczyliśmy na własnej skórze (nachalna inwigilacja, bezprawna konfiskata nakładu "Tygodnika Antyrządowego" skierowanego do wysyłki na Poczcie Głównej itp. działania).
Można również o MASOWYM SPRZECIWIE, o czym świadczy wielka fala strajków w latach 1992-1993, kwestionująca w swych postulatach w zasadzie wszystkie cele kapitalistycznej transformacji. To właśnie wówczas narodził się Wolny Związek Zawodowy "Sierpień 80" z Danielem Podrzyckim i Bogusławem Ziętkiem na czele.
W tym czasie Piotr Ikonowicz i PPS poparli w praktyce budowę kapitalizmu z ludzką twarzą, wspomniany przez ciebie mit welfare state, wchodząc w skład Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Chyba nie twierdzisz, że była to większość.
Masowe poparcie dla SLD w wyborach w 1993 r. można różnie tłumaczyć. Nie ważyłbym się twierdzić, że było to masowe poparcie dla kapitalizmu z ludzką twarzą, dla mitu welfare state. Najczęściej interpretuje się to jako tęsknotę za stabilizacją i PRL. Teza ta znajduje potwierdzenie w badaniach socjologicznych. Naukowcy zajmujący się klasą robotniczą mówią co najwyżej o OGRANICZONYM PRZYZWOLENIU (patrz: Juliusz Gardawski "Przyzwolenie ograniczone. Robotnicy wobec rynku i demokracji", PWN 1996), z czym również polemizowaliśmy (patrz: "Fałszerstwo niedoskonałe", dyktatura.info).

autor: BB, data nadania: 2010-11-04 12:07:46, suma postów tego autora: 4605

NIKT JUŻ NIE PYTA SIĘ O PRZYZWOLENIE

Kontynuujmy temat MASOWEGO POPARCIA. Nie mamy wątpliwości, że zainstalowano już w Polsce kapitalizm. Wątpliwości co do tego zgłaszają już chyba jedynie wyznawcy Janusza Korwin-Mikke, którzy z kapitalizmem utożsamiają model idealny oraz populiści, którzy przyłączają się do nich żądając "więcej kapitalizmu" i "mniej socjalizmu", czy PRL.
Oczywiście są różne metodologie analizujące wysokość tego poparcia. Te powierzchowne ograniczają się do sondaży i wyników wyborczych partii, które jawnie stoją na gruncie kapitalizmu. Badania szczegółowe pokazują raczej ambiwalentność postaw robotników w tym temacie. O akceptacji takich atrybutów kapitalizmu jak bezrobocie - nawet ograniczonej - nie ma już co mówić. DECYDENCI ZDAJĄ SOBIE Z TEGO SPRAWĘ. Nie przypadkiem badania takie są rzadkością, a ich wyniki nie są popularyzowane.
Możemy zasadnie przypuszczać, że PRZYZWOLENIE OGRANICZONE zostało jeszcze bardziej ograniczone. O akceptacji nigdy nie było mowy, chyba że werbalnej.
Taki stan świadomości wskazuje, że i dziś mimo piętrzących się trudności można wnosić skutecznie świadomość klasową, rozumianą jako świadomość zróżnicowań i konfliktów oraz wizji alternatywnych stosunków. DO TEGO POTRZEBNA JEST JEDNAK REWOLUCYJNA PARTIA ROBOTNICZA lub przynajmniej jej namiastka. Tymczasem oba projekty - PPP i KSS - proponują nam w najlepszym przypadku półprawdy i półśrodki, zowiąc to "polityką małych kroków". Nie interesuje ich JAK WNOSIĆ ŚWIADOMOŚĆ KLASOWĄ. Wystarczy im zradykalizowana świadomość społeczna (nie koniecznie robotników), która jak wiadomo kształtuje się spontanicznie. Na tym polu lewica przegrywa jednak sromotnie w konkurencji z populistami.
Nikt już nie pyta robotników o przyzwolenie na kapitalizm. Czy znaczy, że wszyscy uznali, że system jest trwały?

autor: BB, data nadania: 2010-11-04 13:24:03, suma postów tego autora: 4605

WASZ SZTANDAR

"Bez wypisanego socjalizmu na sztandarach" to mało powiedziane. Ale jakże bliskie prawdy i KSS. O co się zatem kłócicie? Przecież nie o to co jest niewypisane sztandarach i niewysłowione w programach. Nie o puste miejsce na socjalizm. Z założenia NIE OBRZYDZACIE ROBOTNIKOM ŻYCIA, wręcz przeciwnie chcecie je wymościć różami, bez kolców. Jeśli już coś komuś obrzydzacie, to sobie nawzajem.
Przecież w tych ciężkich czasach każdy przyczółek jest na wagę złota. Również ten uprawiany przez KSS. Kto zatem pierwszy wyciągnie rękę na zgodę? Byłby to przecież krok naprzód.
Łączy was również wiara w parlamentaryzm, choć gdy was się przyciśnie każdy z was cofa się rakiem. To przecież twoje, Rumburaku, słowa, nie zaprzeczysz chyba: "mając lewicowy rząd i większość parlamentarną można dokonać zmian prawnych i przesunąć na potrzeby mieszkaniowe odpowiednie środki z budżetu państwa, a tylko ten budżet jest w stanie udźwignąć koszty tego zadania". Tu przecież o socjalizmie ani słowa. Można to zrobić w ramach kapitalizmu. Lula potrafi.
Lula to sztandar Ziętka i Ikonowicza.

autor: BB, data nadania: 2010-11-04 14:42:36, suma postów tego autora: 4605

Rumburaku,

Gdzie powiedziałem, że jesteś trockistą? Wspomniałem tylko, że uprawiasz nie godną trockisty bezkrytyczną propagandę parlamentaryzmu i PPP.

autor: BB, data nadania: 2010-11-04 15:00:23, suma postów tego autora: 4605

Wiem,

Rumburaku, macie wiele sztandarów. Drugi to Chavez. Trzeci - burżuazja narodowa? Czemu schowaliście tekst Macieja Chrobaka ze sztandarowym wstępem redakcji "Władzy Rad"? Ze wstydu? Odkąd to nowa radykalna lewica wstydzi się swoich proburżuazyjnych sympatii, "wielości" i pluralizmu?
Jest się czego wstydzić - według wstępu redakcji "Władzy Rad" burżuazja narodowa Ameryki Południowej realizuje dziś projekt socjalistyczny.

autor: BB, data nadania: 2010-11-04 17:06:30, suma postów tego autora: 4605

Ale o co chodzi?

Mając rząd i większość parlamentarną można dokonać zmian korzystnych dla klasy robotniczej i to jest fakt nie podlegający dyskusji.

Odrębną kwestią jest trwałość tych zmian w ramach systemu kapitalistycznego. Oczywiście będą to zmiany nietrwałe. Do ich utrwalenia potrzebna jest zmiana ustroju. Można sobie wyobrazić konsekwentne reformowanie kapitalizmu aż do zareformowania go na śmierć. Scenariusz taki wydaje się bardzo mało prawdopodobny, bo jak wiadomo z fizyki każda akcja wywołuje reakcję. Sądzę więc, że o ile zaistnieją warunki do zmiany systemu, to transformacja ustrojowa będzie miała przebieg typowy dla tego typu wydarzeń w dotychczasowej historii ludzkości. W warunkach względnej stabilizacji jest to jednak wizja nieakceptowalna społecznie. Doświadczenie historyczne uczy natomiast, że poziom poparcia dla radykalnych rozwiązań rośnie wraz z pogarszaniem warunków życia i utratą nadziei na ich poprawę. Towarzyszy temu kompromitacja panującej ideologii i elit politycznych. Ten czas jeszcze nie nastał, ale niewykluczone, że jest już blisko.

autor: RUMBURAK, data nadania: 2010-11-04 17:25:18, suma postów tego autora: 233

No właśnie,

Rumburaku, o czym? PPP w Polsce ma mieć większość parlamentarną? Zapewne tą "milczącą"?
Lepiej już pomilcz.

autor: BB, data nadania: 2010-11-04 18:57:35, suma postów tego autora: 4605

Chavez jest cool

A tekst o burżuazji wraz komentarzem wrzucił dyżurny, po czy uznaliśmy, że jedno i drugie jest do dupy i dlatego zostały zdjęte. Ludzie czasem popełniają błędy. Najważniejsze, że potrafią je szybko korygować.

autor: RUMBURAK, data nadania: 2010-11-04 20:09:41, suma postów tego autora: 233

No,

to macie jeszcze co korygować. Tak trzymać!

autor: BB, data nadania: 2010-11-04 20:43:39, suma postów tego autora: 4605

Ale nie ty nam będziesz mówił co

Jak wyżej

autor: RUMBURAK, data nadania: 2010-11-04 21:07:52, suma postów tego autora: 233

MASZ RACJĘ

Ręczne sterowanie nie wchodzi w grę. Nie mamy na to ani chęci, ani czasu.

autor: BB, data nadania: 2010-11-05 06:01:14, suma postów tego autora: 4605

zacznijmy od konstytucji

...która już zaczyna się nieszczególnie
Jak to tam zapisali ojcowie założyciele? Ano przypomnijmy sobie:

…wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł…

Jeśli jakaś konstytucja tak się zaczyna, to mało kto ma cierpliwość czytać ją dalej. Bo proszę - niby wszyscy, niby zarówno, ale jednak precyzyjnie, już na początku, podzieleni. Na tych i na tamtych, co to wiecie… Nie prościej byłoby zakończyć na wszyscy? Problem bowiem w tym, że podział w Polsce nie dotyczy miłości do różnych partii i uwielbienia dla ich recept na szczęście.
Potem dopiero możemy zacząć się piękni eróżnić i walczyć z niesprawiedliwością.
więcej: http://www.continuum24,pl

autor: abarbarus, data nadania: 2010-11-13 10:31:53, suma postów tego autora: 3

Dodaj komentarz