Mleko się rozlało.
Ludzie wyszli na ulicę i trudno będzie wmówić im, że geopolityce interesy USA czy Izraela są ważniejsze od interesów ich arabskich braci ze strefy Gazy.
Nowa władza, jakakolwiek by nie była, musi spełniać jeden podstawowy warunek tj. być w opozycji do Mubaraka i jego polityki. Ludzie nie są głupi i MIEJMY NADZIEJĘ nie zgodzą się na zastąpienie jednego pro syjonistycznego figuranta drugi.
A co do polskojęzycznych dziennikarzy to co się dziwić 20 lat byli poddawani pro syjonistycznej tresurze w tzw. wolnych mediach w których każda krytyczna informacja o Izraelu była traktowana jak myślozbrodnia anty semityzmu.
www.cud2.blogspot.com
Tak sprawy wyglądały jeszcze tydzień temu. Teraz sytuacja wyklarowała się. Prezydent Stanów Zjednoczonych poparł manifestujących Egipcjan. Jego decyzję krytykuje jedynie związana z prawicą Partii Konserwatywnej telewizja Fox News, która wciąż straszy Bractwem Muzułmańskim i rządami fundamentalistów.
Mubaraka oficjalnie popiera tylko Izrael.
Korespondent Polskiego Radia od początku wyraźnie sympatyzuje przeciwnikom Mubaraka, podobnie jak Kwaśniewski czy Wałęsa.
Rewolucja w Maghrebiu ma charakter demokratyczny, nie socjalistyczny.
Amerykanie na razie bezskutecznie nakłaniają Mubaraka do natychmiastowego ustąpienia. Naciskają również na wiceprezydenta i generalicję.
W tej chwili radiowa "Trójka" podała, że wojsko rozbroiło jedną z bojówek promubarakowskich.
Oglądałem na TV Historia film o Wyborach w 1989 roku. Film był nakręcony z punktu widzenia nocnych palakacirzy Solidarności rozklejających do samego rano plakaty solidarnościowych kandydatów do sejmu.
Jest w tym filmie jedna symboliczna scena.
Zmęczeni plakaciarze wraz z ekipą filmową wracają do domów i na małym rynku (chyba był to krakowski Kazimierz) spotykają lekko zawianego jegomościa w średnim wieku.
No i pytają gościa :
Czy te wybory coś zmienią jeśli wygra Solidarność?
A koleś odpowiada : Może nie od razu ale za 4 - 5 lat jak porządzi Solidarność to tu ( bierze szeroki zamach ręką ) będzie wszystko jak na zachodzie jak w Ameryce.
==
Ciekawy jestem co powiedział by ten człowiek w 93 czy 94 widząc do czego doprowadziły w krótkim czasie rządy solidaruchów ?
Pamiętajcie Wy eksperci od blisko wschodniej demokracji :
Wolnością nie nakarmi się głodnych dzieci.
A z pustego to i Salomon nie naleje tj. jak by Mubarak miał z czego sypnąć groszem to by dla świętego spokoju sypnął a tak tzw. nowym demokratom pozostaje kredycik w MFW & terapia szokowa.
www.cud2.blogspot.com
raczej 1, 2 dni temu niż tydzień, przyznaję że tekst ma
lekkie opóźnienie.
bezpośredniego poparcia dla demonstracji raczej Obama nie udzielił, chyba że coś ominąłem możliwe że tak. na razie chyba im chodzi o to by władzę przejął ten nowy wiceprezydent, nie pamiętam jak się nazywa. no i oczywiście jakieś negocjacje z opozycją najważniejsze żeby był spokój i zachowane interesy USA, Mubarak jest pewnie już uznany za zgraną kartę, ale jeszcze z małą furtką ewentualnego powrotu do niego gdyby ten jednak władzę utrzymał.
Mi w tekście chodziło głównie o media i ich relacje, które zawsze podporządkowują się stanowisku rządu USA i to w zasadzie się nie zmienia. Obama będzie bardziej bezpośrednio popierał opozycję (taką która by mu odpowiadała oczywiście) to i nasze media będą bardziej ją popierać.
"Korespondent Polskiego Radia od początku wyraźnie sympatyzuje przeciwnikom Mubaraka, podobnie jak Kwaśniewski czy Wałęsa". - no polskiego radia nie słuchałem niestety. oparłem się głównie na TVP info a tam z tego co widzę ciągle dominuje "spojrzenie geostrategiczne". choć po atakach promubarakowskich bojówkarzy na dziennikarzy w tym polskich można by się spodziewać większej sympatii dla opozycjonistów, jednak dla dziennikarzy to ciągle chyba wina "zamieszek" i "niepokojów"
"Rewolucja w Maghrebiu ma charakter demokratyczny, nie socjalistyczny." - nie przeczę temu. gdyby miała taki charakter media nie miały by wątpliwości kogo poprzeć
a tu głos ideowych liberałów - demokratów, w kontrze do liberałów i demokratów "realnych"
http://wyborcza.pl/1,75968,9054098,Unia_milczy_o_Egipcie.html
Obecne stanowisko władz amerykańskich nie może być bardziej klarowne. Gros polskich komentatorów wkrótce się podciągnie. Warto przy tym pamiętać, że zwolenników Fox News jest w polskich mediach nie mało. Ci pozostaną sobą.
"Obecne stanowisko władz amerykańskich nie może być bardziej klarowne. Gros polskich komentatorów wkrótce się podciągnie". - przecież się z tym zgadzam napisałem w poprzednim poście: "Obama będzie bardziej bezpośrednio popierał opozycję (taką która by mu odpowiadała oczywiście) to i nasze media będą bardziej ją popierać". po prostu dopóki nie jest bardziej klarowne to i naszym dziennikarzom trudniej się podciągnąć
"Warto przy tym pamiętać, że zwolenników Fox News jest w polskich mediach nie mało. Ci pozostaną sobą." - jasne
...komentarze Jacka (Watykanisty) jeszcze tydzień temu były dokładnie takie:...bunt, zagrażający stabilności w rejonie i umożliwiający Bractwu Muzułmańskiego sięgnięcie bo radykalne metody......dziś usłyszałem u niego..."słuszny protest, bunt mas przeciw REŻIMOWI".... :-))))
kiedy ruchawki nazywają się rewolucjami?
Widoczniwe polityczny vouyeryzm ma wielkie oczy.
Jedynym "prawdziwym Polakiem" i "pragmatycznym rewolucjonistą" był Wspaniały Prezydent Lech Kaczyński - odznaczający orderem innego Wspaniałego Przywódcę i Przyjaciela Ameryki i Całego Świata Zachodniego - Hosniego Mubaraka.
wolnym Polakiem i pragmatycznym socjalistą (chodzi o system wartości a nie dogmatycznie pojętą zasadę nacjonalizacji wszystkiego).
Z litości nie przypominam, jakich potworów politycznych odznaczały Związunio i peerela i wychwalali "niezależni komuniści".
Godząc się na obniżenie podatków dla najbogatszych, posługując się twoją frazeologią - "uwłaszczonej nomenklatury" - wspierał ludzi pracy najemnej. Tak postępował twój "wolny Polak".
Jaki "system wartości"? Kiedy L. Kaczyński się deklarował, że postępuje zgodnie z rzekomo przez niego wyznawanym "systemem wartości", który mu przypisujesz? Kiedy podpisywał ustawę torującą drogę kamienicznikom do szybszego, sprawniejszego wyrzucania na bruk lokatorów? Gdzie się zapodziała jego "wrażliwość społeczna", gdy podpisywał tą ustawę. Gdzie ona była, gdy służył Buzkowi w rządzie AWS-u? Czyżby nie zauważył, że rząd ten odpowiadał za reformy, których skutki w dużej mierze będą szkodzić społeczeństwu? Potem w dodatku desygnował na premiera Marcinkiewicza - marionetkę w rękach Buzka i "gwiazdę mediów.
Dla komunistów nacjonalizacja własności jest tylko
wstępem do pełnego uspołecznienia środków produkcji, przygotowaniem gruntu pod własność społeczną.
Nacjonalizacja nie jest zatem dla komunistów celem "maksymalnym", do którego dążą. abcd oczywiście bredzi, że rzekomo komunistom chodzi tylko o nacjonalizację.
Xyan... widziałam tego fiuta przypadkowo, kiedy raczył drzistnąć: "'tunezyjska zaraza' dotarła już do Egiptu". Zaraz sobie pomyślałam, że ten dupek żołędny wkrótce inaczej będzie pierdział... jak lepsze instrukcje mu dostarczą.
.
gdzie jest społeczeństwo, ktoremu komuniści zrobili coś dobrego?
Myślę, że w Mgławicy Psów Gończych.
W wolnej chwili zrób rachunek sumienia, co z podatkami i lokatorami robili komuniści Blida i Miller.
Wtedy przestaniesz mieć pretensje do L.K., że sprzątanie po twoich towarzyszach nie zawsze szło mu gładko.
...Blida i Miller to komuniści ??????? hahahahahaha....odleciałeś już zdecydowanie za daleko...tłumaczy Cię tylko to, że może tam Ci jednak lepiej, niż w realu :-))))
Czego jak czego, ale nie spodziewałem się, że ktoś może potrafić zestawić te słowa razem.
Oszalałeś?
że Blida i Miller - to łże-komuniści.
Ale, jeśli na świecie jest tak wielu łże-komunistów, a tak niewielu komunistów prawdziwych, to może coś jest nie w porządku z komunizmem?
Z tych 7 wpisów 5 zostało właśnie usuniętych przez cenzorów z Centrum Informacji Anarchistycznej.
Warto dodać, że na portalu CIA obowiązuje nadto cenzura prewencyjna oraz podział komentatorów na swoich i "niezweryfikowanych".
Jak widać "niezweryfikowani" podlegają dalszej weryfikacji.
Pozostały wpisy z cytatami angielskimi, reprezentujące zapewne JEDYNIE SŁUSZNĄ LINIĘ.
NA ROZSTAJU DRÓG
W.B. (niezweryfikowane), Nie, 2011-02-06 20:09
Z rozwojem sytuacji na Middan el Tahrir rozmija się oświadczenie siostrzanej organizacji SWP i Pracowniczej Demokracji w Egipcie, dostępne na stronie Pracowniczej Demokracji i internacjonalista.pl.
OŚWIADCZENIE REWOLUCYJNYCH SOCJALISTÓW (EGIPT)
Chwała męczennikom! Zwycięstwo rewolucji!
To, co dzieje się dziś, to najpotężniejsza rewolucja ludowa w historii naszego kraju i całego świata arabskiego. Ofiara naszych męczenników położyła fundament pod naszą rewolucję i przełamaliśmy barierę strachu. Nie cofniemy się, aż zostaną zniszczeni zbrodniczy "przywódcy" i ich zbrodniczy system.
Apel do robotników egipskich
Demonstracje i protesty odegrały kluczową rolę dla wybuchu i przetrwania naszej rewolucji. Dziś potrzeba nam udziału robotników. To oni mogą przypieczętować los reżimu - nie tylko uczestnicząc w demonstracjach, lecz również organizując strajk generalny we wszystkich najważniejszych gałęziach przemysłu i wielkich korporacjach.
Reżim być może zdoła przeczekać pikiety i demonstracje w najbliższych dniach i tygodniach, lecz nie przetrwa nawet kilku godzin, jeśli robotnicy sięgną po broń w postaci strajku. Strajk na kolei, strajk w transporcie publicznym, strajk na lotniskach, strajk w wielkich kompaniach przemysłowych! Robotnicy egipscy! Za zrewoltowaną młodzież, za krew naszych męczenników, umocnijcie szeregi rewolucji i wykorzystajcie swą siłę, a zwycięstwo będzie należeć do nas!
Jak najszybciej zbudować komitety rewolucyjne
Ta rewolucja przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Nikt nie spodziewał się, że na ulice wyjdzie taka liczba ludzi. Nikt nie spodziewał się, że Egipcjanie tak odważnie stawią czoła policji. Nikt nie może powiedzieć, że nie zmusiliśmy do wycofania się dyktatora. Nikt nie może powiedzieć, że na Middan el Tahrir nie doszło do zmiany.
Potrzebą chwili jest wysunięcie postulatów społeczno-ekonomicznych jako części naszych żądań, tak by ci, którzy pozostali w domu, wiedzieli, że walczymy także o ich prawa. Musimy zorganizować się w komitetach ludowych, które demokratycznie i oddolnie powołają komitety wyższego szczebla. W powołanych przez nie komitetach wyższego szczebla muszą znaleźć się delegaci reprezentujący wszystkie tendencje. Musimy wyłonić najwyższy komitet ludowy, który będzie nas reprezentował i któremu będziemy mogli zaufać. Wzywamy to tworzenia komitetów ludowych na Middan el Tahrir i we wszystkich miastach Egiptu.
O roli armii
Wszyscy zapytują: Czy armia stoi po stronie ludu, czy też przeciwko niemu?
Armia nie stanowi jednolitego bloku. Szeregowi żołnierze i niżsi oficerowie mają te same interesy, co masy. Natomiast wyżsi oficerowie to ludzie Mubaraka, starannie wyselekcjonowani by bronili jego reżimu korupcji, zbytku i tyranii. Stanowią integralną składową systemu.
Armia nie jest już armią ludu. To nie ta sama armia, która w październiku 1973 r. pokonała syjonistycznego wroga. Dzisiejsza armia ma bliskie związki ze Stanami i z Izraelem. Jej rolą jest ochrona Izraela, nie zaś ochrona ludu. Pragniemy rzecz jasna wygrać poparcie szeregowych żołnierzy dla rewolucji. Nie możemy jednak oszukiwać się hasłem "armia jest po naszej stronie". Ta armia albo bezpośrednio zdławi demonstracje, albo też odbuduje policję, która wypełni tę rolę.
Brak daty i pierwotnego miejsca publikacji Oświadczenia nie jest tu bez znaczenia.
Oświadczenie te nie uwzględnia rozwoju sytuacji na placu Tahrir. Proponowany przez autorów scenariusz, jak można się było spodziewać, zawisł w próżni - o tworzeniu komitetów ludowych na Middan el Tahrir nie słychać.
Z wywiadu z egipskimi anarchokomunistami, współdziałającymi zapewne z "rewolucyjnymi socjalistami" wiadomo jedynie, że "Największą przeszkodą dla egipskich rewolucjonistów jest odcięcie od środków komunikacji". Pozostaje zatem tylko internet, może ulotki. Ile by ich nie było, nie zmieni to faktu: "Rewolucjoniści anty-kapitalistyczni nie są znaczącą siłą w Kairze".
Przy takim stanie organizacyjnym "hurra-optymizm" i hurra-rewolucyjne wezwania mogą być słusznie kojarzone ze zwykłym awanturnictwem.
W zaistniałej sytuacji sprawdzić się może jedynie ZORGANIZOWANY ODWRÓT.
Do tego zresztą też potrzeba sprawnej organizacji. Brak takowej przybliża jedynie "noc długich noży".
"Pieśń o podrzynaniu gardeł" wciąż grają.
» odpowiedz
Ja również nie pałam
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Nie, 2011-02-06 23:12
Ja również nie pałam jakąś specjalną miłością do państwa Izrael, ale to tutaj jest niepokojąco bliskie retoryce "małego Szatana" by Ahmedineżad.
» odpowiedz
pewien anarchista, nie
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Nie, 2011-02-06 21:54
pewien anarchista, nie pamietam w tej chwili kto, kiedyś powiedział że dla stalinistów przedwczesna jest każda rewolucja której nie są w stanie przechwycić w danym momencie :)
tu jest wywiad z wczoraj, nie widze tam żadnego hurraoptymizmu
http://www.occupiedlondon.org/cairo/?p=300
wręcz przeciwnie wyjaśnia tam pare rzeczy jak na przykład kwestie klasowe w tym wszystkim i podział jaki się rysuje (klasa średnia chce je kończyć - przeszkadzają w biznesie - reszta protestować dalej)
The intervention of the working class in the movement is also another question mark, because definitely in some of the provinces where mass protests were organized they contained a majority of workers. But we still haven’t seen an independent movement by those workers. Except in very few cases. For example I received a report about a textile mill owned by a company called Ghazl Meit Ghamr in Daqahliya, which is a province in the Nile Delta. The workers there have kicked out the CEO, they have occupied the factory and are self-managing it. This type of action has also been repeated in a printing house south of Cairo called Dar El-Ta’awon. There as well the workers have kicked out the CEO and are self managing the company. There are two other cases in Suez, where the clashes were the worst with the security forces during the uprising. The death toll is very high in Suez, we don’t actually know the real death toll until now. In two factories there, the Suez Steel Mill and the Suez Fertilizer Factory, workers have declared an open-ended strike until the regime falls. Other than that we have not seen, at least to my knowledge, independent working class action.
» odpowiedz
MASY UCZĄ SIĘ W TRAKCIE WALKI
E.B. i W.B. (niezweryfikowane), Nie, 2011-02-06 23:23
Zamiast epitetów ("staliniści") proponujemy otwartą dyskusję. Bliższe nam jest stanowisko Lutte Ouvriere.
PO BEN ALIM, MUBARAK MOŻE UPAŚĆ: JAKA POLITYKA DLA KLAS WYZYSKIWANYCH?
(...) Burżuazja ma wiele rozwiązań w zanadrzu. Jej problem polega głównie na tym, które rozwiązanie jest najbardziej adekwatne w danej sytuacji. Tymczasem masy uczą się w trakcie walki. Dlatego właśnie niezbędnym jest, aby wszędzie odrodziły się partie reprezentujące interesy polityczne klasy robotniczej, partie mające podstawy teoretyczne, zahartowane i zdolne do zaproponowania tej klasie działań politycznych właściwych w kontekście powstania - rewolucyjna partia komunistyczna!
Niestety, nie ma takiej partii ani w Tunezji, ani w Egipcie, ani zresztą we Francji. Ale podczas swej walki, masy mogą zajść bardzo daleko rozumiejąc, że za dyktaturą kryje się aparat państwa, klasy posiadające, mocarstwa imperialistyczne.
Nawet jeśli energia zbuntowanych mas jest dość silna, przeszkodą uświadomieniu sobie, co jest potrzebne, aby pójść do przodu, jest zatruty klimat, aczkolwiek radosny, który towarzyszy wszelkim powstaniom ludowym, i który często przeszkadza mu właśnie w przerodzeniu się w rewolucję. Szkodliwa atmosfera, gdzie radość z obalenia dyktatury tłumi wszelką krytykę, opozycję, bez których rewolucja nie może pójść do przodu.
Podczas rewolucji 1848 roku, we Francji, to robotnicy Paryża obalili króla. A jednak to Lamartine, z balkonu Ratusza krzyczał: "Rewolucja to ja!"
W rewolucji rosyjskiej, tę samą rolę odegrał Kiereński. Szansą proletariatu rosyjskiego było to, że istniała partia bolszewicka.
W Tunezji nie wiadomo jeszcze, kto będzie tamtejszym Lamartinem, albowiem premier zainstalowany po ucieczce Ben Alego jest zbytnio związany z tym ostatnim, aby być wiarygodnym, nawet jeśli okazuje się, że energia powstania ludowego nie jest zbyt silna. I można tylko mieć nadzieję, że roli tej nie odegra generał Raszid Ammar, którego wysuwa część prasy z tego powodu, że - aby powołać się na tytuł z "Jeune Afrique" - jest to człowiek, który "powiedział nie", tzn. odmówił strzelania do manifestantów, pozostawiając brudną robotę policji. Ale ten człowiek służył Ben Alemu przez cały czas jego władzy, bez żadnych skrupułów. I jeśli zdecydował, że nie będzie strzelał - lub doradcy amerykańscy zdecydowali za niego - to dlatego, że ani on, ani oni nie chcieli, aby armia utonęła wraz z dyktatorem.
.... A w Egipcie
Z pewnym przesunięciem w czasie, coś podobnego rozgrywa się w Egipcie. Sztab główny armii poinformował, że żądania manifestantów są "legalne" i obiecał, że armia nie będzie strzelała do tłumu. Zadowala się zastraszaniem nie tylko za pomocą samochodów opancerzonych pojawiających się na ulicach Kairu, ale i odbywających loty samolotów myśliwskich unoszących się ponad zgromadzonymi demonstrantami. Jasne jest, że nie ma żadnej pewności, iż obietnica ta zostanie dotrzymana. Ale na razie, na chwilę obecną, w interesie armii nie jest wiązanie jej losów z losem Mubaraka i jego reżymu. Jeśli Mubarak pogrąży się, klasy posiadające nie są zainteresowane tym, aby armia pogrążyła się wraz z nim.
Jak na razie, ta postawa armii daje jej kredyt zaufania. Świadek, dziennikarz "Le Parisien", który (31 stycznia) przyglądał się myśliwcom "przecinającym niebo w swym niepokojącym tańcu", przytacza uwagę jednego z manifestantów: "Nie obawiaj się, to armia ludu, oni nas ochraniają". Jest to tylko refleksja jednego z manifestantów przytoczona przez jednego z dziennikarzy, ale wydaje się dobrze ilustrować poziom dojrzałości politycznej manifestantów.
W interesie armii leży utrzymywanie tej pozornej pozycji neutralności oraz roli politycznej, którą umożliwia. Jest zresztą prawdopodobne, że jeśli USA nie wycofały swego poparcia dla Mubaraka - w przeciwieństwie do Ben Alego - to dlatego, że Egipt jest wiernym sojusznikiem na Bliskim Wschodzie. Obama i Hilary Clinton zadowolili się udzieleniem mu ostrzeżenia. Ale jeśli dają mu szansę, to zapewne pod warunkiem, że nie skompromituje zbytnio armii, utrzymując możliwość zmiany reżymu. Czy na korzyść jakiegoś El Baradeja, wysokiego funkcjonariusza mało znanego w Egipcie, ale który porusza się po scenie jako siła "zjednoczeniowa" opozycji? Na korzyść jakiegoś innego cywila? Czy na korzyść jakiegoś wyższego oficera, który przejąłby władzę, choćby tymczasowo, obiecując w przyszłości wybory?
Szefowie amerykańskiego imperializmu muszą być szczególnie ostrożni. Z jednej strony, zapewne, ze względu na bliskość Izraela i ewentualnych skutków zmiany reżymu dla stosunków między obu krajami. A bardziej jeszcze ze względu na to, że Egipt to nie Tunezja choćby ze względu na wielkość kraju, a Kair to nie Tunis. Kair z jego 18 milionami mieszkańców, w przytłaczającej większości ubogimi, Egipt - z jego wielką i bojową klasą robotniczą, która potrafiła przeprowadzać strajki, w tym pod dyktaturą i pomimo jej, reprezentuje ogromny potencjał wybuchowy.
Jak na razie, biorąc pod uwagę dostępne informacje, klasa robotnicza nie jest zmobilizowana lub w bardzo niewielkim stopniu, podobnie zresztą jak i warstwy ludowe. Ale ta mobilizacja mogłaby nastąpić bardzo szybko. Wybuch robotniczy w tym mieście, wysuwając zarazem żądania polityczne i społeczne, przedstawiałby sobą niepomierne niebezpieczeństwo dla klasy panującej. Nic więc dziwnego, że termin "stabilizacja" króluje w kołach rządzących burżuazji imperialistycznej, ale również - jak się wydaje - wśród części manifestujących, którzy jednocześnie troszczą się przede wszystkim o swoją własność, i którzy, po obaleniu Mubaraka, albo i przedtem, będą chcieli "ukrócić anarchię".
Tak więc, chociaż trudno z oddalenia szczegółowo sprecyzować politykę kierującą się interesami klasy robotniczej, ogólne linie tej polityki rzucają się w oczy.
Klasa robotnicza jest oczywiście zainteresowana udziałem w obecnym ruchu na rzecz obalenia Mubaraka. Swobody i wolności obywatelskie leżą w jej interesie nawet bardziej niż w interesie drobnomieszczaństwa czy inteligencji, nawet jeśli te klasy nie definiują tak samo owych pojęć. Dyktatura ciąży bardziej wyzyskiwanym, nawet jeśli inaczej.
W ich interesie leży wysunięcie celów niezależnych od drobnomieszczaństwa, które dziś uczestniczy w buncie, ale które nieuchronnie zerwie z ruchem kiedy tylko ten zradykalizuje się i zagrozi jej własności.
Pracownicy są zainteresowani przyciągnięciem armii na swoją stronę, ale bratając się z szeregowymi żołnierzami, synami robotników lub drobnych chłopów i przeciwstawiając ich sztabom i generałom.
A jeśli rozwinie się aktualny ruch, jeśli pociągnie faktycznie znaczącą część robotników i biednych warstw ludności, w ich interesie leży objęcie kierownictwa i narzucenia sobie organizacji, która mogłaby to zrealizować. Czy byłoby utopią wyobrażenie sobie rad robotniczych w Egipcie? Nawet nie: zaledwie przed dwoma laty, w kwietniu 2008 roku, podczas strajku w Misr Spinning de Mahalla El Kubra, jednym z wielu strajków, które się powiodło, pomimo dyktatury, 25 000 robotników tej fabryki stworzyło "komitet strajkowy" w celu jego poprowadzenia. Oczywiście, strajk dotyczył płac, a nie kwestii politycznych. Ale takie ciała, utworzone w walce, mogą także zmienić się w kierunku walki politycznej i przekształcić się w prawdziwe komitety robotnicze.
W interesie pracowników leży nie dopuszczenie do monopolu na posiadanie broni przez armię dowodzoną przez wojskową hierarchię oraz sprzyjanie uzbrojeniu ludu. Można przeczytać na nowo to, co na ten temat napisał Blanqui, ponad stulecie temu, w 1848 roku, i co nie straciło na aktualności.
Obecne powstanie zachwiało dyktaturą Mubaraka. Jeśli będzie kontynuowane, możliwy jest rychły koniec starzejącego się dyktatora (dyktatora, który zapewne utracił już wszelką nadzieję na przekazanie władzy swemu synowi Gamalowi, jak to zamierzał).
Ci, którzy chcieliby zapobiec dojściu do władzy nowych Mubaraków, przygotowywanych do tej roli w kręgach imperialistycznych; ci, dla których prawa demokratyczne nie ograniczają się do zaprowadzenia reżymu bardziej parlamentarnego, z wyborami nieco mniej fałszowanymi, ci, którzy rzeczywiście chcą polepszyć sytuację klas wyzyskiwanych, nie mogą się zadowolić odejściem Mubaraka. Ani pozostawieniem przyszłości kraju i klas wyzyskiwanych na łasce dobrej woli sztabu głównego armii i burżuazji imperialistycznej, której ta armia służy koniec końców.
George Kaldy
(Fragment artykułu z "Lutte Ouvriere” nr 2218 z 4 lutego 2011 r.)
Tłumaczenie E.B.
» odpowiedz
Szansą proletariatu
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Pon, 2011-02-07 17:20
Szansą proletariatu rosyjskiego było to, że istniała partia bolszewicka
Większych bzdur dawno nie słyszałem. Bolszewicy szansą? Chyba wręcz przeciwnie.
partie mające podstawy teoretyczne, zahartowane i zdolne do zaproponowania tej klasie działań politycznych właściwych w kontekście powstania - rewolucyjna partia komunistyczna!
Niestety, nie ma takiej partii ani w Tunezji, ani w Egipcie, ani zresztą we Francji.
Z tego to akurat powinniśmy się cieszyć.
» odpowiedz
LICYTACJA NA LEWO OD ROZUMU
W.B. (niezweryfikowane), Pon, 2011-02-07 10:03
Spór na temat żywiołowości ruchu robotniczego toczył wcześniej między Leninem a Różą Luksemburg. Już w tym kontekście stosowanie etykiety "staliniści" na gruncie marksizmu nie wydaje się uprawnione.
Jak widać francuski Związek Komunistów (trockistów), zwany powszechnie Lutte Ouvriere - Robotniczą Walką (od tytułu wydawanego przez tą grupę tygodnika), ma pewne kłopoty z JEDNOZNACZNYM rozstrzygnięciem tego dylematu. Przede wszystkim akcentuje jednak potrzebę krytyki.
Zapewne egipska klasa robotnicza może nawet pokusić się o strajk generalny. Bez rewolucyjnej partii nie przejmie jednak inicjatywy, o dwuwładzy czy o przejęciu władzy nie ma co mówić.
Strajki takie podzielą obóz "rewolucji", czy jak kto woli - szeregi powstańców (takiej terminologii trzyma LO, akcentując istotne różnice między tunezyjskim czy egipskim powstaniem a rewolucją).
Więcej, naszym zdaniem, w zaistniałej sytuacji zostaną one niechybnie utopione we krwi. Staną się pretekstem do zbrojnej pacyfikacji wystąpień robotniczych.
Każdy sobie chyba z tego zdaje sprawę, nawet Hossam el-Hamalawi.
Komu może być na rękę upust robotniczej krwi? To retoryczne pytanie.
W tej sytuacji wyjściem jest zorganizowany odwrót. Po pacyfikacji żywiołowych (czy sprowokowanych) wystąpień robotniczych nie będzie przecież już nawet kogo i czego organizować.
Brak sprawdzonych w boju organizacji robotniczych upoważnia nas do piętnowania "hurra-optymistycznych" nawoływań posttrockistów jako awanturniczych, to logiczny i uprawniony wniosek.
Posttrockistom należy przypomnieć, że w kwestii tzw. żywiołowości Lew Trocki zajmował jednoznaczną pozycję, bynajmniej nie bliską Róży Luksemburg.
Posttrockiści w swym hurraoptymizmie najwyraźniej starają się przelicytować dziś nawet anarchistów.
Oto stanowisko Jarosława Urbańskiego:
"Pojawia się pytanie, czy obecna fala społecznych niepokojów może wzmocnić tę polityczną tendencję - czy niezależny ruch syndykalistyczny w północnej Afryce (czy w ogóle w Afryce) może się umocnić? Jeżeli nawet odpowiemy na to pytanie pozytywnie, to na pewno będzie potrzebował więcej czasu. Z tego punktu widzenia wydaje się, że lepszym rozwiązaniem jest utrzymanie się permanentnego stanu wrzenia, nawet o zmiennym natężeniu, niż pojawienie się przesilenia politycznego, które w obecnych okolicznościach może się okazać pozornym zwycięstwem rewolucji."
Jeszcze bardziej wstrzemięźliwe jest Oświadczenie Związku Syndykalistów Polski sekcja Warszawa.
» odpowiedz
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Pon, 2011-02-07 22:40
http://she2i2.blogspot.com/
http://twitter.com/janocharbel
University professors will gather tomorrow, Tuesday, 12:30pm in front of their club headquarters, and will stage a march in support of the revolution, joining the protesters in Tahrir.
Also, tomorrow 12 noon, journalists will gather at their syndicate, in an emergency meeting to lobby for impeaching their state-backed syndicate head, Makram Mohamed Ahmed.
And more importantly, on Wednesday 11am, the three independent unions we have in Egypt (Property Tax Collectors, Health Technicians and Pensioners’ Federation) will demonstrate in front of the headquarters of the state backed Egyptian Federation of Trade Unions, in Galaa Street, calling for the prosecution of the federation head on corruption charges, lifting all restrictions on establishing free unions. The civil servants will then mobilize a march to Tahrir Square in support of the revolution.
Already today, Monday, the employees at the Workers’ University in Nasr City, held Mostafa Mongui, the vice president of the Egyptian Federation of Trade Unions
http://www.arabawy.org/2011/02/07/workers-revolution/
CIA zamieszcza wpis:
plac Tahrir jest zapchany
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Wto, 2011-02-08 14:04
plac Tahrir jest zapchany teraz jest chyba najwięcej ludzi od samego początku
http://english.aljazeera.net/watch_now/
Warto nadmienić, że film aljazeera to relacja z... 28 stycznia.
Wpis ten wywołał zapewne niezdrowe podniecenie w Centrum Informacji Anarchistycznej:
University professors will gather tomorrow, Tuesday, 12:30pm in front of their club headquarters, and will stage a march in support of the revolution, joining the protesters in Tahrir.
Also, tomorrow 12 noon, journalists will gather at their syndicate, in an emergency meeting to lobby for impeaching their state-backed syndicate head, Makram Mohamed Ahmed.
And more importantly, on Wednesday 11am, the three independent unions we have in Egypt (Property Tax Collectors, Health Technicians and Pensioners’ Federation) will demonstrate in front of the headquarters of the state backed Egyptian Federation of Trade Unions, in Galaa Street, calling for the prosecution of the federation head on corruption charges, lifting all restrictions on establishing free unions. The civil servants will then mobilize a march to Tahrir Square in support of the revolution.
Already today, Monday, the employees at the Workers’ University in Nasr City, held Mostafa Mongui, the vice president of the Egyptian Federation of Trade Unions
Oto nasz tłumaczenie:
Nauczyciele akademiccy zbiorą się jutro (wtorek, o 12.30) przed siedzibą swego klubu i zrobią marsz poparcia dla rewolucji, przyłączając się do protestujących na placu Tahrir.
Także jutro o 12.00 dziennikarze zbiorą się w swym związku na nadzwyczajnym zebraniu, aby domagać się odwołania popieranego przez państwo (rząd?) przewodniczącego - Mohameda Mahmeda Makrama.
I, co ważniejsze, w środę o 11.00, trzy niezależne związki zawodowe, jakie mamy w Egipcie [ich entuzjazm wynika więc z faktu, że są to niezależne związki - NSZZ-ty!] (Poborców Podatków od Majątku, Technicy służby zdrowia i federacja emerytów) będą demonstrować pod siedziba popieranej przez rząd Egipskiej Federacji Zw. Zawodowych na ulicy Galaa, domagając się ścigania szefa federacji pod zarzutem korupcji, zniesienia wszelkich ograniczeń na zakładanie wolnych związków. Urzędnicy państwowi zmobilizują się wtedy do marszu na plac Tahrir dla poparcia rewolucji.
Już dziś, poniedziałek, pracownicy robotniczego uniwersytetu w Nasr zatrzymali Mostafę Monguiego, wiceszefa Egipskiej Federacji Zw. Zawodowych.
Na fali hurraoptymizmu usunięto wpisy krytyczne.
Tak adorowane przez posttrockistów i anarchistów "wolne i niezależne" związki zawodowe, nie dość, że po cichu wspierane są przez odpowiednie służby amerykańskie, to jeszcze niewiele mają wspólnego z organizacjami robotniczymi.
Wrzenie w tych środowiskach rząd próbuje ugasić 15 procentową podwyżką poborów i emerytur pracowników sektora państwowego.
Za podwyżki słabo opłacanych pracowników państwowych, w tym urzędników i policjantów, nie zapłacą zapewne kapitaliści.
Podwyżki te sfinansowane zostaną niechybnie z wartości dodatkowej wytworzonej przez robotników.
Sprzeczność interesów rzuca się w oczy.
Dość często tak wygląda moderacja dyskusji na tym portalu.