zauważę tylko, że mechanizm przy którym w pełni korzystać z ulgi na wychowanie dzieci mogą jedynie rodziny o nieco wyższych dochodach, wydaje mi się słuszny. Sprzyja on bowiem finansowo rodzicom, którzy są w stanie dzieci utrzymać, i zniechęca do posiadania dzieci rodziny biedne, które ciężaru wychowania dzieci najczęściej udźwignąć nie są w stanie (a co ważniejsze, zachęca je do walki o wyższe dochody).
to nie zupełnie tak działa. Pan patrzy na to tylko jako zachętę która wpłynie na przyszłe decyzje prokreacyjne. Tymczasem te dzieci w rodzinach ubogich i tak się rodzą i niemożność skorzystania ze świadczenia nie pozwala łagodzić warunków życiowych biednych dzieci które już się urodziły.
Idąc tropem Pana rozumowania należałoby wszystkie świadczenia adresować do klasy wyższej i średniej, a wykluczuć ubogich.Wówczas będziemy promowali rodzenie się dzieci, tylko tam gdzie mogą żyć dostatnio.
Czy na pewno jest to atrakcyjny scenariusz polityki rodzinnej?
powinna jedynie łagodzić pewne istniejące tu i teraz problemy, czy też - za pomocą odpowiednio ukierunkowanych bodźców - wpływać na ograniczenie tych problemów w przyszłości. Wydaje mi się że w długim okresie ten drugi wariant jest społecznie bardziej korzystny.
jakim jest posiadanie potomstwa zależne od grubości portfela? To może od razu, west-faszysto, biedotę wysterylizować? To dopiero będzie ograniczenie problemu ubóstwa wśród dzieci!
Uważasz że społeczeństwo nie ma prawa do polityki która będzie zniechęcać do zachowań społecznie niekorzystnych?
porusza Pan ważny dylemat. Moim zdaniem polityka społeczna musi się zajmować jednym i drugim. I łagodzeniem, a w miarę możliwości zwalczaniem istniejących problemów i zapobieganiem by nie doszło do nich w przyszłości.
Najlepsze są te instrumnenty, które pozwalają na realizację obydwu celów jednocześnie. Np. praca z rodziną dysfunkcyjną lub działania edukacyjne na rzecz kompensacji gorszego startu dzieci z jednej strony łagodzą problem, a z drugiej strony zmniejszają prawdopodobieństwo wystąpienia ich w przyszłości, przynajmniejw odniesieniu do tej konkretnie rodziny czy jednostki. Ale na te działania potrzeba środków publicznych. Sama ulga podatkowa nie jest zła, ale w sytuacji gdy mamy mamy jednak ograniczoną pulę środków, te pieniądze które tracimy ze względu na ulgę, warto by przenieść właśnie w kierunku działań usługowych wspomagających rodzinę. Choć uważam, że środki na dofinansowanie polityki rodzinnej powinny być zwiększone nie tylko poprzez ewentualną likwidację ulgi, ale także z innych źródeł.