Autorka chyba ma kompleksy na punkcie swojej kobiecości. Potwierdza stereotyp, że feministka walczy nie o równość płci, tylko przeciw mężczyznom. Kiedy Anna Zawadzka wstawi się za facetami, którzy bywali dotkliwie pobici przez kobiety? Nigdy!
16 dni przeciwko przemocy ze względu na płeć, czy ze względu na femifantazmatyczne wyobrażenie kobiety uciemiężonej przez femifantazmatyczne wyobrażenie mężczyzny? Kobiety - Jezusa ludzkości? Dajcie spokój, do kogo to trafi? Do kilku femiradykałek i nikogo więcej. Z prostego powodu. Żadna kobieta nieakademiczka nie przebije się przez ten (para)akademicki bełkot i estetykę. A jeśli już coś z tego zrozumie, to nie będzie mogła dość do innych wniosków, niż ogólny wytrzeszcz oczu.
na szczęście znam inne kobiety i mężczyzn niż autorka tego bloga. swoją drogą to musi być trauma tak dyszeć nienawiścią do połowy populacji naszej planety...
Skrytykowałbym nawet ten wpis, ale zaczynam się zastanawiać, czy jako mężczyzna nie wzmacniam tylko negatywnymi komentarzami poczucia kobiecego męczeństwa autorki.
1. Kobieta/dziewczyna w sukience wygląda kobieco, bo jej się zbyt ciasne spodnie nie wbijają w cipkę! i nie chodzi ona przez to dziwnie - albo nieco rozkraczona, albo z wypiętą dupinką.
2.Od zarania dziejów chłopcy chętnie bawili się "w doktora" z dziewczynkami. Dopiero gdy dorośli się do tego wtrącili, zrobiło się z tego coś zboczonego. Normalnie wychowana dziewczynka nie pozwala sobie ściągać majtek przez byle kogo. Winę za to ponoszą rodzice i opiekunowie, że takie rzeczy mają miejsce. Chłopcy, którzy naoglądają się dżejmsów bondów i innych terminatorów, obracających kobiety w każdej sytuacji i miejscu, są zepsuci tego typu filmami i nie wiedzą, jak należy prawidłowo zachowywać się wobec dziewczynek. Nie jest to wina tych chłopców.
3. No i co z tego? Cycuszki jak cycuszki, jak widać, to widać. Nie każdy mężczyzna patrzy na cycuszki lubieżnie. Bywają normalni, którzy cieszą się, że dojrzewa młoda kobieta i niekoniecznie mają na myśli, żeby ją przelecieć.
4. Jak ma się facet nie gapić, jeżeli zamierzeniem dziewczyn noszących spodnie poniżej pasa i bluzki bez ramiączek podkreślające CYCUSZKI jest właśnie wywołanie zainteresowania męskiej części społeczeństwa? Faktycznie, kiedyś tak ubierały się tylko dziwki, czyli kobiety, które swoje ciało wystawiały jak towar na sprzedaż i które swoje ciało sprzedawały jak towar. Czy to dziwne, że matka chce, by jej córki nie spotkało nic złego? Ilu facetów nie położy dziewczyny, jeżeli ona ledwo na nogach stoi? Jak się daje, to się kraje - jak to mówią.
http://www.youtube.com/watch?v=kcVuJLfIuQo
5. Jeżeli chłopak zmusza do seksu, to należy takiego pogonić, a nie dawać a potem narzekać. Czy to nie ma innych chłopaków, normalnych? Którzy zmuszać by nie musieli, lecz dziewczyny chciały by z takimi żyć i współżyć?
6. No a co w tym nieprawdziwego? Może ginekolog uważa, że puszczanie się z każdym wykrzywia psychikę dziewczyn i potem będą miały niepotrzebne kłopoty jako żony i matki? W końcu taki fachowiec niejedno widział w życiu i niejedną tragedię takich łatwodajnych dziewczyn. Tabletki antykoncepcyjne są pewnym rozwiązaniem, ale puszczanie się z każdym tylko dlatego, że się w ciążę nie zajdzie nie ma ze zdrowym rozsądkiem nic wspólnego. Feministkom powinno raczej zależeć na tym, by faceci nie przelatywali dziewczyn jak leci. A tu tymczasem pretensje do ginekologa, że bzykać się nie ułatwia. Niekonsekwentne.
7. Za ładne oczy egzaminator daje 5? I gdzie tu molestowanie? Żeby chociaż te CYCUSZKI zauważył! ale on naiwniak w oczy patrzy i pięć daje. Cham!!!
8.
a) Oczywiście, można krocza nie nacinać. Ale wówczas, gdy popęka, to trudniej jest zszyć i dłużej się goi. Więc jest to wynik doświadczeń lekarzy, a nie ich kaprys.
b)Oczywiście, można nie golić, ale potem przy szyciu jest trudniej. No i możliwość podrażniania rany przez włosy łonowe jest większa, czyli i ból większy oraz utrudniona higiena.
c) Nie ma obojętnego dla rodzonego dziecka znieczulenia. Jest to zawsze ryzyko. W razie co, to winę ponosi szpital. Poród to poród, wiąże się z tym pewien ból i ma to najwidoczniej głębszy sens. Gdy kobieta jest spięta, boi się porodu, to ból jest większy, mięśnie bardziej napięte i sztywne i poród trudniejszy. Zamiast znieczulać być może sensowne byłoby stworzyć takie otoczenie dla rodzącej, żeby było to dla niej jak najprzyjemniejsze.
d) Faktem jest, że niektóre kobiety drą się przeraźliwie i te oczekujące na poród wpadają w jeszcze większy strach. Porodówka to nie dźwiękoszczelny bunkier. Niektóre panie wydzierają się następująco: obetnę mu kutasaaaa! wykastruję dziadaaaa! nigdy już mu nie daaaam!!! a potem w rok później scena jak wyżej. Wiadomo, że każda kobieta musi swój poród przeżyć po swojemu. Ale odrobina pracy nad sobą nie zaszkodzi. W końcu ludzie rozmnażają się w ten i tylko w ten sposób. Wiadomo jak to się robi, by zajść w ciążę. Wiadomo, co to takiego ta ciąża. Wiadomo, że jak dziecko jest w brzuchu, to jakoś wyjść musi. Wszystko to wiadomo od tysiącleci. I za każdym razem cyrk na nowo. Kobiety są straszone porodem, boją się i dlatego nie są gotowe wypuścić z siebie dziecka, co pociąga za sobą powyższe komplikacje i zwiększony ból. Co da się siłami natury, to powinno się siłami natury dokonać. Przypadki szczególne to zupełnie co innego. Jestem nawet za tym, by kobiety dostawały cesarkę czy znieczulenie na życzenie. Ale sama nigdy bym jej nie chciała - patrząc z perspektywy czasu - gdyby taka konieczność nie istniała. Nie chciałabym ani znieczulenia, ani cesarki - z miłości do rodzonego dziecka. (nie miałam ani cesarki ani znieczulenia. Moja kumpela rodząca miesiąc po mnie miała cesarkę. Przyjście na świat swojego syna odbierała ona zupełnie inaczej niż ja przyjście swojego, co omówiłyśmy sobie bardzo dokładnie, więc wiem)
e) Oczywiście, że musi boleć! Ma to swoje głębokie znaczenie. W organizmie kobiety zachodzi wówczas cała masa reakcji chemicznych i widocznie są one stymulowane także bólem.
9. Znam facetów, którzy lecą jak szatany na tłuściutkie żeńskie zady. Nie ma obowiązku bycia chudą gidyją. Normalny chłop lubi mieć co przytulić. Ostatnio widać na ulicach pary młodych ludzi z wózkiem: ona dobrze odżywiona, krągła, on też zadbany i nie chudy. Przyjemny widok. Ludzie zdrowi, najedzeni i bez kompleksów.
10. Jak można żyć z facetem, wobec którego "wypełnia się obowiązek małżeński"?!? Albo sprawia mi to przyjemność, albo pogoniłabym takiego i tyle. Mąż który zmusza żonę do czegokolwiek to nie mąż. Jest możliwe takie ustawienie wspólnego życia, by nie było przymusów,a już na pewno nie w sferze usług seksualnych. "Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz".
11. No i czego ma to dowodzić? Woda się nie puszcza, a samo hasełko ma za zadanie obrażać pośrednio kobiety i je obraża. Jest durne, i tyle.
12. Faktem jest, że wiele kobiet ma finansowe roszczenia wobec mężczyzn i uważają one, że skoro służą one swoim mężczyznom ciałem, on ma obowiązek je finansowo zadośćuczyniać. Taki związek z rozsądku oparty na wymianie "kasa za ciało" zwykle szybko się kończy. Inne ciała są do wzięcia i młodszego rocznika. W normalnym związku kobieta wie, ile może wydawać, by nie wpędzić małżeństwa w długi i biedę. Jeżeli kobieta bierze sobie sknerę na męża, to co się potem dziwi, że jej pieniędzy skąpi? Może te damskie żale stąd, że wszyscy bogatsi są już zajęci?
13. A kto powiedział, że rolą kobiety jest "trwać przy mężu"? Czy to mało jest obecnie rozwodów? I kto każe komu "nosić krzyż"? Przecież jest to decyzja każdej kobiety indywidualnie. Nawet, jeżeli nie ma ona gdzie pójść i dlatego zostaje przy mężu, to jest to jednak konsekwencją jej wcześniejszych decyzji. Większość ludzi ma dzieci. Dlaczego nie jest możliwe, by w takim przypadku matka mogła mieszkać z córką lub synem? Czy dobrą decyzją przy wyborze partnera było, gdy córka czy syn nie może wziąć do siebie starej matki, bo partner się nie zgadza? Może potomstwo zostało źle wychowane i dlatego nie czuje się w obowiązku opiekować się matką czy ojcem na ich starość?
14. Faktycznie część starych kobiet śmierdzi. Często są one chore, np. nie trzymają moczu (po licznych porodach, lub w wyniku opuszczającej się macicy), inne nie mają takiej sprawności fizycznej i jest im ciężko dbać o higienę. Inne znowu nie mają warunków do dbania o siebie. To należy przyjmować ze zrozumieniem. Daj Boże każdemu doczekać starości.
Ustępowanie starszym ludziom miejsca w środkach lokomocji jest kwestią wychowania. Do dziś rozglądam się, czy nie ma w pobliżu osoby starszej niż ja i gdy jest, miejsca ustępuję. Te gbury nieużyte to wnuki tych babć, które muszą stać gdy młódź się na siedzeniach rozwala. To one, babcie, sadzały swoje wnuczątka, gdy ktoś uczynny im miejsca ustępował. Więc jest to jedynie konsekwencja ich lekkomyślnego postępowania. Można o tym rozmawiać i sprawę wyjaśnić, ku obopólnej korzyści.
A tak między nami kobietami, to większej przemocy i znieważenia, upokorzenia czy ataków na moją osobę niż ze strony kobiet nie doznałam nigdy ze strony mężczyzn. To taka ciekawostka przyrodnicza. Gdyby kobiety były między sobą solidarne, nie byłoby powodu atakować mężczyzn, w żadnym w powyższych punkcie. Kobiety stanowiłyby siłę, z którą mężczyźni musieli by się liczyć. A tak, to w sytuacji, gdy między kobietami istnieje walka konkurencyjna o to, która ładniejsza, szczuplejsza, "seksowniejsza" - czyli zgrabniej rusza zadem - w domyśle: w łóżku aktywna i mogąca sobie przykukać frajera łatwiej, nie ma mowy o żadnej emancypacji. Ponieważ kobiety walczą między sobą, skazane są na humory i naciski mężczyzn. Ale o to naprawdę do mężczyzn pretensji mieć nie można.
za Twój wpis. Wiele sensownych rzeczy w nim można znaleźć.
Moja żona ma podobne poglądy na temat rozwiązania ciąży: cesarka i chemia tylko w ostateczności, bo szkodzi to i kobiecie i dziecku. Wspaniała kobieta.
Twój wpis pokazuje, że kobieta może sobie szczęśliwe życie z mężczyzną ułożyć. Tyle że Ty tego chcesz, a autorka robi wszystko żeby mężczyzn jakich znamy - tych zupełnie zwyczajnych, nie s...ów - wystrzelić w kosmos.
Pozdrawiam.
z moim Starym drę koty, gdy trzeba, ale nie dlatego, że jest on mężczyzną, lecz dlatego, że są koty do darcia :)
Kłócenie się z kimś tylko dlatego, że ten ktoś jest kobietą/mężczyzną to tzw. seksizm. Normalne to nie jest.
Dziękuję Ci za miłe słowa. Również pozdrawiam.
Anny Zawadzkiej nie był homoseksualistą. Złośliwe, ale chyba nie bardziej od wymysłów autorki, więc chyba nikt nie będzie miał do mnie pretensji.
Zgadzam się z naną jak rzadko kiedy.
Autorka swoim zwyczajem przesadza, przejaskrawia i prowokuje, wszystko to jak sadzę czyniąc celowo, ale jednak rację ma. Czyjeś powyżej "no i co z tego?" najlepiej świadczy, że niewiele z tego rozumiecie (albo raczej nie chcecie rozumieć).
PS.
Taaa. "No i co z tego", że jakiś obleśny wuj na rodzinno-towarzyskim żarciu, chlaniu i opowiadaniu głupich "dowcipów"...
zostawić. Albo pogódź się z myślą, że mężczyzna ma prawo fascynować się ciałem kobiecym, także tych dorastających kobiet. Nie ma prawa pchać do nich swoich lubieżnych łapsk. Ale nie możesz zabronić mu patrzeć i podziwiać. Gdybym chciała każdemu facetowi dać po pysku tylko dlatego, że spojrzał na mój tyłek czy biust, to nic innego lata całe bym nie robiła, tylko jadła, by mieć siłę i biła po pyskach. Choć nigdy nie nosiłam mini ani dekoltów po pas. Możliwe, że i mój jakiś wuj patrzył mi we wczesnej młodości na cycuszki. Możliwe, że nawet coś tam i powiedział. Być może pomyślałam, że cham, może się zaczerwieniłam, ale być może też cieszyłam się, że dorastam i ktoś to zauważa? W każdym razie śladu to żadnego w mojej psychice nie zostawiło.
Czyżbyś się starzał i na starość gorzkniał? W muzeum sztuki starożytnej byłeś? I co? na co patrzyłeś u Adonisa? A Dyskobolowi to co? patrzyłeś na dysk? A przy Wenus z Milo to tylko ubolewałeś nad tym, że biedna kobieta z rozpaczy obgryzła sobie ręce po łokcie? Czyżbyś te swoje książki pisał wyłącznie o zużyciu podzespołów w systemach kół zębatych?
Jeżeli czujesz się na siłach, broń wszystkich kobiet, bez wyjątku, przed wszystkimi mężczyznami. Jak jednakże chcesz tego dokonać, jeśli jesteś jednym z nich?
Z powyższej drogi męki wynika że kobieta cierpi przez całe życie? Nawet kiedy ma 5 lat i matka każe założyć sukienkę? Czy według autorki ma to wpływ na późniejsze sprawy?
A co do seksu to autorka zachowuje się tak jakby miała jakieś kompleksy lub traumatyczne przeżycia. A według mnie i mojej narzeczonej seks jest przyjemny i bynajmniej nie jest dla kobiety karą. Najbardziej bawi mnie stacja o rzekomym molestowaniu gdy wujek żartobliwie zauważył że dana osoba dorasta. Czy to jest na prawdę tak straszne?
Podobnie jak Bury sądzę autorka przejaskrawia, być może celowo. Choć nie wiem jaki przyświeca jej w tym przejaskrawieniu cel, bo w większości uzyskiwanym efektem jest negacja przedstawionych przez nią tez. Być może, jak kiedyś sugerowała, bodajże Hyjdla, autorka prowokuje w ten sposób i patrzy jak się internauci wychylają, co ją z jakiś tam względów ciekawi praktycznych, czy hobbystycznych.
Mniejsza z tym po co zgadywać niemniej jednak jak zwykle przy pierwszym czytaniu stwierdziłam, że przestawione przez autorkę motywy w większości są wydumane i nie istnieją.
Dopiero komentarz nany zdaje się udowadniać, że skądże znowu istnieją i to niekiedy wyraźnie, głośno i z całym "mądrościowym" samozadowoleniem. Autorka więc zdaje się mówić o rzeczywistych problemach, a dla kogo nierzeczywiste, może miał zwyczajnie szczęście, lub go nie dotyczyło (w przypadku mężczyzn). Jak nie wierzy w istnienie wilka niech poczyta nanę!
Natomiast o ile ze względu na przyjęty przez autorkę bardzo agresywny ton duża liczba komentarzy odpowiadających tą samą monetą wcale mnie nie dziwiła, to zupełnie niepojęte dla mnie jest jak można przeczytać nanę i się nie przestraszyć, a nawet się zgodzić.
mnie jest obojętne, co Autorka pisze. Ważne jest jedynie, co może z tego wyniknąć.
Mężczyźni w takich przypadkach są na straconej pozycji, cokolwiek by tłumaczyli, czemukolwiek by zaprzeczali.
Widzę, że nie rozumiesz pewnych spraw. Ani do Ciebie, ani do Hyjdli nigdy nie odezwałam się w tonie, na jaki Ty sobie wobec mnie pozwalasz. Wiesz przynajmniej, dlaczego? Ja oczywiście wiem. I dlatego nie piszę do Ciebie w tonie, w jakim Ty się do mnie - pośrednio czy bezpośrednio - zwracasz. Więc jeszcze raz proponuję Ci: ignoruj moje wpisy. Pław się w swoich mądrościach, jeżeli jesteś z tym szczęśliwa. Widocznie jednak nie jesteś, skoro wciąż potrzebujesz bodźca ode mnie, by poczuć swoją rzekomą wyższość.
By mężczyzna zaatakował mężczyznę, to musi mieć z reguły ku temu powód. Kobiecie żaden powód potrzebny nie jest; wystarczy jej zły humor by atakować każdego o wszystko.
1.
Nie bronię żadnych kobiet, po prostu w każdym staram się dostrzec przede wszystkim człowieka. W kobiecie czy mężczyźnie, Polaku czy Żydzie, pracowniku czy pracodawcy (co nie zawsze jest łatwe, zwł. w dwóch ostatnich zestawach).
2.
Wuj. Trudno tu o jakąś analogię, ale może choć ciut zbliżonym będzie refleksja obeznanej z tematem ciotki odnośnie dorastającego kuzyna: o, widzę Jacuś, że ci już urósł.
3.
Zużycie podzespołów. W pewnym sensie blisko. Wydałem kilka (a jeśli liczyć różne współautorstwa i prace zbiorowe to kilkanaście) stricte komercyjnych pozycji klasyfikowanych jako literatura popularnonaukowa. Nie jest to więc żadne pisarstwo i nie wiem na jakiej podstawie czasami mi je tu przypisujesz. Jakoś tam porównywalne rzeczy, choć pewnie nie aż tak mocno zorientowane rynkowo, ma na swym koncie niejedna osoba z tego forum. Nic w tym nadzwyczajnego, zwł. dziś, gdy istnieją przeróżne sposoby wydawania.
4.
Zgorzknienie. Owszem. Ale to wynik długotrwałej depresji.
współczuję Ci, że tak Cię dołuje. Wybacz, że się wymądrzę, ale czytałam, że na depresję dobrze robi znaczny wysiłek fizyczny, ponieważ w trakcie aktywności cielesnej wydziela się hormon szczęścia. Od czasu, gdy pracuję "do siódmych potów", zima czy lato, w ogóle nie miewam stanów stagnacji psychicznej. W zimie świetne jest odśnieżanie ręczne albo rąbanie drewna. Dobrze robi też na dołek psychiczny patrzenie w żywy ogień, taki np. z kominka, albo ubieranie się w jasne kolory, szczególnie żółty i pomarańczowy, albo rozwieszenie w domu takich kolorowych materiałów. Z diety to dobrze robi mięcho w każdej postaci, najlepiej jednak smażone i choć trochę tłuste.
Życzę Ci poprawy nastroju!
Istotnie. Ale chyba nie sądzisz, że wydawnictwo (czy może bardziej po twojemu - wydawca) to tylko takie przedsiębiorstwo czy instytucja, które zajmuje się wydawaniem beletrystyki. Łachy mam niemal wyłącznie kolorowe lub jasne (wiele właśnie żółtych), ale nie dlatego że tak uważają różni spece od depresji, lecz dlatego że kolorów ciemnych nie znoszę (szczególnie w ubiorze). Rąbanie drewna, byleby tylko było wystarczająco suche, jest fajną sprawą; jesienią w ciągu paru dni przerąbałem 4 metry. Ruchu mam chyba sporo, z psem robię po okolicznych lasach po 7-8 km za jednym razem, kiedyś nawet wyszło 15 km (wedle mapy topograficznej). Sorry for offtop.
Nie wiem co może wyniknąć z tego, co autorka pisze?
W kontekście ostatniego wpisu chyba niby złego? Z tego, że jest ona przeciw przemocy?
Można ewentualnie twierdzić, że autorka przejaskrawia, lub wręcz zmyśla, że przedstawiane przez nią przykłady przemocy albo nie istnieją albo są doprawdy bardzo marginalnym zjawiskiem, tu ponad miarę wyolbrzymionym albo wynikają z mylnej interpretacji.
Żadnych z tych rzeczy Ty Droga Nano nie przyjmujesz. Przeciwnie w Twoim wpisie zadajesz się istnienie owych przemocowych sytuacji potwierdzać i wchodzisz w rolę ich adwokata. (Nie adwokata mężczyzn, jak zdajesz się uważać, bo polemizujesz nie z tym, że opisane problemy i zachowania należy genialne przypisać mężczyznom używając kwantyfikatora dla każdego. Ty zdajesz się przeciwnie to potwierdzać, dodając tylko "no i dobrze!" )
Nie życzyła bym nikomu takiego adwokata. Wyobraźmy sobie taką sytuacje w sądzie. Adwokat nana: "darujmy sobie udowadnianie, ze oskarżony jest niewinny, wiadomo, że jest winny, ale dlaczego niby nie wolno kraść? Fajnie jest kraść i naturalnie i ludzie zawsze kradli. Ogólnie wszystkim polecam"
Szczerze mówiąc będąc mężczyzną taką obroną poczuła bym się nieco urażona. Bo raczej nie wydaje mi się żeby statystyczny mężczyzna gwałcił żonę, wyzywał starsze osoby w komunikacji publicznej, że śmierdzą, zaczepiał wzrokiem dziewczynki w sklepie, czy wygłaszał komentarze z podtekstem seksualnym wobec nieletnich siostrzenic itp. Ja będąc mężczyzną nie robiłaby żadnej z tych rzeczy, podobnie jak będąc kobietą i matką nigdy nie odezwałam i nie odezwę się tak agresywnie i wulgarnie do mojej córki. Jednak jeżeli takie sytuacje zdarzają się i co więcej zdajesz się pisać jakbyś sama była ich świadkiem, to nie jest prawidłową reakcja, taka jak Twoja. Bo w takich sytuacjach nikomu nie pomaga, a wręcz szkodzi śpiewka "nic się nie stało chłopaki, nic się nie stało."
Ty zaś przemocy przedstawionej na obrazkach usiłujesz bronić, cierpienie negować. Odwołujesz się do niby zdroworozsądkowych argumentów "z natury" jak w punkcie 1, czy 8 (choć te "reakcje chemiczne stymulowane bólem" uważam już za pewną przesadę z Twojej strony), już to usiłujesz przenieść odpowiedzialność na ofiarę.
W Twojej argumentacji ofiara jest winna, bo:
-albo: powinna się móc obronić i nie pozwolić na przemoc wobec siebie (jak w punkcie 5, 10, 13), co wręcz zadajesz się sugerować jest jej obowiązkiem. Jeśli z różnych przyczyn emocjonalnych, uczuciowych, zależności finansowej, niedostatecznej pomocy ze strony organów ściągania (pkt. 10 gwałt małżeński) z tego obowiązku się nie wywiązała i się nie obroniła, to nie ma prawa "narzekać", bo parafrazując Słonimskiego "słabość jest winą" w toku Twojej retoryki.
-albo: sama tę sytuację spowodowała i jest jej bezpośrednią przyczyną jak w punkcie 4. Czasem w tej wolcie retorycznej osiągasz niezwykły poziom absurdu jak np. w punkcie 14, kiedy za sytuację, gdy starszej osobie, cham nie ustępuje miejsca, Ty winą usiłujesz obarczyć jego babcię. Bo owa być może się w dzieciństwie o niego troszczyła i sadzała go w tramwaju. I ta wina zdaje się być wręcz meta-winną wszelkich babć, więc i tej co w tej chwili nie ma siły ustać w tramwaju. (A może na marginesie dygresja: właśnie odwrotnie o tego chama w dzieciństwie nikt się nie troszczył i nigdy nic mu nie ustąpił, gdy jako dziecko był malutki i słabszy i jemu był z kolei ciężko taką podróż wystać, więc nauczył się dzięki temu, że słabszym się nie ustępuje)
Doprawiasz to wszystko takim wulgarnym tonem używając słów typu "dawać" (w kontekście seksu) "puszczać się", "łatwodajny" itp. Sam język jakiego używasz jest językiem przemocowym. Nie można uznać tego za otwartą agresję jedynie przez abstrakcyjność tej sytuacji -tzn. brak konkretnego adresata tych stwierdzeń. Gdybyś jednak faktycznie jakiejś rzeczywistej osobie oznajmiła:"to należy takiego pogonić, a nie dawać a potem narzekać" samo to można by uznać za przemoc.
W swoim komentarzu oscylujesz mocno w kierunku nieśmiertelnej dulszczyzny.
Szczerze mówiąc stad mój komentarz: "Jak nie wierzy w istnienie wilka niech poczyta nanę!." Był on wyrazem autentycznego zdziwienia, a nie agresji, bo w istnienie takiej klasycznej 19 wiecznej mieszczańskiej moralności w świecie współczesnym nie wierzyłam zwyczajnie.
U Ciebie jest to jednakowoż wyraźnie obecne. Szczególnie punktom 4 i 6 przyświeca wyraźnie motto "Skromność skarb dziewczęcia". Tzn. założenie, że swoją seksualność kobieta powinna głęboko ukrywać i wręcz jej zaprzeczać. Inne postępowanie wiąże się ze słuszną karą jaką społeczeństwo kobiecie wymierza poprzez wykorzystywanie seksualne, napastliwość, czy inne chamskie zachowania ("tragedię takich łatwodajnych dziewczyn.")
Stąd bogate życie seksualne kobiety, to "puszczanie się z każdym". Natomiast faceci w tym przypadku "nie poszczają się", a jedynie co najwyżej "przelatują dziewczyny jak leci". I to stwierdzenie nie wartościuje ich samych równie agresywnie, czy lekceważąco.
Innymi słowy swoboda seksualna ze strony kobiety, to duża winna, (po stronie tej kobiety oczywiście), swoboda seksualna ze strony mężczyzny, to ... no jednak też wina, bo nie ma tak dobrze :)- w mieszczańskim świecie przy swobodnym seksie wina być musi!, ale ponieważ przecież nie mężczyzny, to więc feministek (sic!), którym nie dość zależy, by "faceci nie przelatywali dziewczyn jak leci".
Seksualność kobiety jest czymś niewłaściwym i tym samym daje każdemu prawo do napastliwości, bo w wizji mieszczańskiej moralności porządna kobieta seksu nie chce, godzi się na niego niechętnie i w imię jakiś innych względów, a fakt, że jakaś chce i jeszcze się z tym nie kryje budzi gorące przerażanie i oburzenie. Wówczas każdy ma prawo się napastliwie gapić a ona nie ma prawa narzekać tzn. oczekiwać ani szacunku, ani ludzkiego traktowania.
Moralność dulska stosuje jednak podwójne standardy. Fakt, że mężczyzna ma seksualność jest odbierany jako naturalny. A nawet tu można powiedzieć, że "naturalny" w tym sensie, iż mieszczańska moralność postrzega seksualność jako coś na kształt żywiołu, coś z płaszczyzny id, Mister Hyda. Coś nad czym owy mężczyzna nie może zapanować i co występuje spontanicznie i niejako niezależnie i nie podlegając naszym wpływom, jak np. mgła nad Koluszkami, czy śnieg w styczniu. Tym samym społeczeństwu mieszczańskiemu udaję się rozwiązać wewnętrzna sprzeczność pomiędzy nieufnym wrogim, stosunkiem do seksu, a akceptacja seksualności męskiej. Seks, a szczególnie seks spontaniczny dla mieszczanina jest czymś mrocznym i grzesznym, ale jednocześnie mężczyzna pozostaje bez grzechu ponieważ zdejmuje się z niego odpowiedzialność, przez uznanie niemożliwości sterowania prze niego ta dziedziną. Winna jest zawsze kobieta, która albo przez głupotę naraża się na stanie się ofiara tegoż żywiołu albo o zgrozo! świadomie afiszuje się za swoja seksualnością i jej pragnie, zamiast sprytnie stawiać tamy męskiemu naturalnemu pożądaniu. Drugi typ jest postrzegany jako szczególnie jest demoniczny i niebezpieczny i dlatego usprawiedliwione jest zwalczanie go wszelkimi metodami.
Więc nastolatka za swoją seksualność zastaje w niewybredny zwyzywana i bezwzględnie ukarana. Nastolatek nie. Niekiedy takie zachowanie ma pozory wręcz w troski o nią, żeby nie została sponiewierana przez ów żywioł (pkt4). Agresywny komentarz ze strony matki jest więc oprócz oburzenia niewłaściwym zachowaniem córki, również wyrazem troski, żeby dziecko nie było narażone na przykre "naturalne" konsekwencje, cos jak: włóż gumiaki, bo pada. Czy w tym przypadku, bo "Ilu facetów nie położy dziewczyny, jeżeli ona ledwo na nogach stoi". Na jedno i drugie nie poradzi się nic, więc jak nie ma, co krzyczeć na chmurę, że deszcz leci, tak nie ma co czy dziwić się, że obcy facet wgapia się w nastolatkę skoro ta nie jest "skromnie" ubrana. Ot natura.
Na koniec droga Nano chciałam jednak wyraźnie zaznaczyć, że nie powinnaś tego interpretować tak, iż to do Ciebie osobiście odzywam się w jakiś tam tonie. Ja reaguję przede wszystkim na tezy przedstawione we wpisie. Wpis ten umieściłaś na otwartym forum, więc nic w tym dziwnego, że ktoś może to przeczytać i sam napisać, co o tym sądzi. Jeżeli chcesz, żeby tylko wybrane osoby czytały, co piszesz i Ci odpowiadały, to rozwiązaniem jest umieszczenie go na forum zamkniętym dla wybranych znajomych, nie zaś proszenie tych, Twoim zdaniem, nieodpowiednich o ignorowanie Twoich wpisów. Równie dobrze mogłabym Cię prosić o nie pisanie, bo uważam Twoje wpisy w większości za niezbyt trafne, czasem irytujące, a czasem szkodliwe. Ale wcale Cię o to nie proszę, bo nie o to chodzi. Na tym polega otwarta dyskusja, że pisać może każdy i nikomu nie można i nawet nie powinno się tego zabraniać, a jeśli się komuś nie podoba (mnie się nie podoba) to ten ktoś może co najwyżej odpowiedzieć, co też zrobiłam.
bo według Ciebie ja pisać nie powinnam, bo Ci to przeszkadza.
Jeżeli jesteśmy na otwartym forum, to o co Ci chodzi? To jednak oczekujesz jakichś zasad i norm, czy ich nie oczekujesz?
Twoja udawana poprawność, to udawane tzw. dobre wychowanie powoduje, że sama przyczyniasz się do hamowania swobód kobiet. Jakoś nie możesz się zdecydować, co właściwie chcesz. Typowa baba - no weź i się obraź.
Moja propozycja, byś ignorowała moje wpisy miała Ci jedynie zasugerować, że nie będzie mi przykro, gdy Twojego zdania na temat tego, co ja uważam, nie przeczytam. Przecież Ty nawet nie rozumiesz, że się narzucasz, tak Ci wbito w głowę poprawność.
Ty nie masz żadnego swojego zdania, istniejesz jedynie, gdy się do kogoś podczepisz. Ja rozumiem, że pracujesz i masz mało czasu. Nie zmienia to jednak faktu.
Z Twojego wpisu jasno wynika, że nie chcesz nic czytać, co ja piszę, bo Ci to nie pasuje i jednocześnie czujesz się w obowiązku czytać wszystko, co napiszę. Powołanie nowe w sobie odkryłaś? Czy cierpisz na rozdwojenie jaźni?
Nawet nie rozumiesz, o co w temacie chodzi, a się nadymasz.
Chcesz, to się wypowiadaj. Mnie to nie interesuje. Ale nie bierz się za wychowywanie mnie, bo ani nie jesteś moją matką, ani nie masz odpowiedniego potencjału do tego. I dobrze Ci zrobi, gdy najpierw sama się wychowasz. Jeżeli lubisz sposób ekspresji Hyjdli, to Ci najwyraźniej wulgaryzmy odpowiadają. Przeszkadza Ci to jedynie u mnie, co mogę wyłożyć nawet jako komplement. Zachowujesz się tak, jakby Ci na moich względach zależało. Mogę Cię zapewnić, że bez wzajemności.
Ciekawe, że tradycyjnie kobiece atrybuty lewica traktuje jako formę opresji, natomiast jeśli dochodzi do dyskusji o osobach trans, to te same atrybuty natychmiast staje się tożsamością: "Od dziecka lubił się ubierać w sukienki" itp.
Twoją jakże wyczerpującą analizę mojej osoby, sporządzoną z kompetencją godną z jednej wróżbity Wiesława, czy innego Czesława (- skąd Ty np. możesz wiedzieć czy ja dużo pracuję skoro w ogóle się nie znamy?), z drugiej autorów bestsellerów psychologicznych jednak pominę.
Chciałam Ci jednak zadać jedno pytanie. Piszesz o mnie "Typowa baba".
Pytam się więc "wysokiego sądu, czy to źle być" typową babą?
Czy też jednak to świadomie, a nie przypadkiem swoją jakże surową ocenę postanowiłaś złagodzić komplementem?
bo skąd mogłabyś się tego domyślić? Czy to znaczy, że taka jesteś? No, przecież nie, ale po to napisałam, żebyś mogła wiedzieć, jak ja Cię odbieram i porównać ewentualnie z tym, co Ty sama o sobie myślisz. Zwykłe wyjście komuś naprzeciw, nic poza tym. To, że pracujesz pisałaś sama. Pisałaś także, że jesteś fachowcem od czegoś w rodzaju zespołów mechanicznych w jakichś tam maszynach. I że pracujesz głównie z mężczyznami. Ponieważ oburzałaś się już na mnie wielokrotnie, podchodzę do Ciebie z dystansem, to znaczy, nie staram się nawet z Tobą zaprzyjaźnić, bo prychasz jak kotka i drapiesz. Ja wyznaję taką zasadę: jeżeli ktoś mnie nie napada osobiście, trzymam się raczej tematu. Natomiast, gdy jestem napadana, uważam, że to ja mam prawo wybierać sposób obrony, czy się to komuś podoba, czy nie. Jak się komuś nie podoba, to niech nie napada. Od zawsze było tak, że napadnięty miał prawo wybierać, w jaki sposób chce się bronić i nie musi się z tego nikomu tłumaczyć. U nas w kraju po "transformacji" zrobiono ludziom coś w głowy i skazano kobietę napadniętą za to, że nie broniła się "odpowiednio do sytuacji". Po pierwsze, nie mogła wiedzieć w czasie, gdy się broniła, co to jest "odpowiednio", bo dla niej odpowiednio było wszystko, co pozwalało jej pozbyć się przeciwnika, albo przynajmniej ustawić go na dystans. Uważam, że Ty wyznajesz zasadę, że Tobie wolno napadać, ale ten napadnięty ma prawo tylko to powiedzieć, na co Ty mu pozwolisz. Ja się do tego nie mam zamiaru stosować, ponieważ uważam jak napisałam powyżej: napadnięty wybiera sposób obrony swobodnie, tak, jak uważa za stosowne. Nikt nikogo nie zmusza, by napadać. Natomiast napadnięty wyboru nie ma. I stąd jego swoboda stosowania środków obrony.
Na koniec powiem Ci jeszcze, że nie uważam Cię za wroga, choć nie ukrywam, że - przynajmniej chwilowo - nie palę się do dyskusji z Tobą. Być może muszę to choć trochę przepracować.