"Mamy fikcyjne wykształcenie (na uniwersytetach, które ukończyć może każdy)"
No tak bo wyższe wykształcenie powinno być dla elity.
No skoro wyższe, to chyba tak, jak by dzisiaj były takie egzaminy wstępne jak dawniej to może 5% by przeszła na studia. To świadczy o UPADKU POZIOMU NAUCZANIA.
..mamy też fikcyjne analizy fikcyjnie podenerwowanych publicystów...
Tekst, z którym nie sposób się nie zgodzić. Polacy - biali Murzyni Europy! (że tak strawestuję hasło FLQ)
Taki drobny przyczynek co do rozwoju biurokracji: w 1989 r. zatrudnienie w administracji publicznej wynosiło 261 tys., w 2009 - 428 tys.!
...nie wiem, czy konieczność wypowiadania się w każdej niemal sprawie, powoduje nazbyt górnolotny tok myśli poprzez szerokie spektrum zainteresowań autora...prezentowana łatwość, lekkość pisania nie zawsze jest w stanie dźwignąć na wyższy poziom energetyczny płochą, banalną konstatację, obleczoną w opisową, wartościującą mgłę. W sumie mógłby cieszyć, systematycznie prezentowany przez autora proces rozpoznawania, na podstawie dostrzeganych przez siebie symptomów, oczywistych w kapitalizmie procesów społecznych ....zawsze pozostanie dylemat, czy marksista spod znaku 3L zapoznaje wciąż od nowa te procesy, czy po prostu ma niezafałszowaną świadomość ich istnienia, że nie powiem, wręcz niezbitą i ugruntowaną wiedzę o nich...aura artykułu świadczy o zaskoczeniu, frasunku, może nawet złości...miłe to, ale czy szczere?? ;-)
@system społeczny zawsze rozpoznaje swojego wroga, piętnuje go i naznacza, przebiera w szaty diabła stawiając za wzór zła i irracjonalnego szaleństwa. Pragnąc zmian i jednocześnie wierząc w tego Złego nie da się czegokolwiek osiągnąć.
Stąd lewicowi patrioci, antybolszewiccy anarchiści, wolnościowi trockiści etc. tańczą tylko chocholi taniec.
...a emelemek siedzi w swojej norce i szczeka, bo ugryźć nie potrafi. :)))
Np. administracja w 1989 r. i dzisiaj to jednak nie to samo. Dla rzetelnego porównania trzeba by było uwzględnić administracyjne funkcje aparatu partyjnego i część administracji w ramach ówczesnych struktur gospodarczych. No i wziąć poprawkę na rozmaite nowe obowiązki, które "podrzuciła nam" UE.
Ależ skąd podejrzenie, że autor pisze dla siebie i onanizuje się intelektualnie przed publicznością ;)?
Szanowny komentator nie bardzo pojmuje chyba cel mojej twórczości, która jest twórczością spod znaku politycznej publicystyki, mającej na celu wywoływać zamierzone efekty i reakcje. Moja niewyalienowana świadomość pozwala mi właśnie planować tworzenie, a nie dokonywać niekontrolowanych zrzutów i wylewać żale, dziwić się czemukolwiek.
Treść jest ubrana w formę. Miejsce odkryć leży gdzie indziej. To dobrze, że dla niektórych procesy rządzące w kapitalizmie są oczywiste, módlmy się, by wszyscy mieli taką świadomość. Dopóty dopóki to nie nastąpi być może moja publicystyka częściowo pomoże komuś dojść do poziomu reprezentowanego przez Xyana. Środek przekazu jest przekazem, w przypadku polityki środkiem przekazu jest ideologia i jej wytwarzanie. Banalność dla inteligentnego człowieka leży wszędzie, ale niebanalna jest tworzona przez nią rzeczywistość społeczna i stosunki nią rządzące, które staramy się zmienić.
Pozdrawiam gorąco i niebanalnie :)
west, nie do końca. Weź pod uwagę, że z jednej strony zakres obowiązków administracji publicznej dramatycznie się zmniejszył (państwo się zwija, wycofuje z kolejnych sfer w porównaniu z PRL), a z drugiej pojawiły się komputery, które znakomicie ułatwiają pracę biurową.
A nie pomyślał pan o osobach z małych miejscowości, którym sytuacja materialna nie pozwala np. na dojazdy? Albo i o tych z małych, i z dużych miast, którzy jeśli chcą studiować muszą łączyć pełnowymiarową pracę ze studiami, co nie zawsze jest do pogodzenia...? Elitka. Cóż, koń (system) jaki jest... chyba jednak nie każdy widzi. A karawana jedzie dalej.
A tobie co? Przecież ewidentnie autorowi chodzi na niskim poziom kształcenia uniwersytetów, a nie o wykluczanie biednych czy pracujących.
Od tego powinny być stypendia, darmowe akademiki i stołówki [jak w PRL], żeby ZDOLNI mogli za darmo studiować.
Tyle, że dziś studiują w 3/4 NIEZDOLNI.
Angka, możesz rozwinąć ten wątek biurokracji i podać jakieś hipotetyczne uzasadnienie dlaczego mamy wzrost biurokracji przy spadku funkcji administracji publicznej? Sama jej nieefektywność, czy może jako zło konieczne, by ludzie po administracji i pokrewnych kierunkach mieli robotę?
Ostap, jakimś tropem jest moim zdaniem fakt, że największy skok zatrudnienia w administracji nastąpił po wprowadzeniu nieszczęsnej reformy powiatowej. A jednym z motywów wprowadzenia tej reformy było "ukorzenienie" partii politycznych w terenie. Stanowiska w administracji publicznej to polska odmiana amerykańskiego "spoil system" umożliwiającego funkcjonowanie partii politycznych w warunkach powszechnej korupcji i bezideowości.
Dodam może jeszcze - tytułem porównania - że w apogeum rozwoju biurokracji PRL (1955) - w administracji pracowało 362 tys. ludzi. Natomiast w 1980 r. było 227 tys. urzędników.