...napisał komunistyczny, niedoszły towarzysz z MS (który nie opłacił nawet składek członkowskich). Komunizm i patriotyzm- ciekawa teza, ale raczej chybiona. Oczywiście można zakładać, że Polska odbudowywała się i miała się w ogóle najlepiej między 1945, a 1989 rokiem, ale tylko biorąc pod uwagę co było przed (II wojna światowa, wielki kryzys i nierozwiązane problemy II RP)i po (plan Balcerowicza i epigońsko- mieszczańska polska transformacja) tych datach. Ja uważam, że prawdziwymi patriotami byli przed II RP socjaliści i lewica ruchu ludowego, bo to oni chcieli odbudowy państwa polskiego (na ziemiach, które w końcu weszły w jego skład) w którym każdy obywatel znalazłby swoje miejsce dzięki reformom gospodarki(w tym chyba najważniejszej- rolnej ważnej dla 70% obywateli).
PS. Jestem jak najbardziej za organizowaniem lewicowych, ludowych marszów niepodległości tyle, że 7 listopada. Dla towarzysza Kochana dobrze kojarzyłoby się z rewolucją październikową, a dla socjalistów właśnie z rocznicą powstania rządu Daszyńskiego w Lublinie.
Tymoteusz odkrył narodowy socjalizm!
a retoryka o "kosmopolitach" to stalinowsko hitlerowski klasyk.
Ja nie rozumiem, czemu jak czytam jakieś marksistowskie teksty to jak już autor wspomni o anarchistach to zaraz musi im od razu dopiec, tak po prostu, bez żadnych argumentów, bo te anarchizdy to po prostu takie gupie som i musimy ich nawrócić na prawdziwą drogę. Ja jako raczej anarchista nie uprawiam sekciarstwa, cenię sobie Marksa i jego następców, nawet Bakunin przyznał że absolutnie nie dorównuje Karolowi jeśli chodzi o prace teoretyczne, analizy.
Jak Kochan jest takim marksistą, to czemu nie pamięta słów: \"Robotnicy nie mają ojczyzny\"?
\"Specyficzny dyskurs anarchizmu, zgodnie z którym naród = państwo, a państwo = zło zgrabnie łączy się w tym punkcie z polityczną linią neoliberałów i burżuazji, dla której każda intensywniejsza obecność państwa = zagrożenie dla kapitalistycznych interesów.\"
Nacjonalizm (patriotyzm) ma jak najbardziej burżuazyjne korzenie, a u jego zarania onanizowali się nim głównie romantyczni inteligenci, których przekonania zwykle w najlepszym przypadku były cóż, liberalne. Ukształtowanie się nowoczesnych narodów, państw narodowych zresztą zbiegło się w czasie z rozwojem kapitalizmu i to nie był przypadek. Kapitalizm wymagał uniformizacji tam gdzie były regionalne partykularyzmy.
I nie, dla liberałków państwo nie jest złe z zasady. Złe jest, póki nie przeznacza pieniędzy obywateli przede wszystkim na to, by chronić świętą własność prywatną. Jak to ma się do anarchizmu, nie wiem, Kochan po prostu jak zwykle nie ogarnia.
\"a wszystkie udane rewolucje socjalistyczne zawsze połączone były z ideologicznym ruchem narodowo-wyzwoleńczym.\" nie słyszałem
No wytłumaczcie, po co do walki klasowej dodawać patriotyzm? To tylko zamętnia obraz i odwraca uwagę od głównego problemu. Przyjmujemy, że nie wiem, jesteśmy sobie Polacy i nas okupują zagraniczne korpo i dlatego trzeba je pogonić. Skoro nas denerwuje że to kapitał akurat zagraniczny to czy pracownicy z tych krajów też są naszymi wrogami? Powie ktoś, że nie, że się solidaryzujemy. Czyli wracamy do internacjonalizmu, co oznacza, że kwestie narodowościowe w tej kwestii nie mają znaczenia, a więc łączenie socjalizmu z patriotyzmem jest bezsensowne.
każdy opór 99% ma znamiona ruchu narodowo-wyzwoleńczego... i walki klasowej jednocześnie!Narody istnieją ...serio :)
Większość marksistów się z Tobą zgodzi i nie będzie łączyć socjalizmu z "patriotyzmem" w warunkach braku zagrożenia istnienia niepodległości danego narodu. Co innego okres niewoli, czy okupacji, a co innego istnienia niepodległego państwa. A jak ktoś uważa, że Polska jest pod dominacją neokolonialną, czy czymś podobnym, to niech porówna poziom życia w krajach neokolonialnych z polskim oraz poziom uzależnienia rządów od silnych imperializmów (w Polsce względny, w krajach neokolonialnych niemal całkowity).
lewica społeczno-ekonomiczna właśnie taka jest, komuniści byli i są internacjonalistami
""a wszystkie udane rewolucje socjalistyczne zawsze połączone były z ideologicznym ruchem narodowo-wyzwoleńczym." nie słyszałem"
To usłysz. Poczytaj sobie:
J. Brun "Tragedia pomyłek Stefana Żeromskiego" i
M. Kula "Narodowe i rewolucyjne".
Obłomow, mam wrażenie, że "Manifest Komunistyczny" znasz, hm, z wypisów. Bo po zdaniu "Robotnicy nie mają ojczyzny" są następne: "Nie można im odebrać tego, czego nie mają. Wobec tego, że proletariat musi przede wszystkim zdobyć sobie władzę polityczną, wznieść się do stanowiska klasy narodowej, ukonstytuować się jako naród - jest sam jeszcze narodowy, aczkolwiek bynajmniej nie w znaczeniu burżuazyjnym" (wyd. z 1976, s. 100). Oczywiście w jeszcze odleglejszej perspektywie MK zaniknięcie "odosobnienia i przeciwieństw narodowych między ludami", nie zmienia to jednak faktu, że pierwszym etapem ma być właśnie u n a r o d o w i e n i e proletariatu.
Ostap, z tą samodzielnością polskiego rządu to jakiś wyrafinowany żart? Ok. 80 proc. przepisów obowiązujących w Polsce ustalanych jest w Brukseli, tam też znajduje się
dowództwo polskich sił zbrojnych (NATO), o uzależnieniu gospodarczym (struktura własności, struktura handlu zagranicznego) chyba nie ma sensu mówić. Poziom życia w Polsce jest niewątpliwie wyższy niż w krajach afrykańskich ale jednak znowuż niższy w państwach metropolii. Poza tym PKB na mieszkańca nie jest najlepszym sposobem określania skali uzależnienia bo Polska jest na prawie takim samym poziomie jak Trynidad a niższym niż Seszele że juz nie wspomnę o Brunei. Czy to też nie są kraje neokolonialne? W swym dychotomicznym podziale świata zbliżasz się do trzecioświatowców, którzy dzielą świat na Pierwszy i Trzeci zapominając, że między nimi musi też istnieć Drugi. ;)
Tylko czy to ma znaczenie że te korporacje są niepolskie? Że kogoś wyzyskuje kapitalista innej narodowości? Bo jakby ten kapitalista byłby prawdziwym Polakiem to by było pewnie wszystko w porządku? ;)
No dobra, tylko co z "socjalizmem patriotycznym" w kwestii praktycznej? Jakby Polska była pod rządami obcymi i ludziom pracy żyłoby się znacznie lepiej, to dalej byście nawoływali do walki narodowowyzwoleńczej, nie tylko z kapitalistami tego innego kraju, ale też i jego pracownikami? Jeśli nie, to nie jest dla was kluczową kwestią posiadania przez nację z którą się utożsamacie własnego państwa, czyli po co to wszystko?
Najpierw uwaga do "Manifestu komunistycznego". Wszystko jest jasne i to Obłonow jest bliższy Marksowi niż Ty. Trzeba tylko czytać zgodnie z intencjami Marksa w odniesieniu do jego innych pism.
"Wzniesienie się na poziom klasy narodowej" oznacza POLITYCZNĄ i EKONOMICZNĄ WŁADZĘ robotników, a więc nie "nacjonalizm", który ma "sens (drobno)burżuazyjny", czyli taki jaki nadają mu wszystkie kierunki polityczne poza marksistami i niektórymi anarchistami. Żeby zrealizować ideę "wzniesienia robotników do stanowiska klasy narodowej" koniecznym jest bycie w opozycji do prądów burżuazyjnych, a takim jest również patriotyzm, w tym i "lewicowy patriotyzm" w stylu PPS, która nie chciała, by władza była w rękach proletariatu (walka PPS z radami delegatów robotniczych, nie były to przecież organa fasadowe, jak np. "rady narodowe" w PRL), ale by "należała do całego narodu", dlatego też poparła powstanie kapitalistycznego państwa Piłsudskiego i konserwatystów. To samo dotyczy partii proletariackiej, która nie może być partią drobnomieszczańską, czyli m.in. biurokratyczną, ale partią "społecznej" demokracji robotniczej. By to zrealizować konieczny jest na dodatek, ten pogardzanym przez "patriotów", internacjonalizm, bo żyjemy w gospodarce o postępującym poziomie uspołecznienia w sali międzynarodowej (za czym nie idzie niestety uspołecznienie własności, ale tylko samego procesu produkcji). Walka z "kosmopolityzmem", choćby w szatach walki z "kosmopolityczną burżuazją”, może tu tylko pogorszyć sytuację.
Nie chodzi przeto o "unarodowienie proletariatu", a więc by stał się on "lewicowo-patriotyczny". Przeciwnie, chodzi o to, by stał się klasą panującą. By to uczynić musi pozbyć się takich burżuazyjnych idei jak "najpierw niepodległość, choćby z burżuazją i reakcją, a socjalizm to hohoho potem"... Dlatego robotnikowi należy powiedzieć: "powinieneś mieć nadzór demokratyczny nad własną siłą roboczą", a nie "walcz o Polskę przeciwko plutokracji z Brukseli".
Termin "unarodowienie", którego użyłeś, jest mylący. To tak jakby zamiast gospodarka uspołeczniona mówić gospodarka narodowa. Nie oznacza to przecież nacjonalizmu gospodarczego, czy walki z "zagraniczną burżuazją kosmopolityczną" z pozycji Polacy contra Niemcy i ich "polscy lokaje". Tak samo podchodzę do terminu "klasa narodowa" u Marksa.
Polska jest członkiem UE, co stanowiło akt demokratycznej woli społeczeństwa polskiego. Można się z nim nie zgadzać, ale nie jest to to samo, co dominacja neokolonialna państw imperialistycznych, na co nigdy żaden z tych narodów nie tylko nie wyraził demokratycznej zgody, ale nawet nie miał prawa do dyskusji. Co najwyżej post factum rozpoczął walkę z obcym jarzmem. Same źródła neokolonializmu leżą w bezpośrednich podbojach państw "Północy", co przekłada się na społeczny odbiór neokolonializmu w tych krajach. Do tego Polska ma swój udział w tworzeniu prawa UE i zasiada w jej instancjach. Czy kraje neokolonialne mają swoich przedstawicieli z prawem ważnego i liczącego się głosu w rządowych gremiach mocarstw panujących? Polska jest oczywiście krajem półperyferii, a więc ma w sobie cechy i centrum i peryferii, jest taką hybryda, której nie można zaklasyfikować do tych dwóch kategorii. Zawsze nim była, ale to nie robi z Polaków narodu uciskanego w każdych warunkach. Jest to błędna kalka, służąca, świadomie lub nie, do rozniecania szowinizmu i przekonań, że należy walczyć z dominującym obecnie segmentem burżuazji w sojuszu z jego kapitalistycznymi konkurentami z "prawicy etatystycznej" i konserwatywnej (w Polsce PiS, SP, IPN, Solidarni 2010 i pokrewne). Widać to chociażby w negatywnej ewolucji niektórych środowisk "(około)lewicowych", których celowo nie będę wymieniać, bo oberwę jakimś wrednym bluzgiem :) , a nie o to chodzi w tej naszej dyskusji.
Chyba, że wykażesz, że... Polacy są narodem uciskanym, tak jak za zaborów albo za Hitlera. Ale wtedy zmieniałoby się jedynie to, że partia marksistowska powinna używać retoryki narodowo-wyzwoleńczej, ale atakującej zarazem cały polityczny obóz (drobno)burżuazyjny, a nie go legitymizować, "bowiem wszyscy mamy w tym momencie jeden interes narodowy", ani nie wchodzić w sojusze z drobnomieszczańskimi partiami szowinistycznymi. Rozwiązanie kwestii socjalnej i narodowej powinno zachodzić wtedy razem, w ramach procesu... permanentnej rewolucji robotniczej :).
Rozumiem też, że chcesz powiedzieć, że PL jest na tym samym miejscu w międzynarodowym podziale pracy i bogactwa społecznego, co kraje Trzeciego Świata? Ciekawa teza. te parę wyjątków, takich czy innych, nie zmienia ogólnego obrazu sytuacji, najwyżej go tylko bardziej niuansuje.
Do OCG mnie proszę nie wciskać, bo się obrażę :))))
A jak któryś "lewicowy patriota" ma ochotę zacząć bluzgać chamstwem za ten mój komentarz, to nich z łaski swojej się odstosunkuje. Tylko merytoryczne wpisy.
Obłomow, daruj sobie tą żałosną demagogię. Gdzie i kiedy nawoływałem do walki z "nie tylko z kapitalistami ale też pracownikami innego kraju"? A może taką nienawiść głosił Vietcong (swoją drogą - tu do Ostapa - Republika Wietnamu to wszak też państwo formalnie niepodległe), albo Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny, albo Partia Pracujących Kurdystanu, albo Irlandzka Armia Wyzwolenia Narodowego, albo wreszcie Polska Partia Robotnicza...?
Dwie uwagi:
Primo - jak się ktoś zamierza bawić w lewicowca to warto, by coś poczytał na ten temat. Kilka lektur podpowiedział ci A.Warzecha, jak się przez nie przegryziesz zgłoś się po następne.
Secundo: lewicowość to nie jest sposób na leczenie kompleksów wyalienowanego nastolatka (nick, mam wrażenie, bardzo trafnie dobrany).
No wreszcie jakaś rzeczowa dyskusja (to do Ostapa, nie Obłomowa ;).
1. Wiem, że Marks rozumiał unarodowienie proletariatu w sensie politycznym a nie etnicznym ale to nie zmienia zasadniczo jego koncepcji: proletariat ma stanąć na czele narodu (ba - przez zniesienie klas stać się narodem!). A to zakłada suwerenność państwową. Dlatego Marks popierał walkę narodowowyzwoleńczą ("najpierw niepodległość, choćby z burżuazją, a socjalizm to hohoho potem") Irlandczyków i Polaków (niestety tylko tzw. narodów historycznych, co jednak później zrewidował Lenin). Pisma Marksa należy czytać w kontekście jego praktycznej działalności. :)
2. Przechodząc na polski grunt: tu - proszę, proszę - zgadzamy się co do oceny statusu Polski jako kraju półperyferyjnego (ja określam to jako "peryferie wewnętrzne"), czyli Drugiego Świata właśnie. Z tego wynika w mojej ocenie dwoisty charakter polskiego nacjonalizmu, który nie jest ani jednoznacznie postępowy, ani jednoznacznie reakcyjny. Tym niemniej ja nie propaguję (chyba widać to choćby w komentarzach) sojuszu z "prawicą etatystyczną i konserwatywną". Co najwyżej krytykuję "świadomą lub nie" kolaborację z prawicą liberalną, burżuazją kompradorską i kapitałem transnarodowym.
2a. Co do twoich argumentów odnośnie integralnej pierwszoświatowości Polski (notabene sam tu sobie przeczysz - to w końcu półperyferie czy metropolia?) to opierają się one na propagandowym stereotypie kolonializmu. Tymczasem:
a) częściej niż przez brutalny podbój kraje stawały się koloniami na drodze "dobrowolnych" traktatów zawieranych przez uprawnione władze (fakt, te władze na ogół nie były demokratyczne ale demokratycznych wtedy w ogóle nie było; zresztą mógłbym podawac też przykłady aneksji legitymizowanych plebiscytami). Ba, bywało, że quasi-kolonialny status zyskiwało się poprzez "wyzwolenie": Kuba, Irak.
b) "Czy kraje neokolonialne mają swoich przedstawicieli z prawem ważnego i liczącego się głosu w rządowych gremiach mocarstw panujących?"
Tak - Brytyjska Wspólnota Narodów*/, Związek Radziecki. I mam nadzieję, że nie wyjedziesz z argumentem, że tam nie było demokracji za to w Unii E. jest ta autentyczna, niefasadowa. :)
3. Błędnie imputujesz mi "pogardę" dla internacjonalizmu. Patriotyzm nie musi wykluczać internacjonalizmu. Internacjonalizm - co wynika z samej jego nazwy - oznacza solidarność i współpracę międzynarodową, a więc zakłada istnienie narodów. Mam zacytować Lenina "O dumie narodowej Wielkorusów"? ;)
* Właściwie to samo Zjednoczone Królestwo jest takim przykładem: irlandzcy posłowie zasiadali w Parlamencie, Walijczyk mógł być nawet premierem Wielkiej Brytanii a zarazem Plaid Cymru i Sinn Fein walczyły przeciw quasi-kolonialnemu statusowi swych krajów (przypominam - oficjalnie UK było u n i ą różnych podmiotów). Bardziej dyskusyjna jest sytuacja Baskonii ale i tam abertzale uważają swój kraj za neokolonialny.
I jeszcze żeby uprzedzić argument, że kolonialne traktaty o protekcji były wymuszane "dyplomacją kanonierek" - otóż nie zawsze. Np. południowoafrykańscy Sotho i Swazi przyjęli brytyjską opiekę w obawie przed ekspansją Burów, natomiast dla Egiptu była to konieczność ekonomiczna. To tak, żeby jeszcze przydać niuansów. ;)
@wszystkie udane rewolucje socjalistyczne zawsze połączone były z ideologicznym ruchem narodowo-wyzwoleńczym.
Nieprawda. Nie ma żadnej takiej prawidłowości. W Rosji 1917 rewolucja była wręcz antyrosyjska.
A na kwestie patriotyzmu trzeba patrzeć dialektycznie, Polska to nie Wietnam, Irlandia Północna ani Kraj Basków. W Polsce z powodów historycznych patriotyzm ma kontekst reakcyjny, wiąże się antykomunistyczną oraz antyrosyjską fobią a jednocześnie z wysługiwaniem się imperialistom, sorry... demokratycznemu Zachodowi (patrz: PPS po wojnie, Ciołkosz, Zaremba, etc.) - tzw. lewicowe patrioty są tutaj modelowym przykładem.
Jedyna nad Wisłą próba wprowadzenia w życie małżeństwa patriotyzmu z lewicą były rządy PPR/PZPR, ale to tylko ze względu na niedorośnięcie narodu polskiego do socjalizmu, partia komunistyczna musiała głosić jakąś idee zrozumiałą dla ciemnych mas i legitymizować swoja władzę. Krotko mówiąc była do tego zmuszona przez warunki obiektywne a nie ideały.
Patriotyzm sam w sobie nie ma żadnej wartości. Nabywa jej tylko wtedy, gdy pod jego sztandarem odbywa się walką z przemocą państwową, ekonomiczną, klasową, kulturową itp. Coś takie (choć na w sumie niewielką skalę) toczą dziś Polacy na Litwie.
fajnie, ale niczego nie da się dokonać takimi paternalistycznymi wpisami na blogu.
Jeśli autor chce rzeczywiście mieć jakiś wpływ na ruch lewicowy, to trzeba być jego częścią. Polecam więc dołączyć do Porozumienia 11 Listopada i wpływać na jego działania od środka.
Ostap, wrócę jeszcze do twego argumentu, że akcesja Polski do UE miała demokratyczną legitymizację. Oczywiście mógłbym tu przypomnieć manipulacje, jakie miały miejsce przed referendum ale daruję sobie. Nie mam zamiaru zaprzeczać faktowi, że jak wykazują sondaże Polacy są najbardziej euroentuzjastyczni ze wszystkich (!) 27 narodów Unii. Ale wobec tego przyjrzyjmy się Puerto Rico. Tam też niepodległościowcy stanowią polityczny margines, natomiast zdecydowana większość populacji popiera dwie partie, z których jedna opowiada się za utrzymaniem protektoratu a druga chce pełnego zjednoczenia z USA. Czy taki stan świadomości Portorykańczyków unieważnia semikolonialny status tego kraju?
I czy nie widać tu analogii z sytuacją Polski, w którym centroprawica (wspierana akurat przez centrolewicę) domaga się ustami Sikorskiego centralizacji ("federalizacji") Europy, a prawicę zadowala obecny półperyferyjny status?
Ponieważ Ostap na razie milczy zadowolę się ustosunkowaniem do innego komentarza:
1. Polska nie jest Irlandią - cóż za bystre spostrzeżenie. :) Oczywiście, buldog nie jest wilczurem choć oba są psami. Autor zdaje się tu reprezentować skrajny nominalizm, co jednak jest stanowiskiem zdecydowanie niemarksistowskim.
2. Rewolucja rosyjska 1917 rzeczywiście (jako jedyna zwycięska!) nie miała w swej genezie narodowego pierwiastka ale w toku wojny domowej szybko go nabierała. Frazeologią narodową bolszewicy posługiwali się w walce z interwencją co najmniej od 1920 r. a potem stale się to nasilało.
3. O dziwo, narodowy komunizm występował nie tylko w Polsce (PPR, niektóre frakcje PZPR) ale praktycznie we wszystkich krajach "demokracji ludowej": Jugosławia (konkurencyjne grupy Tito, Rankovića, Tudjmana), Węgry (frakcja Rajka-Nagy'a-Kadara), Rumunia (Gheorghiu-Dej, Ceausescu), Czechosłowacja (Husak) etc. Jedyny wyjątek stanowiła ze zrozumiałych względów NRD ale i tam w czasach Honeckera zaobserwowano ciekawe zjawisko rehabilitacji tradycji pruskiej. Skoro tak, to możliwe są dwa wyjaśnienia: albo wszędzie masy były "ciemne" i wymagały nacjonalistycznej mobilizacji, albo też jest narodowy komunizm jest zjawiskiem uniwersalnym.
4. Skoro kiedyś ciemnota mas wymagała używania haseł narodowych a teraz je odrzucamy, to znaczy że dziś te masy polskiego ludu już są oświecone, internacjonalistyczne i z entuzjazmem podążają za lewicą. :) Tak przynajmniej wskazywałaby logika.
Nie wymagajmy jednak za wiele.
Ale, ale, żeby być sprawiedliwym należy odnotować pewien postęp: w początkach swej forumowej działalności mlm powtarzał tezy IPN-owskiej propagandy o absolutnym antypatriotyzmie komunistów. Teraz dostrzega już elementy narodowe w ich ideologii, programie i działalności (choć nadal jeszcze próbuje zrobić z Moczara zamaskowanego kosmopolitę ;) ).
No tyle uwagi poświęconej m. wystarczy.
Ostap musi się zastanowić, coś doczytać, przeanalizować, znaleźć czas wśród innych ważnych zajęć, a nie pisać na szybko, byleby było :p. A temat nie zając nie ucieknie, ciągle się gdzieś przewala. Jak nie w tym wątku to w innym.
PS: przekonanie o głupocie mas robotniczych jest nie tylko antymarksistowskie, ale i skrajnie konserwatywne. Ostatnio słyszałem o tym od jakiegoś pedo-korwinka* xD.
to najwięksi przyjaciele neoliberalnych przedsiębiorców, szukających jak najtańszej siły roboczej, mogących zawsze szantażować zatrudnionych pracowników tym, że ich miejsce mogą zająć tańsi imigranci. Przy czym siła robocza nie musi mieć swojej ojczyzny, ale kapitał ją raczej ma.
@Skoro kiedyś ciemnota mas wymagała używania haseł narodowych a teraz je odrzucamy, to znaczy że dziś te masy polskiego ludu już są oświecone, internacjonalistyczne i z entuzjazmem podążają za lewicą.
Mały szczegół, lewica władzę w Polsce (i Europie Wschodniej) zdobyła nie dlatego, ze podążały za nią masy polskiego ludu zwiedzione hasłami narodowymi, tylko w wyniku II wojny światowej, bagnetów Armii Czerwonej. A haseł użyto (szczególnie antyniemieckich) tylko po to aby ciemny polski znalazł jakiś argument na tak, za współpracą z narzuconą siłą władzą.
@propaganda IPN o absolutnym antypatriotyzmie komunistów. Teraz dostrzega już elementy narodowe w ich ideologii, programie i działalności (choć nadal jeszcze próbuje zrobić z Moczara zamaskowanego kosmopolitę.
Komuniści są patriotami i kochają swoja ojczyznę, tyle że są to patriotyzm i ojczyzna szczególnego typu. Najlepiej wyraził to wspomniany powyżej: "Związek Radziecki jest nie tylko naszym sojusznikiem - to jest powiedzenie dla narodu. Dla nas, partyjniaków, ZSRR jest naszą Ojczyzną, a granice nasze nie jestem w stanie dziś określić, dziś są za Berlinem, a jutro będą na Gibraltarze".
Stalin nigdy nie chciał, by granice ZSRR lub państw "demokracji ludowej" były na Gibraltarze. Taki szczegół :))