Rozszerzając: jak rozumiem, nie należy także - w imię budowy szerokiego frontu antykapitalistycznego - krytykować mizogynii, homofobii i antysemityzmu występującego w środowiskach muzułmańskich - przecież to towarzysze broni lewicy w walce z imperializmem! Ba, posunę się do stwierdzenia, że należy się też powstrzymać z krytyką chrześcijaństwa aby nie zniechęcić zwolenników teologii wyzwolenia (licznych choćby w Ameryce Łacińskiej). No i oczywiście nie wypada atakować i wyszydzać bogobojnych wąsaczy z "Solidarności" - to ruch pracowniczy, jakby nie patrzeć.
Chyba, że wg redaktora Pacewicza ten "szeroki sojusz lewicy antykapitalistycznej" ma się ograniczać do ekologów, feministek i środowisk LGBT, dla których za tragarzy robią działacze związkowi i lokatorscy. Na zasadzie: wy nam pomóżcie wywalczyć dla gejów adopcję dzieci, a my za to pomożemy wam w propagowaniu w zakładowych toaletach sikania (facetów) na siedząco. Zgodnie ze starym hasłem "Śmierć frajerom!".
PS. Pamiętam taki artykuł z Gazety Wyborczej o gejowskich grupach wsparcia dla brytyjskiego strajku górników w latach 80. Konkluzja była następująca: wprawdzie kopalń nie udało się uratować, ale za to zmieniły się poglądy górników na kwestię LGBT. I o to chodzi, nieprawdaż?
To właśnie pławiące się w oparach absurdu feministki jak Zawadzka utrudniają budowę lewicowej koalicji, po prostu ją ośmieszając w oczach większości ludzi.
priorytetem jest po prostu walka z androgynią.
"projekt budowy szerokiego sojuszu lewicy antykapitalistycznej, który ostatnio zaczyna powoli się formować."
Zdaje się, że się juz dawno rozformował o ile jakiś był.
Wspólne działanie feministek, robotników, gejów, imigrantów, ateistów i prostych, religijnych osób ze wsi jest niemożliwą do osiągnięcia iluzją. Trzymając się jej lewica tylko traci, a jej potencjalni wyborcy przechodzą na pozycje prawicowe.
że nie wszyscy geje nad Wisła głosują na PO i popieraja prywatyzacje. Trafiaja sie, i to nawet dość często, lewicowi (nawet w znaczeniu marksowskim).
Zadziwiające, jak wielu lewicowych działaczy widzi wszystko oddzielnie.
Rzadko zgadzam się z "Ciszą", ale tym razem zdecydowanie go popieram. Feminizm to nie walka klas, lecz płci i trudno mi zrozumieć, co może mieć wspólnego Kazimiera Szczuka, czy prof.Środa, osoby należące do elit, z kobietami tyrającymi w Biedronkach - nic ich nie łączy, a wszystko dzieli!!! Feministki, "walczące o przedszkola i dobrodziejstwa dla matek" abstrahują od kwestii, skąd wziąć na to pieniądze - jedyny sposób to podwyższenie podatków dla najlepiej zarabiających, czego z pewnością elity feministyczne nie poprą. Feminizm de facto sprowadza się dziś do wykrojenia dla kobiecych elit - bo nie kasjerek z tesco - jeszcze większego kawałka tortu, poprzez np. parytety, czy postulat, by więcej kobiet zasiadało w radach nadzorczych (czy zasiądzie w nich jakakolwiek sprzątaczka??)
Nie łączyłbym też gejowskich, czy marihuanowych postulatów drobnomieszczańskiej lewicy z walką klas - nie ma z nią nic wspólnego; i podobnie, jak nic nie łączy współczesnego proletariatu z feminizmem, tak nic go nie łączy ze zblazowaną drobnomieszczańską "lewicą", której bliżej do libertarian, niż do ludzi pracy.
Niestety większość tak zwanego "feminizmu" to akademicka ekwilibrystyka, a w warunkach polskich, gdzie czołową feministką bywa Pani Bochniarz, to jeszcze jeden ruch na rzecz tego, aby kobiety tym razem wzmocniły kapitalizm - albo prezesując, albo będąc kochankami prezesów i dostając stanowiska za to, albo "wyzwalając"się od ciąży na rzecz wyzysku ze strony prywatnego pracodawcy. Niestety, ale wydaje mi się, ze feminizm został stworzony przez neoliberalne ośrodki opiniotwórcze jako zastępstwo socjalizmu, który miał zginąć, a miało się pojawić coś nowego. Forma zamiast treści. Polskie salonowe feministki tryumfują i mówią: Polki odniosły sukces, bo studiują 1,5-krotnie częściej niż Polacy. A ja się tak po zwykłemu i niemodnie socjalistycznemu zapytam - i co z tego mają? Płace niższe od meżczyzn, niższe szanse na pracę i niższe szanse na dziecko - to problem ich i ich partnerów - wspólny problem. Feminizm formy nie zdaje egzaminu i winien być zastąpiony feminizmem treści. Celem niech będzie np. większa wiedza kobiet i ich uczestnictwo w programach typu "Jeden z dziesięciu" aniżeli w biciu statystyk edukacyjnych, które realnie nic nie dają...
Czy jest jakis racjonalny (nie historyczny) powód, by na gruncie najszerzej nawet pojetej lewicowosci przeciwstawiać np. postulat związków partnerskich, rządaniom sprawiedliwości społecznej? Mam wrażenie, że służy to jedynie religianckiej prawicy.
Zgoda. I wydaje mi się, że wielu komentatorów nadinterpretuje to, co napisał Piotr Ciszewski.
Ale nawet jeśli uważamy, że sprawy kobiet czy homoseksualistów powinny być dla lewicy ważne, nie znaczy to, że musimy bronić feminizmu w tak absurdalnym (i nienawistnym) wydaniu, jakie prezentuje Zawadzka.
to mam wg mnie prawo do oceny tej twórczości. Popisy p.Z, to nudne,wymyślne i nieistotne dla 99 % kobiet para-problemy.Chęć zaistnienia w powodzi pisarskich wyczynów, może być sposobem na dowartościowanie się, ale jakość tych popisów, mizerna. Feminizm,jest tylko pretekstem, do wejścia w 'grono' celebrytek,którym zabrakło talentu i parają się ulepszaniem czegoś, czego nie sa w stanie same bez pomocy mężczyzn zmienić.
>Czy jest jakis racjonalny (nie historyczny) powód, by na gruncie najszerzej nawet pojetej lewicowosci przeciwstawiać np. postulat związków partnerskich, rządaniom sprawiedliwości społecznej?<
Pewnie taki, że w PRL geje musieli się ukrywać przed działaniami typu Operacji "Hiacynt". A i tak mieli się lepiej niż geje w ZSRR, gdzie za akt homoseksualny groziło do 5 lat łagru (przepis zniesiono dopiero w 1993).
PS. Nie "rządaniom" tylko "żądaniom".
Dla uzupelnienia wykształcenia w zakresie wykracazjacym poza ortografie polecam:
1. Russia's Gay Literature and Culture: The Impact of the October Revolution Simon Karlinsky 347-364 (w: Hidden from History: Reclaiming the Gay and Lesbian Past eds. Martin Bauml Duberman, Martha Vicinus, George Chauncey. Plume, 1990)
2. Gay Men and the Sexual History of the Political Left. eds. Gert Hekma, Harry Oosterhuis, James Steakley. Haworth Pr Inc 1995
Ksiazki te nalezy traktowac jako wyjsciowe, niemniej pozwola osobie zagubionej w rzeczywistosci zrozumiec uwarunkowania i realia historyczne.