Zgadzam się co do puenty, paradoksalnie często idea własnej działalności kiełkuje na zniechęceniu do wolnego rynku, kapitalizmu i rynku pracy. Mam jednak wrażenie, że opisujesz jakieś jednostkowe przypadki i wszystko to w skali mikro. Rozumiem Twoje ubolewanie nad kryzysem inteligenckiego etosu. Upadkiem wartości pracy badawczej, dla której aktualna ekipa zwyczajnie nie widzi zastosowania. Sęk w tym, że PO inaczej traktuje ponadnarodowe molochy i silnorękich, którzy mają na swoich usługach oprychów niż 'potencjalnych przedsiębiorców'. Oni mogą deklarować ile śliny w ustach i powietrza w płucach, ale to puste słowa. Od teraz ZUS będzie miał wgląd do transakcji na koncie 'potencjalnych przedsiębiorców' w celu sprawdzania ich rentowności. Nie widzę nic dziwnego w braku zaufania do państwa, które podatki przeznacza na rozrost aparatu biurokratycznego w celu inwigilowania swoich obywateli. To jest właśnie woda młyn dla wszelkiej maści neokonserwatywnych oszołomów. Takie działania faktycznie sprawiają, że im się wydaje, że walczą z jakimś ustrojem totalitarnym. Państwo opiekuńcze, dajmy na to w stylu skandynawskim jest dla polaków abstraktem. Państwo w Polsce niczego nie ułatwia (a obecna ekipa, raczej utrudnia). Trzeba być łebskim technikiem biznesu i copywriterem w jednej osobie żeby zdobyć dotacje. Wygodniej jest się zatrudnić na kasie w tesco niż założyć sklep z wódą (gdzie z jednej strony płacisz za ochronę chłopakom z miasta, a z drugiej, dwoisz i troisz żeby rozliczyć się z państwem). Lewicy jest potrzebny kompromis z 'małymi przedsiębiorcami', a nie szydera z ich borykania się z nałożonymi restrykcjami. Nie powinno się wpajać ludziom konformizmu, przeświadczenia, że ktoś bardziej wykwalifikowany zajmie się ich sprawami w pewnych kwestiach. Krzewienie bezrefleksyjności sprawia, że ludzie odpuszczają z własnej woli. Zamiast spróbować własnych sił zostają przemieleni, a potem ulepieni w formie korpo-zombie.