że nie jesteś bezrobotnym, z wyrokiem eksmisji, dłużnikiem parabanku albo "normalnego banku", bo dla takiej patologii i zwyrodnialców nie ma u nas tolerancji. W urzędzie pracy by cię przeczołgali, komornik wypieprzyłby cię na ulicę jak psa, windykatorzy zdarliby ostanią koszulę a media nazwały patologią. Zostałbyś odrzucony, sponiewierany i zesłany na margines społeczeństwa, bo ekonomicznych podludzi klasa panów pozbawia człowieczeństwa.
A tę listę można by znacznie wydłużyć, niestety...
to ja się cieszę ze geje walczą i pokazali ze można wygrać sporo, ale dalej, niestety, nie mogą być spokojni, bo radykalna prawica rośnie w siły. Co do biednych, wyeksmitowanych i podobnych, tez mogą walczyć, choćby głosując na radykalną lewice, co jakiś czas trzeba tylko dojść do najbliższej szkółki i zaznaczyć X w kilka miejscach na papierku, albo wyjść z chałupy i porozmawiać/pomóc sąsiadowi którego eksmitują, pomyśleć o jakiejś korzystnej współpracy między sobą itp. Wiem, wiem, większość biednych nie ma czasu, pieniędzy, nadziei i silnej psychiki, ale przecież były i są partie radykalnie lewicowa, np PPP która marne procenty zbiera, był Ikonowicz który tez ostro działał w kilku partiach, ale większość biednych olało ich, można stwierdzić, ich wybór
Skąd założenie, że nie jestem? Bo jeśli ze stereotypu, że geje to bogaci pracownicy multikorporacji wyjeżdżający co pół roku na drogie wczasy to chciałbym ten stereotyp obalić. Pracuję na śmieciówce i bardzo często po opłaceniu wszystkich należności (mieszkanie, rachunki, bilet i sto tysięcy innych) przez ostatnie dni miesiąca żywię się najtańszym makaronem z koncentratem pomidorowym, bo coś jeść muszę.
Ale tak - mam szczęście, że nikt nie chce mnie eksmitować, nie mam kredytu, czy nie posiadam żadnej niepełnosprawności. Ale czy to odbiera mi prawo twierdzenia, że jest mi źle?