Przekro nam, Dawidzie, ale ta koncepcja wzorowana na Komunie Paryskiej i "istota ustroju porewolucyjnej Rosji", której "podstawę stanowiły rady delegatów robotniczych i żołnierskich", w myśl której Rady miały "stanowić zarówno szkołę demokracji, jak i podstawowe organy władzy" rozpadła się jak domek z kart już w 1918 r.
"Demokrację systemu radzieckiego w praktyce zburzyła już wojna domowa. Partia 'uwolniła się' od konieczności posiadania poparcia większości klasy robotniczej. Rady Delegatów stały się już tylko kauczukowymi stemplami pieczętującymi decyzje partyjne. A partia zastąpiła demokrację militaryzacją i polityką rekwizycji.
Opozycja Robotnicza w RKP(b), ze Szlapnikowem, Sapronowem i innymi na czele przeciwstawiała się takiemu kierunkowi rozwoju. Domagała się 'autonomii' dla związków zawodowych, potępiała panowanie partii w państwie i domagała się 'kontroli robotniczej nad produkcją' (dawny postulat partyjny). Gdyby RKP(b) zrealizowała te żądania, istniejący system sprawowania władzy rozpadłby się. Zarówno bowiem szczątki klasy robotniczej, jak i - w coraz większym stopniu - masy chłopskie - a stanowiły one przygniatającą większość ludności - były teraz obojętnie, jeśli nie wrogo, nastawione do bolszewików. W tych okolicznościach 'demokracja' z całą pewnością musiałaby doprowadzić do kontrrewolucji i prawicowej dyktatury burżuazyjnej.
Partia była zmuszona zająć miejsce zanikającej klasy robotniczej, zaś wewnątrz partii jej ciała kierownicze musiały coraz częściej podejmować i realizować decyzje wbrew nastrojom zwiększającej się, lecz niejednolitej, masy członkowskiej. RKP(b) liczyła wiosną 1918 r. ok. 115 tys. członków, w rok później - 313 tys., zaś do lata 1921 r. liczba członków zwiększyła się do 650 tysięcy. Natomiast liczba aktywnych członków-robotników coraz bardziej malała. Partia stała się więc komisarycznym zarządcą interesów klasy robotniczej, która w ciągu nie dającego się z góry przewidzieć czasu nie była zdolna wziąć swych spraw we własne ręce. Lecz i sama partia nie była w stanie odizolować się od tych potężnych sił społecznych, jakie wyzwolił społeczny upadek, niska i nadal malejąca wydajność pracy oraz zacofanie kulturalne. Jako komisaryczny zarządca partia czuła się zobowiązana odebrać masie członkowskiej kontrolę nad rozwojem wydarzeń, gdyż również w postawach i mentalności tej zbiorowości dochodziło do głosu zacofanie Rosji i upadek jej klasy robotniczej. Elementy rewolucyjne stosunkowo jeszcze najczęściej spotkać można było wtedy w kierowniczych ogniwach partii" ("Wkład Lwa Trockiego do rozwoju teorii marksizmu i rewolucyjnego ruchu robotniczego" http://www.marxists.org/polski/trocki/idee.htm).
Czy biorąc wszystkie uwarunkowania wewnętrzne i zewnętrzne pod uwagę ZSRR był do uratowania? Co należało zrobić, żeby uratować sprawę?
...i ja kibicuję na razie panu BB.
Ciekawe do jakich wniosków dojdą obaj dyskutanci.
#BB W tych okolicznościach 'demokracja' z całą pewnością musiałaby doprowadzić do kontrrewolucji i prawicowej dyktatury burżuazyjnej.
Podkreślić, przepisać 100 razy i wykuć na pamięć, zanim napisze się jakikolwiek tekst nt. Rosji lat 1918-1991 oraz Polski 1945-1989.
Może w takim razie wyjściem była militaryzacja? Skoro demokratyzacja proponowana przez Opozycję Robotniczą raz dwa doprowadziłaby do kontrrewolucji, a biurokratyzacja skończyła się tym samym w ciągu kilkudziesięciu lat.
Włodek, trafiasz czasowo na nieodpowiedni moment do dyskutowania dla mnie. Mam wiele tekstów nie pokończonych. Jak wiesz, planuję książkę. A to wymga także tłumaczeń z obcych języków. Trafiasz w zły czas i celujesz w zły sposób. To Lenin jako jeden z pierwszych skrytykował model radziecki, jako robotniczo-chłopski z biurokratyczną deformacją. Lenin uważał, że doświadczenie polityczne wykuwa PRAKTYCZNY udział w walce o socjalizm. Wielokrotnie podkreślał, że za awangardą muszą postąpić masy, rozumiejąc cel i sens tej walki, inaczej jest ona bez sensu. Oczywiście, dynamika wojny domowej koryygowała takie teoretyczne założenia, szczególnie na prowincji, ale nie oznaczało to sprowadzenia roli rad do takiej jaką spełniała w stalinizmie. Lenin zwracał uwagę na świadomość. Wiedział, że konsekwencją zniszczonego przemysłu jest osłabienie BAZY i świadomości pewnej części klasy robotniczej, która stała się podatna na wpływy drobnomieszczańskie. Stąd koncepcja NEP, by odbudować tę bazę.
Sam Trocki w Platformie Zjednoczonej Opozycji przytaczał wypowiedzi Lenina, wskazując, że jego taktyka była przemyślana, potrafił zawierać chwilowe kompromisy, by szybko się z nich wycofać.
"Ale lawirując i robiąc uniki przed wrogiem, którego nie można pokonać w bezpośrednim ataku, Lenin niezmiennie trzymał się linii rewolucji proletariackiej. Za jego czasów partia zawsze znała przyczyny każdego manewru, jego znaczenie, jego granice, których przekroczyć nie wolno, i pozycję, od której proletariacka ofensywa ma się rozpocząć na nowo. W tych czasach, za Lenina, odwrót nazywano odwrotem, a ustępstwo ustępstwem. Dzięki temu lawirująca armia proletariacka zawsze zachowywała swoją jedność, swojego ducha bojowego, swoją jasną świadomość celu". :
http://www.marxists.org/polski/trocki/1927/pzo/01.htm
Tyle Trocki.
Jest to faktem, Lenin nie mydlił oczu klasie robotniczej, wyjaśniając zawsze sedno sprawy.Tak było też w kwestii demokracji rozumianej nie tyle jako proporcjonalność, co żywiołowy spontaniczny udział mas.
Opisał to trafnie Andrzej Witkowicz:
"I i II ogólnorosyjskie zjazdy rad z r. 1917 reprezentowały 20-23 milionów robotników, chłopów i żołnierzy. Lecz były i inne zjazdy. Między kwietniem r. 1917 a styczniem r. 1918 odbyło się blisko sto ważniejszych zjazdów. Już same te liczby przeczą prawicowej tezie o braku zaangażowania mas (jak twierdzi np. Pipes). Chciałoby się zapytać, czy robotnicy w kraju Pipesa są przynajmniej równie aktywni, jak było to w Rosji czasów rewolucji?
Ogólnorosyjskie zjazdy rad - przynajmniej do V włącznie, gdyż rozwijająca się wojna domowa musiała doprowadzić do kryzysu tego systemu - charakteryzował demokratyczny charakter.
Oprócz bolszewików obecni na zjazdach byli lewicowi eserowcy, maksymaliści, anarchiści, mienszewicy-internacjonaliści i bezpartyjni, często opozycyjni wobec rządu Lenina. Opozycja w radach nie znikła zresztą całkowicie i w trakcie zaostrzenia się wojny domowej. Pod koniec r. 1918 i w lutym r. 1919 cofnięto bowiem decyzje o wykluczeniu z rad tych mienszewików i eserów, którzy wystąpili przeciw interwencji Ententy.
Czy wybory do rad były demokratyczne? Według miar burżuazyjnej demokracji na pewno nie. Wg Trockiego w r. 1917 w Piotrogrodzie na blisko 500 tys. robotników było 150 tys. żołnierzy, ale w Radzie Piotrogrodzkiej na 2 delegatów-robotników przypadało 5 delegatów-żołnierzy. Demokracja rad wyrażała się nie w przywiązaniu do formuły proporcjonalności, lecz w oddolnych, często żywiołowych decyzjach, w permanentnej działalności, w płynności odwoływania i wybierania nowych delegatów. Tym samym działalność rad oznaczała wyższy niż w demokracjach zachodnich stopień aktywności politycznej, nie ograniczała się bowiem do wybierania raz na kilka lat grupy nieodpowiedzialnych i nieodwoływalnych posłów.
Z ponad 20 mln osób reprezentowanych na I zjeździe aż 8,2 mln stanowili żołnierze, 5,1 mln robotnicy, a 4,2 mln chłopi. Zarówno robotnicy, jak i żołnierze, byli więc wyraźnie aktywni w tworzeniu władzy rad.
Natomiast kilka milionów chłopów, którzy brali udział w wyborach, stanowiło niewielką część uprawnionych do głosowania. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że ogromną większość żołnierzy w radach stanowili przecież zmobilizowani wieśniacy. Zmienia to nieco ponury obraz obojętnego politycznie chłopstwa. Po demobilizacji to właśnie żołnierze mieli w znacznym stopniu aktywizować wieś – rady okazywały się więc kuźnią rewolucyjnych kadr.
Niestety, spotęgowany przez obcą interwencję rozwój wojny domowej doprowadził do kryzysu władzy rad. Dawna klasa robotnicza zaczęła się rozpadać, upowszechniły się nawyki odgórnego komenderowania itp. Te destrukcyjne zjawiska, dotykające zresztą także partii bolszewickiej, stały się jedną z przyczyn późniejszego triumfu biurokracji nad radami".
Komenderowanie Lenin krytykował bardzo ostro w wielu swoich pismach z różnych lat porewolucyjnych.
Także bronił autonomii związków zawodowych. Oddam głos Stawarowi: przytaczającemu stanowisko Lenina z jego własnym komentarzem:
Nikt sobie dokładniej nie zdawał sprawy z tej ogromnej przemiany jakościowej państwa, niż sam Lenin. Wystarczy przytoczyć kilka polemicznych wystąpień, związanych. głównie z głośną dyskusją o związkach zawodowych z r. 1920-21. Cała ta dyskusja wynikała z różnic w pojmowaniu stosunku państwa sowieckiego do robotników i jego dwoistej roli.
Trocki twierdzi zupełnie słusznie, że w tej dyskusji sprawa związków zawodowych stanowiła punkt wyjścia dla ujawniania różnic w sprawach całokształtu ówczesnej sytuacji. Zresztą autor ten ze swej strony przekuwa dyskusję na tor polityki gospodarczej przede wszystkim — różnice gospodarcze uważa za istotne, resztę sprowadza do kwestii raczej technicznych. To wyjaśnia się chęcią pokrycia konsekwencji swego ówczesnego stanowiska. Dyskusja obejmowała i to przede wszystkim sprawy związane ze stosunkiem państwa sowieckiego do proletariatu.
Koncepcja ówczesnych zwolenników Trockiego „upaństwowienia" związków, poddania ich kierownictwu aparatu opierała się na specjalnym pojmowaniu stosunku klasy robotniczej do aparatu państwowego. Rozumowanie było takie: związki zawodowe w państwie kapitalistycznym bronią interesów klasy robotniczej, w państwie sowieckim nie mogą uzasadniać swego bytu obroną tych interesów, przed kim bronić klasy robotniczej, skoro władza i tak jest robotnicza — stąd nowa ich rola jako ogniw aparatu państwowego. (Ten program upaństwowienia związków zawodowych łączył się ze sprawą militaryzacji pracy). Stanowisko to spotkało się z ostrym sprzeciwem Lenina, i właśnie na gruncie odmiennego pojmowania roli państwa sowieckiego. [1]
Protestując przeciwko tym zakusom powiadał: ,.Nasze teraźniejsze państwo jest takie, że proletariat zorganizowany pogłównie musi się bronić" a w broszurze, pisanej w obronie swego stanowiska, odpiera sformułowanie Trockiego, że związki zawodowe straciły w państwie sowieckim dawna podstawę swego istnienia, klasowa walkę ekonomiczną. Pisze m.in.: „.. to jest niesłuszne, to zbyt pospieszna przesada: związki zawodowe utraciły taką podstawę, jak klasowa walka ekonomiczna, ale wcale nie utraciły i niestety na długie lata nie mogą utracić takiej podstawy, jak nieklasowa walka ekonomiczna w sensie walki z biurokratycznymi zniekształceniami aparatu sowieckiego, w sensie obrony materialnych i duchowych interesów klasy pracującej, drogami i środkami niedostępnymi dla tego aparatu", („Jeszcze raz o związkach zawodowych").
Jak widzimy, sformułowanie dość wyraźne: odgraniczenie specjalnych interesów klasy robotniczej od uroszczeń biurokracji [2], która mogłaby narzucać klasie robotniczej swe postulaty, niezgodne z materialnymi i duchowymi interesami tej ostatniej. Trzeba podkreślić, że te słowa ujmujące dwoistą rolę państwa sowieckiego zostały napisane jeszcze przed wprowadzaniem Nepu. Istnienie zwyrodnień aparatowych powodowało konieczność codziennej walki robotnika o swoje prawa i dlatego chodziło o zapewnienie robotnikom oparcia w tej walce. Stanowisko to staje się zrozumiałe w związku z innymi wynurzeniami Lenina z tego okresu. Co krok spotyka się stwierdzenia ogromnego wzrostu biurokracji, przetwarzania się niektórych dawnych rewolucjonistów w specjalny dygnitariat, podkreśla się niepodatność tej nowej warstwy rządzącej na wymagania mas. Dla scharakteryzowania atmosfery tych sporów warto przypomnieć zwłaszcza referat "O związkach zawodowych, o chwili bieżącej i o błędach t. Trockiego". „Trocki mówi o państwie robotniczym. Pozwólcie, ale to jest abstrakcja. Kiedyśmy w 1917 r. pisali o państwie robotniczym, to było zrozumiałe, ale teraz, kiedy nam powiadają: "Po co bronić, przed kim bronić klasę robotniczą, przecież burżuazji nie ma, przecież państwo jest robotnicze, to tutaj robi się jawna omyłkę/ Niezupełnie robotnicze, w tym cała rzecz". Przeciwnicy operowali tym terminem „państwo robotnicze" w demagogiczny sposób zbijając twierdzenia Lenina kiedy mówił: "Mamy państwo w rzeczywistości nie robotnicze, ale robotniczo-chłopskie — to po pierwsze. A z tego wiele wynika"... Wtedy powstała ciekawa wymiana zdań. "I chociaż Bucharin z tyłu woła „jakie robotniczo-chłopskie? to na to odpowiadać nie będę. A kto chce niech sobie przypomni tylko co zakończony zjazd Sowietów i w tym już jest odpowiedź". Dalej ciągnął:
„Ale mało tego. Z naszego programu partyjnego widać... że państwo mamy robotnicze z biurokratycznym zniekształceniem (izwraszczeniem). I my tę smutną — jakby to rzec — etykietę, czy co, musieliśmy zawiesić. Oto realność przejścia". Niezmiernie charakterystyczne jest sprostowanie powyższych sformułowań w broszurze "Kryzys partii". Podkreślając prawowitość zdumienia bucharinowskiego Lenin daje nieco zmienione sformułowanie tej samej myśli w słowach: "Powinienem był powiedzieć: Państwo robotnicze jest abstrakcją. A w rzeczywistości mamy państwo robotnicze po pierwsze z ta osobliwością, że w kraju przeważa nie robotnicza ale chłopska ludność; po drugie państwo robotnicze z biurokratycznym zniekształceniem.
Czytelnik, który zechce przeczytać całe moje przemówienie, ujrzy, że z powoju tej poprawki nie zmienił się ani tok mojej argumentacji, ani moje wywody". Charakterystyczny jest zresztą, obronny ton powyższej repliki, świadczący jak poważny opór znajdowały już podówczas te sformułowania.
To jest zresztą zrozumiale. Właśnie dla elementów zaabsorbowanych rozbudową aparatu państwowego, podporządkowywaniem mu wszystkich sił społecznych, stanowisko Lenina było nie na rękę. Stąd demagogia na temat, że w ten sposób kwestionuje robotniczy charakter państwa. Nawiasem mówiąc w wielu dzisiejszych rozporządzeniach stalinowskich widać ślady idei owoczesnych "państwowców". Takie posunięcia, jak przymocowanie robotnika do fabryk, zakaz zmiany pracy, podporządkowanie związków zawodowych komisariatowi pracy, a nawet wydziały polityczne, to realizacja idei armii pracy i upaństwowienia związków w nowych warunkach.
Nie wiem, kiedy zyskam czas na następną wypowiedź.
Jeśli już, Dawidzie, cytujesz Trockiego - "Ale lawirując i robiąc uniki przed wrogiem, którego nie można pokonać w bezpośrednim ataku, Lenin niezmiennie trzymał się linii rewolucji proletariackiej. Za jego czasów partia zawsze znała przyczyny każdego manewru, jego znaczenie, jego granice, których przekroczyć nie wolno, i pozycję, od której proletariacka ofensywa ma się rozpocząć na nowo. W tych czasach, za Lenina, odwrót nazywano odwrotem, a ustępstwo ustępstwem. Dzięki temu lawirująca armia proletariacka zawsze zachowywała swoją jedność, swojego ducha bojowego, swoją jasną świadomość celu" - powinieneś mieć na uwadze, że porównanie partii z armią nie jest przypadkowe.
O demokracji nie ma tu mowy. Nie na to kładzie nacisk Trocki.
Zresztą wprowadzenie decyzją X Zjazdu zakazu frakcji, z założenia tylko tymczasowego, nie pozwala mieć złudzeń i w tym względzie. Nawet jedność trudno było zachować. Najwyraźniej nawet demokracja wewnętrzna już wówczas rozsadzała względnie masową partię. W tych okolicznościach nawet centralizm demokratyczny trzeba było podeprzeć zakrojoną na wielką skalę czystką. Wraz z zakazem frakcji stan ten możemy nazwać po imieniu - stanem wyjątkowym w partii. To pod jego osłoną realizowana była Nowa Polityka Ekonomiczna.
Pośpiech i konieczność natychmiastowego reagowania, gdy ma się nóż na gardle i wszystko wisi na przysłowiowym włosku, to delikatnie mówiąc nie są optymalne warunki do rozwoju dowolnych form demokracji.
W konkretnych okolicznościach można jedynie mówić o jej fasadowych formach.
Co do tego panuje nieomal powszechna zgoda.
Rację ma oczywiście mlm - w tych okolicznościach demokracja musiałaby doprowadzić do kontrrewolucji i prawicowej dyktatury burżuazyjnej. Dotyczy to nawet postulowanej przez Lewicową i Zjednoczoną Opozycję pod wodzą Trockiego demokracji wewnętrznej w partii bolszewickiej.
"Rozpatrywany w ramach jednego kraju - bez rachuby na rewolucyjny rozwój wydarzeń w innych państwach - program opozycji był wewnętrznie sprzeczny: z jednej bowiem strony demokratyzacja partii dałaby organizacyjny wyraz niezadowoleniu zarówno chłopstwa, jak i proletariatu; z drugiej zaś - wzmożony nacisk państwowy na nowych bogaczy (przede wszystkim na bogatych chłopów) spowodowałby ożywienie, czy odrodzenie się tych samych sprzeczności, jakie istniały w czasach komunizmu wojennego i doprowadziły do stłumienia opozycji najpierw poza partią, następnie w samej i do dyktatury aparatu partyjnego. Słuszność programu Opozycji nigdy nie została sprawdzona. Opozycja bowiem była, tak jak i gospodarka, trzymana 'niczym w imadle'. Jej program stanowił wyzwanie dla trzech grup społecznych - biurokratów, nepmanów i kułaków - które ciągnęły z NEP-u korzyści. Przesłanką sukcesu Opozycji było odrodzenie się samodzielności klasy robotniczej. Tylko ona bowiem mogła poprzeć Opozycję. Lecz społeczne i gospodarcze warunki stworzone i utrzymywane przez NEP sprawiły, że takie odrodzenie się było prawie że niepodobieństwem, chyba że rewolucja objęłaby inne państwa" (cytowany już "Wkład Lwa Trockiego do rozwoju teorii marksizmu i rewolucyjnego ruchu robotniczego").
Włodku, by należycie omówić, jaką rolę przyznawał Lenin demokracji odnośnie samoorganizacji proletariatu, trzeba znów cofnąć się do Marksa i jego - nie ma co ukrywać - błędnej teorii odnośnie rozwoju cywilizacyjnego mającego być warunkiem sine qua non samoorganizowania mas, co wiąże się z przypisywanym mu również nie do końca trafnie "europocentryzmem". Początkowo będzie to czynić wrażenie dygresji, czy sprowadzenia dyskusji do innego wątku, ale proszę o cierpliwość. Wątek demokracji sam się pojawi :).
Marks chciał wyzwolenia proletariatu wszystkich krajów. Irytowało go jednak, że ludy kolonialne uważał za słabo przygotowane do takiej walki bez przykładów z zewnątrz. Nie ma co ukrywać: Marks się mylił w tych rachubach, nie doceniając rewolucyjnego potencjału i zorganizowania mas w krajach postfeudalnych. Ale ten sam Marks powtarzał w wielu swoich pracach, co po nim przytaczał często Lenin, że "nie może być wolnym naród, który uciska inne narody". Natomiast Engels w liście z 1882 r. do K. Kautskiego pisał słowa, które po latach przytoczył także Lenin w jednej z polemik z poglądami większości intelektualistów z SDKPiL w 1916 r. :
"...Według mego zdania, właściwe kolonie, tzn. kraje zajęte przez ludność europejską, Kanada, Afryka Południowa, Australia, wszystkie staną się samodzielne; odwrotnie, kraje tylko podległe, zamieszkałe przez tubylców, Indie, Algier, posiadłości holenderskie, portugalskie, hiszpańskie, proletariat będzie musiał przejąć na pewien czas i możliwie jak najprędzej doprowadzić do samodzielności. Jak rozwinie się ten proces, trudno przewidzieć. Indie może, a nawet prawdopodobnie dokonają rewolucji, a ponieważ wyzwalający się proletariat nie może prowadzić wojen kolonialnych, trzeba będzie się z tym pogodzić, przy czym, rzecz oczywista, nie obejdzie się bez rozmaitego rodzaju zniszczeń. Są to jednak sprawy nieodłączne od każdej rewolucji. To samo może rozegrać się również i na innych terenach, na przykład w Algierze i w Egipcie, a dla nas byłoby to na pewno najlepsze. Będziemy mieli dość roboty u siebie w domu. Skoro tylko zostanie zreorganizowana Europa i Północna Ameryka, stworzy to tak olbrzymią siłę i taki przykład, że kraje na pół cywilizowane same przez się pociągną za nami; tego dokonają już same potrzeby ekonomiczne. Przez jakie fazy społeczne i polityczne będą musiały "przejść te kraje, aż dojdą również do organizacji socjalistycznej, na ten temat moglibyśmy snuć, jak sądzę, tylko dość jałowe hipotezy. Jedno jest tylko niewątpliwe: zwycięski proletariat nie może żadnemu obcemu narodowi narzucać żadnego uszczęśliwiania, nie podkopując przez to samo swego własnego zwycięstwa. To oczywiście nie wyklucza bynajmniej wszelkiego rodzaju wojen obronnych..."
W wywodzie Engelsa też daje się odczuć to błędne przekonanie, że ludy kolonialne i na pół cywilizowane mogą jedynie podążyć za krajami rozwiniętymi. Tutaj kłania się przekonanie, że rozwój społecznej aktywności dokonuje się w miarę zaawansowania przemian cywilizacyjnych, podejście mówiące o tym, że kapitalizm musi wyprzeć feudalizm i osiągnąć zaawansowany stopień rozwoju, by towarzysząca mu burżuazyjna demokracja zaktywizowała masy i nauczyła je planowej samoorganizacji. Historia pokazała, że jest inaczej - że ucisk kolonialny wzmagał wrzenie rewolucyjne ludów utrzymywanych w zacofaniu - rewolucje w Rosji między 1905 a 1917 r., a także chińska, wietnamska, kubańska stanowiły znaczący dowód, że teoria ta była oparta na błędnych przesłankach. Kwestię poglądów Marksa na uwarunkowania rewolucji w krajach Trzeciego Świata omawiałem także tutaj: http://www.konserwatyzm.pl/artykul/9911/zlote-cielce-i-mity-narodowej-prawicy
Warto by jednak dodać, że w ostatnich latach życia Marks zainteresował się Rosją, którą przedtem uważał za zbyt zacofaną, by mogło w niej dojść do rewolucji i zaczął utrzymywać ożywione kontakty z organizatorami ruchów socjalistycznych w tym kraju, początkowo zresztą traktując je z pewnym sceptycyzmem.
Marks orientował się w kwestii superwyzysku, bo zżymał się także na proletariat Anglii w liście do Engelsa, że ma słabą orientację w kwestii kolonii i nie rozumie ich eksploatacji i znaczenia, jakie odgrywa ona w łańcuchu wyzysku... Natomiast reagował we właściwy sobie sposób na nie przygotowanie, jego zdaniem mas w koloniach do walki z wyzyskiem. Gdyby sam miał pełną orientację w tej kwestii, mogło by mu pewnie coś zatrzeszczeć koło głowy, że się myli...
Ale co nam mówi ten wywód, pozornie na marginesie tematu? Pozornie, gdzie Rzym, a gdzie Krym... W rzeczywistości pokazuje, jaka była rola demokracji w koncepcji marksistowskiej, demokracji, której celem było aktywizowanie i utrwalenie świadomości mas i rolę, jaką miała ona odegrać NA PEWNYM ETAPIE. Dlatego Lenin jako kontynuator tej myśli także traktował ją jako warunek sine qua non utrwalenia socjalizmu. Wystarczy wybór jego pism O demokracji socjalistycznej i dyktaturze proletariatu, właśnie przetwarzany na OCR, by to potwierdzić. Jednocześnie Lenin nie fetyszyzował demokracji, traktując ją jako ETAP, nie oznaczający jeszcze bynajmniej pełnej społecznej partycypacji, a jedynie najpierw aktywizację świadomej robotniczej awangardy, a potem szerokich mas, rozszerzającą się do momentu utrwalenia nowego ustroju, by osiągnąć wspólnotę komunistyczną ogarniającą WSZYSTKICH członków społeczeństwa, których świadomość zmianiała by się wraz z postępami utrwalania socjalizmu. Lenin nie mydlił oczu, że demokracja to ostatni szczebel rozwoju społecznego i nazywał ją po imieniu określając stopień ucisku w demokracji burżuazyjnej i proletariackiej. Twoje wypowiedzi zawierają sugestię, skąd wzięło mi się to zamiłowanie do pojęcia demokracja... Nie wiem czy czytałeś to, co pisałem na ten temat np. w tej pracy: http://www.konserwatyzm.pl/artykul/10507/lenin-prekursorem-faszyzmu-czego-zabraklo-w-artykule-adama-d
Demokratyzacja źle, biurokratyzacja niedobrze.
Jakie było wyjście do diaska?
"Przesłanką sukcesu Opozycji było odrodzenie się samodzielności klasy robotniczej. Tylko ona bowiem mogła poprzeć Opozycję. Lecz społeczne i gospodarcze warunki stworzone i utrzymywane przez NEP sprawiły, że takie odrodzenie się było prawie że niepodobieństwem, chyba że rewolucja objęłaby inne państwa".
Ta konstatacja autorów "Wkładu Lwa Trockiego..." nie jest tak oczywista jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Załóżmy, że miejsce Trockiego w Opozycji zająłby przywoływany przez Dawida Jakubowskiego "demokrata z krwi i kości" - Lenin. Nikt nie miałby nawet cienia wątpliwości, że mógłby on liczyć na rozstrzygające o jego zwycięstwie poparcie proletariatu - i to zarówno partyjnych, jak i bezpartyjnych robotników, oraz chłopów. Poparcie takie otrzymałby ponad głową KC i większości.
Tak wyjaśnia ten fenomen Jewgienij Prieobrażenski "społeczno-psychologiczne sprzężenie klasy robotniczej z wybitną jednostką jest najtrwalszym układem zapewniającym porozumienie między partią polityczną a jej bazą społeczną. Cele sformułowane przez wybitną jednostkę masy przyjmują wówczas za swoje, co doprowadza do pełnej identyfikacji mas z wodzem. 'Lenin - to my' - miał w zapale powiedzieć jeden z robotników na Uralu w 1917 roku. W.I. Lenin cieszył się wśród klasy robotniczej o wiele większym zaufaniem niż kadra kierownicza partii bolszewickiej. Dotyczyło to również innych grup społecznych: 'Wystarczy przypomnieć o chłopskiej wierze w bolszewizm Lenina, którego wieś przeciwstawiała komunistom'. Ukształtował się wówczas bezpośredni ('intymny') związek między klasą robotniczą a Leninem, co przekształciło go w 'swoiste centrum organizacyjno-kierownicze' ruchu robotniczego. Powstała specyficzna społeczna sytuacja komunikowania, charakteryzująca się istnieniem dwóch względnie niezależnych podmiotów określających organizacyjną strukturę dyktatury proletariatu w Rosji Radzieckiej" (Władysław Rychłowski "Prieobrażenski o podmiotowości klasy robotniczej", Colloquia Communia nr 5-6 (16-17) wrzesień-grudzień 1984, s. 260).
Sowietolodzy wskazują, że ta JEDNOSTRONNA "intymna" więź mas z wodzem jest pochodną optyki "dobrego cara" - rezultatem propagandy, zacofania mas i socjotechniki.
Tak czy siak, gdy Lenina zabrakło jedna ze wskazanych przez J. Prieobrażenskiego struktur dyktatury proletariatu przestała istnieć.
W koncepcji Lwa Trockiego JEDNOSTRONNĄ "INTYMNĄ" WIĘŹ ZASTĘPUJE DEMOKRACJA WEWNĄTRZPARTYJNA I SPRZĘŻENIE ZWROTNE.
Sprawa mocno się komplikuje.
Według Trockiego: "Klasa w sobie jest tylko materiałem do wykorzystania. Samodzielna rola proletariatu zaczyna się wtedy, gdy z klasy społecznej w sobie staje się klasą polityczną dla siebie. Dokonuje się to za pośrednictwem partii. Ona jest tym historycznym organem, za pośrednictwem którego klasa dochodzi do samoświadomości. Powiedzieć 'klasa stoi ponad partią' oznacza twierdzić: 'prymitywna klasa znajduje się na wyższym poziomie aniżeli klasa nabywająca świadomość'. Jest to nie tylko fałszywe, lecz reakcyjne' ('Co teraz?').
Udowodnienie tego twierdzenia napotyka na pewne, ewidentne trudności. Wszak historia pokazała, że ów 'historyczny organ', za pośrednictwem którego klasa robotnicza miała dojść do świadomości, może zwyrodnieć. Wynika więc zagadnienie - w jaki sposób można organizację partyjną uchronić przed zwyrodnieniem?" (...)
Wewnątrzpartyjna demokracja była w tej sytuacji koniecznością życiową.
I tak: "stosunek pomiędzy centralizmem a demokracją wewnątrzpartyjną nie zawiera w sobie - zdaniem Trockiego - żadnych wartości odwiecznych. Zawsze był zagadnieniem politycznej treści w określonych, zmieniających się okolicznościach. Pod koniec 1932 r. pisał:
'Zasada demokracji wewnątrzpartyjnej bynajmniej nie jest zasadą otwartych drzwi. Lewicowa Opozycja nigdy nie domagała się od stalinowców, żeby przekształcili partię w mechaniczną sumę frakcji, grup, sekt i jednostek. Oskarżamy centralną biurokrację o to, że prowadzi politykę z gruntu fałszywą, że na skutek tej fałszywej polityki popadła w sprzeczność z najlepszymi odłamami proletariatu i że sprzeczności takie usiłuje rozwiązać przez zniszczenie demokracji wewnątrzpartyjnej' (Writings of Leon Trotsky 1932-33, New York 1972, s. 56).
Z czysto formalnego punktu widzenia to stanowisko Trockiego można uznać za wewnętrznie sprzeczne. Rozwiązanie sprzeczności tkwi w dynamice rozwoju partii. Partia nawet może ilościowo rozwijać się, jednak nie będzie więcej mogła poszerzać swoich wpływów wśród mas, jeśli nie będzie się odbywało wzajemne na siebie oddziaływanie partii i coraz szerszych mas robotników. Dlatego właśnie niezbędna jest demokracja wewnątrzpartyjna. Ona, i tylko ona, stwarza możliwość skupienia w partii doświadczenia klasy. Tak dzieje się nawet wtedy, gdy ich skoncentrowanie nie jest możliwe, gdy na skutek obiektywnych okoliczności jest wykluczone poszerzenie wpływu partii. Również i w takiej sytuacji partia musi pozostawać otwartą na nagromadzone doświadczenia klasy, żeby w ogóle mogła wykorzystać szanse, jakie od czasu do czasu wydarzają się.
Dlatego w każdej chwili partia musi być na tyle wobec klasy otwarta, elastyczna i wyrozumiała, na ile jest to w ogóle możliwe bez szkody dla rewolucyjnej integralności partii. Jest to nader ważne zastrzeżenie. Bowiem w niesprzyjających okolicznościach więzi pomiędzy partią a warstwami postępowych robotników mogą słabnąć, zaś problem 'frakcji, grup i sekt' na tyle może przybrać na sile, iż stanie się przeszkodą dla rozwoju demokracji wewnątrzpartyjnej, jak ją pojmował Trocki. Dla niego była bowiem tym mechanizmem, za pomocą którego partia utrzymuje kontakt z coraz większymi sektorami klasy robotniczej, uczy się od nich i równocześnie osiąga uznanie przez nie jej prawa do przewodzenia klasie robotniczej.
Żeby nieco skonkretyzować te zapewne nader abstrakcyjnie brzmiące wywody, posłuchajmy jak Trocki w pierwszym tomie 'Historii rewolucji rosyjskiej' opisał izolację Lenina po lutym 1917 r. od większości kierownictwa partyjnego:
'Lenin znalazł (w kwietniu 1917 r.) przeciwko starym bolszewikom oparcie w innej, już zahartowanej, lecz świeższej i bardziej z masami związanej warstwie partyjnej. W rewolucji lutowej robotnicy bolszewiccy odegrali, jak wiemy, rolę decydującą. Traktowali jako rzecz samą przez się zrozumiałą, że władzę musi przejąć ta klasa, która wywalczyła zwycięstwo [...] Prawie wszędzie można było znaleźć lewicowych bolszewików, których oskarżano o maksymalizm, nawet o anarchizm. Tym rewolucyjnym robotnikom brakowało tylko teoretycznych argumentów dla obrony swej pozycji. Byli natomiast gotowi na pierwsze wyraźne wezwanie odpowiedzieć aprobatą.
Na tą warstwę robotników, która nabyła świadomość polityczną w toku wzniesienia się fali walk klasowych w latach 1912-1914, orientował się Lenin.'
Partia masowa, a nie sekta, niezmiennie znajduje się pod naciskiem potężnych sił społecznych, zwłaszcza w sytuacjach rewolucyjnych. Te siły dochodzą do głosu, oczywiście, również wewnątrz partii. Skomplikowany stosunek pomiędzy kierownictwem, rozmaitymi warstwami aktywu i robotnikami, którzy wywierają nań wpływ i na których zarazem tenże aktyw wywiera wpływ, znajduje wyraz w politycznej walce w samej partii. Jeśli zdusi się ją środkami administracyjnymi, wówczas partia nie zdoła dokonać owych drobnych korektur swego kursu, które są niezbędne i nieuniknione w wciąż zmieniających się warunkach walki klasowej, żeby partia utrzymywała swe ukierunkowanie na swój cel długofalowy" ("Wkład Lwa Trockiego...).
SZTANDARY ETATYZMU
Wstrzymamy się, Bartku, z powołaniem grupy rekonstrukcyjnej. Nie zamierzamy również odtwarzać obrad X Zjazdu. Tym spektakularnym przedsięwzięciem zajął się już pod koniec lat 70. Henryk Kliszko i Ośrodek Pracy Politycznej SZSP "Sigma".
Może słyszałeś coś o jego dokonaniach?
Heńkowi z racji jego przekonań najbliższe były postulaty Opozycji Robotniczej.
Gdyby Lenin nie napiętnował tej frakcji mianem anarchosyndykalizmu, tylko oparł się na niej, jak uczynił w roku 1917 w przypadku przywołanym przez Lwa Trockiego -
"Lenin znalazł (w kwietniu 1917 r.) przeciwko starym bolszewikom oparcie w innej, już zahartowanej, lecz świeższej i bardziej z masami związanej warstwie partyjnej. W rewolucji lutowej robotnicy bolszewiccy odegrali, jak wiemy, rolę decydującą. Traktowali jako rzecz samą przez się zrozumiałą, że władzę musi przejąć ta klasa, która wywalczyła zwycięstwo [...] Prawie wszędzie można było znaleźć lewicowych bolszewików, których oskarżano o maksymalizm, nawet o anarchizm. Tym rewolucyjnym robotnikom brakowało tylko teoretycznych argumentów dla obrony swej pozycji. Byli natomiast gotowi na pierwsze wyraźne wezwanie odpowiedzieć aprobatą." -
żyli byśmy dziś w innym "równoległym wymiarze".
Problem w tym, że w ówczesnych warunkach ten pomysł Leninowi wydał się samobójczy. Trudno nie przyznać mu racji - jakże łatwo było wszystko wówczas stracić. Zdecydował się zatem na odwrót kontrolowany. Poszedł na czasowe ustępstwa wobec chłopstwa i sił związanych ze starym porządkiem. Nowa Polityka Ekonomiczna zapewniała przynajmniej chwilę wytchnienia, co sprzyjało odbudowie podstaw przemysłu, ale pogłębiało również istniejące sprzeczności. Układ sił w skali makro zmienił się jednak na niekorzyść proletariatu. Gdy Lenina zabrakło Stalin postawił na wariant etatystyczny, nie mający nic wspólnego z samorządnością robotniczą. Etatyzm pod rządami Stalina i partyjno-państwowej biurokracji wykazał swoją przydatność. Do dziś niektórzy tym żyją, i to bynajmniej nie tylko staliniści.
Dla przykładu Lutte Ouvriere zapewnia wręcz, że "Mimo swoich ograniczeń, postęp ekonomiczny Związku Radzieckiego DAŁ NAM IDEĘ (nasze podkreślenie), czym jest gospodarcze planowanie, etatyzm i jak wiele można zrealizować, gdy te rozwiązania zaaplikujemy nie w kraju biednym, ale w krajach przemysłowo rozwiniętych" (Nathalie Arthaud "Kryzys kapitalizmu - aktualność komunizmu").
O jakiej samorządności i samodzielności klasy robotniczej w tej sytuacji może być mowa, gdy na sztandary komunistycznych partii nawet w wysokorozwiniętych krajach kapitalistycznych wprowadza się etatyzm?
Od etatyzmu daleka była nawet podlegająca procesowi stalinizacji przedwojenna Komunistyczna Partia Polski, na co mimochodem zwrócił uwagę Kazimierz Dziewulski (patrz: tegoż autora "Spór o etatyzm 1919-1939", PWN Warszawa 1981).
W tak zacofanych krajach ze zniszczoną przez wojnę gospodarką jak Rosja radziecka, gdzie proletariat podczas wojny domowej przestał nieomal istnieć, etatyzm mógł oczywiście odegrać swoją rolę, zwłaszcza, że partia bolszewicka krnąbrne szczątki proletariatu i całą gospodarkę objęła komisarycznym nadzorem.
W okresie tzw. realnego socjalizmu model etatystyczny reklamowany był jako przydatny dla krajów o opóźnionym rozwoju. Serwowanie go obecnie w wysokorozwiniętych krajach kapitalistycznych związane jest z powracającą modą na keynesizm i interwencjonizm państwowy.
Na robotniczych sztandarach go nie uświadczysz.
http://www.dsh.waw.pl/pl/4_1968