Tępienie 'pań Kaś i pań Baś' samo w sobie powinno zaliczać się do oczywistych oczywistości. A już skracanie do 'p. Jagny' stanowi kuriozum, z którym nigdzie się wcześniej nie spotkałem. Żeby coś takiego najpierw przechodziło przez klawiaturę, a potem trafiało do publikacji w lewicowych mediach...
Nie przepadam za wnikaniem w kwestie językowej poprawności politycznej. Jednak unikanie 'pań Kaś i paś Baś' zalicza się do absolutnego ABC. Podobnie jak żeńskie końcówki i parę innych.
A jeśli chodzi o sprawy ekonomiczne i obyczajowe na Manifach... Czasami jedne i drugie przenikają się wzajemnie mocniej niż się wydaje (by spojrzeć na to choćby z perspektywy tzw. prywatyzacji wolności). Akcentowania postulatów socjalnych do pewnego stopnia bym bronił - tyle że raczej ze względu na odróżnianie się od liberalnego nurtu feminizmu.
tak, tak, jak piszę, nie twierdzę, że ekonomia nie jest ważna i na pewno te postulaty się przenikają - chociażby w tym, jak określać ową równą pracę czy równe kwalifikacje/osiągnięcia. Jak widać, to bardzo nieoczywiste. Chodziło mi właśnie o to, żeby pokazać, że dewaluowanie "obyczajówki" wynika stąd, że dla pewnych ludzi jest bardziej zagrażająca niż np. walka o żłobki - która oczywiście też jest ważna, w żadnym wypadku nie twierdzę, że nie.
Swoją drogą, można by się dodatkowo poznęcać nad "stanowiła barwne, ale jednak tło". Takie sformułowanie sugeruje, że "obyczajówka" to z założenia coś niepoważnego. Nadającego się na kolorowy happening, ale nie na "normalną" demonstrację.
O Marczułajtis można powiedzieć "pani Jagna" bo to ją jednoznacznie identyfikuje, jako osobę znaną i popularną w regionie. Tak samo jak piszemy "pan Kazimierz" w kontekście piłki nożnej i już wiadomo o kogo chodzi.
"Tak samo też jakkolwiek dumny ze swojego przyrodzenia nie byłby dwudziestoparoletni student, nie jest to dokonanie stawiające go ponad trzydziestoparoletnią doktorką." - a to zależy w jakich okolicznościach.
mogliby powiedzieć, że ten blog jest podobny do bloga Zawadzkiej.
To nieprawda, istnieje jedna, ale bardzo ważna różnica - Zawadzka nawet jak jest bardzo denerwująca to naprawdę jest bardzo inteligentna w przeciwieństwie do "doktorki" MAM.
To: "zwłaszcza jeśli byli ode mnie kilkanaście lat młodsi i mojemu doktoratowi mogli dumnie przeciwstawić swój licencjat" idealnie pokazuje jaki poziom pokazuje Gosia Ania - prawicowość i umiłowanie hierarchii pani "doktorki" Gosi Ani.
A co do tej pani Jagny. Wcale nie chodziło o płeć, tylko o to, że jest to osoba uprawiająca sport, a nie posiadająca (tak ważny dla Gosi) tytuł naukowy albo zajmująca się polityką. Jakby chodziło o np. piłkarza to też ten Tobolewski napisałby np. pan Patryk.
jest to ciągłe nawiązywanie do penisów, męskości itp.
Jak to mówił psychiatra w jednym serialu komediowym: "materiału byłoby tu na całą konferencję"
arbiterka elegantiarum, ani tym bardziej ekspertka savoir-vivre'u, ale może znad blatu kuchennego lepiej widać?
O ile też mnie zniesmaczyła "pani Jagna" w tekście Tobolewskiego, o tyle zwracanie się doń per "głupcze" i
"chłopak" jest co najmniej nieelegantiarum (*_*) Tym bardziej, że w innym miejscu Gosia_Ania jako doktorka domaga się szacunku od jakiegoś tam licencjata...
Ale co się dziwić licencjackiej smarkaterii jeśli taki west komentując akapit o przyrodzeniu studenta komplementuje elegancko: "a to zależy w jakich okolicznościach". I od razu jesteśmy w okolicach rozporka.
Co zaś do "Pani Jagny", "Pani Justyny", a nawet "Pana Kamila", to zwracając się tak do nich w kontekście ich osiągów sportowych - ma to wydźwięk pozytywny, czuły, nacechowany dumą ze "współrodactwa". Natomiast jeżeli przeciwnik tych poronionych igrzysk zwróci się tak doń jako zwolenników tego kolejnego przekrętu, to ma to znaczenie jak najbardziej pejoratywne. Dot. to także "Pana Jacka" jak by nie było prezydenta Krakowa a nawet caluśkich Tater.
Bo dla entuzjasty igrzysk krakowskich "Pani Jagna" brzmi z szacunkiem...
No i "być tu mondry" i pisz artykuły, no nie p. Marku i p. Małgorzato Anno?
.
Skoro ja jestem "Gosia Ania", to równość wymaga się odwzajemnić z tą całkiem nieprotekcjonalną czułością, czyż nie?
Wyjaśniam:
1) "obyczajówka, głupcze!" to ironiczna przeróbka znanego hasła "ekonomia, głupcze!", które się w Polsce przyjęło i używa się go nie odnosząc się przy tym do żadnego konkretnego "głupca". Ja też nie zwracałam się w ten sposób do p. Marka, ani do nikogo innego.
2) Co do "chłopak": jesteśmy z nim chyba w podobnym wieku, przez pewien czas byliśmy w jednej redakcji, więc np. korespondencję co do "p. Jagny" prowadziliśmy na "ty" - nie sądzę, żeby pisanie per "chłopak" o takim dosyć dalekim i niepoznanym osobiście, ale jednak koledze, było protekcjonalne czy nieeleganckie.
3) Nie uważam, że ktokolwiek ma prawo traktować kogokolwiek protekcjonalnie. Natomiast jest to SZCZEGÓLNIE bezczelne, jeśli dysproporcja zasług, wieku, tytułów itp. jest w przeciwną stronę - czy tu się zgodzimy, p. Hyjdlusiu? Czy widziała pani kiedyś - czy w ogóle to jest wyobrażalne? - żeby dwudziestoletnia studentka traktowała jak małego chłopczyka kilkanaście lat starszego doktora? Dlaczego więc w drugą stronę to jest dla niektórych oczywiste? Dlaczego jeśli kobieta w takiej sytuacji przypomni, jaka jest rzeczywista sytuacja, to zostaje natychmiast uznana za zarozumiałą, dla której tylko tytuły się liczą? Bo nie ma prawa ich mieć, a jeśli już ma, to powinna przepraszać i przyjąć za normalne, że dostanie za to po głowie, bo pewnym panom jest przykro, że ich nie mają? Przypomnijmy - p. Marek, który w swoim "tytularnym" bogactwie wypomina brak tytułów i osiągnięć Jagnie Marczułajtis zarozumiały oczywiście nie jest. Ani też nie jest zarozumiały studenciak, który mnie poucza jak małą dziewczynkę, prawda?
Co im do tego daje prawo? Skąd ta różnica? No oczywiście jest w majteczkach, bo gdzieżby indziej! Dlatego właśnie to wyśmiewam, bo nazwanie tego po imieniu pokazuje, jak bardzo to jest durne. A powyższe komentarze pokazują, że trafiony-zatopiony: tak, są panowie, którzy natychmiast zaczynają się dumnie prężyć i są inni, którzy w swojej nieutulonej żałości, że kobieta ma od nich wyższe wykształcenie, próbują sobie to odbić zdrabnianiem imion.
No i są jeszcze Hyjdlusie, dla których tego rodzaju traktowanie kobiet jest normą i próbują znaleźć "złoty środek". Oczywiście, że "p. Jagna" nieładnie, ale żeby "jakaś panna" śmiała oddać tą samą miarką i jeszcze - o zgrozo! - pisać, że ma doktorat?! Hyjdlusie chętnie dołączą do żenujących Gajusiów, bo przecież też umieją być protekcjonalne i wiedzą wobec kogo - kto Z NATURY jest niżej w społecznej hierarchii, a z kim lepiej trzymać, bo w majteczkach jest co trzeba.
Zaczynam mieć wątpliwości co do tego, że to jest prawdziwa osoba. Raczej jakaś internetowa wykreowana postać mająca być żartem albo jakąś parodią.
Kto normalny pod swoim nazwiskiem, nie pod przymusem wypisywałby takie coś?
PS Nawiązania do "męskości" oczywiście na szczęście nie zabrakło:)