Od końca lat 70-tych ograniczono progresję podatkową (a dodano podatki uderzające bardziej w biednych), praktycznie nie tknięto płacy minimalnej, osłabiły się związki zawodowe (w sektorze prywatnym, czyli tam, gdzie są potrzebne), ograniczono pomoc socjalną, a poza tym nie uczyniono postępów w naprawianiu oświaty czy szerszemu udostępnieniu służby zdrowia.
Pieniądz nigdy nie ginie. On po prstu trafia do innej kieszeni. A poza tym panowie- mamy wojnę a to z reguły napędza gospodarkę.
... Ale bogatych z biednymi. Postępujące rozwartswienie społeczeństwa, niższe zarobki mimo "wzrostu gospodarczego", bieda i beznadzieja i żadnego światełka w tunelu. Czy to wam czegoś nie przypomina?
Piszę "wzrostu" w cudzysłowie, bo wzrost okupiony wyzyskiem czy wręcz niewolnictwem to "wzrost" za wszelką cenę. Nie może być nań zgody, a tymczasem media uczyniły z niego fetysz nie do podważenia.
wtedy wzrośnie wszystkim - bezrobotnemu mięsu armatniemu, i "kreatywnej" klasie średniej, a nawet Laurze Busz urośnie jej Debiliusz...
Uważaj Hyjdla z tym Debiliuszem, bo cię namierzą, a Katowice znajdą się obok powiedzmy Teheranu czy Caracas na osi zła.