Ale chyba nie zobaczę...
Nadaja sie jak nikt w tym kraju.
może teraz w końcu zrozumiecie co mamy na myśli mówiąc że pis to socjaliści realizują wasze idee gospodarcze lepiej niż sld
to że przy okazji chodzą do kościoła nic nie zmienia
Jeśli to prwada, to chyba Mikołaj rzeczywiście przynosi prezenty pod choinkę.
Oczywiście, Gazeta Wyborcza - zeby już nie wspominać o podrzędnej wobec niej (lewicowej?) Książce i Prasie - będzie strasznie i nienawistnie krzyczeć... Ale - czy nas to musi obchodzić?
Bugaj z tymi swoimi proletariackimi, niewzruszonymi ideami...
Za chwilę okaże się, że każdego można kupić. Że także taki Bugaj też ma swoją cenę!
Dlaczego oni nie lubią prostytutek?
- Bo one już znają swoją cenę!
I przynajmniej nie ukrywają tego faktu.
Bugaj jako szef NBP stanowilby gwarancje rzeczywistego - a nie tylko deklaratynwego - odejscia od neoliberalnej ortodoksji. Jak widac Borowski na sama mysl o takiej perspektywie juz nie moze spac po nocach
No no no. To by było miło. Kaczory zrobiłyby w końcu coś dorzecznego. To by był ważny precedens, symboliczne drgnienie które mogłoby mieć dalsze konsewkencje na przyszłość.
Przecież Prezes NBP podlega ustawie, ma ustawowe a nawet konstytucyjne obowiązki, jest nim głównie dbanie o stabilność pieniądza- tylko tyle i aż tyle. Z tego będzie rozliczany. To są brednie niedouczonych neoliberalnych populistów (tak tak, jest coś takiego- neoliberał który udaje populistę), że można polityką NBP rozwiązać problemy społeczne, to bzdura! Jedynym realnym sposobem rozwiązania problemów społecznych jest sprawiedliwy podział dochodu narodowego, a to zależy w całości od rządu i Sejmu- kwestia płacy minimalnej i rzeczywistej progresji podatkowej!
Neoliberałaka Gilowska ma 100x większy wpływ na kieszenie obywateli, niż prezes NBP... Trzeba przyznać że PiS jest bardzo sprawny PRowo w takim ciemnym kraju- wystarczy że pokrzyczą na Balcerowicza i go wymienią, a lud już będzie mówł "jacy Ci Kaczyńscy są prospołeczni, jakiego dobrego prezesa NBP nam wybrali, teraz to nam się poprawi na pewno". Widzę że nawet skrajna lewica się cieszy i będzie głosować na ten wspaniały socjalny PiS :)
Ale czy NBP to wytrzyma? Oszczędzajacy w walutach obcych pewniejuż zacierajaręce,alepowiem szczerze. Dla pracujacych zagranicą byłby to świetny prezent pod choinkę.
Bugaj prezesem NBP? Za rządów baronów z SLD tej kandydatury nie rozważano by nawet czysto teoretycznie. Miller lub Belka pojechaliby z Piechotą na spotkanie z ambasadorem USA dowiedzieć się, który z proponowanych kandydatów (oczywiście monetarystów) amerykańskiej administracji najbardziej odpowiada. Takiego też by powołano. Nic zatem dziwnego, że nowy prezes NBP byłby świetnie przyjęty w kręgach zbliżonych do Banku Światowego i tzw. niezależnych ekspertów, o czym szeroko rozpisywałby się "Wprost" i informował TVN 24. Dobrze mówił Ikonowicz w czasie 1 maja 2005 roku (najnowszy filmik aktualnie dostępny na stronie LBC): "straszycie rządami prawicy. A czy były rządy bardziej prawicowe od waszych!?".
Cieszcie się socjalnymi rządami PiSu- wszystkim się naprawdę poprawiło, emigrują chyba tylko frajerzy! Widać w Polsce wystarczy pokrzyczeć że się nienawidzi Balcerowicza (ale Gilowską już się wielbi), rzucić trochę ochłapów (becikowe, ulga na dziecko 10 zł miesięcznie), nienawidzieć hipermarketów i obcych inwestorów (ale polskich jak Kluska już się kocha), a już można uchodzić za partię prospołeczną i mieć poparcie nie tylko katoprawicowców, ale i tzw. radykalnej lewicy!
Zmiana polityki NBP niewiele da bez zmiany polityki gospodarczej. A rząd PiS, wzorem poprzednich rządów, podwyższa obciążenia podatkowe dla średnio i najgorzej zarabiających. Polska jest właśnie krajem stosunkowo niskich obciążeń dla dobrze zarabiających i wysokich dla nisko zarabiających. Nawet zarabiający pensję minimalną (899 zł brutto) muszą oddawać 1/3 z niej państwu, z 2/3 coraz większa część jest zabierana w formie podatków pośrednich. Jednocześnie nie zrobiono nic z transferem zysków za granicę czy nieuczciwą konkurencją.
Jeżeli nawet wpływ prezesa NBP jest przeceniany, to jest opn jakims symbolem.
bugaj na prezesa NBP to byłaby pierwsza dobra decyzja PiS.
Po prostu stabilny pieniądz, niska inflacja nie przeszkazają w prowadzeniu polityki prospołecznej, socjalnej... Dla PiS to niewygodne że nie będą mogli już zwalać winy na Balcerowicza za to, że nie robią dla ludzi tego co obiecywali (3 mln mieszkań, niższe podatki dla nisko zarabiających, znaczące a nie szczątkowe świadczenia rodzinne, lepsza sytuacja emerytów i rencistów, itd itp). A nowy szef NBP musi być monetarystą, bo taki jest sens istnienia banku centralnego. Emisją nadmiarowego pieniądza nic się nie osiąga, bo inflacja natychmiast niweluje tę nadwyżkę. Widzę że i na lewicy jest sporo wykształciuchów "znających się na polityce monetarnej", proponuję im zacząć od jakiejś lektury zanim zaczną się wypowiadać- np. http://www.sciaga.pl/tekst/28646-29-czynniki_wplywajace_na_podaz_pieniadza_bankowego
Luke > Jeżeli jest tak jak mówisz, to zastanawia mnie czemu sam Bugaj (bo pewnie zdawałby sobie sprawę z ograniczonej roli prezesa NPB), kandyduje na to stanowiko za rządu PiS. Zakładam, że jest w miarę uczciwy.
A od innej strony: pytanie czy tego też nam wmówiono, że prezes NBP zawsze ma związane ręce obiektywnymi warunkami i jedyne co może robić to 1) albo być ekspertem i dbać o pieniądz 2) albo populistą i go sztucznie emitować
Luke> A poza tym jakbyś mógł, daj jeszcze jakiegoś linka, bo tena rtykuł jest - owszem - instruktywny, ale trochę przegadany i podany w specjalistycznym sosie i żeby z tego coś wyłowić, trzeba siedzieć z godzinę conajmniej, a nasz problem nie jest przecież aż tak skomplikowany.
Już pisałem wcześniej że Prezes NBP nie ma wyboru- musi dbać o stabilność cen, czyli niską inflację- to jest jego konstytucyjny obowiązek, za doprowadzenie do zbyt dużej inflacji (tj. powyżej 3.5%- cel inflacyjny RPP to 2.5% +/- 1%) stanąłby przed Trybunałem Stanu, to byłoby po prostu przestępstwo... Za politykę pieniężną odpowiada zresztą właśnie RPP, a Prezes NBP jest jednym z 10 jego członków, przewodniczącym zresztą, jego głos jest decydujący jeśli jest równa liczba głosów za i przeciw. Balcerowicz "musiał odejść" jako Minister Finansów, wtedy rzeczywiście miał duży wpływ na politykę gospodarczą i społeczną, jako Prezes NBP wpływ ma zerowy, poza apelowaniem o konieczności cięć socjalnych których przecież rząd nie musi (i nie powinien) słuchać. Dlaczego Bugaj kandyduje? Jak nie ma innej roboty za 40 tysięcy miesięcznie, to czemu nie? Poza pieniędzmi jest jeszcze prestiż, możliwość zdobycia nowych doświadczeń i wiedzy, itp... Zobacz jeszcze ten link- http://pl.wikipedia.org/wiki/Narodowy_Bank_Polski Do zadań NBP należy jeszcze nadzorowanie systemu bankowego, ale nadzór to nie jego kreowanie i np. decydowanie o oprocentowaniu kredytów i depozytów, ale pilnowanie żeby pieniądze w bankach były bezpieczne, znowu na podstawie ustawowych regulacji. Masz przecież jeszcze Komisję Nadzoru Finansowego którą powołał PiS.
tamten link podałem z całą premedytacją, żeby pokazać że funkcja prezesa NBP a także członków RPP jest głównie techniczna, a nie polityczna. Do tego lepszy jest ktoś o duszy dobrego księgowego, niż polityka, mimo iż to "Rada POLITYKI pieniężnej". Ale w księgowości też używa się pojęcia "polityki księgowej" :)
Dobrze, że zaproponowano kandydaturę Bugaja, a Balcer odchodzi, bo Balcer to skrajny utopista, krytykowany nawet przez monetarystów. Nawet gdyby inflacja była 0% dalej ględziłby, że ryzyko inflacji jest monstrualnie duże. Ten człowiek ma kompleks tego co zrobił na przełomie 1989/90, uwalniając całkowicie ceny przy wstrzymanych ministerialnie inwestycjach doprowadził do hiperinflacji (wzrost z 40% do 1000%). Potem próbował to ograniczac w najgłupszy możliwy sposób, tj. przez odebranie przedsiębiorstwom kapitału, a ludziom oszczędności (celowo jako minister wydał dyspozycje bankom, by ustalały stopy poniżej inflacji a kredyty znacząco powyżej). Doprowadził do pułapki zadłużeniowej, spadku produkcji, degradacji przemysłu środków wytwórczości, a przez utrzymanie stałego kursu złotego wobec walut zachodnich w roku 1990 (przy hiperinflacji średniorocznej rzędu 600%) spowodował rozwalenie systemu bankowego, z czym potem "dzielnie" walczyła Walcowa. Ten facet po prostu dmucha na lodowate i zagłodziłby naród, zniszczyłby gospodarkę tylko by nie powtórzyć wzrostu inflacji nawet o 0,0001%. Oczywiście przerysowuję, by unaocznić problem.
Co do PIS. Prawda jest taka, że pod rządami "lewicy" SLD-UP płaca minimalna stała w miejscu (a uwzględniając czynsze spadała). Tak na prawdę dopiero za rządów PIS-Samoobrona-LPR doszło do większej jej rewaloryzacji (wzrost o 40 zł), a w przyszłym roku kolejny wzrost znacznie powyżej inflacji, pierwszy od 1992 roku!!!! Co do tego, że robią zamło nie ma wątpliwości, ale jak to mówią :) - "na bezrybiu lepszy rydż niż nic"
czyli 26 zł netto to efekt ustawy o waloryzacji płacy minimalnej wg inflacji i połowy wskaźnika wzrostu PKB, którą na odchodne przegłosowało SLD. Po drugie proszę konkrety- jaką to "znaczącą" podwyżkę płacy minimalnej uchwalił rząd? Godziwa płaca minimalna według moich obliczeń powinna wynosić co najmniej 2000 brutto.
Zgadzam się, płaca minimalna brutto 2000 to byłoby rozwiązanie. Problem leży w tym, że ustanawiając taką płacę dziś moglibyśmy potencjalnie wysłać na bezrobocie ok. 3 mln osób zatrudnionych firmach, w których po prostu nei ma pieniędzy na podwyżki, bo przychody są za niskie... Dopóki nie wykreuje się dostatecznie silny trend w sektorze przedsiębiorstw do zwiększania zatrudnienia tego typu posunięcie byłoby niedźwiedzią przysługą dla tych pracowników. Problem w tym, że firmy nie chcą zatrudniać. Wzrost zatrudnienia w tym roku wyniósł 1,8%, przy wzroście wydajności pracy o 10% i wzroście wynagrodzeń realnych o niecałe 2%. Nadal więc względny przyrost wydajności pracy jest wyższy niż przyrost nakładów na płace, co powoduje dalsze spychanie pracowników w dół drabiny dochodowej....
o waloryzacji płacy minimalnej z uwzględnieniem PKB właśnie blokował SLD i PO, a przegłosowała obecna koalicja w sejmie tej kadencji. SLD zdecydowanie się temu sprzeciwiał, zresztą przecież sam za millera wprowadził płacę absolwencką w wysokości 80% ustawowej płacy minimalnej..... W każdym razie kojarzę sobie debatę sejmową, w której spierała się obecna koalicja z POSLD, bo ją oglądałem w tv :)
Płaca minimalna na poziomie 2000 zł brutto doprowadzi do:
- radykalnego wzrostu szarej strefy i oficjalnego bezrobocia
- inflacji
- upadku częsci firm
Czy naprawdę chcesz tego? I dlaczego podwyższac płacę minimalną w całej Polsce? Jaki jest sens jednakowej płacy minimalnej zarówno w Warszawie, jak i prowincjonalnym miasteczku?
2000 brutto to niewiele przy wydajności na zatrudnionego rzędu 6000 miesięcznie... Nawet po odliczeniu VAT i inwestycji/amortyzacji zostanie jeszce zysk. Oczywiście część firm padnie- tych nieefektywnych, które mają mniejszą wydajność. Zostaną te o lepszej wydajności (organizacji pracy) i oni przejmą rynek po tych upadłych, zatrudniając także ludzi. Chwilowo bezrobocie może nieco wzrosnąć, ale umożliwi to stworzenie nowych firm które wchłoną siłę roboczą. Problemem bowiem w Polsce jest brak odpowiednio wykwalifikowanej siły roboczej, a nie brak miejsc pracy.
wielu krajach i nie prowadziła do wzrostu bezrobocia, raczej jego spadku bo podnosiła siłę nabywczą ludności, kiedyś w stanach podniesiono pracę minimalną w jednym z niedużych stanów wschodniego wybrzeża, "ekonomiści" prorokowali, że płaca wyższa niż u sąsiada spowoduje wzrost cen i bezrobocia, bezrobocie spadło ceny się nie zmieniły. A podwyżka była spora. Ciekawe skąd pomysł, że płaca minimalna wpłynie na inflację?
oczywiście nawet liberalni ekonomiści coraz częściej przyznają że wzrost płacy minimalnej nie powoduje wzrostu bezrobocia- http://www.bloomberg.com/apps/news?pid=20601070&sid=atp2MiOAZ3Xc&refer=home Co innego gwałtowyny wzrost płacy minimalnej- tu może dojść chwilowo do wzrostu bezrobocia (na skutek wymuszonego wzrostu wydajności pracy- upadają firmy mniej wydajne, te bardziej wydajne przejmują ludzi ale nie wszystkich bo jest wyższa wydajność), oraz wzrostu inflacji (może powstać luka popytowa- nagle ludzie mają więcej pieniędzy na dobra, których gospodarka w odpowiedniej ilości nie dostarcza, zanim dostosuje się do zmian struktury popytu)
Jak płaca minimalna powoduje wzrost cen? Ano tak: jak da się podwyżkę tym mało zarabiającym, to pracownicy o średnich zarobkach również zaczną się domagac podwyżek, a potem także ci z najwyzszymi zarobkami. Producenci nie będą mieli innego wyjścia niż podniesc ceny. Wówczas ludzie ponownie upomną się o podwyżki itd.
Zgadzam się z Tobą Luke, że problemem w Polsce są niskie kwalifikacje pracowników a nie brak miejsc pracy. Ale do tego potrzebna jest reforma edukacji, skuteczniejszy system szkolenia bezrobotnych - a nie wyższa płaca minimalna. Wysoka płaca minimalna powoduje, że firmy boją się zatrudniac ludzi o niskich kwalifikacjach, bo obawiają się strat.
Poza tym szkoda, że nikt mi nie odpowiedział, dlaczego płaca minimalna ma byc jednakowa w całym kraju, taka sama w Warszawie i 10 tysięcznym miasteczku w najuboższym regionie.
Aha, i jeszcze jedno - czy wierzycie, że wszyscy pracodawcy będą sumiennie przestrzegac wynagrodzenia minimum?
a jak płaca minimalna zwiększa podaż pieniądza? płaca minimalna zmienia dystrybucje pieniądza, a nie jego podaż. To nie PRL, jak dajesz podwyżki to nie drukujesz pieniędzy - to raz. A dwa produkcja nadąży - przy 15% bezrobocia mamy olbrzymi zapas "mocy produkcyjnych", a poza tym popyt się przesunie, no i kredyty nie będą konsumpcyjne, bo nie będą potrzebne tylko inwestycyjne...
Co do bezrobocia - już widzę te tłumy zamykających firmy bo im koszta wzrosną o 10/20% bo przy podwyżce płacy minimalnej o 100% to są tego rzędu różnice w kosztach firm.
Oczywiście warunek jeden - przestrzegane przepisy o czasie pracy. Bo inaczej "wzrost bezzatrudnieniowy".
Dwa niskie kwalifikacje pracowników to co to znaczy, że źli tokarze - bo dobrzy, źli tapicerzy - bo dobrzy, może budowlańcy źli - to czemu domy stoją? Ciekawi mnie to bo ja jakoś nie zauważyłem tych niskich kwalifikacji?
Cztery oczywiście nie będą przestrzegać - ale to już rola zmian prawnych i praktyki karania PIPu i sądów by to zmienić. Przede wszystkim grzywny znacznie powyżej "oszczędności".
Nie wiem, Luke, czy to przeczytasz. Ale czy naprawdę uważasz, że prezes NBP nie ma wpływu na wysokość rezerw obowiązkowych, na ułatwianie bankom pozbycia sie nadpłynności, dzięki czemu mogą ustalać wysokie procenty od kredytów.
A w ogóle, co to jest inflacja? Czy to taka sytuacja, że rosną ceny wszystkiego, a pensje pracowników nie tylko nie rosną, ale nawet nominalnie maleją?
Za niskie stopy procentowe to zbyt dużo pieniądza na rynku w stosunku do możliwości produkcyjnych gospodarki, a więc powstaje inflacja... Owszem gospodarka zaczyna się też szybciej rozwijać ale w pewnym momencie następuje wysyp produkcji i ceny spadają, okazuje się wtedy że wiele inwetycji okazało się niepotrzebnych... Mamy wtedy do czynienia z tzw. "twardym lądowaniem" gospodarki. Za duże stopy to z kolei odwrotna sytuacja, prowadząca do deflacji i recesji. Potrzeba jest równowaga i nad nią czuwa NBP a raczej RPP, a NBP jest tylko wykonawcą decyzji RPP. Obecne stopy procentowe są adekwatne do sytuacji gospodarczej, bo mamy wzrost gospodarczy i inflację w przedziale 1.5%-3.5%. Kwestia płac to zupełnie co innego, niezależne od NBP czy RPP, ale głównie od polityki rządu- płacy minimalnej oraz systemu podatkowego który decyduje ile z pensji brutto zostaje w kieszeniach pracowników, a ile z zysków brutto zostaje w kieszeniach pracodawców.
Szkoda, że odpowiedziałeś jak z książki, a nie na pytanie. Jeżeli nie zauważasz paradoksu rzekomej inflacji, gdy rosną ceny nośników energii itp., a pensje wcale, czyli ludziom żyje się coraz gorzej, a jeszcze dobijani są wysokimi stopami, to trudno.
Chodzi o to że NBP nie ma wpływu na poziom życia ludzi! Jeśli ceny rosną, to tylko rząd może im pomóc podnosząc płacę minimalną albo jakieś świadczenia itp... A Ty rozumujesz trochę jak liberałowie- ceny rosną, to dać ludziom kredyty żeby żyli na kredyt... Ja proponuję nie kredyty ale wyższe płace i świadczenia!