Jeżeli ktoś się domaga zaostrzenia jeszcze tej ustawy, to nalezy postulować inicjatywę ustawodawczą, żeby ojciec mial ustawowy obowiązek nie tylko oddać do przeszcepu obie nerki, ale również serce, jeżeli zajdzie taka konieczność. Nie może być nierówności, że tylko kobieta ma ryzykować zdrowiem i życiem.
Z gwałtem sprawa jest o tyle poważniejsza, że jak można przeczytać w książkach amerykańskich naukowców w istocie gwałt jest sposobem na posiadanie potomstwa przez mężczyzn o niskim statusie, którzy nie są w stanie pozyskać partnerki, która by sie dobrowolnie zgodziła na seks. Innymi słowy, nakaz urodzenia dziecka z gwałtu oznacza promowanie gwałtu.
Na jednym z portali internetowych, spotkałem się z ciekawym przykładem tzw. coming-outu. Dyskutantka przyznała się, że jej poczęcie nastąpiło w efekcie zgwałcenia. Następnie postawiła pytanie, czy żyje bezprawnie - to znaczy dlatego, że jej matka nie miała postępowej, europejskiej, nowoczesnej świadomości, która zaleca usunięcie takiej ciąży. Ciekawy jestem, co na ten temat sądzą podpisane pod powyższym tekstem propagandzistki Gazety Wyborczej lub osoby podobnie myślące.
Oby więcej takich tekstów w publicystyce feministycznej. Zamiast trwonić energię na teorie tożsamości i kultury queer, należy właśnie tak pisać.
sądzę, że matka tej dziewczyny, nie miała po prostu pieniędzy, dlatego ta poczęta w wyniku gwałtu portalowa dyskutantka miała takie straszne dylematy. I chociażby z tej prostej przyczyny, by dyskutantki na przeróżnych forach nie miały takich dylematów i traum przeróżnych, powinna być możliwość aborcji ciąży pochodzącej z gwałtu...
Podejrzewam, że w istocie rzeczona dyskutantka poczęła się najzupełniej "normalnie". A jeżeli nawet jej życie zaistniało dzięki gwałtowi, to jej matka istotnie "nie miała postępowej, europejskiej, nowoczesnej świadomości". Była głupią babą (może alkoholiczką, chorą psychicznie?), która chlapie ozorem na lewo i prawo, czyniąc córce niewyobrażalną krzywdę. Ale cóż choroba nie wybiera... Gwałciciel zawsze natomiast może wybrać swoją "wybrankę"...
Brak pieniędzy istotnie bywa dotkliwy. Ktoś nie ma na seks w agencji, a potem ktoś inny nie ma pieniędzy na aborcję po sekcie z gołodupcem. Natomiast portalowe dyskutantki poczęte z gwałtu stać na komputer i internet i dylematy z armaty...
"Na głupie pytanie, należy się jedynie słuszna czyli głupia odpowiedź." - cytat.
Tak naprawdę, to należy uszanować decyzję kobiety. Jeżeli ciąża jest efektem gwałtu, a kobieta chce urodzić to dziecko, to z całym szacunkiem dla Kobiety - nie wolno jej odmawiać. Natomiast, jeżeli Kobieta zadecyduje - usunąć, to żaden głupek nie powinien stanąć Jej na przeszkodzie.
Józef Brzozowski Żory.
Kaktusie,
Niestety, nowe życie ludzkie jest ważniejsze od czyjejkolwiek - nawet jego matki, ojca czy ojczyma - wygody.
...ja chyba jestem 'mente captus'. Czytam to co napisałeś i zamiast sensu widzę ideologię wciskania kitu. To, że ktoś ma takie przekonania, ja szanuję. Natomiast jak ktoś próbuje narzucić swoje poglądy (legalnie lub nielegalnie) innym, jest jak talib w krajach Muzułmańskich - a u nas jest -utrwalaczem kołtuństwa.
Ciekawe na jakiej podstawie podano ilość aborcji dokonywanych w podziemiu
Od czasu Nathansona i NARALu wątpliwości sa wiecej niż uzasadnione...
"Działacze proaborcyjni dane statystyczne w oparciu o fikcyjne sondaże. Informowali media, że według najnowszych sondaży 60% Amerykanów popiera aborcję. Podawali jako prawdziwe informacje, że na skutek nielegalnej aborcji rocznie umiera 10 tys. kobiet, gdy prawdziwa liczba wynosiła 200 - 250. Twierdzili, że w ciągu roku w USA przeszło 1 mln kobiet dokonuje nielegalnej aborcji, podczas gdy rzeczywiście było ich około 100 tys. Długotrwałe powtarzanie tych samych informacji utwierdziło wielu ludzi w przekonaniu, że płód nie jest człowiekiem. Tego rodzaju akcja propagandowa okazała się bardzo skuteczna. W ciągu 5 lat udało im się przekonać większość społeczeństwa, że należy jak najszybciej zalegalizować aborcję. Jednocześnie często atakowano Kościół Katolicki, oskarżając go o wsteczne poglądy"
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bernard_Nathanson
Autorki porównały sytuację matki n i e oddającą nerki do sytuacji matki dokonującej aborcję...
Otóż n i e-działanie jest czym innym niż aktywny udział...
Inną wagę ma uczestnictwo w, dajmy na to kradzierzy, a inną n i e zapobiegnięcie jej.
Odpowiednikiem aborcjonistki nie jest więc kobieta n i e oddająca swojej nerki, ale c z y n n i e zadająca śmierć dziecku.
(Autorki same dokonały porównania - chcąc zilustrować, tezę, że stan prawny jest nielogiczny, więc czuję się absolutnie usprawiedliwiony)
Gdyby kobieta mogła dokonać aborcji np powstrzymując się od oddychania - ok porównanie trafne. Ale nie może. Aborcji dokonuje się czynnie z użyciem ostrych narzędzi.
Dlatego ten argument jest do bani. Analopgii nie ma. A jeśli jest, to bardzo niekorzystna dla tez Autorek.
"Była głupią babą (może alkoholiczką, chorą psychicznie?), która chlapie ozorem na lewo i prawo, czyniąc córce niewyobrażalną krzywdę. Ale cóż choroba nie wybiera..."
Może masz rację co do tej matki, a może nie.
Zauważ, że procesy niektórych gwałcicieli są całkiem głośne i wszyscy zainteresowani + małe miasteczka + rodziny + znajomi i tak wiedzą.
Więc różnie byc może.
Zagalopowałeś się chyba...
Życie Twoje ABCD jest wygodą,jak wynika z Twojego stwierdzenia.Taką samą wygodą jest Twoje zdrowie.- To dość wyjątkowy pogląd na wygodę.Myślę sobie,że nie bardzo rozumiesz całą sprawę pomimo,że jest wyłożona dość łopatologicznie w powyższym tekście.A skoro tak,to dla mnie jest oczywistością,że albo jesteś przeraźliwie smarkaty,albo równie nieświadomy - cokolwiek pod tym terminem rozumiesz.Sądzę,że w ogóle niczego nie rozumiesz.I stąd te Twoje głupie i niedorozwinęte teksty.ABCD.--- PS.Inni ,którzy czytają to co piszę wiedzą to,czego Ty się nawet nie domyślasz - biedny polski chłopie.
Napisałeś :" nowe życie ludzkie jest ważniejsze od czyjejkolwiek wygody " -- .Jeśli przeczytałeś tekst,to mam nadzieję,że dotarło do Ciebie,że kobieta w wyniku samej ciąży zawsze ponosi utratę zdrowia a czasem nawet życia --- czy Ty to zrozumiałeś ????????????????????????? Zastanów się nad tym .Bo jeśli tak,to zmuszająć kobietę do porodu wymuszasz na niej poświęcenie życia --- rozumiezs to ???
Skoro to zdrowie czy też życie uważasz za wygodę.No powiedz jaka to wygoda mieć wzrok -- co ??? A jak to wygodnie jest po prostu żyć zamiast umrzeć dla tego jak powiadasz "nowego życia".A TY SAM ! Skłonny byłbyś zrezygnować ze swojej wygody posiadania na przykład możliwości chodzenia ? Byłbyś skłonny pozostać do końca życia facetem sparaliżowanym w łóżku ,karmionym przez rurkę i podmywanym przez innych po to,żeby mogło żyć to " nowe życie " ???? A może Tyś taki heros ,że chętnie umarłbyś coby tylko to "nowe życie" zaistniało ???--- Ble,ble,ble - tyle Ci powiem.Jesteś tak głupi ,że szkoda na Ciebie czasu i jesteś tak mądry,bo wiesz,że NIGDY TY ! ! ! nie będziesz do takiego heroizmu zmuszony. Bydlaku !
ten ktoś SZERZY kołtuństwo, zabobony i ciemnotę, z których to "przymiotów" jako społeczeństwo wyrośliśmy już pół wieku temu...
to ta hipotetyczna "wybranka" gwałciciela tym bardziej mogła (powinna) ten płód usunąć. na co dowodem są dylematy jej hipotetycznej córki..
A córka, Abstynencie BCD jest jak najbardziej legalna - ma dowód, paszport, PESEL, NIP, może REGON, no i przede wszystkim METRYKĘ CHRZTU!
Poparcie dla legalnej aborcji miało pewien sens dopóty, dopóki nauka (biologia genetyczna)nie ustaliła, że wszystkie cechy organizmu ludzkiego zawierają się w 1-dniowym embrionie równie dobrze, jak w 30-latku.
Niestety, nie ma istotnej różnicy między zabiegiem aborcyjnym a umieszczeniem człowieka na krześle elektrycznym.
dajcie sobie spokój z dyskusją z ABCD. On sam najpewniej nie wierzy w to, co pisze. Równie mało go obchodzą embriony, co i Wy jako partnerzy dyskusji. Niby taki autorytatywny i przejęty ton, a tak naprawdę chodzi o podsycanie emocji i NIC więcej. No może ewentualnie o zwrócenie na siebie uwagi.
P.S. A nauka niczego nie "ustaliła". To zwykły banał, służacy wylansowaniu pseudonaukowej tezy o świętości embrionu. Każdy wie, że informacja genetyczna nie znika, aby potem się znowu pojawić, że musi pozostawać taka sama od zapłodnienia. W przeciwnym razie ludzie nie byliby podobni do taty i mamy. Ot i cała filozofia.
A tak przy okazji, to mam wrażenie, że w sposobie myślenia polskiej prawicy tkwi przynajmniej jedna zasadnicza niekonsekwencja. Skoro życie jest święte i to niezależnie od tego, czy to embrion, czy człowiek, to konsekwentniue rzecz biorąc należałoby skazywać na 20 lat i kobietę i lekarza i resztę za współudział conajmniej na 10. Bo skoro to taka zasadnicza wartość, to nie przeceż nie może być żadnych pragmatycznych ustępstw karnych dla morderców, czy nie? Chyba, że uzasadnienie służy w istocie czemu innemu, niż w wersji oficjalnej.
Polscy goszyści, do których należy sal paradise, jęczą o "hegemonii prawicy", której są podobno "ofiarami". Wystarczy zwrócić uwagę na miejsce, w którym ukazał się dyskutowany artykuł Graff i Bratkowskiej, aby stwierdzić, do jakiego stopnia te deklaracje są zakłamane. A to ci "ofiary", mające do nieograniczonej dyspozycji gazetę codzienną o najwyższym nakładzie w kraju!
Mniejsza o to. "Ofiara" prawicowej hegemonii, sal paradise, wzywa do bojkotowania i represjonowania użytkownika ABCD, głosząc na jego temat szereg krzywdzących - i zresztą niesprawdzalnych - insynuacji. A na czym polegają winy ABCD? Wyłącznie na tym, że nie jest on goszystą. Aczkolwiek w niejednej kwestii ma poglądy zdecydowanie lewicowe.
Tak wygląda wolność słowa i pluralizm według goszystów: prawo do udziału w debacie mieć powinni tylko oni.
Sal paradise mimowolnie pokazał, dlaczego goszyzm - światopogląd cynicznych błaznów z luksusowych dzielnic Paryża i ludobójców z kambodżańskich pól ryżowych, Sartre`ów, Althusserów i Pol Potów - nie tylko może, ale wręcz powinien być krytykowany. Póki nie jest za późno, czyli - póki nie zdobył on władzy.
Cóż. Znam twoje sztuczki nieco lepiej niż większość i mam prawo ostrzec dyskutantów żeby nie dali się wmanewrowac w "niby-dyskusję", polegającą na robieniu idiotów z ludzi którzy silą się na wynajdywanie argumentów.
Na tomiast Ty jak najbardziej masz prawo do własnej opinii w kwestii aborcji.
Nie masz jednak prawa do tego by posługiwac się dezinformacją, wykorzystując autorytet nauki i sugerując, że jej ustalenia w ogóle mogą mieć jakiś wpływ na dopuszczalność aborcji. A ponieważ sam conajmniej dwa razy (raz jako "mała mi") zwrócilem ci już na to uwagę w dyskusji internetowej, mam prawo podejjrzewać, że robisz to celowo. Możesz próbować mnie dyskredytować Pol Potem, nie sądze jednak, żeby ktokolwiek dał się na to nabrać. Nie uważam się za goszystę, nie jestem zwolennikiem Sartre'a, Althussera cenię jako filozofa, a nie jako decydenta francuskiej partii komunistycznej.
Zresztą ostatnie zdania są co najwyżej znakomitą próbką twojego cynizmu. Nie warto z nimi dyskutować.
"Jeżeli to było małe miasteczko, keyser_sose, to ta hipotetyczna "wybranka" gwałciciela tym bardziej mogła (powinna) ten płód usunąć. na co dowodem są dylematy jej hipotetycznej córki.."
Naprawdę powiedziałbyś coś takiego człowiekowi, który n i e został zaborcjonowany? Powiedziałbyś tej dziewczynie: "Powinnaś była zostać zaborcjonowana" ?
Trudno mi uwierzyć, że tak uważasz. Przekomarzasz się i tyle, prawda?
samodzielności i racjonalności decyzji kobiety o aborcji...
http://www.maluchy.pl/artykul/37
"Pod koniec drugiego miesiąca występuje uczucie zwątpienia w siebie, a czasem nawet ambiwalentne uczucia do dziecka. Możesz czuć się nieszczęśliwa, lub nie wierzyć w swoje możliwości. Zachowanie "od śmiechu do płaczu" nie jest niezwykłe. Jest to tylko przejściowa trudność spowodowana ciążą.
Każdemu z przełomowych momentów ciąży towarzyszy swoisty aspekt psychologiczny. Przez cały okres ciąży zachodzi wzajemne oddziaływanie ciała i umysłu. Duża dawka stresu lub negatywne uczucia względem ciąży mogą być przyczyną nudności i odwrotnie - nudności i wymioty mogą sprawiać trudność z akceptacją ciąży. Dobrze jest wtedy porozmawiać z osobą, która zrozumie twoje samopoczucie może znacznie złagodzić objawy. Poza tym świadomość, że "winne" są hormony oraz przystosowanie organizmu do nowych zadań, też ułatwia kobiecie akceptację jej zmiennych nastrojów."
Ktoś naprawdę uważa, że decyzję o jego urodzeniu powinna podejmować kobieta w takim stanie?
"Dwie trzecie kobiet w ciąży cierpi na depresję, ale nie korzysta z pomocy psychologa. Wszystkiemu winne błędne przekonanie, że do depresji mają prawo jedynie kobiety po porodzie."
Kto zechce mi opowiedzieć o racjonalnych decyzjach podejmowanych przez ludzi w stanie depresji?
http://www.poradnikzdrowie.pl/site/1912_4949.htm
Powoływać się wolno na wszystko. A rzeczą dyskutantów jest oceniać, czy takie odniesienia są mniej lub bardziej zasadne.
Oczywiście, nauka nie może nam jednoznacznie dyktować naszego postępowania. Potrafi jednak dostarczyć użytecznych wskazówek.
Myślę, że wielu godnych szacunku ludzi (w tym ideologów i polityków lewicy) w przeszłości - do ostatnich dekad XX wieku - popierało wolną aborcję dlatego, że nie mogli oni znać genetyki. A zgodnie z nią, genotyp danego osobnika jest w pełni ukształtowany od razu. Niezależnie, czy ten osobnik jest płodem, czy organizmem dojrzałym.
Czy wobec tego nie nadszedł czas, żeby zrewidować poglądy na dopuszczalność aborcji? Niczego nie narzucam, tylko pytam.
nie narzekajcie tak na to prawo, bo w Polsce nie jest aż tak źle. Weźmy na przykład USA, dla wielu to przecież jakieś odniesienie. Otóż w stanie Arkansas obywatel może bić żonę, ale tylko raz w miesiącu, w Kalifornii zaś żonę można bić bez żadnych ograniczeń co do częstotliwości, lecz jedynie paskiem skórzanym i to takim, który nie przekracza szerokości dwóch palców; na większy rzemień kobieta musi wyrazić zgodę u natariusza. Tak że - naprawdę chyba nie jest źle.
...genetyka jest jedyną nauką doświadczalną zajmujacą stanowisko w sprawie "kiedy zaczyna się rozwój osobniczy człowieka".
Jesli ktoś zna jakąś inną nauke doświadczalną - to śmiało.
Masz rację Sal - nauka nie odpowie na pytanie czy kazdemu osobnikowi homo sapiens powinna przysługiwać ochrona prawna. To pytanie nie należy do dziedziny nauk doświadczalnych tylko etyki.
http://www.radio.com.pl/spoleczenstwo/temattygodnia/default.asp?id=499
gdyby było inaczej, tzn. gdyby informacja genetyczna nie była (względnie) stała od momentu zapłodnienia, to by dopiero było wesoło!
Tak na oko oznaczałoby to bowiem, że pojedycze organizmy w trakcie swej historii zmieniałyby swój kod genetyczny i bezustannie produkowały nowe jego elementy - czyli stawarzałyby wciąż na nowo swą istotę, tzw. "autopojesis" mówiąc za Arystotelesem. Aby wyjaśnić istniejące podobieństwa osobników musielibyśmy uznać jakąś nową wersję paralelizmu mysli i bytu w stylu metafizyki XVII wiecznej (tzw. okazjonalizm). Pan Bóg w każdej chwili nadawałby autokreacji genetycznej ospowiedni kierunek, zgodny z potrzebami najbliższej rodziny (i pracodawcy). Albowiem podobieństwo do rodziców w wieku dorosłym byłoby cudem, o kosmicznym wręcz niepradopodobieństwie. Niektorzy ludzie zapewne cierpieliby na przykre schorzenie, tzw. "zaburzenia autokreacji genetycznej" czyli wciągu kilku lat zmienialiby się w najosobliwsze potwory.
Wyaje się więc, że owa teza współczesnej genetyki była już dośc dawna przeczuwana na poziomie pospolitej, codziennej refleksji. Paradoksalnie - gdyby było na odwrót, dopiero wówczas faktycznie możnaby uznać pojedynczy organizm za coś niesamowitego.
Jednak niezależnie od tego odwoływanie się do nauki - w tym kontekście - to nic więcej jak chęć znalezienia fetysza, który zdejmie z nas odpowiedzialność za myślenie i za trudne decyzje. Bo właśnie owa niepowtarzalna informacja genetyczna, świadectwo "geniuszu stworzenia", jest niczym innym jak fetyszem, co wychodzi na jaw w szeregu absurdów ktore z tego wynikają. Dlatego czynienie z tego argumentu przeciw aborcji jest postępiowaniem nie tylko pseuonaukowym - zakamuflowaną probą reaktywacji chrześcijańskiej metafizyki duszy - ale przede wsyztkim moralnie infantylnym. Kant się kłania.
A może by tak rozwiązać problem?
Społeczeństwo bierze na siebie odpowiedzialność za życie wszystkich swoich członków. A zatem, nie może ono się zgodzić, że matka - aby uniknąć mniej lub bardziej dokuczliwych przykrości - przerywa ciążę. Może natomiast uwolnić matkę, na przykład przez adopcję, od trudu wychowywania dziecka, którego ta nie chce lub nie może podjąć.
keyser_sose, nie powiedziałabym tego tej hipotetycznej dziewczynie. Bo nie mnie oceniać cudze wybory (zgwałcona matka) oraz cudze dylematy i fobie (rzeczona dyskutantka). Wiem jak postąpiłabym ja. Usunęłabym taką ciążę, jak najszybciej, by przez kolejne 8 miesięcy, a potem lata całe nie mieć depresji i nie znienawidzić siebie, ludzi i tego płodu we mnie. I tego dziecka obok...
Wszystkie moje trzy ciąże były chciane i oczekiwane, dlatego też zachowywałam się jak zawsze. Miałam uczucia zwątpienia w siebie, miałam uczucia ambiwalentne wobec dziecka, a nawet ślubnego i szefa w pracy, czułam się nieszczęśliwa, nie wierzyłam w swoje możliwości, czasem się śmiałam, czasem płakałam. I były to tylko przejściowe trudności spowodowane ŻYCIEM w ogóle, a ciąża była tylko jednym ze składników tego ŻYCIA... Zwykle wszystko toczyło się utartym zwykłym trybem - spanie, jedzenie, kochanie, ablucje, praca, spotkania towarzyskie, zakupy...
Bo "każdemu z przełomowych momentów ZYCIA (ciąży) towarzyszy swoisty aspekt psychologiczny. Przez cały okres życia (ciąży)zachodzi wzajemne oddziaływanie ciała i umysłu"...
Np. wymioty, pocenie się, biegunka, drżenie rąk, itp., keyser_sose. Tak jest podczas egzaminów, ślubu, długotrwałego stresu związanego z brakiem pieniędzy, tak może się zdarzyć także podczas trwania ciąży. Mnie to szczęśliwie ominęło, nawet nudności nie miałam. Może ja nienormalna jestem, bo nie zostałam zgwałcona???
Dobrze jest wtedy porozmawiać z osobą, która zrozumie twoje samopoczucie" Właśnie, porozmawiać można zawsze np. mężem, sąsiadką, matką, koleżanką, nieznajomym na ulicy, a nawet psychologiem - byle nie z gwałcicielem, keyser_sose.
Ja tu mówiłam o konkretnym przypadku hipotetycznej dyskutantki, a ty mi opowiadasz o somatycznych objawach ciąży, czyli o czymś, o czym nie masz i będziesz miał zielonego pojęcia. Możesz se ino o tym poczytać i opowiadać Hyjdli, która zna to z autopsji...
Niestety przytoczona przez Ciebie argumentacja jest delikatnie mówiąc nie na miejscu. Nudności przyczyną braku akceptacji ciąży? Spadek nastroju to nie depresja w sensie klinicznym. Dążenie do ubezwłąsnowolnienia kobiety ze względu na wahania hormonalneoznaczałoby odmówienie im poczytalności w sensie prawnym. To absurd. Idąc w tę stronę należałoby założyć, że jeżeli kobieta w ciaży z bez przyczyny dźgnie męża nożem w serce, to w KAŻDYM przypadku należałoby ją wysłać na leczenie, NIGDY zaś do kicia. W ogóle należałoby ją poznbawić wszelkich praw i obowiązków obywatelskich.
Przypominam, że obowiązuje PRAWNY ZAKAZ aborcji. Podobne argumenty mogą służyć conajwyżej postulatom poradnictwa dla kobiet.
Skądinąd ja nie wiedziałem konkretnego projektu liberalizacji ustawy sformułowanego przez jakąś organizację, w tekście też brakuje. A byłoby to potrzebne choćby ze względów strategicznych - aby przekonać ludzi do praktycznej nicości tej antyaborcyjnej paranoi. Należałoby choćby 1) stworzyć sensowne "sito" czyli system poradni/konsultacji w przypadku chęci dokonania aborcji z zagwarantowaną możliwością wyboru konsltanta o światopoglądzie nie-katolickim. Można by dzięki temu faktycznie uniknąć niepotrzebnych aborcji dokonywanych w podziemiu. 2)zagwarantować systematyczne wsparcie materialne dla biednych kobiet, które by zrezygnowały, koniecznie w postaci stałego kontrolowanego odbioru gotowych środków do życia dziecka. Wówczas biedni nie rozmnażaliby się dla forsy, a bogatszym nie chciałoby się obchodzić procedur przyznawania.
Gdyby przeciwnicy aborcji potrzebowaliby wsparcia propagandowego, to wystarczyłoby im wyciągnąć na szersze forum gadki goszystów o "biednych", którzy "rozmnażają się dla forsy". Pojawia się tu nieprzypadkowy związek: kto pogardliwie ignoruje problem ochrony ludzkiego życia, ten z takim samym lekceważeniem odnosi się do ogromnej większości swoich współobywateli.
Chyba chcesz przez to powiedzieć, że byłbyś dobrym specem od propagandy. W to nie wątpię. Możesz się w mojej wypowiedzi doszukiwać, czego chcesz. Wystarczy że spojrzysz na siebie.
Więc powtórzę. Sprawiedliwy projekt liberalizacji - żeby miał ręce i nogi - musiałby moim zdaniem zakładać właśnie eliminację niebezpiecznej tendencji do aborcji z biedy. Tzn. musiałby zarazem stanowić sensowną odpowiedź na standardowy antyliberalny argument, że biedni przestaną się rozmnażać i będziemy mieli klasową eugenikę.
Tylko że tu od razu rodzi się problem. Należałoby bowiem zarazem uniknąć sytuacji, że pieniądze na dzieci szły by na coś innego. Niestety zarówno bogaci jak i biedni często kierują się krótkowzrocznym interesem ekonomicznym i należałoby to jakoś instytucjonalnie rozwiązać. Żeby się nieskońćzyło tak, że tatko będzie się rozbijał merolem, a piątka dzieciaków będzie biegała półnago po ulicy.
I ty mnie chcesz tutaj pouczać w kwestii szacunku dla innych? Ty, który z jawnym lekceważeniem wypowiadasz się o przemocy wobec kobiet (większości wspóobywateli), o dostępie do antykoncepcji, i potrafisz tylko gadać w kółko o świętości kodów genetycznych? A podziemie aborcyjne i zagrożenie życia z tym związane to twoim zdaniem zjawisko nieistotne?
salu, wskaż posty usera ABCD, w których popełnia on napiętnowane przez ciebie "myślozbrodnie". Ja takowych nie znam.
Mogę zapewnić, że w dyskusjach o aborcji nigdy nie używam słowa świętość - a to dlatego, że jest ono mało przekonujące dla ludzi niewierzących, do których zresztą należę. Do genetyki odwołuję się dlatego, że wydaje mi się ona neutralnym światopoglądowo, a przez to możliwie szeroko przekonującym, źródłem argumentów.
Od końca.
"Możesz se ino o tym poczytać i opowiadać Hyjdli, która zna to z autopsji..."
Weź dwa głębokie wdechy, przeczytaj jeszcze raz to co napisałem i spokojnie wycofaj zarzut.
Nigdzie nie opowiadam. Opowiada www.poradnikzdrowie.pl. Skoro musze wierzyć na słowo to szukam źródeł - coś w tym dziwnego jest?
Przeczytaj może wpis kobiety pod tekstem o depresji w czasie ciąży.
Uważasz, że ta kobieta może podjąć racjonalną, przemyslaną decyzję? Ty może i mogłabyś... pieknie. A ona? (podrzucę link raz jeszcze. Dla wygody)
http://www.poradnikzdrowie.pl/site/1912_4949.htm
"Dwie trzecie kobiet w ciąży cierpi na depresję, ale nie korzysta z pomocy psychologa."
Człowiek w stanie depresji nie podejmuje przemyslanych racjonalnych decyzji.
I tyle.
Może Ty akurat należałaś do tej 1/3 która depresji nie przeszła. Gratuluję.
"nie powiedziałabym tego tej hipotetycznej dziewczynie. Bo nie mnie oceniać cudze wybory (zgwałcona matka) oraz cudze dylematy i fobie (rzeczona dyskutantka)."
No, w takim razie musiałem źle zrozumieć tamto zdanie
"(...)tym bardziej mogła (powinna) ten płód usunąć" (i dowodzisz stąd, że widać ciemna była). Ale jakoś nie umiem sobie wytłumaczyć co innego mogłaś miec na mysli...
Dalej piszesz:
"Wiem jak postąpiłabym ja. Usunęłabym taką ciążę, jak najszybciej, by przez kolejne 8 miesięcy, a potem lata całe nie mieć depresji i nie znienawidzić siebie, ludzi i tego płodu we mnie. I tego dziecka obok..."
Masz rację nienawiść to straszna sprawa. Straszna.
(I skąd ten pomysł, że dziecko jest obok? W Polsce nie ma obowiązku uznania potomstwa - możesz je zostawić w szpitalu. I czemu niby niedopuszczenie do narodzin miałoby ten ból zlikwidować?)
---------------------------------------------------------
Jeszcze inaczej. Twoja przyjaciółka nie zdała egzaminu, rzucił ją chłopak, rodzice wygnali z domu. Wszystko jednego dnia. Idzie się wieszać. Pozwolisz jej na to, czy może jednak jej to uniemożliwisz? Uznasz może, że nie jest w stanie podjąć racjonalnej decyzji? Jest wzburzona? Ach te hormony... Może nawet użyjesz przemocy, co?
A gdzie szacunek dla jej decyzji?
Przecież po użyciu przemocy i uniemożliwieniu jej tego aktu, kiedy pomożesz jej z mieszkaniem, kiedy okaże się, że stosunki z rodzicami się poprawiły, kiedy pokocha i będzie kochana - wszystko bedzie wygladało inaczej, prawda? Gdyby jednak się powiesiła to to wszystko zostałoby stracone.
Sal,
Czy prawo powinno penalizować zabójstwo człowieka?
Przyjmuję, że podobnie jak ja dasz odpowiedź twierdzącą.
Jak ma to robić bez definicji człowieka?
Nie da się.
Definicja musi być - z przyczyn czysto praktycznych (skąd Ci sie wzięło w tym chrzescijaństwo?)
Ponieważ jedyną nauką doświadczalną poruszającą ten temat jest genetyka - uważam za racjonalne stosowanie tej definicji.
Fizyka definiuje co to jest przyspieszenie
Geografia co to jest równoleżnik
A biologia kiedy się zaczyna rozwój osobniczy przedstwiciela danego gatunku.
Co w tym dziwnego?
Żeby z tego zrezygnować racjonalista potrzebuje innej - niegorszej - definicji. Nie ma? To zostaje przy tej. Ze wszystkimi konsekwencjami.
Jest to stanowisko naturalistyczne: człowiek jest takim samym gatunkiem jak każdy inny i należy wobec niego stosować te same kryteria. Koń, krowa, człowiek...
Feministki natomiast ściemniają - podają jakieś parareligijne definicje człowieka:-) A tak. Tak jak kiedyś ludzie KK zastanawiają się kiedy zstępuje "dusza" na płód (znaczy kiedy zaczyna się człowiek)...
Ja też miewam depresje, mimo ze w ciąży obecnie nie jestem. I co, mam nie funkcjonowć?
Dwie trzecie ciężarnych miewa depresje??? Coś wymięka to młode pokolenie. Za moich czasów ciążę nazywano stanem odmiennym albo BŁOGOSŁAWIONYM. Teraz ciąża wpędza w depresje? A może restrykcyjne prawo aborcyjne jest przyczyną tych depresji? Bo kobiety rodzą, mimo że warunki ekonomiczne im na to nie pozwalają i one to wiedzą już teraz? Widzą także swoich mężów nieudaczników, którzy na to kolejne życie po prostu nie zarobią, jednakże nie pozwalają na aborcję, bo albo ich nie stać, albo zbyt cenią sobie swój BEZCENNY materiał GENETYCZNY? Gdyby im serducho nawaliło, ciekawe czy odrzuciliby przeszczep obcego dawcy z jak najbardziej obcymi GENAMI??? (to bardziej do ABCD jest, ale to Ciebie też).
W dyskusji o depresji ciężarnych (których dziwnym trafem w Polsce przybywa!), nie wtącaj mi przykładu z przyjaciółką w deprasji, która idzie się wieszać. Głupie to i poniżej pasa. Ona po mojej interwencji ma na nowo chęć do życia, ale za rok, dwa zrobi to samo, a mnie przy niej nie będzie. I co? Mam siebie winić, że nie byłam jej aniołem stróżęm, bo raz jej pomogłam???
SKUTECZNY samobójca targa się na swoje życie kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt razy, zanim osiągne zamierzony efekt. Pomoc i wsparcie otoczenia, owszem jest ważna, ale z reguły pomaga na krótką metę. Potrzebna jest długa terapia psychologiczna, czasem nawet psychiatryczna, że o wsparciu farmakologicznem nie wspomnę...
Dziwnym trafem nie mam wokół siebie takich chimerycznych przyjaciółek. Jestem na tyle mocna psychicznie, czy przy mnie te przyjaciółki "mężnieją" i nabierają pewności siebie?
ABCD>Nie mam ochotę bawić się w kotka i myszkę, z tego cvo pamiętam pod innymi nickami niejednokrotnie sugerowałeś, że kobiety lubią być bite, zdaje się, że również propagandę anty-antykoncepcyjną, nazwałbyś "promocją metod naturalnych", czy nie? Próbkę lekceważenia mamy w tracku o ciążach obok.
A wracając do sprawy; owszem słowo "święty" jest już moją interpretacją, która pochodzi z wcześniejszej dyskusji na temat przykładu z małpą. Ktoś zauważył, że jej kod genetyczny różni sie tylko nieznacznie od ludzkiego. W rezultacie kierując się czysto obiektywnym ustaleniem nauki należałoby przynbajmniej przyznać małpom jakieś prawa, choćby w połowie takie jak ludzkie. Userowi posługującemu się obecnie nickiem ABCD, z tego co pamiętam, wymslknęła się w tym kontekście nawet nader spotrzegawcza uwaga, że "przecież za aborcje nie skazuje się aż na tyle jak za morderstwo", tylko właśnie "mniej więcej n na tyle co za znęcanie się nad zwierzętami". Uwaga ta zdaje się miałą w jakiś sposób potwierdzić słuszność optyki "genetycznej". Potem ja dodałem, że może za szympansa należłoby skazywać na pięc lat, a za psa na dwa itd. Wszystko to pachnie oczywiście absurdem. Dlaczego?
Ano dlatego że w naszym systemie wartości w spsób oczywisty nie można w ten sposób stopnmiować i wartość życia każdego dziecka jest nieporónywalna z wartością szympansa. Wychodzi więc na to, że minimalna równica w kodzie genetycznym rozstrzygałaby o jego istocie, w sposób niewyjaśniony (magiczny)czyniła zeń coś substancjalnie innego. Dlatego widać od razu, że kod genetyczny nie występuje w tu w znaczeniu korelatu dyskursu naukowego lecz w znaczeniu czysto symbolicznym, właśnie jako fetysz - przedmiot święty na który dokonano fetyszystycznego "przeniesienia" "esencji człowieczeństwa".
Keyserze, definiowanie człowieceństwa w oparciu o kod genetyczny oznacza po prostu tyle, że ci co tak definiują robią to po to, bo CHCĄ, aby człowiekiem została nazwana zygota. Wspieranie się autorytetem nauki jest manipulacją, przypisywaniem nauce naszej interpretacji nauki - zarazem ukryciem się za nauką jak i wysunięciem na pierwszy plan jej autorytetu w służbie tezy, której ona sama nie stawia.
Zauważ, że pzrzypadek ciąży jest chyba jedynym, w którym mogą wchodzić w grę jakieś dylematy, w innych przypadkach nie potzrebna jest żadna definicja. Dlatego jeżeli już należy tak ją sformułować, to tylko na użytek kwestii aborcji. "Feministki", czyli zwolennicy dopuszczalności aborcji, nie muszą szukać "duszy", defuinicję można poprostu konstruowac w oparciu o inne cechy, np. związane z funkcjami życiowymi, które piojawiają się w trakcie ciąży. A tak przy okazji, to zaręczam, że jest wiele kobiet, które nie miałyby nic przeciwko aborcji, zaś w późniejszych miesiącach ciąży za nic by się na nią nie zdecydowało.
Aha, "genetykom" przypominam jeszcze o palącej konieczności przymusowego farmakologicznego zwalczania samoistnych wczesnych poronień, bo to ponoć prawdziwy holocaust - miliony nowych kodów idzie co roku na marne.
Salu, możesz podać lewicowe argumenty, w imię których wolno zniszczyć płód, a nie wolno zabić - dajmy na to - półrocznego dziecka, klinicznego idioty albo starca w zaawansowanym stadium Alzheimera?
A zabijanie zwierząt jest karane. U nas, zdaje się, grozi do dwóch lat więzienia za psa lub kota.
Filozofia tych kar jest chyba taka, że uśmiercenie istoty żywej należy ocenić nagannie.
Istnieje zresztą etyk, i to lewicowy, Peter Singer, który skłonny jest w pewnych sytuacjach przyznawać więcej "praw" zwierzętom aniżeli ludziom.
Co ciekawe, ugrupowania lewicowe popierają na ogół prawną ochronę zwierząt, co nie wpływa na ich stanowisko wobec ludzkich płodów. U nas, Zieloni 2004 walczą ze zwyczajem zabijania karpi na święta Bożego Narodzenia, a jednocześnie domagają się aborcji na życzenie. Czy to nie dziwne?
Argumenty te są już zawarte w mojej poprzedniej wypowiedzi.
Do projektu depenalizacji i "konsultacyjnego zniechęcania" do aborcji dorzuciłbym jeszcze państwową pomoc w szybkim pozbyciu się z życia samca-zwyrodnialca albo alkoholika-pasożyta (np. sprawny rozwód, bezpieczeństwo prawne i ekonomiczne). Przypuszczam że wiele kobiet dokonuje aborcji stojąc przed perspektywą poporządkowania całego życia kaprysom podobnych osobników. IUkazanie im innej możlowiości zapewne sprawiłoby, że wiele niepowtarzalnych kodów genetycznych przyszłoby na świat bez przeszkód. Zapewne wiele kobiet dostąpiłoby szczęścia macieżyństwa oraz - kto wie - szczęścia z kim innym.
P.S."Genetykom" przypominam również o konieczności wprowdzenia całkiwtego zakazu produkcji i dystrybucji środków wczesnoporonnych pod karą za morderstwo. A skoro praciwy tak zależy na siłach życiowych narodu (bo takie jest rzeczywiste drugie dno tej sztucznie nakręcanej paranoi), to niech się zajmie zwalczaniem bezpłodności.
salu, wybacz, ale użytkownicy nie widzą "argumentów", zawartych rzekomo w twych poprzednich wypowiedziach. Czy możemy prosić chociaż o ich zwięzłe przypomnienie? Jak również o wyciągnięcie wniosków ze wskazanego ci przeoczenia? Bo ty twierdziłeś, zdaje się, iż aborcja powinna być traktowana jako moralnie i prawnie obojętna, podobnjie jak zabijanie zwierząt. A przypomniano ci, że to ostatnie jest karane.
Niejedna z propozycji, jakie formułujesz - mimo ich uwikłania w żargon goszystowskiego feminizmu (samcy-potwory, kobiety-"ofiary" (heh) - zasługuje na rozważenie. Myślę jednak, że moglibyśmy tak podejść do sprawy. Aborcja jest złem, które chcemy wyeliminować. A jednocześnie, nie zależy nam na karaniu. Wtedy wojnę o aborcję można by skończyć. I zająć się konkretnymi rozwiązaniami prawnymi i socjalnymi, których się słusznie domagasz.
Myślę, że tym, co utrudnia debaty o aborcji - i nie tylko - jest kreowanie przez jedną ze stron zohydzonego obrazu przeciwnika. Tak więc zakaz aborcji może popierać - w tym ujęciu - jedynie "paranoik", kierujący się, w dodatku, podłymi intencjami. A może istotnie są ludzie, których przeraża zgodna na masowe uśmiercanie istot żywych, które genotypicznie nie różnią się od ludzi dorosłych? Może w tej akurat (aborcyjnej) sprawie mamy rację my, a nie "postępowy" zachód Europy? Zawsze warto przemyśleć cudze racje.
Znowu udajesz, że nie rozumiesz? Aborcja nie jest moralnie obojętna, jednak nie ma to żadnego oczywistego przełożenia na rozwiązania prawne. Dla jednych aborcja jest złem, dla innych nie. Twiedzę tylko, że powływanie się na naukę to czysta manipulacja. Postawiłbym sprawe tak: jedni mogą sobie uważać zygotę za człowieka (np. jako katolicy) i mimo to dokonać aborcji dokonując trudnego dla nich wyobru (z jakichś,mnie lub barzdiej uzasadnionych przyczyn) Inni mogą twierdzić, że embrion jest bardziej prymitywnym bytem niż karp (ponadto nie odczuwającym bólu), a mimo to nie dokonać aborcji, z prostego powodu, że to kiedyś BĘDZIE człowiek. I kropka.
Natomiast formułując perojekt liberaklizacji należałoby wziąc pod uwagę dwa czynniki: w tym społeczeństwie istnieje niskie przyzwolenie na aborcję, a zarazem wysokie przyzwolenie na pozostawienie tego decyzji kobiety. Czyli zalegalizowac i wprowadzić te konsultacje i wsparcie prawno -materialne w przypadku rezygnacji, pod istotnym warunkiem, że kobieta będzie miała dostęp do sensownego konsultatna(tki), który nie będzie wciskał kitu o syndromach poaborcyjnych i innego prania mózgu. Same kobiety są w tej kwestii wystarczająco racjonalne, wystarczy im tylko dać możliwości.
Trzeba oddzielić symboliczne i moralne dywagacje od cywilizowanych rozwiązań. Bo patrząc z lotu ptaka sytuacja jest nienormalna, chyba że komuś się w jego megalomanii wydaje, że Polska i parę innych krajów gdzie fundamentaliści mają dużo do powiedzenia, jest w tej kwestii forpocztą cywlizacji światowej.
I to można by dopiero nazwać "kompromisem aborcyjnym"
Niestety, Salu, kobieta nie ma prawa decydować o losie embrionu dlatego, że ten jest bytem od niej zupełnie odrębnym. Z całego serca, pragnę żeby kobietom w tzw. niechcianej ciąży okazywano wszelką możliwą pomoc, godzę się nawet na wyjątki od zakazu aborcji (na zasadzie mniejszego zła), ale nie akceptuję odstępstwa od generalnej zasady. Są sprawy i sytuacje, kiedy my wszyscy musimy przyznać, że nie jesteśmy "pępkiem swiata". Cudze życie i jego los do nich należy.
P.S. Przez pewną analogię: czy Korwinowcy, twoim zdaniem, mają prawo nie płacić podatków (skoro nie widzą ich sensu, natomiast uważają je za zło)?
Przeniescie ta dyskusie do G Wybiurczej tam za was rozstrzygna
Z tego wszystkiego można w każdym razie wysnuć jeden wziosek. Polskiej prawicy tak naprawdę nie chodzi o żadne "życie nienarodzone" tylko o zasady, o to, żeby pokazać kto tu rządzi i upokorzyć kobiety.
Załóżmy, że zużycie środków wczensoporonnych jest conajmniej takie jak ilość nielegalnych aborcji, powiedzmy powyżej 100 tys razy rocznie. Dołożyć do tego całkowity brak zainteresowania wczesnymi pornieniami naturalnymi, których jest pewnie jeszcze więcej i powiedzmy mamy (strzelam) 400tys obumarłych płodów w ciągu roku, z czego teoretycznie rzecz biorąc tym pozaaborcyjnym "wczesnym śmierciom" też możnaby zapobiec (w przypadku poronienń naturalnych - choćby finansować badania). W końcu "zaniechanie" to też "grzech"...
Przy sensownej prococjalnej i prokobiecej legalizacji aborcji ich ilośc mogłaby wzrosnąć, ale równie dobrze mogłaby spaść, tylko robiłyby o z godnością. Dlatego humanitaryzm zwolenników "ochrony życia" okazuje się cokolwiek wątpliwy. I bardzo słusznie w tym kontekście ktoś przywołuje zwyczaje demokracji szlacheckiej bo to nic innego jak ten sam stary upór bandy tępych zdziecinniałych szlachciurów w którym jest tyle cywilizowanego myślenia co w lęku Indianina przed aparatem fotograficznym.
Gratuluję, salu. Dałeś wyraz nienawiści do ludzi o odmiennych poglądach. Na żadne kontrargumenty nie próbowałeś nawet odpowiedzieć.
Mnie chodzi o życie ludzkie, którego nie ma prawa odbierać na życzenie nikt: ani kobieta w ciąży, ani wnuk opiekujący się zniedołężniałym dziadkiem.
W jego obronie, chętnie zgodzę się na każdą etykietę, jaką będziesz łaskawy przykleić.
Nie pochlebiaj sobie. Przedstawiłem cała masę (kontr)argumentów - od filozoficznych, poprzez moralne, a na pragmatyczno-prawnych skończywszy. Nie zadałeś spobie trudu, aby wewnętrznie podważyć choćby jeden z nich. Zamiast tego ciągle powtarzasz tylko jeden "argument": "ja ABCD czuję, że to jest odrębny byt - człowiek, i o niczym innym nie chcę wiedzieć." Chowanie głowy w piasek dokonywane z bezpiecznej pozycji osobnika rodzaju męskiego za którym w tej kwestii stoi naga władza, pełna ostentacyjnej pogardy choćby dla pozorów dialogu.
Natomiast w moim ostatnim poście zwarta jest jedynie dosadna ocena stanu moralnego i intelektualnego polskiej prawicowej klasy politycznej.
Dlatego też napisałem: "Dałeś wyraz nienawiści do ludzi", czyli do pewnej klasy (niech będzie, że politycznej).
Śmiechu warte, że ty oskarżasz o niechęć do dialogu. Przecież sam nie chcesz nawet na próbę przyjąć, że twoi adwersarze mają na myśli to, co mówią, czyli ochronę życia. Insynuujesz im, bez dowodu, jakieś wyimaginowane motywy (nienawiść do kobiet). Nie tędy do dialogu droga!
Zamiast tego mógłbyś odnieść się sensownie do chociaż jednego argumentu. Ale pewnie nie chce ci się, bo i tak wiesz swoje. Teraz mowisz o moich wnioskach, nie argumentach.
Nie mówiłem o nienawiści wobec kobiet tylko o pogardzie wobec kobiet, którą zademonstrowałeś już wielokrotnie. Nie czuję się więc w obowiązku odnosić się do tego, co mówisz, z nadmiernie dobrą wolą.
A widzisz, salu, i kto nie dyskutuje? Zamiast dyskutować, bawisz się w lewicowego (?) inkwizytora. Nie muszę przed toba zeznawać, ale powiem, bo akurat mi się tak podoba, że - faktycznie - gardzę goszystowskim feminizmem i jego kliszami ideologicznymi, z których żeczywiście (sic!) szydzę. Nie ma to nic wspólnego z pogardą dla kobiet. Podobnie, jak nie ma z nią nic wspólnego ochrona życia.
Istotnie, macierzyństwo nakłada pewne obowiązki i pociąga za sobą określone trudności (nie tylko zresztą w stosunku do matki). Czyni to również służba wojskowa albo ciężka praca fizyczna, bedące raczej domeną mężczyzn. Tak już jest gatunek ludzki urządzony. Gdy wypędzisz naturę oknem, wróci drzwiami - ostrzegł mądry Rzymianin.
Macierzyństwa można uniknąć bez zabijania płodu. Nie widzę, co jeszcze można by tutaj zmienić. Poza, oczywiście, polityką socjalną, adresowaną do możliwie wszystkich rodzin, które jej potrzebują. Gdzie widzisz dyskryminację bądź naruszenie wolności?
Skądinąd starałem się właśnie głównie wykazać, że nawet wychodząc od twoeich własnych założeń nie można nawet powiedzieć, że chcesz "chronić życie". Co najwyżej nie chcesz aby ludzie legalnie i godnie decydowali o "życiu", zachowując zarazem typową, symptomatyczną wstrzemięźliwość co do kwestii faktycznej jego "ochrony" - poronienia (także wczesne), faktyczne zmniejszenie ilości aborcji, środki wczesnoporonne.
Myślę, salu, że czlowiekowi nie wolno decydować o cudzym życiu, bo skutki tego są raczej znane. Wiesz przecież, kto i jak używał pojęcia "lebenswuerdig".
A stąd, że zakazujemy pewnego zła, nie wynika, że ono automatycznie znika. Walczyć z nim jednak trzeba. Prawo potępia nieuczciwość pracodawców, która skądinąd jest nagminnna. Ale jakie wyciągnąć wnioski? Zeby znieść zakaz nieuczciwości? Wtedy będzie jeszcze gorzej.
Problem w tym, że ty nie gardzisz jakąś abstrakcyjną ideologią, tylko milionami normalnych kobiet, które żyją na całym świecie (w sposób równie naturalny) zgodnie z zasadami, których nie potrafisz zrozumieć, a nie zgodnie z wyobrażeniem twoim i skrajnych konserwatystów. Tym kobietom, którymi gardzicie, w pogromnej większości chodzi jedynie o to, żeby każda inna mogła wybrać - czy ma sie w to wasze ograniczone wyobrażenie wpisywać, czy nie. I na tym polega ich wina. I dlatego ich się boicie, próbując przedstawić je jako zagrożenie.
Wybacz, salu, ale to typowy chwyt skrajnej lewicy: utożsamić się z jakąś potężną klasą, masą czy - jak ostatnio Hardt i Negri - z "rzeszą", następnie zaś w jej imieniu mamić, tumanić i przestraszać.
Bardzo bym chciał, żeby do milionów normalnych kobiet dotarły gadki o "hegemonicznym dyskursie represyjnego patriarchatu". Słyszę już ten wybuch homeryckiego śmiechu...
A skąd ty czerpiesz swoją kuriozalną wiedzę biologiczną.
Bardzo śmieszny jest pogląd, że z faktu, iż zygota ma taki kod genetyczny jak dorosły człowiek, cokolwiek wynika. Jeżeli potrzeba, to śmiało wycinamy wyrostek, w ostateczności zgadzamy się na utrate ręki, czasem oddajemu swoja nerke albo szpik kostny do przeszczepu, nie protestując, że przecież usuwamy komórki mające nasz kod genetyczny. Mało tego z ulga usuwamy raka, przecież który ma zmodyfikowany kod genetyczny, a więc jest jak najbardziej zupełnie nowym życiem.
z tego, że każda komórka człowieka ma kod genetyczny, nic nadzwyczajnego dla dyskusji o aborcji nie wynika.
Czlowiek nie jest swoim kodem genetycznym, owszem pod jego kontrolą odbywają się procesy w komórkach.
Czym w istocie jest kod genetyczny? Przepisem na wykonanie określonych białek. doświadczenia nad zaplodnieniem in vitro pokazują, że zarodki nie są w stanie żyć poza organizmem kobiety (moga być co najwyżej przechowywane w odpowiednich warunkach).
A jak ci się wydajeA Jak w istocie powstaje dziecko? Początkowo mamy wyłącznie komórki, dzielące się, początkowych zasobów dostarcza kobieca komórka jajowa, plemnik jest właściwie niczym (tylko dostarczycielem połowy kodu genetycznego). Następnie organizm matki musi uruchomić zasoby, żeby dostarczać budulca na tworzenie dziecka. Nie wierzysz chyba w perpetuum mobile. Czyli że dziecko bierze się z niczego. Dziecko tworzy się kosztem ograbiania organizmu matki z zasobów. Jakie prawo ma ktokolwiek żądać od kobiety, żeby udostępniała swoje zasoby?
Co do kobiety, ogłaszającej, że jest dzieckiem z gwałtu. Ja bym siw wstydziła tak mówić o swoich rodzicach. Ale cóż są tradycje donoszenia na rodziców, które odżyły najwyraźniej. Wystawia też sobie jak najgorsze świadectwo, gdyż być może odziedziczyła po ojcu geny przemocy.
Bo argumentów widzę wciąż brak. Poza tym bardzo wątpię czy masz jakieś pojęcie na temet teorii feministycznych.
No i zdecyduj się w końcu czy robię z siebie ofiarę większości, czy straszę w imieniu masy. Bo jedno z dwojga.
Ciekawe co miliony kobiet by powiedziało, gdyby posłuchało jak jakiś facio z Polaczkowa opowiada, że "babeczki palce lizać lubią oberwać",że "paniusie mogą to, a nie mogą tamtego", chwaląc się na prawo i lewo swoją sprawnością seksualną, zdrabniając bez pytania wszystkie imiiona i nazwiska kobiet a także wyzywając co bardziej znane działaczki prokobiece od krów i kaszalotów. Obawiam się, że wówczas miny by im zrzedły..
Przeciwstawienie "normalnych kobiet" "feministkom" albo "kobiety z ludu" od "feministycznej ideologii klasy średniej" itp. - wesyztko to standardowy konserwatywny chwyt, którego celem jest wyprojektowanie fikcji rzekomej "zdrowej większości", opartej na wspomnieniach z dawnej wiejskiej idylli. A prawda wygląda inaczej. Od Kamczatki po Afrykę relacja seksualna i domowa jest często kształtowana w znacznie "zdrowszy" sposób niż u nas. Może to zabrzmieć śmiesznie, ale przysłowiowi Czukcze miewają ponoć o wiele więcej kultury erotycznej niż bogobojni Polacy, matka w Afryce uczy córkę przed ślubem osiągać rozkosz (tu niewyobrażalne). Przypuszczam, że przykłady można mnożyć. Między innymi dlatego coś takiego jak dyskurs patriarchalny jak najbardziej istnieje, tyle że tym mniej go widać im jest silniejszy.
Nie wiem, salu, skąd czerpiesz przytaczane przez siebie cytaty (może z własnej wyobraźni, pełnej wyczytanych w skrajnie lewicowych pisemkach teoryjek o "hegemonicznym dyskursie patriarchalnym").
Ja myślę, ze z feminizmu warto kpić dopóty, dopóki Polska nie zamieniła się w ponury barak (jak niektóre amerykańskie kampusy, gdzie wprowadzono dyktaturę Political Correctness).
I jestem przekonany, że inteligentne kobiety w znakomitej większości śmieją się ze swoich samozwańczych feministycznych przedstawicielek, osobliwie z ich zadęcia, oderwania od rzeczywistości, agresji i histerii.
Wiesz, salu? Według ojców Sprengera i Institorisa, twórców pamiętnego "Malleus Malleficarum", diabeł też - jak według ciebie "hegemoniczny dyskurs" - był tym potężniejszy, im mniej go było widać).