czy hamburger kosztuje 2 czy 3 USD.
Ale jeśli biedota chce jeszcze bardziej zbiednieć, niech podnosi płacę minimalną, nawet o 400%.
Zapraszam do lektury, bardzo świeży tekst "For $7.93 an Hour, It’s Worth a Trip Across a State Line" na www.nytimes.com o wpływie największej w USA różnicy płac minimalnych pomiędzy sąsiednimi stanami. Zgaduj zgadula - po której stronie granicy mają lepsze efekty ekonomiczne?
Niecierpliwym podpowiem, że po zachodniej.
Przede wszystkim - dlaczego nie zostawic decyzji o podwyższaniu płacy minimalnej samym stanom? Ale skoro Fed już chce podwyższac płacę minimalną, to powinien byc ostrożniejszy - podwyżka do 6 dolarów/h wystarczy (i to też lepiej w dwóch etapach, najpierw do 5.6 a potem do 6). Obawiam się, że przy 7.25$ bezrobocie pójdzie w górę i przez to prawica znowu będzie miała satysfakcję. Lewica musi zrozumiec, że płacą minimalną nie można prowadzic redystrybucji dochodów (od tego są podatki). Płaca minimalna powinna służyc wyłącznie temu, by człowiek mógł dzięki pracy miec niezbędne minimum do funkcjonowania.
Po pierwsze dlatego, że płaca minimalna praktycznie stała w miejscu (w ujęciu realnym) od kilku dekad. Po drugie, jezeli nastąpi likwidacja miejsc pracy za poprzedniąs tawkę minimalną to bardzo dobrze, ponieważ tamta płaca minimalna nie pozwalała już utrzymać się pracownikowi przy wykorzystaniu zasobów czerpanych z rynku. Innymi słowy, poziom wynagrodzenia minimalnego przed podwyżką był przejawem rabunkowej eksloatacji zasobów ludzkich. Likwidacja tego chorego elementu gospodarki będzie sprzyjać rozwojowi, lepszej alokacji zasobów...
A dlaczego pracownik ma mieć zapewnione tylko minimum egzystencji poprzez płacę. Przecież to wyzysk.
Zawsze mnie dziwi pogląd, że płace minimalne czy podatki mają cokolwiek wspólnego z bezrobociem, zatrudnianiem pracowników itp. (no może pośrednio).
Dla każdej produkcji istnieje przecież norma technologiczna (również na liczbę pracowników). Nikt chyba nie powie, że jak jest mniejsza płaca minimalna, to się zatrudni więcej pracowników, żeby się szwendali i nic nie robili. Może zatrudnić pracowników, jeżeli będzie zwiększał produkcję, a tę może zwiększyć, jeżeli będzie większy popyt na jego produkty, czyli ludzie będą zarabiali lepiej i więcej będą mogli kupować.
Ponadto w Ameryce podniesienie płacy minimalnej nie jest takie głupie, gdyż ludzie żyją tam głównie na kredyt, a to może grozić zawaleniem się całej gospodarki.
OD 1992 roku płaca minimalna w Polsce praktycznie nie wzrosła w ujeciu realnym. poniżej średniego wynagrodzenia zarabia w Polsce obecnie 76% ogółu zatrudnionych. Poniżej połowy średniego wynagrodzenia zarabia więcej niż co czwarty zatrudniony, a pod koniec PRLu było to 6%. Wynagrodzenie przeciętne w okresie 1990-2003 wzrosło ledwo o niecałe 32%, ale za to pensje menadżerów 30krotnie. PKB w tym okresie wzrósł o 52%, a wydajność pracy pracujących - o 105,5% (czyli podwoiła się).
Widać, że rodzimi przedsiębiorcy zachowują się jak okupanci, imperialni kolonialiści eksploatujący zasoby ludzkie w sposób rabunkowy. Dziś mamy już pierwsze przejawy kłopotów gospodarczych z tego powodu; ludzie uceikają za granicę, a nowych, przeszkolonych pracowników średniego i niższczego szczebla zaczyna brakować, bo nikt nie chce w nich inwestować.....
relacja przeciętnego wynagrodzenia dyrektora do płacy minimalnej zwiększyła się z 8 w roku 1992 do 150 (rok 2002) Teraz nawet nie wiem, bo nie mam świeższych danych z rozkladów wynagrodzeń. Jesteśmy więc "lepsi" od amerykanów, bo u nas wzrost płac menadżerskich w ciągu raptem dekady wyniósł 19krotnie, a w USA - 10krotnie w ciągu prawie 40 lat...
Balcerowicz pewnie myśli "no to już koniec USA".
Zawsze mnie zastanawia dlaczego socjaliści i innej maści lewicowcy tak bardzo nienawizdzą tych, którym chcą pomagać. Dlaczego tak bardzo się ograniczają w regulacji płacy minimalnej. Dlaczego podnieśli ją do 7$, a nie np. do 70$, czy nawet 700$. Dlaczego?
Zawsze mnie zastanawia dlaczego neoliberałowie i innej maści prawicowcy tak bardzo nienawizdzą tych, którym należy się pomoc. Dlaczego tak bardzo się ograniczają najniższą płacę, którą może otryzmać pracownik, chcąc by nie wynosiła ona 700$, czy 70$, ale ZERO dolarów! Dlaczego?
chciałbym abyś wkleił ten artykuł z finansowej prasy amerykańskiej przytaczający pozytywne opinie liberałów amerykańskich o płacy minimalnej
od możliwości gospdarki. W USA uznano że na 7 USD stać gospodarkę, na 70 już nie. Rzecz jasna zawsze znajdzie się część firm, których nei stać będzie na taką płacę i zwolnią część pracowników. Ale bez zwalniania pracowników- nie byłoby nowych firm... Bezrobotnych należy traktować jako rezerwową siłę roboczą i dlatego płącić im godziwe świadczenia. Dzięki temu że są, można myśleć o tworzeniu nowych firm. Zamiast więc 1 firmy zatrudniającej 1000 pracowników z płącą minimalną 5 USD, będą 2 firmy zatrudniające po 500 pracowników z płącą minimalną 7 USD. Co jest lepsze, kwak? Pomyśl...
Tak jak z każdym innym produktem, jeżeli ustanowisz minimalną cenę pracy, część produktu się nie sprzeda. W przypadku pracy bezrobocie takie dosięga przede wszystkim nisko wykwalifikowanych osób, czyli młodych i imigrantów, zamykając im najlepszy z możliwych sposobów na podniesienie kwalifikacji czyli pracę.
są takie "hojne". Otóż one "lubieją" robić za dodroczyńców, którzy "dają robotę" z perspektywą awansu za lat kilkadziesiąt, natomiast przy każdej okazji pozwalają się łaskawie całować w dupę - w formie premii... Cóż, zboczenia nie jedne mają oblicza.
Za to wiem co napisze "Wprost"- "jest to ostatnia faza komunistycznej degrengolady jaka zaczęła się od sojalizmu Ronalda Regana".
2%?
Liberałowie uważają, ze płaca jest wynikiem niegocjacji między pracodawcami, a pracownikami. Liberałowie nie zamierzają w tą sferę działalności gospodarczej się wtrącać. Tak więc, zarzut stawiany przez ciebie jest nieprawdziwy. Ale mój owszem, bo wszelkiej maści lewicowcy lubują się w ustalaniu jakiś minimów i maksimów. Nigdy jednak nie są wstanie podac uzasadnienia dlaczego to minimum wynosi tyle, a nie tyle.
Właśnie tak myślą dokładnie socjaliści, że płace to wynik targów między pracodawcami i pracownikami. Płace według liberałów kształtowane są przez podaż i popyt, tak jak ceny każdego innego produktu. W rozwiniętej gospodarce gdzie jest więcej niż kilka osób płace są dość dobrze zdeterminowane, tak samo jak ceny produktów.
Liberalowie zatem chrzania glupoty. Placa jest wynikiem negocjacji tylko w przypadku waskiej grupy poszukiwanych specjalistow. W przypadku wiekszosci pracownikow jest ona wynikiem dyktatu pracodawcy- zwlaszcza w warunkach wysokiego bezrobocia- jak np w Polsce, czy na prowincji w wielu stanach USA. Dlatego wlasnie mozna i nalezy sie w te sfere zycia "wtracac".
Minimum określone jest przez wysokość nakładów potrzebnych na utrzymanie się pracownika przy użyciu zasobów czerpanych z rynku (kupowanych). To zawsze można ustalić z dobrym przybliżeniem na dany moment w czasie. Na te nakłady składają się:
1. utrzymanie lokum; czynsz, opłaty za środki energii, wodę oraz kredyt mieszkaniowy jeśli takowy jest
2. niezbędne wydatki na żywność (ochrona przed zdechnięciem z głodu)
3. niezbędne wydatki na ubranie (ochrona przed chłodem, ale także wymogi społeczne w tym wymogi pracodawców)
4. wydatki na obówie (jak wyżej)
5. wydatki na środki transportu oraz telekomunikację.
Mówimy tutaj o elementarnych wydatkach, a nie rozpasaniu w formie lotów do pracy przy pomocy boeinga.
Wreszcie nie mniej wazny temat systemu bezpieczeństwa ekonomicznego. Istotą tego sytemu jest zabezpieczenie albo przynajmniej działanie na rzecz zmiejszenia ryzyka przed przejęciem, zrabowaniem zasobów przez innego uczestnika rynku. System ten został zaproponowany przez Adama Smitha w "bogactwie narodów....", a jego metaforycznym ujęciem jest idea państwa jako stróża nocnego. Konieczność ochrony pracowników przed wyzyskiem wynika z nierównej pozycji rynkowej. Wtedy - jak sam zauważyłeś - zawierane transakcje nie muszą być dobrowolne. Pracownicy, mimo że zachowują się racjonalnie, to nie zawsze mogą przeciwstawić się niekorzystnym warunkom zatrudnienia, stąd potrzebna jest ochrona instytucjonalna. Niech zilustruje to pewien przykład (zastrzegam, że pomijam tutaj czasowe spekulacyjne wahania cen:
Wyobraźmy sobie młodego człowieka, który otrzymuje w spadku mieszkanie wyposażenie z przedmiotami wartościowymi o wartości 70 tys. zł, Ten młodzian pracuje za 600 zł netto, co nie pozwala mu się utrzymać. Musi wyprzedawać sukcesywnie zasoby z wyposażenia w skali 600 zł miesięcznie. Co roku nasz pracownik dostaje podwyżkę rzędu 50 zł. Po dziesięciu latach pensja wzrosła tej osobie o 83% a więc technicznie rzecz ujmując osoba ta rzekomo się wzbogaciła. Niestety osoba ta tak naprawdę zbiedniała, ponieważ w tym samym czasie wyposażenie zostało całkowicie wyprzedane na bieżące koszty utrzymania (czynsz + jedzenie i ubranie). W kosekwencji wartość majątku netto (celowo pomiajam wartość samego mieszkania) tej osoby zmalała z 70 tys. zł do prawie 0 zł. Dla prostoty wywdu zagadnienia inflacyjne zostały pominięte (infl=0)
Ten wyżej przedstawiony przykład jest ilustracją typowej dla Polski ekonomii agresji, albo ekonomii łupieżczej, gdy jedna ze stron transakcji, w tym wypadku przedsiębiorcy, wykorzystuje trudną sytuację i przejmuje zasoby kapitałowe pracownika. Jest to nic innego jak grabież. gdyby ten pracownik miał możliwość pozyskania środków w bardziej efektywny sposób, to na pewno by go wybrał. Tak więc został on ZMUSZONY do niekorzystnych transakcji, które pozbawiły go jego dorobku. Dlatego właśnie wynagrodzenie minimalne w takich systemach jak Polska winno być ustanowione
Osób na minimalnej stawce (w pełnym wymiarze godzin) jest relatywnie niewiele bo ok. 4,5%, ale dochodzą do tego zatrudnieni w niepełnym wymiarze godzin (ci często nie mają nawet minimalnej) oraz ci, którzy zarabiają niewiele więcej niż minimalna.
Trochę statystyki wynagrodzeń.
w Polsce płaca minimalna stanowi ok 35% wynagrodzenia przeciętnego
w przedziale do 40% średniej płacy zarabia w Polsce 11,7% pracowników, w przedziale 40%-50% średniej płacy zarabia 14,8%, w przedziale 0-60% płacy przeciętnej - 46,1%
w przedziale 0-90% płacy średniej - 76,6%
W drobnych firmach, które zatrudniają 3,3 mln pracowników (na 9,5 mln ogółem) przeciętne wynagrodzenie brutto wynosi 1170 zł (dane GUS), przy czym praktycznie 95% zarabia do 1500 zł brutto.
W większych firmach (tych o zatrudnieniu powyżej 9 pracowników) płace są lepsze, ale wcale nie tak znacząco. Oto garść najświeższych dostępnych danych GUS.
20% pracowników tych większych firm zarabia do 1200 zł brutto.
następne 20% zarabia w przedziale 1415-1633 zł.
następne 20% do 2158 zł
powyżej płący przeciętnej zarabia 1/3 pracowników.
w przedziale 75%-125% płacy przeciętnej też zarabia co trzeci w tych firmach.
ale poniżej połowy średniej płacy - co piąty!
Nie byłoby jeszcze tak źle, gdyby nie fakt, że płace są potwornie zróznicowane w poszczególnych zawodach.
Najwięcej zarabia kadra zarządzająca, kierownicy i specjaliści (do których zalicza się, nauczycieli, naukowców, informatyków, lekarzy, architektów, prawników, inżynierów, urzędników wyższego szczebla)
90% z tej grupy zarabia powyżej 1600 zł. Wygląda to tak, że tam gdzie kończą sie zarobkie głównej/podstawowej i najliczniejszej grupy pracowników (średni personel, pracownicy handlu i usług) tam zaczynają się zarobki specjalistów i kierowników.
połowa informatyków zarabia do 3500 zł brutto, ale ponad połowa zarabia przedziale 75-175% średniej krajowej.
90% nauczycieli zarabia powyżej 1650 zł
90% prawników zarabia powyżej 2500 zł
90% lekarzy zarabia powyżej 1522 zł
ale te powyższe grupy zawodowe to ledwo 13% ogółu pracujących w sektorze pozarolniczym.
Płace średniego personelu są niemal na poziomie wynagrodzeń pracowników prac prostych.
i tak:
połowa specjalistów-techników (dotyczy sfery produkcji i informatyków-administratorów)
zarabia w przedziale 1400-2200 zł, 80% zarabia do 2952 zł
przy czym zdecydowanie dominują niższe przedziały płacowe (do 2000 zł)
pracownicy biurowi (w tym także księgowi, magazynierzy) zarabiają już dużo mniej bo 80% zarabia do 2530 zł, ale aż 40% zarabia do 1653 zł
pracownicy obrotu pieniężnego i obsługi klientów 70% w przedziale 899-2118 zł przy czym znów dominują płace poniżej 1800 zł
natomiast najgorzej przedstawia się sprawa z płacami pracowników handlu i usług osobistych - dziedzin będących podstawą współczesnej gospodarki rynkowej.
co drugi pracownik z tej grupy zarabia mniej niż połowa średniej krajowej!
przy czym niecałe 6% zarabia powyżej średniej krajowej!
70% z nich zarabiało do 1431 zł brutto a przypominam że mówimy tu o większych firmach a nie fitulingach prowadzonych przez prywaciarzy, gdzie stawki są 2x niższe.
budownictwo-
40% zarabia do 1365 zł
dalsze 30% w przedziael 1363-1882 zł
przemysł
70% pracowników zakładów spożywczych zarabia do `1498 zł
70% prac. zakł. włókienniczych i ubrań - do 1383 zł.
80% prac. zakładów wyrobów galanteryjnych do 1112 zł
70% stolarzy do 1568 zł
70% poligrafów do 1755 zł
40% elektroników do 1690 zł, 70% z nich do 2282 zł
wszystkie kwoty podane jako brutto
Cena Hamburgera nie wzrośnie. Korporacje mają odpowiednio duży kapitał, by do tego nie dopuścić, nawet przy zwiększeniu płacy minimalnej. Przeczytaj sobie jeszcze raz dane o płacach dyrektorów. A tak w ogóle to taki kit to możesz wciskać ludziom w Wyborczej.
Swoją drogą, to skąd biedny weźmie dwa dolary na hamburgera, skoro płaca minimalna nie wzrośnie? Z kradzieży. I to jest główny powód ogromnej przestępczości w USA, drodzy pseudolewicowcy.
Higher Minimum Wage No Longer Seen as Sure-Fire U.S. Job Killer
By Kim Chipman
Aug. 7 (Bloomberg) -- Prominent economists of all ideological persuasions long believed that raising the U.S. minimum wage would retard job growth, creating unintended hardship for those at the bottom of the ladder.
Today, that consensus is eroding, and a vigorous debate has developed as some argue that boosting the wage would pull millions out of poverty.
A moderate increase in the minimum wage won't raise unemployment among low-skilled workers, according to recent studies, many economists say. They are joined by some business executives who say they can live with that, especially if it's coupled with tax relief.
``My thinking on this has changed dramatically,'' says Alan Blinder, a former Federal Reserve vice chairman who teaches economics at Princeton University in Princeton, New Jersey. ``The evidence appears to be against the simple-minded theory that a modest increase in the minimum wage causes substantial job loss.''
(...)
In a Wells Fargo-Gallup poll taken in March, 46 percent of small-business owners said the minimum wage should be increased, and 86 percent said the wage had no effect on them.
(...)
Most evidence suggests ``that a minimum wage increase causes some job loss among low-skilled workers,'' says David Neumark of the University of California, Irvine. Neumark has written studies critical of research casting doubt on that view and has testified before Congress against minimum-wage increases.
Changing Views
This view once was widespread. A 1978 American Economic Review survey found that 90 percent of economists said the minimum wage boosted unemployment among low-skilled workers.
Today, that number would probably be cut in half, says Robert Solow, an economist at the Massachusetts Institute of Technology in Cambridge who won the 1987 Nobel Prize in economics.
A turning point in the debate came in the 1990s as states such as New Jersey began boosting their mandated wages above the federal level.
In 1995, Princeton economists David Card and Alan Krueger published research on unemployment trends among fast-food restaurants in New Jersey and neighboring Pennsylvania. They found that the number of jobs rose in New Jersey compared with Pennsylvania, even though New Jersey had a higher minimum wage.
The study, while not perfect, ``provided evidence that went against the common view,'' Solow says. ``It changed the way many economists look at minimum wage.''
`How Small the Effect'
``The debate now has become over how small the effect is as opposed to how large,'' says Arindrajit Dube, a labor economist at the University of California at Berkeley.
Binder acknowledges that it's an ``intellectual puzzle'' why a boost in the minimum wage wouldn't lead to wider unemployment, because the economic laws of supply and demand dictate that it should.
Explanations include cost savings from reduced job turnover, increased productivity as a result of better worker morale and the attraction of higher-quality employees through higher wages, Blinder says.
To workers whose pay is at or near the minimum wage, raising it makes sense.
``I want a raise in the wage not just to boost me up, but because it will help us out as a country,'' says Sandy Mayes, a 39-year-old mother of four from Louisville, Kentucky, who says she sometimes takes minimum-wage jobs to supplement the $17,800 a year she earns as a teachers' assistant. ``Working in a school, I see parents who work themselves to death to live below average, and their kids suffer tremendously.''
(...)
To contact the reporter on this story: Kim Chipman in Washington at kchipman@bloomberg.net
Last Updated: August 7, 2006 00:10 EDT
SLUCHAJCIE UWOLE JEZELI NP JA ZARABJAM 1000 ZL MIESIEWCZNIE TO STAC MNIE NA KUPNO JEDHEJ PARY BUTOW LUB NIE PRZY ZAROBKACH POWIEDEXMY 2000 TYS KUPIL BYM TRAY PARY ZAROBIL BY PRACODAWCA PANSTWO PODATEK vAT IJA NIE CHODZIL BYM Z PRZEMOKHIETYMI NOGAMI CZY TO DLA WAS JEST JASNE UNIWERSYTECKO INTELIGENCJO JEZELI NIE TO UDZIELE BEZPLATNEJ KOREPETYCJ
uPRZEJMIE PRZYPOMINAM ZE TU JEST POLSKA
HURRRAAAAAA!!!!
Jak widac socjalizm juz nawet w USA wprowadzaja. Teraz tylko czekac az USA dolaczy do wielkiej eurosocjalistycznej rodziny