W artykule cytowana jest wypowiedź Magdaleny Środy. Jak wiemy, Środa nie tak dawno - za rządów, formalnie, SLD, a faktycznie Gazety Wyborczej i Michnika - pełniła funkcję ministra. Dawało to jej niemałe przywileje.
W związku z tym, przypomina się ciekawa anegdota ze "Strzępów meldunków" Felicjana Sławoj - Składkowsiego. Cytuję:
- Marszałek mnie zawezwał i powiedział: "będziecie ministrem".
Ośmieliłem się zapytać: - Jakim ministrem?"
Marszałek raczył odrzec: - "Głupim ministrem."
Otóż dokładnie takim ministrem była M. Środa. Jeśli idzie o przywileje ( w tym finansowe), wykorzystała swój urząd maksymalnie.
I teraz Środa ma czelność twierdzić, że jest dyskryminowana? Albo że reprezentuje grupę dyskryminowaną?
Boże, ty słyszysz, a nie grzmisz!?
Środa wypowiada się w Gazecie Wyborczej, że seks-afera ujawniła opresyjną sytuację w naszym kraju.
Czy Środa wie, co to jest opresja? A może Środa opowie naM najpierw o własnej sytuacji materialnej? I wyjaśni, zaczynając od Marca 1968 i ówczesnego pogromu antyrewizjonistycznego i antysemickiego, czemu i komu ją zawdzięcza?
Gdy Balcerowicz i działacze Kongresu Liberalno-Demokratycznego niszczyli w tym kraju jego gospodarkę oraz infrastrukturę społeczną, mogli zawsze liczyć na sympatię i entuzjazm Środy. Osoby gotowej wyczekiwać wraz z nimi na wyniki wyborcze, a przede wszystkim wyśmiewać Tymińskich i Lepperów, którzy przeszkodzili jej kumplom, "Donkowi" i "Jasiowi Marysi" wziąć pełną władzę w kraju.
Niech Środa lepiej milczy. Bo odpowiedzi na postawione wyżej pytania, biorąc pod uwagę wchodzące niedługo w życie ustawy (sapienti sat) tak czy owak zostaną niedługo udzielone.
a taki ma lewica w moim pojęciu, akceptuję i toleruję to, że kobieta oddaje się seksualnie w zamian za lepsze zarobki czy po prostu pieniądze. To jest nic innego jak świadczenie pracy + usług seksualnych (za dodatkową opłatą, wliczoną tylko w pensję). Stawiam jednak warunek- nie może to być sytuacja gdy kobieta jest zmuszona do usług seksualnych poprzez swoją sytuację materialną, tzn. jeżeli ma wybór albo świadczyć seks, albo nie mieć na jedzenie dla siebie czy dziecka. Co innego jak kobieta chce sobie zapewnić luksus, ale to nie omawiany przypadek. Dlatego działacze Samoobrony podwójnie zasługują na naganę- bo wykorzystywali kobiety zmuszone do tego sytuacją materialną, a do tego płacili publicznymi pieniędzmi.
Dla członkiń elity dyskryminacja to nieodpowiednie słownictwo czy "hegemoniczny dyskurs". Trudno od pań zarabiajacych po kilkanaście tysięcy złotych oczekiwać aby były w ogóle swiadome faktu że ogromna wiekszość kobiet za najwiekszy problem uwaza nie "hegemoniczny dyskurs" ale niemożliwośc utrzymania sie od 1 do 1. tekst trafnie podsumowujący M. Środę:
http://www.ck-la.tk/la.php/teksty/fmup4289dfc9c5a87
Dyskryminacja Środy polega na tym, że wywalono ją z intratnej posadki oraz że ona i jej kumple już nie sprawują rządu dusz. To boli - konieczność odspawania ryja od koryta po tylu latach. To jest właśnie "dyskryminacja"...
no ale włąśnie w tym wypadku podobno w grę wchodziły zarobki rzędu kilku tys. Więc sprawa jest śliska.
Czy to, że molestował ją Łyżwiński w zamian za lepszą pracę, natomiast dziecko ma z innym molestującym, który jej niczego nie obiecywał? Czy też to, że bezrobotna KRAWCOWA zostać może DYREKTORKĄ?
W pierwszym przypadku jestem już chyba za stara na nowoczesne dyskursy oraz by oceniać czyjeś wybory. Sprawa jest niesmaczna i niestety bardziej na początku zaszkodzi kobietom. Niemniej na pewno coś poruszy...
W drugim przypadku sprawdziła się maksyma Lenina, że nawet KUCHARKA może zostać ministrem. W kraju prezydenta-elektryka wiele jest możliwe.
Głosy panów w dyskusji bardzo interesujące.
O ile krytyka kapitalizmu w kontekstcie płciowym ma moim zdaniem jeszcze jakiś sens to mieszanie do tego jeszcze patriarchatu ograniczającego rzekomo reprodukcyjną wolność kobiet to już lekka przesada.
>Problem, z którego wynika „molestowanie” nie jest ani >indywidualny, ani moralny, ale systemowy.
A ja wam mówię za moim nauczycielem >d... nie traktor a ciągnie
Jak dla mnie cała ta afera polega na sprytnej manipulacji emocjami i obrazami. "Chamy z Samooobrony ucieleśnieniem i kwinesencją patriarchatu w Polsce". A ile analogicznych, choć mniej nieestetycznie wyglądających akcji mają na koncie inne partie w Polsce? Nie wiemy i pewnie nigdy sie nie dowiemy. Feminizm daje się tylko politycznie wmanewrować czyniąc z tego symbol, nawet jeśli moralnie ma rację.
...niesłusznie atakowany za to, że jest opisem świata z punktu widzenia kobiecej elity biznesu. Autorka z tą bynajmniej się nie utożsamia, skoro pisze:
"Umyka natomiast z pola widzenia związek między patriarchatem a instytucjami takimi jak prawo, państwo czy rynek. W takim ujęciu trudno dostrzec także zróżnicowanie między kobietami. Te w uprzywilejowanej pozycji ekonomicznej mogą chcieć zmiany dyskursu seksualnego i częstszego zwracania uwagi na przejawy molestowania czy seksizmu; takich zmian pragną dla wszystkich kobiet, jest jednak mało prawdopodobne, by przeszkadzała im istniejąca struktura ekonomiczno-polityczna, której są podporą i której bronią przed „wypaczeniami”."
Wydaje się zatem, że środowisko feministek dostrzega, wbrew temu co twierdzą ich krytycy, że walka ze stereotypami i złymi zachowaniami usprawiedliwianymi tradycją w oderwaniu od kwestii ekonomicznych i polityki socjalnej państwa zawsze będzie zabawą dla elit.
Do Magdaleny Środy mam szacunek za to, że jest chyba jedyną osobą ze świata polityki, która pełniąc ważną funkcję poruszyła problem bicia dzieci postulując wprowadzenie prawnego zakazu stosowania tego typu kar. To bardzo wiele w kraju, w którym obrona "prawa do dawania klapsa" uchodzi za synonim zdroworozsądkowego myślenia i podejścia do życia. Świadczy o tym chociażby nerwowa reakcja wielu znanych osobistości wspieranych przez media, którym nie mieściło się w głowie, że coś tak naturalnego pod słońcem jak prawo rodziców i opiekunów do fizycznej agresji wobec najmłodszych obywateli może być przez kogokolwiek podważane.
Co to ma wspólnego z patriarchatem? Ano to, że wszyscy byliśmy kiedyś dziećmi. I nie chodzi mi bynajmniej o wychowanie pełne stereotypów ról społecznych, jakie pełnią mężczyźni i kobiety (o czym wie chyba każdy), chodzi ogólnie o wychowanie, którego skutkiem będzie albo szacunek do drugiego człowieka i potrzeba troski o słabszych, albo jego brak i potrzeba rywalizacji w oparciu o reguły hierarchicznego społeczeństwa, w którym zawsze ktoś musi być wykorzystywany i pomiatany, aby wykorzystywać i pomiatać mógł ktoś.
http://www.erodzina.com/index.php?id=65,969,0,0,1,0
http://www.biblionetka.pl/ka.asp?id=5040
Bo jeśli kobieta dostaje za sex to co jej się należy ("godziwą zapłatę", to wszystko jest w porządku, ma prawo tak zarabiać. Co innego jeśli dostaje mniej, niż jej się należy- sytuacja analogiczna do pracownika któremu płaci się marnie tylko dlatego że pracodawca korzysta z jego trudnej sytuacji materialnej, dużego bezrobocia itp...
krzywdę Krawczyk- bo dostawała za mało niż jej się należało za te usługi, krzywdę społeczną- bo za nasze pieniądze posłowie fundowali sobie sex. W kategoriach moralnych też do mnie to nie przemawia, bo nie uznaję zasady "nie jestem winny, musiałem ukraść/zabić bo nie miałem za co żyć". Ale dla mnie kwestie moralne to indywidualna sprawa, piszę o nich tylko dlatego że nasze media posługują się takimi kategoriami.
Aneta Krawczyk na początku zarabiała 1200 zł i to za te pieniądze uprawiała niedobrowolny seks. Na 3 osoby - to mniej niż minimum socjalne. Potem zaczęła zarabiać więcej, ale skąd jesteście pewni, że z powodu seksu. Może była po prostu dobra w pracy, ale żeby ją utrzymać, musiała dalej uprawiać seks z Łyżwińskim? Z wywiadów wynika, że dyrektorką była świetną, przyciągała ludzi do Samoobrony i dobrze gospodarowała pieniędzmi (wyjątek w partii przekrętów). A zarzut karierowiczostwa jest bez sensu. Czy Lepper nie jest karierowiczem? Dlaczego jemu wolno, a kobiecie nie? Czemu powyżej pewnych zarobków kobieta wydaje się wam podejrzana, a mężczyzna nie? Dlaczego "dupa nie traktor...", ale odmawiacie jej prawa do ambicji ponad chrześcijańskie bidowanie, którego nie odmówilibyście jakiemuś chłopakowi z Samoobrony? Dlaczego niby miała zostać sprzątaczką, skoro miała kompetencje do pracy w biurze Samoobrony, gdzie nie tylko ona była bez wyksztalcenia? Odpowiedź znajduje się w tekście. A Ty Salu jak na tropiciela prawicowych przekłamań szybko przechodzisz do porządku nad nadużyciem tylko dlatego, że zinstrumentalizowała je Wyborcza.
Ok. Jeżeli to prawda to wycofuję się z tezy, że "podkład" afery nie jest podejrzany i gotów jestem przyznać że kobieta faktycznie była ofiarą.
Tyle tylko, że - po pierwsze - gdyby nie przypadkowa kampania przeciw tej a nie innej partii, nigdy byśmy się o tym nie dowiedzieli. Po prostu NIE BYŁOBY tematu. Rozumiesz? Czy nie wydaje Ci się to dosyć irracjonalne i skraje cyniczne z czyjejś strony, zważywszy także na los kobiet w Polsce?
Po drugie - nie można nawet powiedzieć, że w ten sposób "przez przypadek" spece od tej afery zrobili coś dla dobra kobiet. Pozytywne skutki będa raczej nikłe. Tak dużo się zmieni za sprawą okresowej mobilizacji środowisk feministycznych? Natomiast negatywne mogą być co najmniej dwa - ponieważ, jak Autorka tekstu sama przyznaje, afera ewidentnie obliczona na korzyść PO, utrwali sposób patrzenia na feministki jako na narzędzie "liberałów" i jeszcze bardziej zantagonizuje ludzi, utrwalając wśród reszty stereoptyp "podejrzanych obcych" jeżeli nie "dziwek-szantażystek" itp.
Jakiś czas temu opowiadali w mediach jak to Lepper się upił, odprowadzały go dwie panie do sypialni i musiały z niej uciec, bo się do nich kleił. Na prawdę sąsdzisz, że Samoobrona jest pod tym względem wyjątkowa?
Jeśli ją dobrze rozumiem, to autorka odkręca wygodne spojrzenie polskich feministek, dla których patriarchat to barbarzyństwo i dzikość, dobre dla wrogów "cywilizacji" z Samoobrony widzianej przez GW. Ale to nie zmienia fakti, że patriarchat jest i takie afery i takie spojrzenie jak internautów ("dziwka" plus "pokrzywdzony nasz facet") lub Piotra Ciszewskiego lub Szubertowicza z Trybuny (dobre biedne kobiety i zle puszczalkie karierowiczki) tylko to potwierdzają. Zreszta Strzała na końcu podważa pewność minister Środy, że to dobrze i mówi że to się zdarza we wszystkich partiach. Ale to że się zdarza nie znaczy, że jest normalne i trzeba się dopatrywać jakichś ważniejszych spraw, tak aby ciało kobiece - jak pisze - wykazało np. rację Samoobrony, a nie PO, dziennika nie GW. Samoobrona i PO pod tym względem i wieloma innymi niczym się nie różnią, może ludźmi ktorzy im ufają (m.in Krawczyk). PO jest w roli normalności, Samoobrona barbarzyńców, ale mogloby być odwrotnie i patriarchat byłby taki sam. A jeśli cię patriarchat nie interesuje, to kapitalizm też byłby taki sam. Ja sądzę, że najważniejszy w tej agferze był wątek seksualny, a nie wieczna walka kulturalnych i niekulturalnych zwolenników podatku liniowego i zakazu aborcji.
wyzysk na tle seksualnym jest tylko szczególnym przypadkiem. Molestowania tu nie było, to inny przypadek. To takie prawicowe- utyskiwać nad kobietami które oddają się za pieniądze (w poddekście bowiem jest uznanie tego za niemoralne dla obu stron, a więc- najchętniej zabronione). Ale jak już rzesze Polaków pracują za 500 zł miesięcznie- to już nie jest wyzysk... Kobiety oczywiście są w większym stopniu wyzyskiwane, choćby dlatego że wykonują nieodpłatną pracę w domu i nad wychowaniem dzieci, która dodatkowo obniża ich szanse na karierę taką jak mężczyzna. Z tego skandalu się jakoś nie robi, mimo że dotyka to milionów kobiet... A już na pewno nie zrobi z tego skandalu Gazeta Wyborcza.
powinno być "jest podejrzany"
P.S.
To co w takim razie z tym badaniem DNA?
Ale czy w takim układzie możliwa jest "uczciwa prostytucja", tzn godziwa praca za godziwy pieniądz bez poniżenia przez kogoś kto nie uważa cię za istotę ludzką, tylko za towar. Inne relacje przynajmniej w teorii sa oparte na tej wymianie i można się czepnąć, że ktoś nie przestrzega uczciwości. A tu, ktoś traktuje prostytutke "jak dziwke" (tzn przedmiot) i nikt sie nie dziwi, bo to jej sie należy wedlug wszystkich, mężczyzn i kobiet.Poza tym masz rację Luke. A jednak ja się uprę, że patriarchat nie jest podzbiorem kapitalizmu i jakimś małym problemem. Używanie ysokich Obcasów przez was jest demagogiczne. Stad że jest to neoliberalne pismo umiarkowanie feministyczne, nic nie wynika wynika dla idei feministycznych i ich słuszności. CKM jest neoliberalny, a nikt się nie czepia patriarchalnych lewicowcow, że mają poglądy na kobiety jak z CKM. zawadzka na feminotece ma rację, że jakby tak przedstawiano czarnoskórych, to bylby rasizm, a Strzala - że jest jeszcze gorzej, bo to się nie ogranicza do stereotypu. Patriarchat jest dla mnie wazniejszy niż minimalne rożnice między polskimi mizoginami z neoliberalnych partii.
a co to ma za znaczenie?
Luke,
trochę mi nie pasuje Twój punkt widzenia. Nie wiem, może jestem staroświecki, ale zawsze kojarzę prostytucję jako jeden z haniebnych produktów ubocznych kapitalizmu, otaczającego z jednej strony kultem boga mamonę, a z drugiej strony zmuszającego ludzi do udziału w powszechnej walce o byt w której cel uświęca środki.
Wolność o której piszesz to pewnie wolny wybór pomiędzy byciem sprzątaczką a dyrektorem, statystką a aktorką pierwszoplanową, księgową a byzneswomen w zamian za
dodatkowe świadczenia dobrowolne. Jeżeli to akceptujesz to musisz również konsekwentnie akceptować i drugą stronę. Gdyby bowiem nie było popytu to i podaż nie mogłaby się zrealizować, a zatem nie byłoby tej wolności, którą jako lewicowiec popierasz !?
Z tego punktu widzenia Działacze Samoobrony zasługują na pochwałę gdyż umożliwiają samorealizację osób będących jak wierzymy w trudnej sytuacji życiowej. Gdyby nie ich lewicowa postawa stanowisko p. Anety K. zablokowałaby może osoba o wyższych kwalifikacjach zawodowych, ale za to mniej potrzebująca.
Zarzut płacenia publicznymi pieniędzmi mniej istotny – działacze zwykle płacą publicznymi w ramach posiadanych limitów.
Pomijam tutaj ten dla Ciebie chyba nieistotny fakt, że sprawa seksafery nie jest jeszcze zakończona pod względem prawnym, a świadek koronny oskarżenia okazał się mijać z prawdą.
Rozumiem że masz namyśli post scriptum.
Ne mowię, że ma ale że może mieć. Stąd forma pytania.
Chodzi o zbiegi okoliczności. Najpierw na bank Ł., potem nie wiadomo kto (może Lepper?), ana końcu już zupełnie niewiadomo. Jakiś koleś z boku.
NIe znam faktów ale to MOŻE mieć znaczenie, jeśli chodzi o wiarygodność "podkładu" afery, czyli tej jej strony, która ma związek z prawdą w danej sytuacji.
Mimo to nie uważam tego problemu za specjalnie istotny. Co do tego zgoda.
P.S.
A wiesz może o co w końcu chodziło z Cimoszewiczem i Jarucką? Bo ja - jako normalny obywatel w końcu się nie dowiedziałem i pewnie się nie dowiem.
"ja sądzę, że najważniejszy w tej agferze był wątek seksualny, a nie wieczna walka kulturalnych i niekulturalnych zwolenników podatku liniowego i zakazu aborcji."
Ok. Abstrahując od pewnych znacznych uproszczeń z tymi "zwolennikami podatku liniowego" - masz do tego prawo, skoro uważasz (pewnie słusznie) kwestie kobiet za jeden z istotniejszyh problemow w Polsce.
Tyle, że na takiej samej zasadzie któregoś dnia ktoś może zmontować aferę np. o "licznych kontektach homoseksualnych" jakiegoś polityka. Okaże się przy okazji, że faktycznie sypiał z paroma osobami na studiach 8 lat temu i będą świadkowie, którzy opiszą szczegóły, a dziennikarze będą o tym trąbić i dywagować przez tydzień w mediach. Przedwyborczy układ sił będzie akurat taki, że afera uderzy w czuły punkt, odbije kluczowe 5% i pa pa na 4 lata. Akceptujsz takie reguły gry? Dla mnie akurat TEN problem jest dość istotny.
dla mnie też jest istotne kto rządzi, ale nie wszystko się do tego sprowadza. Czyżbyś się bawił w Klausevitza malej polskiej scenki i sprowadzał wszystko do przetasowań między konserwatywnym neoliberałem z PO a neoliberalnym konserwatystą z PiS lub fundamentalnym neokonserwatywnym fanatykiem z LPR? To śmieszne dla mnie, bo oni się napędzają nawzajem i mają te same zasady. Śmieszą mnie goście dla ktorych Samoobrona jest warta obrony bo krytykują ją w GW. seks afery można wysnuć obserwacje odnośnie świata przeżywanego Polaków. Nie wysnuje się jej natomiast z tego, co pisza w GW o Dzienniku i w Dzienniku o GW: kreują konflikt, który naprawdę jest kłótnią dobrych kolegów. Cezary Michalski czy jakiś Stasiński - co to kogo obchodzi. PO czy PiS; niemal ta sama struktura ekonomiczna i uruchamiane te same resentymenty (np. antygejowskie). Muszą się wysilać, żeby sie rożnić, tak jak LPR musi się wysilać, zeby codziennie wymyślić jakiś nowy szok, trochę jak w modzie. Więcej o polskim mizoginizmie mówi seks afera niż oficjalne deklaracje nawiedzonych aktorów, a nawet użytek jaki z niej czynią.
Chwila. Ja nie jestem fascynatem rozgrywek na dzisiejszej scenie politycznej. Przeciwnie - uważam,że hipnotyzownie się tym jest szkodliwe dla psychiki. Mój przykład odnosił się do nieokreślonej przyszłości.
Mam wrażenie, że stawiasz wątpliwą tezę: mianowicie że forma jaką przybiera dzisiejsza walka polityczna, jest czymś ograniczonym tylko do pewnej kultury prawicowej i jak oni odejdą od władzy to sama zniknie ("oni się napędzają nawzajem i mają te same zasady"). Może i częsciowo masz rację, myślę jednak że wspólna kultura i brak różnic w wielu sprawach jest tylko przyczyną niebywałej intensywności tej nawalanki. Zaś podobne "kampanie medialne" są czymś bardziej trwałym, zjawiskiem systemowym na gruncie szerszej kultury biznesowo-informacyjno-politycznej i mogą prowadzić do trweałego zaniku demokracji. Opiera się to między innymi na wpajaniu ludziom obrazów (przykład Begergate). Seksafera nie "mówi o polskim mizoginizmie", lecz tworzy jego poitycznie wyreżyserowany obraz. Kiedyś spytałem panią ze sklepu: "dla czego pani ogląda te seriale?" A ona na to: "bo wie pan. Bo one są takie prawdziwe". Serial telewizyjny był dla niej prawdziwszy niż jej własne doświadczenia. Podobnie w przypadku takich afer - ludzie wolą oddawać się ich kontemplacji i zapomnieć, że to jest wyprodukowane, że informacje i przecieki często są dawkowane itp. A robią to, bo tam wszystko jej jasne. Ludzie mogą się rozgrzeszyć patrząc nba "chama" Łyżwińskiego. "O tak! Wszystko przez to, że pozwoliliśmy takim ludziom dojść do władzy" itp.
Wydaje mi się że chcesz narzucić światopogląd, jakoby "sprzedawanie sexu było haniebne". Dlaczego odmawiasz ludziom prawa do innego poglądu w tej sprawie? Czy kobieta która dobrowolnie oddaje się za sex krzywdzi kogoś, żeby trzeba było ograniczyć jej tę wolność? A po stronie "popytu"- czy ktoś je zmusza do tego? Wtedy to byłby gwałt, a nei prostytucja... Prawica ludzi narzucać światopogląd i moralność, lewica zaś powinna zostawiać te sprawy osobistej rozwadze i decyzji. Co oznacza także np. tolerancję wobec kobiet które to robią, bo poszanowanie cudzej wolności oznacza też tolerancję.
skąd Ci coś takiego przyszło do głowy? Wcele tak nie twierdzę, w ogóle nie jestem przeciwnikiem prostytucji uprawianej po ludzku. Chodzi mi o to, że kampanie medialne antaganizują ludzi wokół obrazów. "Cham-szownista" przeciwko "dziwce-szantażystce" - jeżeli się posługuję takimi formułami to nie piszę o swoich poglądach.
Decydując się na takie zarabianie pieniędzy kobieta nie może tego robić "bo nie ma innego wyjścia" i robiąc to wbrew sobie, wbrew swojemu światopoglądowi. Wtedy bowiem to nie jest korzystanie z wolności. Ale tę sytuację można wykluczyć tylko poprzez odpowiednia zabezpieczenia socjalne, i to jest podejście lewicowej, a nie drogą zakazów co jest podejściem prawicowym. Zakazy czy publiczne piętnowanie jest ingerecją w wolność tych, którzy mają inny światopogląd, a nieskuteczne w przypadku kiedy z przyczyn socjalnych i tak będzie do tego dochodzić. Wtedy kobieta podwójnie cierpi- raz że jest zmuszona do prostytucji, dwa że jest piętnowana przez otoczenie. Lepiej stworzyć system wolności i tolerancji oraz świadczenia socjalne żeby nikt nie musiał nic robić z przymusu (uprawiać seksu, pracować za półdarmo itp).
Jestem też przeciwko stręczycielstwu, jako nakładaniu do prostytucji- bo znowu jest to ingerowanie w wolność jednostki. Ale na tej samej zasadzie jestem np. przeciwko namawianiu kobiety żeby chciała mieć dziecko :)
jestem za kapitalizmem, ale z innymi stosunkami między kapitalistami (pracodawcami) i społezceństwem. Tak samo jak jestem przeciwko wymuszonemu świadczeniu usług seksualnych (tak jak przeciwko zmuszaniu do pracy na uwłaczających warunkach pracodawcy), ale daję prawo do dobrowolnego świadczenia tych usług (tak jak za tym żeby pracodawca mógł zatrudniać a pracownik mógł pracować u pracodawcy ale dobrowolnie czyli na godziwych warunkach). Dlatego uważam że nie da się tych spraw rozdzielić (zlikwidować patriarchat a pozostawić neolbieralny kapitalizm), bo to są różne przypadki tego samego zjawiska. Dopóki w Polsce nie będzie świadczeń socjalnych, godziwych warunków pracy- to będzie i patriarchat, i inne formy wyzysku.
Mnie zbulwersował wielki lewicowiec Ciszewski. Czytając Freudem, to jest tak: Ływiński spoko, bo chciałbym być na jego miejscu. Uprawiać seks z podwładnymi moga nasze chłopy (wtedy jest dobrowolny, bo która by nie chciała) a nie wykształciuchy labo pracodawcy. To nasze chłopy mają decydować, która kobieta może urodzić, która może wyskrobać, ktora ma kompetencje, ak tóra jest do sexu (ta sexy nie może mieć kompetencji, bo jest "od czego innego" - Hyjdla, Adrem68), ktora jest biedna i bezdomna, ktora jest szlachetną wielodzietną "matką" czy "biedną robotnicą". Oni się pochylą, oddziela owce białe od cZarnych, dadzą każdej wedle uznania, blondynkom dowcip (tak sprzeciwiaja się pruderii), bogatym reprymendę, zbyt seksownym bury worek, żeby nie prowokowały, starym współczucie, młodym opiekę albo niewinnego klapsa, wielodzietnym wychowanie synów na żołnierzy słusznej sprawy itd. Taki horror już mamy i ja bym nie chciała, żeby lewica zrobiła to samo. Patriarchalnym lewicowcom dziękujemy i nie przekonuje mnie że mam ich lubić bo brzydzą też Wyborczą.
mogą prowadzić do trwałego zaniku demokracji
dokładnie
wspólna kultura i brak różnic w wielu sprawach jest tylko przyczyną niebywałej intensywności tej nawalanki.
masz rację
Zanik demokracji zawsze idzie w parze z rozgrywaniem ciał kobiet jako wspólnej własności jakiejs wsplnoty. Polecam tekst z Ośki o fundamentalizmach. Kobiece cialo - zawsze kluczowe. A dla Ciebie to przypadkowy obiekt. Tak nie jest. Seksualność, rozrodczośc - to odwieczny nie zastepczy temat prawicy. Coś jak pierwotna horda u Freuda. Która horda zarzadza kobietami: Ciszewscy, Łyżwińscy czy Michniki?
Mnie uderza zawsze że ten patriarchalny ntydemokratyczny nurt jest obecny tak mocno na lewicy. Nawet - sorry - u Ciebie. Kłócisz się z desantem prawicowców, a podzielasz ich niektóre przekonania i dlatego często są górą. "Sprawy zastępcze", "dyktatura Michnika" (przeciwstawiona jego kolegom z "Dziennika" czy "Gazety Polskiej"), akcja "Rodzić po ludzku" mniej ważna niż prawa lokatorów. Czytaj: rodzenie jest nieważne, bo to kobiety a nie "ludzie" z jednej, a bronią ich "liberalki", więc sprawa na spalonym. Antysocjal Wyboerczej nagle jadowitszy niż jej bardziej zapyziałych klonów i to dlatego, że gazeta Michnika - jednak - poszla obyczajowo na lewo. A poszła, poniewaz LPR idzie na prawo i się wysila jak moze, a zatem i GW musi co nieco "przegiąć" w drugą stronę. A tu wszystko brane za dobrą monete, jakby byla demokracja, jakby oni qwierzyli w to, co piszą (i w tych gazetach, i na tym forum).
A powracając do mizoginimu i jego niby marginalności. Dopóki także na lewicy będą się reprodukowały fundamentalistyczne klisze o narodzie ktory ma zwiększac dzietnosć czy robić inne operacje na posłusznych kobiecych ciałach dziewczynek z zapałkami, dopóty prawica będzie rządzić umyslami i bankami. No i mężczyźni też są kontrolowani i poddawani dyscyplinom kiedy dotyka to kobiety. Nie ma żadnego "lewicowego" zarzadzania kobiecym ciałem, np. gdyby Łyżwiński byl "lewicowy" jak jakiś Szubertowicz albo Ciszewski albo "liberalny" jak Tusk to dla gazet byłoby co innego ale tak naprawdę to samo. Nie żadne obrażanie kogoś czy inna personalka tylko naga władza bez demokracji, przerzucanie jadowitymi fantazmatami, dalej palenie ksiżek, prześladowanie odmienców, dbanie o cnotliwość gimnazjalistów, grzeszność onanizmu, seks na cenzurowanym, przemoc szlachetna, dobra i maszerująca zdyscyplinowanymi rządomyślnymi szeregami.
Pamiętacie "Kena" i "Frytkę" z III edycji "Big Brothera"? Nie trzeba było oglądać tego badziewia, żeby ich skojarzyć, i tak było o nich głośno za sprawą tego, że uprawiali seks przed kamerą.
"Frytkę" po tym zapraszano do tok-szołów, w których prezentowano ją jako kobietę łatwą, która "oddając się byle komu w świetle kamer chce zrobić karierę w szołbiznesie". Zdziecinniałego i zapatrzonego w siebie playboya "Kena" nikt się z tego powodu nie czepiał. Ewentualnie czepiano się jego skrajnego do granic możliwości narcyzmu, a nie tego że "na oczach milionów uprawiał seks". No bo to ona jest winna, mogła mu przecież odmówić...
Luke, jestem za socjalem, to oczywiste. Prostytutki to bardzo sympatyczne kobiety. Ja bym sie zastanowila nad klientami i potencjalnymi klientami raczej. To oni je wskazują palcem albo mowią a fe, albo bronią prostytucji jako swojej przyjemności, a nie dobra prostytutek. One są napiętnowane i to jest złe, a nie to co robią. Niech lewicowcy bronią przestrzegania wobec nich prawa pracy.
Paweł Konczyk ma racje, takich przykladow jest na kopy. Cejrowski zaprosil Frytkę do studio i się nią ostentacyjnie brzydził, ale nikt się nie brzydzi imprezowych uwodzicieli, lewica wrecz pierwsza, żeby ich bronić, bo "to naturalne, że męska ręka ląduje na kobiecej pupie" (Łagowski o Iwińskim i tlumaczce).
jest typowo neoliberalnym podejściem: system jest dobry, tylko ludzie źle się zachowują. Tak samo jak ganią Biedronkę że wyzyskuje pracowników, tak samo ganią Łyżwińskiego że wykorzystuje swoje pracownice. System który Wyborcza wspiera- jest dobry, tylko ludzi trzeba nauczyć pewnych granic wolności, ale na pewno nie można tego od nich wymagać... Jakoś nie czytałem w Wyborczej że trzeba kobietom (i ich dzieciom) zapewnić minimum socjalne (albo godziwą płacę i warunki pracy), żeby nie były zmuszone oddawać sie za seks. Mielibyśmy wtedy pewnie kupę rozwodów i wypowiedzeń z pracy kobiet, które tkwią w takich układach wyłącznie z powodów socjalnych. Kobiety stałyby się naprawdę wolne, i o taką powszechną wolność powinno chodzić lewicy. Razi mnie jeszcze sposób w jaki Wyborcza pokazała tę kobietę- pisząc "nie mogła dłużej wytrzymać". Jest to jasny sygnał wobec tych biedych kobiet które oddają się za pracę- "widzisz, godziwe jest zrezygnować z takiej pracy, a nie tkwić dalej". To już jest prawicowe narzucanie światopoglądu, jakoby sama idea dostawania pieniędzy za seks była czymś złym. Ktoś może uważać inaczej i ma do tego prawo...
a Tobie chodzi o to żeby czepiali się Kena, czy przestali czepiać się Frytki? Bo ja uważam że to drugie... Dajmy ludziom wolnośc wyboru- czy chcą się kochać przed kamerami czy nie, i czy chcą w ten sposób robić karierę. Mają do tego prawo, tak samo jak ma prawo kobeita czy mężczyzna być gwiazdą porno. Wszystko dla ludzi. Feministki chyba chciałyby zabronić atrakcyjnym kobietom robienia użytku ze swojego ciała. Można to uważać za niegodne, ale należy tolerować że ktoś może mieć inny pogląd na te sprawy. Ludzie, szczególnie lewicowcy- więcej wolności i tolerancji!
Czy mógłbyś nie powtarzać prawicowych bzdur na temat feministek? W zamian damy Ci pełne prawo do występowania w filmach porno.
W Twoich ciekawych postach zaniepokoiły mnie dwie kwestie. Czy polska prawica pali już książki? A jeśli tak, to czyje? Kiedy zakazano u nas "grzesznego onanizmu" i jakie są za kary za jego uprawianie? Będe zobowiązany za krótkie chociażby wyjaśnienie.
Nie gniewam się. Sprostuję. Nie uważam spraw kobiet za zastępcze, Dziennik jest dla mnie jeszcze gorszy od GW, zaś akcję obrony lokatowów po prostu trudno porównywać do akcji "rodzić po ludzku". Skądinąd tę ostatnią uwazam za dość kluczową, nie tylko dla kobiet.
Natomiast nie jestem w stanie się przekonać do feminizmu jako klucza do wszystkiego i wątpię, żebym kiedykolwiek był. Napisz jakieś opasłe dzieło (obowiązaowo z rozdzialikiem "O tak zwanym micie Orestesa") które w przekonująco wyjaśni genezę problemów współczensości, wychodząc o od uprzedmiotowienia ciała kobiecego albo plemiennego handlu żonami (coś, co nie będzie tylko pomieszaniem Marksa z Levi-Straussem). Nawiasem mówiąc wydaje mi się że patrząc od tej strony neoendecki nacjonalizm to jednak nie to samo, co "pierwotna horda", albo zwykły patriarchat - jest to ideologia znacznie bardziej niebezpieczna.
Na przykład:
Melissa Llewelyn-Davies "Kobiety, wojownicy i patriarchowie"
(antropologia)
Carole Pateman "The Fraternal Social Contract"
(filozofia)
Althusser jeszcze niespalony?
Poza niszowymi sektami, nikt Althussera nie czyta, a więc szkoda materiału na podpałkę.
Jak z represjonowaniem onanizmu? Pytam, bom ciekawy.
A skoro-m się już rozpytał, czy nie masz wrażenia, że w porównaniu z Twoją wizją Polski taka III Rzesza wygląda na całkiem ujutną krainę?
Dzięki za lektury. Dodam jeszcze, że moje argumenty miały charakter pragmatyczny, a nie ideowy, więc właściwie spieramy się chyba o coś innego - mianowicie czego właściwie świadectwem jest seksafera. Nie twierdzę, że jej podkład to problem zastępczy. Twierdzę natromiast, że podobne rzeczy najpewniej zdarzają się we wszystkich partiach i środowiskach cały czas i pytanie czy tego typu afera coś zmienia na lepsze, czy nie. Otóż moim zdaniem najwyżej niewiele albo wcale, albo pogarsza sprawę. Za to w innym wymiarze, równie istotnym, jest zjawiskiem bardzo niebezpiecznym, systemowym. A akurat ten wymiar (przynajmniej dla mnie) nie ma nic wspólnego z sytuacją kobiet, tylko z kulturą polityczno-medialną, zakulisowymi kuchniami PR i robieniem wszystkim papki z mózgów, już choćby na poziomie samego tylko sposobu percypowania faktów.
"Paweł, a Tobie chodzi o to żeby czepiali się Kena, czy przestali czepiać się Frytki? Bo ja uważam że to drugie...(...) Można to uważać za niegodne, ale należy tolerować że ktoś może mieć inny pogląd na te sprawy. Ludzie, szczególnie lewicowcy- więcej wolności i tolerancji!"
______________________________
Luke, postulat niepotrzebny. Nie oceniałem postępku Kena i Frytki w kategoriach moralnych. Sednem mojego wywodu było pokazanie, że ocena moralna większości ludzi jest uwarunkowana płcią ocenianego/ocenianej.
Jestem natomiast zwolennikiem tezy, że powinno być dozwolone wszystko to, co nie szkodzi innym. A w tej kategorii mieści się, według mnie, dobrowolny seks dwojga dorosłych ludzi przed kamerami. Daję zatem im do tego prawo, niezależnie od tego, że sam bym tak nie postąpił.
A może właśnie w ten sposób że oprócz pracy świadczyła usługi seksualne, pozbawiła szans awansu kobiety bardziej kompetentnej która nie spodobała się lub nie chciała świadczyć usług seksualnych? Albo nawet kompetentny meżczyzna stracił w ten sposób szansę na pracę/awans? Może gdyby kobiety nie ulegały propozycją "pracy za seks", to wtedy zostałoby wyeliminowane to zjawisko?
Kiedyś przekonała mnie częściowo Jot. Nieważna jest JUŻ dla mnie ocena "moralna" lansowana przez "gazety".
Często o tym myślę, jak ja postąpiłabym na jej miejscu. Pisząc o tym cokolwiek prześmiewczo, zaczynam PODZIWIAĆ tę kobietę, że odważyła się o tym krzyczeć na cały świat. Ja po prostu nie oddawałabym się za lepszą płacę i pracę, chyba bym się nie przemogła, bo zbyt lubię seks, aby być do niego przymuszana okolicznościami ekonomicznymi. Dla mnie moja dupa jest święta i to ja nią dysponuję, ja nią obdarzam. I wcale nie musi to być mój ślubny.
Ale nawet przymuszona do uprawiania seksu w zamian za lepszą płacę i pracę nie miałabym ODWAGI o tym KRZYCZEĆ. Tu coś zaczyna się dziać z polską mentalnością. I chcesz tego Anastazjo, czy nie, to jest to także zasługa "kobiecych" piśmidełek, którymi na przykład zaczytuje się moja Mama. To tam zaczęto o tym pisać. Również niektóre głupawe seriale poruszały problemy molestowania i wykorzystywania seksualnego w zamian za lepszą pracę albo pracę w ogóle. Rozmawiałyśmy o tym z Mamą i nawet ona, chociaż głośno potępia Anetę K., to po moich "ekonomicznych wywodach" spuściła odrobinę z tonu.
Mam nadzieję, że casus Anety K. będzie miał ciąg dalszy, bo takich "Anet" jest w Polsce setki tysięcy. Mam nadzieję, że do głosu dojdą dziennikarze i publicyści, którzy całą sprawę zaczną rozpatrywać w kategoriach, w jakich mówią o tym Anastazja, Luke, Paweł i inni światli ludzie. I chwała im za to...
Ja jedynie mogę życzyć mężczyznom, by w niedalekiej przyszłości role się nie odwróciły i by za lepszą płacę nie byli zmuszani do świadczenia usług seksualnych. Bo finansowo już są wykorzystywani do granic możliwości, że o codziennym pomiataniu nimi i poniżaniu ich godności własnej nie wspomnę. I wykształcenie oraz doświadczenie zawodowe niewiele tu ma wspólnego, formy i słownictwo są jedynie bardziej lub mniej "wyszukane"...
Widocznie jestem za stara i zbyt obarczona patriarchalnym oglądem świata. Znam swoje miejsce w szeregu, chociaż zdominować chłopom się nigdy nie dałam i nie dam. Ale jeszcze jestem na tyle młoda, by dać się przekonać, zmienić zdanie, a nawet podziwiać odwagę "dziewczynek bez zapałek" siedzących przy kominku...
Gdy dostaje pracę, lepszą niż należy jej się z tytułu kwalifikacji (niech nikt mi nie mówi że nie było na jej miejsce osób o podobnych a nawet lepszych kwalifikacjach, szukających pracy...) to wszystko było w porządku, także w jej odbiorze. Dopiero jak pracę staciła- nie załapała się w nowych wyborach, nagle obudziły się w niej "wyrzuty moralne" (jak pisała GW- "dłużej nie mogła z tym żyć") albo "uświadomiła sobie że jest ofiarą patriarchatu" (jak mówią feministki). Myślę jednak że ta pierwsza rola znacznie bardziej jej odpowiadała, druga to była czysta zemsta. To tak jak przypadek kochanki która nie widzi nic złego gdy meżczyzna z nią zdradza żonę, ale jak mężczyzna od niej odejdzie- to mści się, powiadamiając np. żonę o tym że mąż ją zdradzał. Jednym słowem hipokryzja i fałsz...
Dla Anety K. podjęcie pracy za sex nie było niczym poniżającym, bo jak mówią feministki "została tak a nie inaczej ukształtowana przez patriarchalne społezceństwo". Tak więc działa jej się krzywda, ale sobie tego nie uświadamiała, po prostu przyzwyczaiła się do tego. A czy nie ma tu krzywdy także dla Łyżwińskiego, w końcu też ukształtowanego przez to samo społeczeństwo patriarchalne? Tak jak napisała autorka- te same argumenty które mówią o tym że "nie ma molestowania, bo takie traktowanie to norma", można zastosować wobec mężczyzny- te same argumenty powodują, że mężczyzna nie czuje że robi źle, wykorzystując seksualnie swoją pozycję... A skoro nie ma świadomości czynienia źle- nie ma mowy o winie. Skoro tak, to Aneta K. złamała pewne społeczne zasady (choć może obiektywnie złe, to jednak w odczuciu społecznym właściwe i sprawiedliwe). Okazała się niegodna zaufania (bo zdradziłą publicznie że z nim spała) oraz niewdzięczna (bo dostała w zamian lepsze stanowisko i pieniądze, a teraz się skarży, "zdraziła"). Łyżwiński jest więc taką samą ofiarą patriarchatu, jak i Aneta K.
A co z mezczyznami molestowanymi przez szefowe a co z meskimi biednymi prostytutkami
W normalnym kraju molestowałby swoją kobietę w prywatnej alkowie albo wiejską dziewuchę przy sianokosach.
W jego entourage uchodziłby niewątpliwie za casanowę. Na szerszych wodach, którym jest polskie bajoro polityczne jest jeszcze jednym z wielu zakomplekcionych facecików, którzy mogą pokazać kobiecie albo i mężczyźnie, że wybujał ponad kartoflisko. Biedny Stasiu nie wie, że już nadeszła polityczna "jesień", wróci na "kartoflisko", potem "zima" i trafi do kopca...
Ale co se użył, to jego.
Owszem, wiele w Polsce mozna wytłumaczyc patriarchatem, ale nie do końca tę sprawę, poza tym w artykule występuja przekłamania.
nie jest prawdą, że aneta zdecydowała sie to ujawnić, Piotr Stasiński wyjaśniała w "Rzeczpospolitej", że to do anety przyszedł redaktor gazety i ja do tego skłonił. w telewizji ten redaktor zresztiał, że chciał napisać na ten temat i szukał kobiet gotowych się wypowiedzieć.
Kiedyś poseł Gadzinowski napisał, że jak dał ogłoszenie, że szuka pracownika do swojego biura poselskiego za jakieś 1500 zł, to zgłosiło się kilkaset osób z dwoma fakultetami, ze znajomością kilku języków obcych. Aneta w drodze konkursu nie miałaby więc najmniejszej szansy objąć takiej posady. Nikt nie bierze pod uwagę, że oferując dodatkowo usługi seksualne, stworzyła nieuczciwą konkurencję dla innych kandydatów do tej pracy, o wiele lepiej do niej przygotowanych. Dlaczego każdy się martwi losem Anety, a nie pomyśli o tych, którzy - mając ku temu kwalifikacje, - nie podjęli tej pracy i może wraz z dziećmi przymierają głodem?
Jeżeli szukać gdzieś winy, to w systemie politycznym, niskiej płacy minimalnej, nie pozwalającej nawet na odtworzenie siły roboczej, bezrobociu (chyba celowo utrzymywanym w drodze przepisów utrudniających podjęcie własnej działalności).
Jeżeli ktoś jeszcze nie zauważył, że ambicją "Gazety" jest kreowanie rzeczywistości politycznej, to jest wielkim idealistą.
Najpierw postawiono hasło "zatrzymać SLD" i zrealizowano je z nawiązką, z tym że przypadkowe społeczeństwo znowu wybrało nie po myśli gazety. No to teraz nastepuje ciąg dalszy. Nie znaczy to, że popieram Samoobronę, ale jej niszczenie jest według moich obserwacji planowe.