... poniewierał Kuroniem? Polityk ten był raczej obiektem kultu nieproporcjonalnego do zasług.
W calości, tekst jest objawem "dwójmyślenia". Tak w ogóle - rozumuje typowy lewicowiec - jesteśmy przeciw lustracji, bo wprowadza ją prawica. Kiedy "nasi" Passent i Toeplitz okazują się TW "Johnem" i "Senatorem", w ogóle ten fakt przemilczamy. Ale jeśli antybohaterem afery lustracyjnej okazuje się biskup Wielgus, to się cieszymy. A dlaczego? Bo nie lubimy "czarnych".
ABCD, nie wymagaj subtelności od autorów tekstów ukazujących się w biuletynie partyjnym PPP. Partia płaci - autorzy piszą tak, żeby było zgodnie z linią partyjną i oczekiwaniami realnego lub - w tym przypadku - potencjalnego elektoratu.
ABCD, lustracja jest zabawa elitek, z ktorej niewiele wynika... ale ma swoj perwersyjny plusik: smiechu przy tym co niemiara, jak spizowe pomniki upadaja z hukiem. Lup, s..r..u! Z tym kultem Kuronia z jego "biedazupkami" to faktycznie cos nie ten teges.
tekst kiepsko napisany i w sumie nie wiadomo, o co autorowi tak naprawde chodzi.
"nowych metod ateizacji, powiedziałbym ogólnie - nowej lewicy" - już wiem skąd niektorzy forumowiecze czerpią kategorie i inspiracje!
Pic na wodę . a małpa z brzytwą szykuje nowe tematy zastępcze a to Wahowski, a To biskupi itd a ceny idą w góre . Tylko jakoś nikt nie wie ,gdzie zginęły teczki kaczek i ich tatusia z PZPR/cisza/ Moim zdaniem Arcybiskup Wielgus czy Wołoszańscy to cwani faceci , którzy zrobili w jajo frajewów z SB /którym nikt nie wierzyz wyjątkiem kartofli/ Podpisali lojalki wyjechali , wrócili , nic nie zrobili . Toż dziś tacy ludzie/Wielgus, czy Wołoszanski/ powinni by bohaterami a okazuje się ze SB byla nie omylna . Znam tych frajerów z SB za wódę sprzedali by własnego ojca i napisali rózne rzeczy jak np o Zycie. A co do Wielgusa to prezydent kaczka mówi ze nie dzwonil do Benka Heil ,w takim razie dzwonił z palacu prezydenta stróz do papieża i wywwalił Wielgusa.
Jasne. Wielgus dał przykład takiego cwaniactwa, że szok. Zwłaszcza w katedrze z triumfem obserwował, jak wszystkich wystrychnął na dudka.
zarówno osób świeckich, jak i duchownych. Po tylu latach, ale nawet zaraz po upadku komunizmu, lustracji nic nie daje- poza medialnym szumem. Po pierwsze nierealne jest dokładne zbadanie każdego przypadku współpracy, a moim zdaniem niezbędne jest indywidualne traktowanie każdej sprawy. Brakuje dokumentów, trzebaby przesłuchać świadków, rozważyć wszelkie okoliczności itp... Różne były też motywy współpracy, np. lojalność wobec państwa w którym się żyje, które dało warunki bytowe, wykształcenie itp... Ale nawet gdybyśmy tak dokładnie przeprowadzili lustrację, a właściwie dlatego właśnie, byłaby ona bezużyteczna. Użyteczna jest do walki politycznej prowadzona właśnie w sposób stronniczy. Autor słusznie natomiast zwrócił uwagę na podwójne standardy moralne kościoła, ale to nic dziwnego.
w przeciwieństwie do prawicy uważam że człowiek ma prawo do popełniania błędów w przeszłości, i nie dyskwalifikuje go to w obecnym czasie. Nie tylko chodzi o wybaczanie, o prawo człowieka do "stania się lepszym", ale także o to, że nigdy nie jesteśmy w stanie określić do czego jest zdolny człowiek w danym momencie- ten w przeszłości uczciwy może być dziś nieuczciwy, i na odwrót. Wyciąganie czyiś błędów z przeszłości to ulubione zajęcie prawicy do zwalczania przeciwników politycznych- zwłaszcza jak samemu określa się kryteria "błędów dyskwalifikujących człowieka" a także to czyj życiorys podda się tak wnikliwej analizie. To właśnie widać po lustracji- po pierwsze prawica sama określa jakie postępowanie jest złe a jakie dobre, oraz sama wybiera kogo podda lustracji.
chociaż w gruncie rzeczy zgadzam się z Tobą że człowiek jest tym kim jest teraz, a nie tym kim był w przeszłości, ale stan moralności rodaków na dzień dzisiejszy jest jeszcze taki, że nie potrafią zapomnieć i przebaczyć. Poza tym nie wiem czy można wszystkich załatwić grubą kreską. Jeżeli np. ktoś był złoczyńcą, nie poniósł żadnej kary i do dzisiaj korzysta z owoców swojej nieprawości, chociaż jego retoryka wskazywałaby na to, że jest na drodze do świętości ?
Jeżeli były oprawca hitlerowski jest dzisiaj misjonarzem w Afryce i ratuje życie chorującym dzieciom to jak go potraktujesz ? Albo podobnego oprawcę, który teraz żyje w Argentynie i jest > przyzwoitym obywatelem< .
Coś sobie przypominam, że nawet w sprawie G. Grassa nie byłeś tak łaskawy.
Myślę, że w dużej większości współpraca z SB czy nawet z UB to były czyny o niskiej szkodliwości, a dzisiaj wyciągane stanowią broń polityczną, ale rozsądzenie co było szkodliwe a co nie wymaga już podejścia sądowego.
Z tym szambem będziemy mieli jeszcze jakiś czas do czynienia.
Natomiast zgadzam się z autorem, że sprawy lustracji obnażyły bezlitośnie obłudę hierarchi kościelnej, jej podwójne standardy, zapewne i pychę.
> nie boimy się prawdy < chciałoby się dodać, niech prawda boi się nas, najlepiej pokryć ją betonowym sarkofagiem na wieki wieków amen.
Rzecz jasna jeśli ktoś dokonał umyślnej szkody wobec innej osoby, ale nie politycznej tylko zwykłej ludzkiej, to powinien być ukarany. Chociaż po tylu latach jakieś drobne "występki" powinny być przebaczone, a już na pewno nie rozgłaszane publicznie- bo wtedy następuje naznaczenie danej osoby, szykany i szyderstwa, kara znacznie niewspółmiernie wysoka w stosunku do winy. Wiele tych spraw powinno być załatwione na zasadzie poinformowania ale tylo poszkodowanej osoby, ale dania szansy przebaczenia/skruchy, itp... Rzecz jasna sama poszkodowana osoba powinna określić się, czy chce w ogóle wracać do tamtych czasów, czy chce wiedzieć to na nią donosił itp... Obecna forma lustracji przypomina mi raczej rasistowskie dzielenie ludzi na swoich i obcych, wrogim "naszym", tylko dlatego że ktoś ma takie a nie inne "pochodzenie" którego rolę pełni jego przeszła działalność, przekonania czy przynależność.
Trzeba mieć jednakże "specyficzny" charakter, by pracować w tych służbach lub współpracować z nimi. W tym drugim przypadku trzeba być po prostu "szczególną" mendą.
Wielgus współpracował dobrowolnie, dla własnych osobistych korzyści, biorąc za to forsę i korzystając z innych "korzyści systemowych". I dobrze - nażarł się, nachapał, zrobił "karierę", donosząc na kumpli, kolesiów i znajomków. Nawet jeżeli były to nieistotne pierdoły, to liczy się sam fakt i właśnie ten specyficzny "mendowaty charakterek"... Ino po co się stroił w szaty autorytetu, mędrca, patrioty, kiedy był przez większość swojego "rozumnego" życia pospolitą mendą? Otóż tu właśnie widać te PODWÓJNE STANDARDY kościoła i jego pastuchów. A najśmieszniejsze, że szambo wylewa się coraz szerszym strumieniem, mimo że te sb-eckie świstki miały być zniszczone, co przyrzeczono glempistom. Ale służby cwańsze są, więc "hierarchy" jąkają się, chrząkają, przecierają ślepia, skrobią się po spoconych glacach...
Ponieważ jestem wyleczoną "owcą", więc śmiać mi się chce do rozpuku, kiedy widzę jak kiecki spadają z klechów i "kościół" stoi nagi jak święty turecki, na tureckim kazaniu. Ja to widziałam już kilkadziesiąt lat wcześniej. A reszta "baranów" przygląda się z rozdziawionymi gębami...
A będzie śmieszniej.
Mniej kładą nacisk na ujawnianie współpracowników, natomiast chcą teraz karać samych byłych funkcjonariuszy UB (i PZPR). Chodzi o to, żeby zgodnie zresztą z polityką Gazety Wyborczej, uznać współpracowników SB za ofiary totalitarnego (jakby nie było) systemu, a nie osoby które mu się przysłużyły... Co oczywiście jest sprzeczne z tym co do niedawna głosili, ale prawica gładko zmienia swoje zasady moralne i narzuca je reszcie.
Nie ma żadnych dowodów, że biskup Wielgus brał pieniądze i donosił na konkretnych duchownych.
A jeśli mowa o zakłamaniu i podwójnej moralności. Gdzie były kpiny i szyderstwa regularnego usera portalu Hyjdli, kiedy ujawniono delatorską aktywność TW "Johna" i "Senatora", czyli czołowych autorytetów liberalnej lewicy, Passenta i Toeplitza? Ludzie ci przez sporą część swego życia byli donosicielami, a potem - zamiast się z tego wytłumaczyć albo zamilknąć - wieszczyli, że Polsce zagraża faszyzm, że czarni nas biorą za twarz itp.
A gdzie kpiny usera Hyjdli z lidera lewicowej frakcji Gazety Wyborczej, Lesława Maleszki (TW Ketmana, Returna, Tomka, Zbyszka)?
Łatwo atakować wrogów wskazanych przez komendantów z własnego obozu. Trudniej zdobyć się samemu na niezaleŻny i obiektywny osąd.
by nie narzucał mi swoich autorytetów, na których sam się srodze zawiódł. Passenta i Toeplitza Hyjdla owszem czasem czyta, tak jak niekiedy korzysta z książki kucharskiej. I tyle. Niejakiego Maleszki w ogóle nie kojarzy, bo nie miała nigdy wyborczej gadzinówki w ręku... Więc proszę nie robić z Hyjdli koneserki pewnych tytułów i znawczynię liderów lewicowej frakcji Gazety Wyborczej,
Kapuś, donosiciel i "długie ucho" to dla Hyjdli zawsze menda, mimo że spełnia swoje określone role w państwie i społeczeństwie. Czy to jest menda czerwona, zielona czy czarna Hyjdla takim mendom prywatnie ręki nie podaje.....
Proszę nie robić z siebie idioty szanowny Jacku. Nawet jeżeli Wielgus nie brał do łapy żywej gotówki (w co wątpię), to przecież tyle innych korzyści go pizło w kabzę ze strony "reżimu", że niejeden chciałby tylko powąchać tych "bezeceństw"...
Lewica mieć John, Senator i Ketman, ale lewica i tak być paluszki lizać.
Kościół być be, bo mieć Wielgus.
Kościół beeeee.........!
m.in. w osobach Johna i Senatora o tyle była konsekwentna, że "wysługiwała" się "swojemu" państwu. I to mnie jakoś nie dziwi, bo niby komu mieli się wysługiwać? Wyszyńskim glempom wojtyłowym?
Natomiast wielgusowe wyrobniki, które z ambon, katedr, w konfesjonałach i w zakrystiach mówiły co innego, by za chwilę płaszczyć się przed "znienawidzonymi "komuchami" i kablować na "braci w wierze" to cymesik niespotykany. Oto POLSKI KOŚCIÓŁ WŁAŚNIE, chciałoby się rzec za poetą....
Coś tu wspomniał Borejza o "błogosławionym kapusiu", czyli "osobie duchownej, której proces beatyfikacyjny się toczy". Jeżeli Hyjdla się dobrze domyśla i jeżeli ten smród wydobędzie się na powierzchnię, to zapowiada się ciekawe widowisko. Wtedy Hyjdla może spokojnie wykitować ze śmiechu...
... chociaz jak do tej pory niewiele sie z niej nauczylismy. Cala szopka z lustrcja nabiera coraz bardziej komediowych aspektow, jako ze z czasem nawet jest mniej ludzi ktorzy mogli by byc (teoretycznie) lustrowani.
Zgadzam sie, ze to temat zastepczy a w dodatku niepotrzebny wobec braku uczciwych dowodow na cokolwiek poza pomowieniami. Ilez by trzeba otworzyc procesow wyjasniajacych, ilu swiadkow trzeba by ekshumowac aby to mialo jakis nawet teoretyczny sens. Praktyczny sens jest jedynie w szukaniu bata na przeciwnika politycznego oraz kubla z pomyjami.
Narody ktore nie skupiaja sie na przyszlosci a zyja przeszloscia staja sie zaskorupialym mauzoleoum. I mierzi mnie nadawanie temu "prawicowej" czy "lewicowej" latki; wazne sa efekty i jak wielu ludzi moze spojrzec choc z lekkim optymizmem i z jaka taka nadzieja w przyszlosc...
Niech sie zwa zlodziejami byle nie kradli...
który miałeś nicków bez liku, jak TW ksyw w teczkach.
Otóż raczyłeś mi wytknąć, że "łatwo atakować wrogów wskazanych przez komendantów z własnego obozu"... Nic bardziej błędnego, Jacku :-)) To "komendanci" (komedianci?) ze słusznego obecnie obozu (nie moi przecież - absolutnie) wpieprzają swój własny ogon, rzucając gawiedzi na pożarcie odchody z tegoż odwłoka...
I dalej piszesz o mnie, że "trudniej zdobyć się samemu na niezależny i obiektywny osąd"... Tu istotnie masz rację, bo nie może być obiektywną osoba, która ma doświadczenie życiowe, przyzwoity CV pisany w "komunie", zasady moralne i zdrowy rozsądek...
Powtórzę ponownie: jestem przeciwniczką lustracji! Ale moje chciejstwo nijak ma się do prawiczych pień i bluzgów. Więc skazana jestem na uczestniczenie w spektaklu, który od początku jest tragifarsą polskiego kościoła i kaczej demokracji...
Wiesz doskonale, dlaczego "szanowny Jacek" miał "nicków bez liku" i jak to się ma do wolności słowa, na którą lewica bardzo chętnie się powołuje, gdy zaczepiony zostanie ktoś z jej koleżków. Dwojmyślenie kropka w kropkę, jak z Toeplitzem i Wielgusem.
z powodu jego wrodzonej grzeczności, braku zarozumialstwa i szanowania ludzi
że grzecznością, skromnością i szacunkiem dla ludzi odznaczają się fani KPP-owskiego bojówkarza Henryka Gradowskiego, fundamentalistycznego szejka Hassana Nasrallaha, terrorystów z włoskich Brigate Rosse i kolumbijskiej FARC (wszystkie e sympatie można udokumentować opublikowanymi tekstami), a - patrząc bliżej - zespołu Big Cyc. Uhonorowanego właśnie przez antyfaszystowskie stowarzyszenie Nigdy Więcej za piosenkę Moherowe berety. Wyszydzającą ludzi, których jedyną winą jest to, że są trochę mniej zamożni niż wyborkowi dziennikarze i genderowo-queerowi "humaniści".
jest kulawy, to nie znaczy, że ja też mam być. To, że "genderowo-querowi" humaniści i wyborkowi dziennikarze to często ludzie z klapkami na oczach i zdarza się, że nie mają szacunku do ludzi to nie powód, żeby się zachowywać tak samo. Nie uważasz?
Nie wiem, jak inni, ale ja, ABCD, ślubuję zachowywać się wobec polskich epigonów New Left co najmniej z takim samym szacunkiem, jaki oni okazują ludziom spoza swej koterii.
W porządku?
Sporo ludzi o przekonaniach jak sądzę lewicowych wyraża swoją dezaprobatę do nabierającej tempa lustracji. Nie jestem jednak całkiem pewny czy nie jest to przypadkiem wynikiem chęci pozbawienia PISu jego największej broni, wszyscy bowiem bez wyjątku należą do wrogów PISu.
Hyjdla np. deklaruje się jako przeciwnik lustracji chociaż biskupów jak widać z tekstów chętnie by wyspowiadała.
że nawet lustracji nie przyblokowali jak byli u władzy... Cóż- wychodzili pewnie z założenia że skorą są u koryta, to świat wokół nich się nie liczy (lustrowani niech sobie radzą sami, na tej samej zasadzie jak bezrobotni, wyzyskiwani, głodne dzieci, itp).
niezbyt uważnie czytasz moje teksty.
Nikogo nie chcę spowiadać, wręcz przeciwnie. Nie chcę tego chociażby dla mojej Mamy, która jest osobą głęboko wierzącą i praktykującą. U schyłku życia widzi ta moja Mama Kochana, że jej jedynaczka-ateistka miała rację, powtarzając jej często, że tajemnica spowiedzi to wymysł szatana i hak na maluczkich. Mój Tato - miłośnik obydwu testamentów także nie wyczytał tam nic o bożym i jezusowym wymogu spowiedzi. "Przecież bóg wszystko widzi" - dziwił się jak dziecko. W każdym katechizmie natomiast spowiedź jest wymogiem podstawowym; bez niej nawet umrzeć nie można "po katolicku".
Nie chcę "spowiedzi" kościelnych pastuchów. Tak się składa, że już jako 12-letnia dziewczynka byłam indagowana podczas spowiedzi przez częstochowskiego paulina na okoliczność "nieprzyzwoitych lektur" i filmów. Sam mi to, sapiący klecha, wmawiał i insynuował. To już wtedy w mojej głowie zapaliło się ostrzegawcze światełko. Mojej Mamie opowiedziałam o tym dopiero kilka lat temu - to była taka trauma, takie błoto w moim sercu, taka niezawiniona obelga...
Ale spotkałam też w swoim życiu przyzwoitych księży. Jednym z nich jest Piotr Brząkalik (alkoholik, mój licealny kolega, czasem pokazuje się telewizji) oraz ksiądz proboszcz z mojej parafii, chyba Zubel. Jedyny, który odmówił przyjęcia "kopertówki" po kolędzie, bo widział, że w domu jest trójka dzieci, a mąż pracuje sam. Zaszokował mnie, bo dla mnie te 50 zł. to naprawdę nie był duży uszczerbek. Do dzisiaj jestem zszokowana tym zdarzeniem, a minęło lat pięć (przyjmowałam kolędy, bo miałam dziecko komunijne, a nie byłam w stanie odmówić Mamie tego "sakramentu" dla Jej wnuka. Tu akurat byłam hipokrytką - dla Mamy, Taty, dziecka...
Nie cierpię kościoła i jego "przewodników". Przyznaję nie bez pewnej satysfakcji, że wyszło na moje. Lawina ruszyła. Koniec jest bliski. To kwestia jednego, dwóch pokoleń...
To oni jeszcze biorą za to forsę? Byli u mnie parę dni temu. Uśmiecham się, przepraszam i zapadła cisza. Odeszli bez "dowidzenia"... A w międzyczasie pies zjadł mi kanapki w kuchni. :/
Obyś miala racje Hyjdla. Cóż - ludzie chyba coraz częściej pukają się w głowę. Jedna moja znajoma chciała ochrzcić dziecko (czy dać do komunii, nie pamiętam), które miała z żonatym facetem, od dawna w separacji. W związku z tym ksiądz wpadł na zajebisty pomysł: powiedział - zgoda, ale pod warunkiem, że dziecko będzie wychowywane "w rodzinie" (która de facto nie istniała), a ona będzie "siedzieć cicho". Dobrze że chociaż nie kazał jej iść do klasztoru. Na szczęście dziewczna była samodzielna (również finansowo) więc spławiła księdza i machnęła ręką. Jednak nie wszyscy mają taki komfort.
Zawsze można się jeszcze wypisać. Strategia dobra, bo jednokierunkowa, choćby na wypadek przyszłych nacisków rodzinnych (takich jak chrzest dziecka - potem jest już trudny formalnie). Choć powiem Ci, że obwarowali się cwaniaki masą formalności, więc nie każdemu się chce.
Sam ostatnio byłem świadkiem na ślubie kościelnym, bo kumplowi zależało. I powiem Ci, że nacisk zbiorowego rytuału na pojdeynczego osobnika jest potężny. Spociłem sie jak mysz, musiałem się naprawdę nieźle trzymać w garści, żeby się nie żegnać, kucać a nie klękać itp. :/ Skądinąd ciężko wypośrodkować, żeby z jednej strony nie robić wokół siebie szopki i z drugiej - zachować twarz wobec siebie.
Ubaw miałam po pachy, bo mój sąsiad "gorol" spod Lubartowa ode mnie dowiedział się, że trzeba dawać. Teraz daje, jak śląska tradycja nakazuje. U siebie ponoć takiej "świeckiej" tradycji nie miał...
Ja nie wpuszczam klechów od lat pięciu. Kolęda była u mnie chyba 13-go. Oczywiście nie wpuściłam. Pytałam wcześniej pełnoletnich synów, czy mają ochotę na pogawędkę z księdzem. Odpowiedź była negatywna...
Cały Twój wpis obrazuje "polski siermiężny katolicyzm", który sprzyja polskiemu Ciemnogrodowi, ale zaczyna być obmierzły ludziom rozumnym, wykształconym, wolnym, myślącym i w ogóle normalnym....