nie nazywa się "John", tylko DAVID.
Jak wierzyć erudytom, którzy robią takie elementarne błędy?
istnieje i jest autorem całkiem niezłych bestsellerów literackich.
David Irving nie siedzi już za negacjonizm, bo go wypuścili.
Poza tym wszystko się zgadza.
Przypisek do tego artykułu:
Kiedy Kara Mustafa, wielki wódz Krzyżaków, maszerował dziarsko spod Wiednia na Kraków, jego, który był do wojannych przygód bardzo skory, pokonał pod Grunwaldem król Stefan Batory.
"pogląd, wedle którego niepodległość nie jest wartością nadrzędną, nie był przed 1914 r. całkiem egzotyczny." w przypadku SDKPiL wynikal on chyba z luksemburgizmu. Ale to nie bylo tak, ze towarzyszka Roza lekka raczka nakreslila ideolo, ze Polska istniec nie musi, bo i po co (a nie moge sie oprzec wrazeniu, ze cos takiego chce autor "udowodnic") - uwazala jedynie, ze ziemie psozczegolnych zaborow sa zbyt zrosniete gospodarczo z zaborczymi "macierzami", co utrudni gospdoarcza integracje swoistych "trzech dzielnic" ewentualnej nowej Polski. W przypadku endekow chodzi o dmowszczyzne, czyli kunktatorskie kalkujace wieznia obmyslajacego, ktory z klawiszy dolozy wieksza miche strawy, byle tylko nie myslec o "nierealnym" swiecie za kratami i nie probowac sie don zblizyc. Jednak rewolucja 1905 r. polaczyla owczesnych polemistow (poza tlumiacymi ja na korzysc caratu endekami, ale to chyba nie jest pozytywny punkt odniesienia dla autora?).
Wlasciwie to ja juz w ogole nie rozumiem, o co autorowi chodzi. Krytykuje "nacjonalizm", przywoluje opinie bliskie endekom ale rzetelnie i uczciwie endeckiej mysli politycznej tez nie przedstawia, za to zarzuca nierzetelnosc ideologom IV RP, holdujacym jego zdaniem tradycji powstanczej (a wiec ednecji wbrew)... Czy ktos z panstwa za p. Kozlowskim nadaza? Ja juz przestalem.
Bajdelej, czy a raczej CO autor slyszal o WSPOLCZESNYCH ruchach narodowowyzwolenczych na Wyspach Brytyjskich, Katalonii czy Quebecu? Z jego story wylania sie obraz szczesliwych obywateli-poddanych Stolicy i Koronie, na obrzezach tylko grasuje nacjonalistyczna ekstrema. Puk, puk! Czy ja naprawde czytam artykul lewicowego (w domysle: ujmujacego sie za slabszymi w konfliktach spolecznych) publicysty, w takimz tygodniku?
Tu juz pojechal facet maksymalnie .
Czy ten czlowiek nigdy nie byl w Kielcach? W zadnym muzeum w ktoryms z b. obozow koncentracyjnych? Na warszawskim Muranowie? O odbudowie od podstaw kilku zabytkow zydowskich w Lublinie mogl nie slyszec, bo to stosunkowo swieza sprawa, ale ulicy Bohaterow Getta, nie mowiac juz o Berku Joselewiczy nigdy w zyciu w Polsce nie spotkal? Nie widzial rosnacej liczby bibligrafii pozycji dotyczacej zaglady Cyganow? Filmow dokumentalnych i audycji dot. akcji Wisla? Nie zauwazyl podtrzymywania z funduszy publicznych (i dobrze!) istniejacych jeszcze w Polsce wysp kultury romskiej, ukrainskiej, lemkowskiej, ormianskiej? Nie byl na Wartrze? Na krakowskim Kazimierzu? W ogole slucha/oglada czasami audycje etno-folklorystyczna programu drugiego publicznego radia i TVP 2? Obowiazku oczywiscie nie ma, ale po cholere w takim razie pisze o czyms, co jest dla niego terra incognita?
masz absolutną rację, ja też nic kompletnie nie kumam z tego tekstu. Kompletny chaos, zero logiki i brzmi to wszystko bardzo podejrzanie. Myślę, że przyszła pora, abyśmy zadali sobie jedno podstaowowe pytanie: CZEGO TAK NA PRAWDĘ CHCE KTOŚ, KTO PISZE TAKIE TEKSTY???