Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Trawińska: Pułapki tworzenia kobiecej partii politycznej

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

To prawda,

że nie istnieje interes kobiet.
Czyżby natomiast istniały grupy - cytuję - interesu kobiet?
To i niezbyt trafne, i niezbyt przyzwoite.

autor: ABCD, data nadania: 2007-02-05 19:46:49, suma postów tego autora: 20871

do ABCD

oczywiście, że istnieje interes kobiet; istnieje interes "kobieta, jako...", np. bezrobotnych żon z 3 dzieci na wychowaniu, interes kobiet zatrudnianych na nierównych warunkach, interes kobiet poniżanych w miejscu pracy, interes kobiet bezdomnych, kobiet homoseksualnych, itp. jak sądzę ciężko dostrzec tę "interesowność" z perspektywy polaka-katolika, który chyba nie umie czytać- skoro wyciąga takie wnioski po przeczytaniu tego artykułu.

autor: rote_fahne, data nadania: 2007-02-05 22:37:10, suma postów tego autora: 1805

O dobro kobiet

czy może o dobro kobiet można dbać na wiele sposobów. Walczyć o legalną aborcję, o równe traktowanie przez prawo, o zmiany w strukturze rodziny i innych grup ludzkich opartych na męskiej dominacji; w tym oczywiście o emancypację ekonomiczną kobiet z klas niższych, przy czym kobiet jest w nich więcej, sama kobiecość skazuje na coś w rodzaju bycia niższą klasą społeczną, uzależnioną finansowo od innych i wykonującą bezpłatną i nisko płatną pracę, bez której społeczeństwo by sobie nie poradziło, lecz której nie ceni. Nie wszystko jednak trzeba robić za pomocą partii politycznej. Partia nie zapewni wzrostu świadomości, wzrostu wiedzy. Tu musimy liczyć na same zainteresowane. Tylko nie po raz kolejny na ojcowsko/bratersko/flirtownych lewaków i też nie przytulone do nich lewaczki, ktorzy wiedzą lepiej i wpisują w jakieś niby szersze struktury, z których wynika, że właściwie podział na płci nie istnieje, bo są ważniejsze. Nie ma ważniejszych, są co najwyżej równie ważne, których w oderwaniu od kwestii genderowych nie można rozpatrywać.

autor: Anastazja, data nadania: 2007-02-05 22:57:44, suma postów tego autora: 97

interes "bezinteresownych"

Na polskiej lewicy to standard. Lewicowcy płci przezroczystej, czyli męskiej, walczą w naszym imieniu o swoje wyobrażenia, przy czym nasze dobro wyobrażają sobie tak, że oni coś zrobią nie konsultując się, a my im podziękujemy, najlepiej w męskiej formie, my, obywatele, my, robotnicy... A płeć to zyskujemy wtedy, kiedy myślą dosłownie o swoim interesie - oczywiście w interesie nas wszystkich. Poza kilkoma miłymi wyjątkami dyskurs lewicy jest duszny, okropnie męski, łaskę robią, kiedy dodadzą "też kobiety", wymieniwszy różne uciskane grupy, w ich języku męskie: bezrobotni (mężczyzna w szarym swetrze) bezdomni (mężczyzna w burej kurtce) wyzyskiwani (mężczyzna o spracowanych dłoniach), emeryci (starszy mężczyzna). I ich kobiety i dzieci i wnuki - bezbronne kukły, nie grupy, nie ludzie, nie podmiot emancypacji, tylko przedmiot pasterskiej troski.
Boję się że tekst powyżej może ulec takiemu odczytaniu. Może na zimne dmucham.

autor: Anastazja, data nadania: 2007-02-05 23:35:12, suma postów tego autora: 97

Sztandarze,

Wybacz, ale trudno mi wytłumaczyć tobie, co to jest interes i dlaczego tylko chlopcy go mają, bo jestem wstydliwy.

autor: ABCD, data nadania: 2007-02-05 23:59:33, suma postów tego autora: 20871

Słuchajcie!

Ni z gruszki, ni z pietruszki, zaczęła mi się układać piosenka emancypacyjna:
Love me gender (!)
Love me queer (!),
All my dreams fulfill,
O my alien,
Pervert me,
Yours ever be I will!
Szlagier, jak bacię w czapcię!

autor: ABCD, data nadania: 2007-02-06 00:14:39, suma postów tego autora: 20871

:-)))

"po raz kolejny na ojcowsko/bratersko/flirtownych lewaków i też nie przytulone do nich lewaczki"

Anastazja po raz kolejny pisze o tym samym. To juz zakrawa na obsesje. A moze Anastazja komus po prostu zazdrosci i musi sobie powetowac w internecie? :-))) Oj, oj, oj nieladnie :-)

autor: _Michal_, data nadania: 2007-02-06 11:06:35, suma postów tego autora: 4409

da abcd

koleś, jesteś śmieszny jak niedzielne kazania B16. ubaw po pachy.

autor: rote_fahne, data nadania: 2007-02-06 12:09:57, suma postów tego autora: 1805

problem płci...

nie,no wątpię, że "przestrogi" są nie na miejscu (to akurat do anastazji)- są na miejscu jak najbardziej. swoją drogą kwestia płci (jako roli społecznej) nie daje się wyabstrahować od kwestii ekonomicznych (wyzysk, praca) i politycznych (relacji władzy i dominacji). mówienie o "męskim", paternalistycznym, dyskursie lewicy jest "poniekąd" słuszne- pytanie, co z tym zrobić? chętnie posłucham odpowiedzi. acha, inna rzecz, że budowanie radykalnego dyskursu wokół queer jest politycznie, mówiąc delikatnie,"niesprawne". tak samo jak budowanie alternatywy dla kapitalizmu na bazie "multikulturalizmu". wyzwolenie kobiet w europie- choćby instytucjonalne, w sferze praw i ich realizacji, prawa pracy, itp- może iść w parze z kapitalizmem. i tak swoboda kobiet w bogatej europie budowana jest na wyzysku kobiet trzeciego świata (lub z trzeciego świata). lewica nie walczy o wyzwolenie kobiet- walczy o wyzwolenie ludzi.

autor: rote_fahne, data nadania: 2007-02-06 12:03:10, suma postów tego autora: 1805

Interes kobiet

Jakoś mnie ten tekst nie przekonuje. Po pierwsze nie wiem co za sens definiować kobiety w oparciu o kategorie socjologiczne, oprzynajmniej z punktu widzenia stretegii feministycznych. Po drugie - jest jasne, że interes kobiet trzeba po prostu definiować politycznie. Zarzuty w rodzju "nie można mówić w imieniu kogoś, kto się z tym nie utożsamia" to jakiś pseudoproblem wynikający z naiwnej wizji polityki i gwóźdź do trumny feminizmu w Polsce. Wiadomo, że upolitycznienie nigdy nie polega na jako jakiejś przejrzystej reprezentacji, lecz retropsketywnie nadaje podmiotowość polityczną reprezentowanej grupie. Feministki muszą twierdzić że wiedzą lepiej, co dobre dla kobiet i koniec. Inaczej się nie da. Przede wsyztkim trzeba oddzielić ten pseudoproblem od krytyki "drugiej fali". Poza tym zgadzam się z rote fahne. Kwestia kobiet - w przeciwieństwuie takiego nie wiadomo co Gretkowskiej - można wyartykułowac tylko w szerszym kontekście postulatów lewicowych, począszy od wizji i krytyki rodziny, praw, a na gospodarce skończywszy. Bez tego będziemy mieli kolejny hologram partii politycznej.

autor: sal paradise, data nadania: 2007-02-06 14:45:23, suma postów tego autora: 1199

P.S.

nie jestem żadnym autorytetem w kwestii feminizmu (czego mi nie omieszkała wytknąć Anastazja - pewnie słusznie). Nie znam też sprawy zbyt dobrze od strony historycznej. Ale mam takie wrażenie, że to pomieszanie zarzutu o esencjalizm "drugiej fali" z rzekomymi "kłopotami" z polityczną reprezantacją - wszystko to troche pachnie kolonizacją feminizmu przez liberalizm, który być może jest największym wewnętrznym zagrożeniem dla dzisiejszego polskiego feminizmu, bo oddziaływauje na poziomie jego samoświadomości. Inaczej mówiąc: "wielość", hubrydalność tożsamości itp. - wsyztko to, nawet jeśli słuszne, równie gładko wpisuje się w kulturę elitarno-liberalną i staje się gadaniną służącą raczej politycznej pacyfikacji feminizmu, niż jego przyszłości.
Alternatywą wcale nie musi być arytykulacja "esencjalistyczna", wspónotowo-proKobieca przez duże "K", czego popłuczyny próbuje zagospodarować "partia" Gretkowskiej. Owszem, trzeba się zdecydować: albo - albo. Tylko, alternatywa leży gdzie indziej: aLbo multikulturalistyczny gazetowy pseudofeminizm, (ewentualnie działanie społeczne, na dłuższą metę niestety bardzo ograniczone) albo projekt polityczny, który nie musi to mieć nic wpólnego z apolitycznym pseudouniwersalizmem takiej Gretkowskiej.

autor: sal paradise, data nadania: 2007-02-06 22:01:30, suma postów tego autora: 1199

Polski feminizm

ma problem ze skupieniem się na analizach kulturowych i seksualnych stereotypach z jednej, a liberalnym podliczaniu procentowej reprezentacji kobiet z drugiej, przy założeniu newtonowskiej przestrzeni publicznej, gdzie każda jednostka maiłaby równe szanse, gdyby tylko liberalne prawo dobrze działało. Stąd bierze się błedne koło: stereotypy mamy mianowicie z powodu nikłej reprezentację, nikłą reprezentację - z powodu stereotypów. Tymczasem i jedno i drugie to epifenomeny zjawiska społeczno-ekonomicznego, jakim jest patriarchat, działający w publicznej przestrzeni, ktorą sam grawitacyjnie "zakrzywia", a tym samym tworzy w niej symboliczne opozycje, te wszystkie "po męsku" (władza), "nie bądź baba" (zdecydowanie), także w intelektualnie bardziej fikuśnej formie np. markowania kapitału autorytarnej wiedzy, będącej zmagazynowaną meską dominacją. Do takiego kapitalu nie ma co aspirować, po prostu. Istnieją inne rodzaje wiedzy niż palicem w stronę przestraszonego, upupionego indywiduum (które traci w tym momencie liberalne przywileje) i przepytka z rzeczy, o których te zapyziałe "profesory" od Rydzyka albo nie mają pojecia, albo częściej same pytania nie mają sensu, np. "jak zapobiec upadkowi rodziny?" czy "jak leczyć homoseksualizm?". Przykład tej przestrzeni - z nieuprzedzonym indywiduum w postaci Sala Paradise - mamy tutaj. Niby wolność, ale złoty środek leży gdzieś między rozgadaną prawicową ekstremą a jakimiś niemrawymi głosami "rozsądku", co gorsza często gazetowego, które nawet boją się używania żeńskiej formy w obawie przed oskarżeniem o przegięcie. Wzmianka o heteronormatywnosci czy homofobii wywoluje natychmiast odżegnywanie się od queer theory, tak jakby obowiązkiem każdej teorii było wycofanie żołnierzy z Iraku. Stąd moje oskarżenie o podobieństwo do dyskusji u Pospieszalskiego. Tam obowiązkowym tekstem jest "nie mam nic przeciwko temu, żeby kobiety postępowały według katolickiego modelu" albo mistrzostwo świata w wykonaniu Szyszkowskiej, która uzasadniała prawo do aborcji zdaniem... księży. Co dotyczy kobiet, powinno być uzasadniane zdaniem kobiet, bo inaczej do usranej śmierci będziemy szukać, czy któryś Arystoteles albo Kant albo artysta słynący z opowiadania o swoich seksualnych fantazjach, gdyż inaczej kobiet nigdy nie postrzegał, powiedział coś sprzyjającego emancypacji. Nie powiedział, bo patriarchat już taki jest, że się ze szczegółami reprodukuje. Innego typu głosy pojawiły się dopiero wtedy, kiedy kobiety same zażądały praw. W dzisiejszej polskiej rzeczywistości backlashu jest tak samo. Paternalistycznym Żiżkiem kobiet nie wyzwolicie.

autor: Anastazja, data nadania: 2007-02-06 22:53:45, suma postów tego autora: 97

A tak na (nie)wesoło

"Egalitarne" podejście typowych szefuniów-lewicowców do kobiet w obrębie ich grupek wzajemnej adoracji można streścić za pomocą żartu o Samoobronie: Kobieto! Wstąp do nas! Weźmiemy cię na członka! :P

autor: Anastazja, data nadania: 2007-02-06 23:12:23, suma postów tego autora: 97

Są jeszcze gorsi szefowie

Na propozycję: może byście mnie wzięli do partii (lub redakcji), odpowiadają: wiesz, raczej nie.
I wtedy taka odpalona przez nich kandydatka zamienia się w Erynię, która ich ściga.

autor: ABCD, data nadania: 2007-02-07 00:31:04, suma postów tego autora: 20871

paternalistyczny żiżek ?dobre!

paternalistycznym żiżkiem kobiet wyzwolić się nie da- fakt. żadną teorią wyzwolić ich się nie da, natomiast bez teorii gadanie o emancypacji jest o dupę rozbić. fajne to wszytsko co piszesz anastazjo, ale krytyczna "intuicja" jaka prześwieca z twojej wypowiedzi jest cokolwiek podejrzana- nie dlatego, że próbka dyskursu, którą nam zapodałaś pachnie post- (akurat ten zapach bardzo lubię), jest zupełnie odwrotnie. ot, taki nieuświadamiany esencjalizm. wyzwolenie kobiet rękami samych kobiet: tylko KTO to jest kobieta, ta prawdziwa i nie ta od kanta, czy arystotelesa, lub innego bourdieu, i butler- chyba, że ta jest ok, bo zdarza jej się mówić o sobie "kobieta" . kto to jest? proszę daj mi przykład. na czym ma polegać emacypacja a'la queer theory , która niekoniecznie oczekuje zakończenia wojny w Iraku? jak pokonać patriarchat i jego "zakrzywianie"? a teraz proszę, zupełnie bez żartów, o odpowiedź.

autor: rote_fahne, data nadania: 2007-02-07 01:20:20, suma postów tego autora: 1805

C.D.

rote fahne - nie obraź się, ale Twoje pytanie brzmi włąśnie cokolwiek esencjalistycznie (coś w rodzaju "Was will das Weib?")...
Anastazja - też się nie obraź się ale moje wcześniejsze żarty miały swoją stronę serio - moja pupa majaczy na horyzoncie.
Po pierwsze - co do Zizka - nie wydaje mi się, aby zbytni patriarchalizm lewicowych teoretyków takich jak Zizek stanowił jakiś specjalny problem. Hipoteza, że to oni sączą schematy patriarchalne do naszych głów, wydaje mi się nieco paranoiczna i utrudnia lokalizacje problemu. Akurat taki zizek doskonale saobie zdaje sprawę z tego co Ty i jest raczej Twoim sojusznikiem. Problem leży gdzie indziej - w mentalności, kulturze, w obiegowaj świadomości lewicy itp.

Żeby nie było wątpliwości - daleko mi do lekceważenia marksistowskich wujków klepiących po tyłku "tak tak malutka - wyzowolenie kobiet owszem, ale po rewolucji"
Odnoszę jednak wrażenie, że z podobnymi wujkami łaączy Cię jedno - włąśnie esencjalizm. Mówienie, że "patriarchat, queer to podstawowe klucze do współczensości", jest esencjalizmem czystej wody. I tu jest problem. Ja mam prawo w to nie wierzyć, rozumiesz? I ta niewiara wcale nie czyni ze mnie rzecznika patriarchatu.

autor: sal paradise, data nadania: 2007-02-07 10:07:54, suma postów tego autora: 1199

errata

słowa "esencjalizm" w odniesieniu do do Anastazji użyłem w innm znaczeniu niż wobec rote fahne. W pierwszym przypadku chodzi on esencjalizm polityczny ("fundamentalizm"- jedna zasada rządzi światem, a cała reszta to epifenomeny), w drugim - myślowy (poszukiwanie "niezmiennej istoty" czegoś)

autor: sal paradise, data nadania: 2007-02-07 10:24:16, suma postów tego autora: 1199

Ruch społeczny a nie partia

Partia polityczna zajmuje się całokształtem stosunków społeczno ekonomicznych. To prawda, że kobiety nie mogą wyegzekwować podstawowych praw człowieka i obywatela. Niestety partia kobiet nie zaradzi temu bo juz z założen widać, że nie dąży do zmiany stosunków społeczno ekonomicznych na których wzrasta wyzysk i dyskryminacja kobiet. Działaczki myslą że nagle pani Bochniarz nagle będzie solidarna z panią, która u niej sprząta. To co? Da jej takie samo uposażenie, dopusci do decydowania o firmie?
jako ruch społeczny taka organizacja ma szansę jako partia nie bo ignoruje podstawowe róznice klasowe. Jesli wywalczy bezpłatną aborcję i antykoncepcję to zniesie klasowe i materialne bariery dostepu do tych praw. Jesli byłaby to partia to pojawiły by sie pytania z czego to finansować. i pani przesiębiorczyni powie: nie siegajcie do mojej kieszeni, nie zwiekszajcie podatków, a pani sprzataczka bedzie musiała liczyc na podatki tej bogatszej pani bo od niej już się nie da wiecej wziąć. Bizneswoman powie ciąć socjal a bezrobotna - przeciwnie, chcę ludzkiego zasiłku, gorzej sytuowana matka - zasiłku na dziecko itd. Jako ruch społeczny organizacja kobiet ma szanse cos wywalczyć jako partia tylko sie wewnatrz podzielić. Kobiety należą do róznych klas spolecznych. Nierówność, naruszanie praw człowieka ma ekonomiczne podstawy. Często kobieta nie odchodzi od przesladowcy bo nie ma gdzie bo on tylko zarabia . często godzi się na byle jakie płace bo nie ma alternatywy, bo mówią, że jest niepewna bo może zajdzie w ciążę, bo będzie brała opieke nad dzieckiem, bo jest kobietą a szef nie lubi kobiet. Zapewnienie kobietm jak i w ogóle społeczeństwu niezaleznosci ekonomicznej w postaci Minimanego Dochodu Gwarantowanego, pełnej pomocy panstwa w wychowaniu i kształcniu dzieci to jest zniesienie szantazu i nacisku ekonomicznego, który pozwala dyskryminować i wyzyskiwac kobiety. Tylko wtedy gdy jest pewność, że bez czyjejś łaski nie zginie się, nie trzeba znosic upokorzen i przesladowań. Ale ta partia nie jest socjalistyczna więc nic takiego nie bedzie postulować.

autor: red spider 666, data nadania: 2007-02-07 11:14:04, suma postów tego autora: 1549

Do Rote Fahne i Sala

Na razie do obydwojga. Powiem Wam, co mi się nie podoba w takim Bourdieu. "Męska dominacja" super rzecz, chociaż dziwi, że nie powołuje się na źródła feministyczne, tak jakby chciał legitymizować analizę patriarchatą jako "solidną, a więc "neutralną" wobec feminizmu. Akle ok, da się jeszcze przełknąć. Co jednak mamy dalej? Po fajnej, slusznej, choć nie do końca oryginalnej feministycznej analizie mamy wykwit lewicowego romntyzmu: kult miłości, w której przekracza się ograniczenia, w której kobieta jest dowartościowana. Kto zatem daje dowartościowanie kobiecie? Mężczyzna, kochając ją wedle wzorców europejskich, tu uznanych za przezroczyste (różnica wieku, znaczenia, podział pracy i ról seksualnych, rzekomo ulegających w "prawdziwej miłości" zawieszeniu). To samo u Johna Bergera w jego skdiną świetnych The ways of seeing. Najpierw analiza feministyczna malarstwa - bardzo dobra, podobieństwo ujmowania kobiet w malarstwie europejskim do ujmowania ich w reklamach i zdjęciach erotycznych współczesnej pop kultury. A potem nagle delaracja, że u niektórych malarzy dochodziła do głosu prawdziwa miłość, która tę nierówność zawieszała itd, itp - ideologia dobrego lewicowca, który chce dać kobiecie prawdziwą wolność, ale tylko w miłości z nim, prawdziwej miłości, tym opium dla kobiecego ludu ze wszystkich klas społecznych.

autor: Anastazja, data nadania: 2007-02-07 12:45:00, suma postów tego autora: 97

A teraz o zakrzywionej przestrzeni

W zarzutach, że chce wyzbyć się w ogóle reprezentacji i apelować do "prawdziwych kobiet" zawiera się pewne mylne odczytanie. Nie kwestionuję reprezentacji, ale jej patriarchalne rozumienie. Tu też nawiążmy do filozofii. Chodzi o podział na prywatność, oikos, oraz sferę publiczną zdefiniowana jako męskie działanie "w imieniu". Dowartościowywanie "sfery prywatnej" dokonało się przy redefinicji tej ostatniej, która już u Hegla jest prywatną przedsibiorczością. ospodarstwo zostaje ukryte, jest tzw czarnym pudełkiem. No i dalej mamy teorie, dowartościowujące niby kobiety, ale w ten sposób, że niby było tak: mężczyźni robili wszystko, teraz nie będa robili wszystkiego, bo sfera publiczna otworzyła się na kobiety - przy jednoczesnym trzymaniu cZarnego pudełka wciąż zamkniętego, tak że nie widać, iż kobiety zawesze "robiły". jest to tymczasem nieprawda, w czego odkryciu pomaga Marks. Kobiety wytwarzały dobra, kultury, język. Kobiety dokonują pracy i reprodukcji. są niezbedne, ich materialna i inna praca wartościowa, lecz tajemnica niezbędności społecznej leży w czarnym pudełku. Std jedyny sposób mówiernia o reprodukcji jest autorytarnym zarządzaniem ciałami, nawet w socjalnych celach (keynesizm). Spytanie kobiet, liczenia się z kobietami nie oznacza, że poczekamy, aż każda będzie feministką, co przy patologizacji terminu prędko się nie stanie. Chodzi jednak o dowartościowanie kobiecego doświadczenia, kobiecej ogromnej, owocnej pracy, a nie tylko głupot, jakie się wciska do głów czy zmuszania do przyjęcia roli biernej odbiorczyni. To jest ideologia przyjmowana też przez część feministek, najlepszy przykład to Dworkin, która przez swoją obsesję seksyualną widzi świat na wskroś patriarchalnie, tylko odwrotnie. Otóż kobiety nie są cichymi, biernymi ofiarami, zerami, z których uczyni się "cos". W tych partiach lewicy i prawicy o których piszę wykonują spora, solidną pracę, za którą uznanie przypada potem męskiej "reprezentacji". Kobiety zrobiły na polskiej lewicy bardzo dużo, lae ich się nie docenia. Spójrzcie na le Monde. Autorzy i tłumaczki, korektorki. Splendor na autorów, na ich jednostkowe style. Czy tłumaczka, korektorka, ma styl? Otóż ma, od niego zależy udany ostateczny kształt pisma. To przypada jednak naczelnemu, który wzdycha: wszystko na moich barkach. Na pewno nie ma dyskrymincji w dostępie kobiet do nieopłacanej, niedocenianej pracy, dającej świetny efekt. Zapewniam. Wykorzystywanie kobiet na wszystkich poziomach, a potem się budzą panowie "feminiści": "bo kobiety nie chcą mówić, bo kobiety same się sprowadzają do seksu w relacjach z nami, bo kobiety trzeba dowartościować, żeby miały odwagę". Ple ple ple ple.

autor: Anastazja, data nadania: 2007-02-07 13:02:42, suma postów tego autora: 97

Butler i Żiżek

Butler nie odpowie, kto to jest kobieta, bo właśnie odrzuca i rozmontowuje kategorię, co pozwala uniknąć dyskryminacji w samym ruchu kobiecym i rozmontować uniwersalne - podkreślam, uniwersdalne, bo patriarchat nei jest lokalnym typem dyskryminacji - załozenia patriarchatu. Natomiast Żiżek w wywiadzie w Polityce: "O co dziś walczy lewica? O homoseksualne malzenstwa, o rownouprawnienie kobiet, o niedyskryminowanie mniejszosci, o prawa zwierząt i ochronę przyrody. Nie atakuję prawa do odmienności, aborcji i małżeństw homoseksualnych, ale to nie są najważniejsze problemy dzisiejszego świata. To są problemy klasy średniej w bogatych społeczeństwach. Lewica ucieka w spory o tożsamość i wielokulturowość, bo boi się stawić czoła prawdziwym wyzwanom". Czy to nie jest wujek, który zapewnie te wszystkie rzeczy "po drodze", gdy jakiś Lenin z jakims gestem - a jaki to gest, czy aby kobieta może go wykonać, że zadam super nie na miejscu pytanie - obejmie władzę. Dziękuję. Tyle kłamstw zawrzeć (lewica nie "przesadza" w zajmowaniu się tymi sprawami, lecz je karygodnie lekceważy) w jednym zdaniu i jeszcze uchodzić za hiper radykalnego - to trzeba umieć. Zapewne pomaga w tym pusty leninowski gest. To mi zaklóca ciekawy obraz liberalnego konsensusu odmalowany przez Żiżka.

autor: Anastazja, data nadania: 2007-02-07 16:11:14, suma postów tego autora: 97

Wsyztko to bardzo ciekawe

i nie będę się spierał z Twoimi obserwacjami. Powiem tak: w którymś momencie trzeba się zdecydować, szanowna Anastazjo. Albo chce się cyzelować swój własny ideał prawdziwej lewicowości, starannie odmierzac miarką odległośc poszczególnych "postaci sceny intelektualnej" od tego ideału, wdawać w wysublimowane dyskusje a la Szczuka-Bielik (dziwnym trafem liberałka z konserwtystką), okopywać się we własnych ideologicznych szańcach itd. - albo trzeba choć trochę zakrzywiać swoje myśli pod kątem realnie możliwej jakości politycznej, co wcale nie musi oznaczać rezygnacji ze swoich ideałów, może nastomiast prowadzić do ich realizacji. Sam nie jestem święty, uważam jednak, że ludzie, którzy zajmuję się, jak pewnie Ty, feminizmem, powinni choć trochę myśleć pod tym kątem, a to wymaga odrobiny komunikacji. Zauważ, że nawet nie próbowałaś odpowiedzieć na moje pytanie, podobnie chyba jak na pytanie rote fahne. Może powiedz przynajmniej jak sobie wyobrażasz lewicę, w której istotną role miałby odegrać feminizm. Pomijając zmianę obyczajów liderów lewicowych. To już wiemy.

Jesli chodzi o Butler i Zizek - "ąąą-ęęę". Mnie akurat mało interesuje "kto lepszy". A co to, sport? nawet jeśli, to w nieco innych dyscyplinach.
Jeśli chodzi o tę tezę Zizka, która wywołała tyle świętego oburzenia, to ja akurat uważam, że ma on całkowitą rację. Toute proportion gardee. Akademickie dywagowanie o niuansach tożsamości seksualnej ludzi z Londynu czy N.Y. ważniejsze od opłakanej sytuacji wielomilionowego proletariatu (głównie kobiecego) w trzecim świecie? Śmieszne. I nie łudź się, że na to pierwsze masz większy wpływ. A nie wolałabyś chociaż,żeby zniesiono w Polsce zakaz aborcji? Bo mam wrażenie, że na wpół świadomie nastawiasz się na to, że to nigdy nie nastąpi, przybierając tego rodzaju pozę.

autor: sal paradise, data nadania: 2007-02-07 19:16:48, suma postów tego autora: 1199

Partia kobiet budzi moją odrazę

Budzi odrazę właśnie dlatego, że jestem kobietą. Taki pomysł sugeruje, że kobiety są jakieś gorsze, nie mogą się odnaleźć w normalnych partiach i chcą sobie stworzyć jakąś enklawę.

autor: Miła Iwonka, data nadania: 2007-02-08 03:56:29, suma postów tego autora: 291

Do Sala

Aborcja jest zagadnieniem akademickim? Płeć żeńska jest lokalną tożsamością? padłeś na głowę (z nóg)???

autor: Anastazja, data nadania: 2007-02-08 11:57:55, suma postów tego autora: 97

?

Nie denerwuj się. Może przejrzyj to jeszcze raz. Może wyrażam się mętnie, ale przecież pisalem cioś odwrotnego odnośnie aborcji - że aborcja jest włąśnie zagadnieniem NIE-akademickim, REALNYM, podobnie jak miliony robotnic w trzecim świecie. W odróżnieniu od dekonstrukcji partiarchalnego języka miłosnego tudzież zagadnień w stylu: "czy butsch/femme stanowią odrębną grupę, czy tylko podgrupę" - to są zagadnienia akademicko-elitarne i sory, ale na tle dwóch poprzednich wydają mi się, hmmm... rozdmuchane. Z góry bardzo za to wszystko przepraszam. Wolę chodzić na głowie za Slavojem Zizkiem niż na nogach własnej przynależności klasowej, myląc absolut z rynkiem idei średniej klasy inteligenckiej. Dawno temu określano to jako "das geistige Tierreich".

autor: sal paradise, data nadania: 2007-02-08 14:26:14, suma postów tego autora: 1199

ślepa wiara w Żiżka

Patriarchat jest uniwersalną opresją, a dla Żiżka to kwestia lokalna, do załatwienia "przy okazji". Ta okazja zresztą jakoś zawsze przechodzi bokiem. A na pytanie jak doprowadzić do końca wojny w Iraku, glodu na świecie, prawicy w Polsce itp. sam sobie odpowiedz, skoroś taki mądry i skłonny do pouczania - albo wyinterpretuj z Żiżka jakieś konkretne ABC postępowania, bez używania zwrotów charakterystycznych dla bzidkiej przynależności klasowo-uniwersyteckiej (bye bye, obiekcie małe a!). Pomyśl przy okazji nad tym, jak nie karmić trolli, bo to praktyka kontrrewolucyjna :)

autor: Anastazja, data nadania: 2007-02-08 19:16:14, suma postów tego autora: 97

Mój paciorek

Ja wohl ciociu Anastazjo. Pamiętam o trollach i obiecuję, że nie będę więcej ulegał mojemu pragnieniu [pas ceder sur mon desir] i nie będę ich więcej karmił, aby nie dopadła mnie pupa i gęba.
Jesli zaś chodzi o sytuację w Polsce i na świecie, to jest ona, rzecz jasna, częściowo wynikiem przyrodzonej kondycji ludzkiej, a częściowo patriarchatu. Zasada pierwsza: istnieje jeden problem polityczny - jest nim patriarchat. Zasada druga: inne problemy o ile uczestniczą w patriarchacie, o tyle zyskują również sens polityczny. Zasada trzecia: jeżeli istnieją inne problemy polityczne, które nie mają związku z patriarchatem - patrz zasada pierwsza.

autor: sal paradise, data nadania: 2007-02-08 20:36:33, suma postów tego autora: 1199

I jeszcze na serio

Otóż nie sązę, że by dla takich jak Zizek była to kwestia lokalna (?), a już napwno "do załatwienia przy okazji". Myślę natomiast, że niektórzy uparcie tak to przedsatwiają, bo chyba CHCĄ wierzyć, że to "tylko" "kolejna perfidna próba zdominowania feminizmu" na lewicy. Taki jest ich mechanizm obronny w sytuacji, gdy mosieliby się zastanowić nad szerszym znaczeniem własnej opcji ideowej i włąsnymi nigdy do końca nie uświadomionymi priorytetami...

autor: sal paradise, data nadania: 2007-02-08 20:58:48, suma postów tego autora: 1199

Dyskusja

userów Anastazji i sala paradise to trochę jak kłótnia Mimego i Albericha (Zygfryd, Akt II).

autor: ABCD, data nadania: 2007-02-09 02:19:46, suma postów tego autora: 20871

Ciotka pyta konkretnie

czy znasz jakieś formy wyzysku, dyskryminacji, opresji, zniewolenia itp mas ludzkich, w których większością i najbardziej poszkodowanymi nie byłyby kobiety? Marks jest chyba dla ciebie autorytetem, a pisal on w krytyce programu gotajskiego, że robotnicy mający żony są bardziej opresjonowani przy równej płacy ni ci którzy ich nie mają. Po ludzku mówiąc, bardziej opresjonowane są te rodziny, no nie? Sytuacja, gdy kobiety pracowałty częściej w domu, a rzadziej na rynku, była sytuacją dyskryminacji ekonomicznej i w dostępie do płatnej pracy przede wszystkim kobiet, uzależnionych od zarobków mężów, ojców, synów. Pokaz zresztą grupę opresjonującą, w której większosc stanowiłyby kobiety.

autor: Anastazja, data nadania: 2007-02-09 12:10:56, suma postów tego autora: 97

Jak Ciotka pyta, trzeba odpowiedzieć :/

Zgadzam się. Dla mnie to są rzeczy dość oczywiste. Pamiętaj jednak, że istnieją też inne oczywistości. Otóż istnieją także inne nierówności, zdarzają się np. kobiety przynależące do takich klas, że mogą pomiatać setkami mężczyzn (żonatych bądź nie), albo nieumiarkowanie korzystać z wytwarzanych przez nich dóbr. Wychodząc z roli Gałkiewicza generalnie myślę, że powinnaś się trochę pozastanowiać nad POLITYCZNYM PRZEŁOZENIEM idei feministycznych. Pewnie czytałaś Hegemonię i strategię soc. Chodzi mi włąśnie o podobne, "niby formalne" sprawy.

Feminizm może dużo zdziałać jako sensownie wkomponowany element ruchu politycznego, a nie jako teoria wszystkiego. Twierdzić, że np. wojna w Iraku jest"wynikiem militaryzmu kultury patriarchalnej" oznacza "wsyztskie wojny są takie same", "nie ma w niej nic wyjątkowego" - czyli UWIECZNIĆ wojnę, ignorując jej indywidualny kontekst, a z punktu widzenia przeciwnika potwierdzać, że jest ona czymś normalnym. Pewnie nie przypadkiem wybrałaś sobie akurat dwa tematy, na które "nic nie możesz poradzić" - wojnę i głód, bo te dwa tematy akurat najłatwiej ulegają naturalizacji, odpolitycznieniu, uwiecznieniu etc. ("zawsze tak było"). Aż się prosi, żebyś jeszcze dorzuciła "klęski żywiołowe"...

Dodam jeszcze, że 1) nie istnieje "ślepa wiara w żizka", bo to akurat autor, ktory nie oferuje żadnego przedmiotu wiary; 2) zaerzuty o akademickość języka przypominają mi azarzut jaki niedawno można było usłyszeć wobec Naomi Klein - "przecież sama wywodzi się z klasy dziennikarsko-menadżerskiej", to "jakim prawem ją krytykuje"(sic!). Innymi słowy: solidarność klasowa ueber alles!! Kiedy wejdziesz między wrony...

A jeśli chodzi o dzisiejszą syttuację na świecie i w Polsce, to nie trzeba czytać Zizka, żeby zorientowac się co jest zasdadniczym problemem, i który on zresztą na swój sposób stara się drążyć. Problemem nie jest "co", tylko "jak" , bo z grubsza wiadomo, "co" trzeba robić. I tu jest pies pogrzebany. Problempolega na tym, że Ludzie SPACYFIKOWANI na różne sposoby (ideologiczne, materialne, religijne, klasowe). Wydaje mi się, że akurat Ty jesteś spacyfikowana ideologicznie, właśnie od strony "jak". Wydaje Ci się chyba że należy oczekiwać, aż cały świat (no przynajmniej połowa) uwierzy w feminizm i wtedy wszystko się dobrze skończy.

autor: sal paradise, data nadania: 2007-02-09 16:23:26, suma postów tego autora: 1199

Wojna i głód

Nie odpolityczniam tych zjawisk, wręcz przeciwnie. Feminizm nie jest teorią odpolityczniania, tylko rozumienia, głęboko politycznego rozumienia. To że nacjonalizm jest jakby zawsze związany z traktowaniem kobiecych ciał jako poligonu nie jest ostatnim słowem zaangażowanego feminizmu o różnych nacjonalizmach. Przeciwnie. Tropione są konteksty, a jakże, bywa też, że feministki angażują się w walkę przeciw opresji patriarchalnych społeczności, jak ma to miejsce w przypadku Palestyńczyków: ne ma w Izraelu feministki, która by nie popierała idei wolnej Palestyny, wiele z nich to ogromnie ryzykujące aktywistki. Tak jest w większosci konfliktó na świecie. Śmiem twierdzić, że feminizm pozwala lepiej rozumiec owe konflikty - oczywiście, feminizm pogłębiony teorią (tylko mi nie wypominaj, że zamiast czytać Butler powinnam jechać do Afryki; nie jadę tam tak samo jak ty).

Zresztą z tego punktu widzenia marskizm jest teorią odpolityczniania opresji płciowej, czyż nie. Choćby wspomniana Krytyka programu gotajskiego, gdzie słowa nie ma - choć to krytyka! - o całkowitym uzależnieniu żon od mężów, które świadczy o tym, że jednak kapitalizm chyba nie do końca zlikwidował wszystkie patriarchalne to i tamto, o których mowa w Manifeście Komunistycznym. Uważam, że po radykalnej dekonstrukcji, czarnej nocy zwątpienia itp lewica jest do uratowania, ale na pewno nie taka, ktora z ciepłym wujciowym uśmieszkiem oświadcza, iż polityczna poprawność to ideologiczny idiotyzm , ale, wybaczcie drogie panie, nic na jej miejsce nie mamy, więc niech zostanie stary dobry patriarchat, nowy dobry patriarchat, patriarchat dobrego Lacana, patriarchat zneutralizowany jako psychoanaliza zbiorowości, gdzie dużo trzeba rewolucyjnie pozmieniać i poniszczyć, żeby wszystko zostało - w może nie lokalnej, ale jednak nie uniwersalnej sprawie emancypacji kobiet - po staremu. Nie znam feministki, która by lubiła Żiżka. Może to nic nie znaczy, a może...

P. S. Chyba się trzeba będzie gdzieś przenieść z tą rozmową, bo tekst zaraz spadnie w czarną otchłań.

autor: Anastazja, data nadania: 2007-02-09 23:54:09, suma postów tego autora: 97

żiżek, kapitalizm i takie tam

chyba już wiem, dlaczego to właśnie butler funkcjonuje w wykładach żiżka jako przykład po-nowoczesnej wiary/religijności...

to, że butler nie powie o sobie "kobieta"-ZUPEłNIE NIC NIE ZMIENIA; nadal będzie ubierać się jak kobieta, chodzić do wc z kółeczkiem, i mówić "byłam", ot chodźby zamiast "byłem" lub podobnie. Butler może sobie siebie ZINTERPRETOWAĆ jak tylko chce. subwersja skończy się na wyjściu z domu, komuny, squotu, uniwersytetu. zazwyczaj jest tak, że ludzie tą samą sytuację interpretują w różny sposób- żeby ją uznać po prostu...taka lekcja z krytyka ideologi,"szowinisty" marksa.

fajne te twoje historyczno-filozoficzne wstawki, za którymi chowasz się i jednak nie odpowiadasz na pytania.fajne, jeżeli kogoś bawi taka para-filozoficzna szarada- mnie tylko po części. oskarżanie marksa o to, że nie widział wyzysku kobiet jest śmieszne i chyba wynika (???) z braku znajomości lektury- Marks widział tę formę wyzysku, ale w kontekście walki z kapitalistycznym hegemonem, uważał, że rodzina jest zupelnie od tegoż zależna i że nie można wyzwolić ludzi z okowów rodziny mieszczańskiej , nie wyzwalając jej od kapitalizmu- przede wszystkim.nie znaczy to też, że prezentował postawę jakiegoś mizoginizmu, czy traktował kobiety przedmiotowo w swojej teorii. uważał, że dla walki z kapitalistycznym systemem, który jakoś dziwnie wiązał mu się z nadbudową w postaci kultury mieszczańskiej, nie ma znaczenia fakt podziału pracy wewnątrz rodziny. ot, taki elementarz. wystarczy zerknąć na opisy życia rodzin robotniczych z poł. XIX w. żeby to zrozumieć: fakt robienia przez kobietę kawy dla całej rodziny, a nie przez mężczyznę, przed 14 godzinnym dniem pracy w kopali NIE MIAł ŻADNEGO ZNACZENIA. nie miał żadnego znaczenia, był niczym , dosłownie- w kontekście absolutnie wyniszczającej pracy w kopalni, fabryce,itp.stąd nie miał on także znaczenia w jego rozumieniu ekonomii. jest tylko jedna ekonomia. oburzające?

inna rzecz, to krytyka budowana na pojęciu patriarchatu.to, że ten ma wymiar uniwersalny, nie znaczy, że da się na nim ufundować satysfakcjonującą (w sensie poszerzenia pola wolności-cokolwiek to znaczy.liczę na waszą intuicję) politykę. prosiłem cię o próbkę takowej politycznej, postulatywnej konstrukcji,ale się nie doczekałem. i mam wrażenie, że się nie doczekam. tego się nie da zrobić. nie da z 2 powodów: pierwszy, to to, że program budowany na takich kategoriach- jeżeli celem ma być "wolność" rzecz jasna- musi być absolutnie partykularny, a taki może być jedynie program opierający się na kategoriach klasowych/ekonomicznych- stąd polityka antypatriarchalna może być-dla ciebie niestety- jedynie częścią polityki globalnej fundowanej na walce klas, ekonomii,itp. powód drugi, to wewnętrzna sprzeczność, której nie da się nie zauważyć. chodzi o ni mniej, ni więcej, ale o "kobiecość" właśnie. sens walki z patriarchatem tkwi w walce nie tylko z funkcją kobiet w społeczeństwie kapitalistycznym (przyjmując, że kapitalizm mamy wszędzie)- inaczej cała zabawa polegać będzie na potwierdzeniu- przez "negację"- kobiecości skonstruowanej przez kulturowo-opresywnego hegemona. mówiąc już zupełnie prosto, walczyć z patriarchatem można jedynie walcząc z "męskością", rodziną, opresją seksualną, itp. inaczej możesz co najwyżej walczyć z kwestiami zupełnie pochodnymi- i do tego nie trzeba zakłądać partii, ani nazywać tego polityką; wystarczy edukować, przeciwdziałać,itp.

nikt krytycznie patrzący na świat nie twierdzi, że nie ma czegoś takiego jak patriarchat. problem w tym, czy też problem z argumentacją ,którą tu przedstawiasz i wnioskami z tejże, że ty go po prostu esencjalizujesz. a to o jeden krok za daleko. nie wszystko jest patriarchalne i nie wszystko jest odeń zależne, choć wiele zjawisk akurat wymiar patriarchalny ma.dlatego fakt, że jest zjawiskiem powszechnym nie czyni z jego krytyki podstawy do powszechnej polityki.


ps. doceniam tłumaczki z le monde. gdybym znał anastazję dwulit, za to, że przetłumaczyła c. castoriadisa, postawiłbym jej sok pomarańczowy!









autor: rote_fahne, data nadania: 2007-02-10 01:52:58, suma postów tego autora: 1805

Le "grand Lacan" n'existe pas!

A ja znam takie feministki. Zgoda, Lacan, to mieszczuch, ale Zizek nie jest jakimś ortodoksyjnym lacanistą, nawet jeśli zarzeka się bijąć się w pierś: "ajm onli en otdodox lakanian!". To taka poza. Najogólniej biorąc nie przywiązuje zbyrniej wagi do idei "kastracji", natomiast znacznie większą d idei nieistnienia wielkiego Innego. Przerobił Deleuze'a i "lacanowski familiaryzm", podobnie jak "edypalizm" jest już dawno za burtą.
Może się przeniesiemy pod Balcerek - B. albo pod Sieraka? Podoba mi się to zestawienie :)

autor: sal paradise, data nadania: 2007-02-10 10:18:30, suma postów tego autora: 1199

żiżek uczeń lacana...?

sytuacja z żiżkiem i jego stosunkiem do lacana, przypomina trochę lenina i jego czytanie ("odzytywanie") prawdziwego marksa (i hegla oczywiście). żiżek jest chyba najbardziej instrumntalnie traktującym swojego mistrza, lacanistą. tyle tam w jego książkach, tego lacana, co i jego samego...

apropos żiżka. fragment, który anazstazja wykopała z wywiadu z żakowskim jest najczęściej cytowanym fragmentem przez prawicowych liberałów w debatach poświęconych filozofii ziżka - przynajmniej we wrocławiu. dość symptomatyczne, prawda?

autor: rote_fahne, data nadania: 2007-02-10 15:06:36, suma postów tego autora: 1805

Ano!

Ano symptomatyczne...Podziałało jak kij w mrowisko.
Jak dla mnie z tym "ortodox lacanian" to kokieteria. Z tego co słyszałem, lacaniści zresztą nie przepadają za Zizkiem, podobnie jak akademiccy "hegliści".
Przede wszystkim nie należy się w nim doszukiwać drugiego dna. Trochę w nim Deleuze'a, trochę Lacana, sporo dobrego Hegla, a nawet znać Schellinga. O Schellingu napisał już dawno książkę, o Deleuzie niedawno, za to dość ciekawą ("Organ bez ciała" - pewnie jest po angielsku).

autor: sal paradise, data nadania: 2007-02-10 16:18:19, suma postów tego autora: 1199

P.S.

Sorry, odczytałem życzeniowo Twój wpis. Myślałem że chodziło w nim o cytowanie przez "lewicę i liberałów".
A jak się do tego ustosunkowują? Straszą tym? Czy na odwrót - pouczają?
Dość ciekawe. Jeżli dobrze rozumiem, chodzi chyba o to, że konseratyuści ostatnio lubią wmawiać lewicy, że ta jest passe, posługuując się tego rodzaju wypowiedziami (Kaczyński o TOK FM jako "radiu lewicowym", przypadek le madame). W ten sposónb zyskują za jednym zamachem trzy rzeczy: ustawiają w kącie i "dowodzą zbędności lewicy", sugerując zarazem że "taki już jej los". W przypadku Zizka intencje nie są aż tak perfidne. Dla jednych amerykanizacja sceny politycznej jest "obiektywnym procesem", dla innych - czymś fałszywym i kryzysem wspieranym przez późno-kapitalistyczną kulturę medialną. Czas pokaże kto ma rację.

autor: sal paradise, data nadania: 2007-02-10 16:34:37, suma postów tego autora: 1199

jeszcze raz P.S.

albo nie pokaże...

autor: sal paradise, data nadania: 2007-02-10 16:35:05, suma postów tego autora: 1199

Jestem za "przeniesieniem" :)

Pod którąś z recenzji o Żiżku. To ci dopiero perwersja - o Żiżku rozmawiać pod recenzjami z Żiżka na forum używanym zwykle do trywialnego kto kogo :)

autor: Anastazja, data nadania: 2007-02-11 01:13:33, suma postów tego autora: 97

Dodaj komentarz