jest tu wątek tzw. homofobii Castro.
Prosze mi wymienić choc jednego działacza lewicy, który miał realne osiągnięcia polityczne, a zarazem uwazał walkę z rzekomymi nieszczęściami homoseksualistów za istotny problem polityczny.
Mao? Lenin? Ho Chi Minh? Clement Attlee? Harold Wilson? Willy Brandt?
Chyba żaden z nich.
Che też był nastawiony do homoseksualistów niezbyt przychylnie nazywał ich V kolumną hollywood,burżujską dekadencją
A słyszałeś o hiszpańskim premierze Zapatero?
Akurat rząd H. Wilsona zdepenalizował akty homoseksualne na Wyspach.
Depenalizacja aktów homoseksualnych to akurat elementarny krok nie tylko lewicowy, ale po prostu zdroworozsądkowy. Czym innym jest natomiast babranie się w urojonych problemach sfrustrowanego promila społeczeństwa, ciągłe przejmowanie się ich poczuciem krzywdy i roszczeniami, wychwalanie "kultury gejowskiej" itd. To zadanie dla "branżowego" lobby, a lewica powinna mieć takie problemy gdzieś. Podobnych marginalnych grupek jest w społeczeństwie bez liku, od orientacji seksualnej, przez ekscentryczne hobby, a na przypadłościach zdrowotnych kończąc. I nie ma powodu, żeby akurat homoseksualizm traktować jako szczególne wyzwanie dla lewicy.
Rzad Lenina zdepenalizowal homoseksualizm w Rosji
głos usera Durango.
Swoją droga, jestem ciekawy, jak Lenin skomentowałby swoim ostrym piórem rozwazania współczesnych lewicowych (?) mędrków o heternormatywności.
Jest różnica między depenalizacją homoseksualizmu (tu chyba nie ma zwolenników karania za homoseksualizm) a propagowaniem go jako "równoprawnej orientacji seksualnej". Nie przypominam sobie, żeby Lenin legalizował związki gejów i dawał im prawo do adopcji dzieci.