Taką lewicę, o jakiej marzy P. Szumlewicz, buduje wszak środowisko "Krytyki Politycznej". Bryluje w mediach, tworzy strukturę ekspercką (czy raczej - pozuje na takową), jest zupełnie bez zarzutu w kwestii "obyczajówki" (geje, feminizm itd.), nie obraża się na SLD (vide umizgi do Olejniczaka), nie traci czasu i energii na pikiety i klejenie plakatów. Zatem ci, którzy się z P. Szumlewiczem zgadzają, powinni bić brawo ekipie Sierakowskiego i wspierać ją wszelkimi siłami.
A to, że faktyczny podmiot lewicy - wyzyskiwani, marginalizowani - będą g... mieli pożytku z takiej lewicy, to już inna sprawa.
zadna lewica nie moze powstac w oparciu o walke o emancypacje i rownouprawnienie homoseksualistow. Tak dlugo jak na drugim i trzecim miejscu na liscie postulatow beda sie podobne hasla pojawialy tak dlugo lewicy w Polsce nie bedzie. Ani one wazne w kraju gdzie 15-17-20 procent ludzi nie ma pracy, ani potrzebne. Prawica ma tematy zastepcze: aborcja i lustracja, z drugiej strony emancypacja i walka o prawa gejow. A prawdziwe problemy jak byly tak sa nieruszone.
Najpierw krytyka konserwatywnego myslenia, potem - godne mass-mediow - wyzywanie adwersarzy od szalencow (czy p. Szumlewicz ma kwalifikacje do orzekania o czyims zdrowiu psychicznym?). Z jednej strony krytyka figury "zwyklego czlowieka z ludu", z drugiej dowiadujemy sie, ze
"większość ludzi, słysząc namiętne wystąpienia trockistowskich czy anarchistycznych liderów, popukałaby się w czoło albo odeszłoby z przestrachem". Ale podobno "wiekszosc ludzi" nie wie nawet o ich istnieniu - skad wiec pewnosc, jak by sie zachowali? Poza tym, obawiam sie, ze autor nie rozumie znaczenia pojec: rewolucja, socjalizm, anarchizm, partia polityczna, think-tank, mieszajac wszystko ze wszystkim - byle tylko dowiesc, ze inni sa be, a ja cacy. A zeby bylo smieszniej, zaczyna sie od wytkniecia innym - ich megalomanii. Medice, ...!
Wreszcie, ktoś trzeźwo ocenił działactwo grup zblizonych do radykalnej lewicy.Ciekawe, czy lub na ile liderzy organizacji lewicowych zaakceptują zaproponowane zmiany w formach dzialania.Na lewo od katosocjalnego PiS brak jest jakiegokolwiek zaplecza naukowego, eksperckiego, badawczego niezaleznego od instytucji państwowych, żadnej edukacji społecznej, ośrodków szkoleniowych , uniwersytetow społecznych itp.Nie dziwmy się więc, że mamy społeczeństwo wyedukowane przez kościół i prorządowe media. Kwitnie praca ,,na czarno", bo kto ma wywrzeć na rządzących presję, żeby zmienić prawo na tyle, żeby 300 tys. dłużnikom umożliwić powrót do legalnej pracy, żeby dać im nadzieję na możliwie godne życie i spłacanie długów, ale z zachowaniem przyzwoitych proporcji potrąceń komorniczych, przestrzeganiem prawa i pozostawieniem kwoty wolnej od zajęć komorniczych w takim procencie, jaki umożliwi dłużnikowi przeżycie miesiąca.
poddajesz w wątpliwość fakt, że 2/3 spoleczeństwa nie slyszała o ruchach i działaniach radykalnej lewicy.Proponuję, żeby dzialacze jak mówisz nie obarczeni problemem megalomanii lub przerostu ambicji bycia jedynymi slusznymi rzecznikami ludzi o poglądach lewicowych opuścili stołeczną enklawę i wyjechali na tzw. głęboką prowincję, żeby spotkać się z przypadkowo napotkanymi pracownikami opuszczającymi swoje miejsca pracy.Obawiam się, że niewielu z nich byłoby rozpoznanych jako działaczy lewicowych, tym bardziej jako obrońców klasy robotniczej.Może szok wywołany takim zderzeniem z rzeczywistością byłby lekiem na powrót do rzeczywistości.
Lewica, by się odrodzić, powinna godzić bezkompromisową ideowość z elastycznością, ale nie tak jak widzi to Szumlewicz. W moim przypadku bezkompromisowa ideowość to postawa, która nie pozwala mi chodzić na konferencje do siedziby SLD, bo nie zamierzam być kwiatkiem u kożucha firmującym politykę zagraniczną i społeczno-gospodarczą tej partii od 2001 roku. Jednocześnie moja elastyczność pozwala mi współpracować i szanować poglądy ludzi, którzy niekoniecznie mają taki światopogląd jak ja. A mam wrażenie, że autor tekstu ideowość i elastyczność pojmuje dokładnie odwrotnie.
Co mnie jeszcze różni z autorem? Ja dostrzegam autorytaryzm, nietolerancję czy przykłady paranoi także na lewicy. Chodzi mi o tę "kanapową" oczywiście. Dlaczego również paranoi? Bo gdyby na przykład Szumlewicz zapytał się działaczy krytykowanej przez niego radykalnej lewicy czy ktokolwiek z nich jest przeciwko ustawie o konkubinatach obejmującej swym działaniem również pary jednopłciowe, zapewne odpowiedzieliby, że nikt nie jest przeciwko, wszyscy są za. O co zatem chodzi z tą "homofobią"? Może "homofobia" jest już wtedy, kiedy nie podkreśla się choćby raz dziennie jak bardzo kocha się gejów?
Mam też wrażenie, że autor imputując swoim adwersarzom postrzeganie gejów przez "antysemicki schemat" zwyczajnie odpływa.
Jesteśmy zapewne najbardziej konsekwentnymi krytykami tzw. działactwa, ale w przeciwieństwie do autora nie pretendujemy do grona wysoko opłacanych doradców socjaldemokracji. Zresztą tzw. działactwo krytykujemy na równi z partyjniactwem i rozdrobnieniem organizacyjnym. Nikt by nas również nie posądził o sympatię do Polskiej Partii Pracy i wiodącego w działactwie KPiORP, ale musimy uznać, że w tym przypadku daleko nie cała para idzie w gwizdek. Szkoda tylko, że alterglobalistyczne "koło zamachowe" nie służy WYODRĘBNIENIU KLASOWEGO RUCHU ROBOTNICZEGO. Stąd nasza krytyka KPiORP ma diametralnie odmienny kierunek, niż Piotra Szumlewicza.
Dobrze,że ktoś jeszcze myśli, bo bez tego ani rusz
traktują sprawę aborcji jako temat zastępczy. Otóż ja jako przedstawiciel nurtu komunistycznego na lewicy, uważam że sprawa ta jest jak najbardziej ważna i jest tematem bardzo drażliwym. Sądzę że każda kobieta powinna mieć pełne prawo do zabiegu medycznego jakim jest aborcja. Nie chcę się więcej na ten temat wypowiadać bo on bezpośrednio mnie nie dotyczy. Najwięcej na ten temat powinny się wypowiadać kobiety.
Nie uważam też że jest to temat do końca zastępczy, ale na pewno sprawy gospodarcze i ekonomiczne są jednak ważniejsze, szczególnie dla ludzi pracy. Między innymi są dla tego ważniejsze bo poprzez załatwienie problemów ekonomicznych, ludzie mogą stać się bardziej wyedukowani i otwarci na kwestię aborcji. Na razie sprawa ta ich nie interesuje bo ledwo wiążą koniec z końcem. Wykorzystuje to oczywiście dla własnych celów prawica która chce działać na szkodę kobiet, co jest niestety normalne po tej stronie politycznej. Pytanie jednak pozostaje co z robiła oficjalna "lewica" dla kobiet, oprócz podpisania konkordatu i podlizywania się najwyższym hierarchom kościelnym. Stąd nasuwa mi się wniosek że tzw."lewica" zasiadająca w parlamencie i ta co uzupełnia ją w koalicji LiDowskiej jest tak naprawdę centroprawicą, centro dlatego bo czasami wydadzą oświadczenie mające świadczyć o ich przywiązaniu klasy pracowniczej.
"Lewica powinna zabrać się za ... tworzenie profesjonalnej partii, która prowadzi szkolenia, warsztaty i konferencje, ma swoich ekspertów i etatowych pracowników."
No, i tu jest pies pogrzebany! Piotruś Pan apeluje o stworzenie miejsc pracy dla siebie i swoich bliskich. Koniec z amatorszczyzną! Niech żyje profesjonalizm!
Autor nie dostrzega, lub źle dostrzega kwestie, które spowodowały marginalizacje lewicy.
1. To nie prawica zmarginalizowała lewice tylko sama lewqica, która nie pamieta lub nie chce pamietać, że podstawowym wyznacznikim lewicowości powinna być kwestia polityki społecznej, walka z biedą, wyzyskiem i kapitałem.
2. znowu temat homoseksualizmu, feminizmu itp. To są tylko brednie niewiadomo dla kogo. Proszę bardzo niech lewica walczy o równouprawnienie tzw mniejszości to się zmieści nie tylko na kanapie ale i na kilku fotelach salonów warszawki.
3. Lewica zatraciła lub zapomniała o patryjotyzmie.
4. Język tzw prawicy jest atrakcyjniejszy nie tylko dla samych wyborców ale i dla działaczy i wcale mnie to nie dziwi. W walce o władzę powinien byc powszechnie stosowany. A w tym smiesznym systemie demokratycznym wygrywa tren, kto lepiej zmanipuluje masy więc niech lewica bierze przykład od prawicy.
Niech powróci do starych haseł i walki o ludzi, o cały Naród a nie mniejszosci które tak leża autoerowi na sercu.
Nuie dziwi mnie klęska lewicy
Głód, wyzysk, bieda na wsiach jakoś o tym nie słysze z ust lewycowej elyty. Za to te problemy chetnie podnosi PiS, LPR i Samoobrona - ta ostatnia zreszta mmimo, że najbardziej populistyczna jest najbardziej lewicową z liczacych się na scenie partii.
Lewica jest ponadto przeintelektualizowana i oderwana od świata, od rzeczywistości. W saloniku mozna sobie gadać o FUCKo:) Baumanie i innych ale co z tego zrozumie prosty człowiek
Autor pisze również o hegemoni prawicy. Ja takowej nie widzę. Po prostu tymczasowo sym,patie zagubionego Narodu prtzesunęły sie w prawo ale do hegemonii jeszcze daleko w tym biernym i biednym Narodzie.
Żeby idee, lewicowe, socjalizmu państwowego znalazły odzew w społeczeństwie trzeba zająć sie prawdziwymi problemami a nie gejostwem, feminizmem i aborcją. Trzeba położyc nacisk na elementy patryjotyczne, antykapitalistyczne. Nalezy stosować język i retorykę walki, nawert czasami pogardy czy nietolerancji. Umiejętnie wykorzystać frustrację i nastroje np homofobię lub antysemityzm. Przestać ( chociaż na pewien czas ) wojować z kościołem a najwiekszego wroga widzieć w kapitalizmie, liberalizmie i kosmopolityzmie. Tylko z takim programem lewica może zwyciężyc a przynajmniej odbić sie od dna. Ale lewica w Polsce albo jest slepa albo głupia. Sam nie wiem. Dlatego wygrywa Pis i LPR z lewicowo prawicową retoryką i programem:)))))).
bardzo demagogiczny i wewnetrznie sprzeczny, proponujący np. budowanie gron ekspoerckich i partii bez żadnego zaplecza społecznego. Już niedługo polemika.
Szumlewicza nie obchodzi stosunek PiSu do klasy robotniczej lub mówiąc nowolewicowo klasy pracowniczej ogólnie.Nie obchodzą go posunięcie PiSu w gospodarce.Dla niego problemem jest autorytaryzm,antyfeminizm,homofobia.On nie próbuje demaskować rzekomego "socjalizmu" w PiSie i opisać czym socjalizm naprawdę jest, bo dla niego problemem jest to,że ktoś zauważa tendencje lewicowe zamiast martwić się homofobią.Zwyczajnie Piotr słabo kombinuje, nie myśli po prostu.Dociekliwy obserwator dowie się,że ludzie głosowali na tą partię nie z powodu stosunku do kwestii obyczajowych tylko z powodów ekonomicznych.Wiem,że postulaty obyczajowe są ważne i nie można stawiać do wyboru:albo aborcja i geje albo robotnicy i walka klas.Te pierwsze jest podrzędne wobec drugiego ale musi iść z tym drugim w parze.Ale przede wszystkim: trzeba myśleć pragmatycznie.Każdy kto ma trochę w oleju w głowie wie,że stawiając kwestie obyczajowe na piedestale nic się nie wygra.Tak mr.Szumlewicz!Bijąc się o sprawy obyczajowe nie zyska się większego poparcia.Bo ewentualnego sympatyka prawdziwej lewicy nie obchodzi czy ktoś jest gejem tylko czy pan szumlewicz wspomoże go czynem w walce o jego prawa pracownicze i pomoże mu poczuć się godnie.Albowiem gdy się jest głodnym,a na wypłatę czeka miesiącami to nie w głowie geje,lesbijki,feministki.Jeśli człowiek nie będzie musiał zaprzątać sobie w znaczącym stopniu głowy sprawami materialnymi wtedy będzie miał czas myśleć o kwestiach takich jak prawa mniejszości seksualnej.Czas oderwać cztery literki od pięknych salonowych dyskusji i pomyśleć jak normalny człowiek-co mnie obchodzi parada gejów kiedy mi nikt nie płaci za nadgodziny przez co nie mam ani czasu ani pieniędzy.Bowiem gdy bieda w d... ciśnie to nie myśli się o pierdołach.Proponuję zgadnąć- czy geja zarabiającego 800pln bardziej obchodzą warunki materialne czy bardziej to iż jest dyskryminowany?Żeby nie było żem jest jakiś faszol lub coś w tym stylu który chce narzucać swoje poglądy innym- proponuję wszelkim Szumlewiczom,Duninon i kto tam jest jeszcze schować się do własnej szuflady,krytyki politycznej czy co tam się podoba, a brzydkim 'sekciarzom' którzy ośmielają się bardziej interesować sprawami bytowymi pozostawić pole do popisu.Zobaczymy kto będzie miał większe
poparcie.I nie wydaje mi się żeby takowe zdobyli 'seksualni emancyponiści(!?)' którzy nie potrafią nic innego oprócz na rzekania w kawiarence że jest ch.....owo .
Jak mówi pismo "Po owocach ich poznacie". Czyli program budowy lewicy w RP autor buduje sam, codziennie, jako działacz MS. Co z tego wychodzi, każdy sam widzi.
Faktycznie autor krytykuje sam siebie , przecież jest dziłaczem MS i nic ciekawego mu z tego nie wychodzi. więc z czego i z kim chce stworzyc tą swoją profesjonalną partię i jakim celu chyba tylko jednym załapania się na stołek .
ale czy ci bezrobotni itp. sfinansują "szkolenia, warsztaty i konferencje, ekspertów i etatowych pracowników"? Nie. A rozmaite zachodnie fundacje propagujące Polityczną Poprawność tak.
Pamiętacie koncepcję państwa idealnego Platona? Miało się ono składać z trzech stanów: filozofów, wojowników oraz rzemieślników i rolników. Rządy sprawowaliby żyjący w komunie filozofowie, którzy byliby "strażnikami sprawiedliwości". W takim państwie filozofowie mogliby bez końca oddawać się warsztatom, szkoleniom i konfom, na które składałaby się reszta społeczeństwa, czyli przedstawiciele pozostałych (gorszych) stanów. W przeciwieństwie jednak do konf z XXI wieku, ustalenia z konf w państwie Platona miałyby charakter wiążący dla całego społeczeństwa. Można by zatem na całego zajmować się inżynierią społeczną. Żyć, nie umierać!
Komentarz Angka Leu nasunął mi taką refleksję: wiadomo, że państwa w ujęciu Platona mieć nie będziemy. Wiadomo też, że na lewicy radykalnej nikt etatowych "ekspertów" nie będzie utrzymywał, bo radykalna lewica nie ma pieniędzy, a potrzeby finansowo-zabawowe potencjalnych "ekspertów" są wielkie. Kto zatem ma pieniądze? Tylko dwa obozy: SLD i "Agora".
nie ma ani jednego konkretnego przykładu na poparcie stawianych tez.
A co jest demagogicznego(!) w pomysle budowania gron eksperckich bez zaplecza spolecznego?
Grono eksperckie powstaje niejako ad hoc, nie poprzez wciąganie na etat. Praca eksperta to działalność społeczna w nadgodzinach, inaczej w omawianiu np. problemów ludzi pracy będzie się takim samym śmiesznym teoretykiem jak ksiądz dyskutujący na temat problemów pożycia małżeńskiego.
Dwa: doradzając ugrupowaniom bez zaplecza społecznego tacy eksperci zawsze będą wyalienowaną społecznie grupą. Przykładem jest ten artykuł, czy ktokolwiek w społeczeństwie zrozumie dyskurs, w którym autor oskarżył przedstawicieli lewicowych ugrupowań o homofobię w ujęciu antysemickim?
ale gdzie tu "demagogicznosc"?
..ale w obecnej sytuacji nie wiem czy nie zostanie on sklasyfikowany jako homofobiczny, a ja jako homofob:
http://www.youtube.com/watch?v=bHpAMgwtU7Q
Kolejna diagnoza, nawet w dużej mierze trafna.
Tyle że stwierdzić, jak jest, to o wiele łatwiejsze, niż zaproponować, jak to zmienić. A pomysły sa dość wątłe.
Problemem jest jakas naiwnośc Polaków, która sie chyba bierze z niewłaściwej nauki w szkole, nieuczenia logicznego myślenia, skupiania się na istocie sprawy, a nie tylko słowach.
Śmiech mnie ogarnia, gdy ktokolwiek dopatruje się lewicowości w PiSie, LPR czy Samoobronie. Przeciez to jedynie retoryka, mówiąc kolokwialnie: mowa trawa. Przeciez wszystkie projekty podatkowe są jak najbardziej prawicowe.
Te partie wpisuja sie w nurt nowej populistycznej skrajnej prawicy.
SLD w Sejmie - to obecnie w większości nieudacznicy od Kwaśniewskiego, mdli, nijacy, albo pajace typu Gadzinowski i Senyszyn.
Czarno widzę przyszłośc lewicy.
jak nasi profesorowie co lepsi pracują na zachodzie, a poziom wiedzy tych w Polsce jest godny pożałowania... Jak czytam teksty polskich ekonomistów podobno lewicowych, to się załamuję- przebija z nich neoliberalizm, najbardziej prymitywna koncepcja społeczno-gospodarcza.
Nie, nie o to chodzi. Izolacja i marginalizacja (liczebna i prestizowa) jest faktem. Ale nie wynika z tego, ze ewentualne bliskie spotkania PIERWSZEGO stopnia skonczylyby sie wieszczonym przez autora fiaskiem. Bylo nie bylo, grupy te poruszaja REALNE problemy (uwiklanie w amerykanskie awantury wojenne, lamanie praw pracowniczych, ekspansja multinantionals, dezintegracja sfery publicznej - takze w gospodarce, ale nie tylko), wiec moga dotrzec do ludzi, o ile unikna pulapek zle pojetej "elitarnosci" i "oswiecania" gminu (nawet jesli faktycznie bedzie to oznaczac otwieranie ludziom oczu na nie zawsze dostrzegane przyczyny problemow, ktore ich dotykaja).
W glowie autora nie siedze i o jego intencjach nie mam pojecia, ALE - idea profesjonalnej polityki w przedstawionym w tekscie ujeciu jest absurdalna, szkodliwa ("zawodowi dzialacze" w NGO-sach to nieraz siedlisko umyslowego lenistwa i intelektualno-ideowej korupcji, a w najlepszym razie byle drapiezniki ze spilowanymi klami), wyrosla z falszywych przeslanek (pomieszanie pojec "profesjonalizm" i solidnosc, rzetelnosc itp. - "profesjonalista" to nie znawca przedmiotu tylko ktos, dla ktorego dana czynnosc jest zrodlem zarobku; podczas mozna solidnie cos zrobic z czystej pasji) i nawet wewnetrznie sprzeczna z reszta zaprezentowanych przez autora pogladow (no bo kto ma niby te etaty sfinansowac, przy dostrzezonej wczesniej finansowej martwocie lewicy?). Moze i wspolczesna alternatywna lewica w Polsce jest pelna wad, ale autor co najmniej wylewa to dziecko z kapiela, a moze raczej - proponuje uzdrowienie przez puszczenie krwi (tj. niezaleznosci i spontanicznosci), a jak lewicowy pacjent sie przy tym wykrwawi (tzn. ludzie, dla ktorych radykalowie to gromada sympatycznych, ale niepowaznych pomylencow uznaja na dokladke, ze tamci przedzierzgneli sie juz w cwanych, interesownych drani?)
Da sie z tego, co piszesz, odcedzic troche racji, ale przeginasz IMHO w druga strone:
- w klimatach katolickich, nawet wsrod duchownych jest sporo naprawde w porzadku ludzi, zwl. o nastawieniu antywojennym, czesto tez o dosc socjalistycznych czy nawet komunistycznych zapatrywaniach na wlasnosc, ale nie zapominajmy, ze hierarchia KK w Polsce (i nie tylko) to w znacznej mierze chciwe, kapitalist.-oligarchiczne szuje, beneficjenci transformacji ustrojowej, macherzy Okraglego Stolu, czasem nawet militaryzmu (msze w intencji polskich zolnierzy wyjezdzajacych na okupacje amerykanskich kolonii),
- socjalizm moze byc takze spoldzielczy i samorzadowy (oddolny) a nie tylko panstwowy. Mysle, ze przemiany w Ameryce Lacinskiej (rewolucja boliwiarianska) nie udalyby sie, gdyby nie parcie oddolne na Chaveza, dzieki ktoremu czyje sie pewniej w przeprawach z proamerykanska opozycja, ichnimi oligarchami i... wrogimi prosocjalnym reformom biskupami-latyfundystami :-),
- lewica musi kierowac swoj przekaz w zrozumialym jezyku, ale sama tez powinna pracowac intelektualnie nad poznaniem rzeczywistosci i tu akurat merytoryczna, nie snobistyczna lektura prac Baumana (ktory nb. krytykowal liberalno-indywidualistyczne, czyli rynkowe "ucentrowienie" glownego nurtu wspolczesnej lewicy) moze bardziej pomoc niz zaszkodzic. Pewne fragmenty biografii goscia byly nieciekawe, ale mnie od malego nauczono o rozdzielnosci (ocen) tworcy i dziela,
- lewica powinna wskazywac REALNE konflikty wynikajace z logiki systemu, ale nie wkrecac sie w juz istniejace, nakrecane przez rozgrywajacych swoje partie graczy (z obu stron). Nawiasem mowiac nie masz czasem wrazenia, ze "pompowanie" spraw pornografii itp. sluzy wlasnie PODZIELENIU tych grup spolecznych, ktore potencjalnie moglyby sie zmobilizowac ws. tarczy?
Poza tym, Polacy to taki narod, ktory nawet jesli jest rozezlony na rzeczywistosc i chce ja zmienic, nie lubi skrajnosci (w nastrojach - niekoniecznie w pogladach, przypomnijmy 10-milionowa "Solidarnosc" z 1980-81 r.).
Bez przesady, wsrod ekonomistow keynesiszm bynajmniej nie wygasl, liberalowe przebakuja o koniecznosci zaufania i konsensusu spolecznego a prof. Kowalik na zjezdzie Pol. Tow. Ekonomicznego przed 6 laty dostal za swoja druzgocaca krytyke "balcerowiczyzmu" brawa. Przy skrajnym neoliberalizmie zostali byli politrucy PZPR albo samurajowie liberalizmu jeszcze z lat 80. (Kos, "gdanscy liberalowie" itp. grupki).
Problem w tym, ze wielu z ekonomistow prosocjalnych i interwencjonistycznych zatrzymalo sie na takiej poznogomulkowsko-wczesnogierkowskiej przemyslowo-produkcyjnej gigantomanii, kulcie wskaznikow zrostu itp. skazach mentalnych. W efekcie w takim "intelektualnym lewicowym miesieczniku" jak "Dzis" mozna przeczytac jednostronne peany na czesc elektrowni atomowych (byle byly nasze i panstwowe). Rzyg...(co wrazliwyszych czytelnikow przepraszam).
rzeczywiście sprzeczny i niepoparty dowodami. P. Szumlewicz pisze np., że radykalni lewicowcy mówiąc o rewolucji i socjalizmie odstraszają ludzi, jednocześnie chce, by opierać swój program na prawach gejów i lesbijek co bez wątpienia przysporzy lewicy wyborców. Pisze, że lewicowcy są oderwani od rzeczywistości, a jednocześnie zarzuca im, że problemy zwykłych ludzi uważają za ważniejsze. Ponadto:
1. Nikt wśród radykalnej lewicy nie popiera PiS-u. Jedynie co, to bardzo rzadko pojawiają się głosy, że ten cel lub te działanie rządu jest słuszne. Bo jeżeli Samoobronie rzeczywiście udałoby się wprowadzić podatek obrotowy, to czemu niby lewica miałaby tego nie pochwalać? Albo gdyby nowy prezes NBP był rzeczywiście anty-Balcerowiczem?
2. Nie słyszałem także z ust skrajnej lewicy głosów przeciwko homoseksualistom. To, że ktoś przy każdym artykule dotyczącym ideałów lewicy nie wspomina o gejach albo po prostu tym tematem się nie interesuje, to nie znaczy, że jest homofobem.
3. Samoobrona weszła do parlamentu, a w następnych wyborach utrzymała swoją pozycję, chociaż nie ma żadnego ośrodka badawczego ani poparcia żadnego "opiniotwórczego" medium.
4. Dziesięcioosobowe pikiety przeciwko np. prześladowaniu kamieniczników mogą mieć większy sens, niż kolejny artykuł P. Szumlewicza opublikowany na łamach lewica.pl.
tego artykułu pomoże krótki słownik języka autora.
Lewica - koteria, w której autor stara się zdobyć pewne wpływy i posadę
Prawica - koteria, do której autor nie należy i nigdy się nie dostanie (aczkolwiek chciałaby dusza do raju)
ekspert, etatowy pracownik - marzenie autora o swej funkcji zawodowej
homofobia, antyfeminizm - narzędzia szantażu, stosowane przez autora wobec naiwnych lub ustępliwych kolegów
szkolenia, konferencje (konfy) - jedyny rodzaj aktywności, który autorowi odpowiada. Oczywiście, pod warunkiem, że Sierpień 80 np. zorganizuje mu szkolenie, płacąc swoim zawodowym aktywistom za wysłuchanie wykładu autora o heteronormatywności
media - raj, który śni się autorowi, ilekroć znajduje się on w objęciach Morfeusza
Prawdziwa lewica nie ma szans rządzić tak samo PRAWDZIWA prawica niestety również nie ma szans(UPR)
moze rzadzic i do wladzy powracac. Efekty sa znane.
nie bardzo wiedziałam, o kim właściwie pisze. Zarzuty o nieangażowanie się w ruch feministyczny i walkę o prawa homoseksualistów są wzięte z powietrza - na radykalnej lewicy istnieją jedynie jednostki pryncypialnie określające feministki i gejów za "paniusie" i "burżuazyjnych ekscentryków", co więcej jednostki marginalne. Wielu przedstawicieli lewicy cierpi raczej na zbyteczną i nadmierną fascynację kwestią feminizmu i ruchem gejowskim. Tymczasem nie należy zapominać (znając poglądy Szumlewicza nie jestem jednak jego stanowiskiem zaskoczona), że linia frontu nie przebiega pomiędzy ruchem feministycznym / gejowskim a jego przeciwnikami, ale jednak musi się opierać o kwestie socjalne. Nawet wtedy, kiedy feministki i homoseksualiści stają się kozłami ofiarnymi prawicy (co akurat niewątpliwie ma miejsce). Rzecz oczywiście nie w tym, aby się od tych zjawisk izolować, ale aby mądrze (co nie znaczy - bezkrytycznie) podchodzić do tych kwestii.
Dalej Szumlewicz proponuje wyjście do mediów itd. A do jakich niby mediów? Bo te mainstreamowe nigdy nie będą chciały pokazywać radykałów w innym kontekście, niż jako "ciekawe zjawisko". To nie Francja i nie Niemcy. Szumlewicz, zdaje się, ma jednak na to receptę - mianowicie "ucywilizować się". Czyli włożyć garnitury, skończyć z bezsensownym rozlepianiem plakatów i pikietowaniem (nawiasem mówiąc, Szumlewicz raczej na opisywane przez niego pikiety nie chodzi, co aż bije w oczy w owym opisie), rozmyć radykalne hasła w ogólnie "lewicowo - kontestującym" sosie (albo i już nawet nie tak lewicowym i nie tak kontestującym) i przystąpić do budowania... No właśnie, ale czego? Organizacji pozarządowej? Zespołu specjalistów od problemów społecznych? Nowoczesnej partii politycznej? A może po prostu jakiejś UP bis? Bo, z całym szacunkiem, ale dość łatwo wyobrazić sobie taką partyjkę - strawną dla burżuazyjnych mediów i w miarę znośną dla elit politycznych, przy okazji tak trochę lewicującą, która za lat kilka zdobędzie 10 miejsc w Sejmie, a za jeszcze parę wejdzie do rządowej koalicji z liberałami, lewicowość ograniczając do obchodzenia 1 maja i (czasem) frazesów o wolności, równości i braterstwie.
Będąc członkiem redakcji nie mogłem zrozumieć jakim prawem dzieli się tworzących ją ludzi na tych o poglądach "jednoznacznie lewicowych" i "niejednoznacznie lewicowych". Co ciekawe czyni się to w oparciu o kryteria światopoglądowe, mimo nie było (i chyba nie ma) w redakcji nikogo, kto by uważał, że homoseksualiści żyjący w związkach nie powinni mieć podobnych praw jak małżeństwa, a kobiety nie powinny mieć takich samych praw jak mężczyźni. Gdybym myślał jak autor tekstu, pewnie nazwałbym takie rozróżnianie redaktorów na lepszych i gorszych postawą antysemicką.
Prawdą jest zatem to co napisał ABCD: oskarżenia o antyfeminizm i homofobię każdego, kto z jakichkolwiek powodów nie tak entuzjastycznie odnosi się do poglądów autora i podobnie myślących osób, jest narzędziem szantażu. Szantażu tym bardziej ordynarnego, że często okraszonego chwytami erystycznymi, które osobę nim dotkniętą często stawiają w szeregu jeśli nie faszystów czy innej skrajnej prawicy, to w jej orbicie.
kawiarniany pseudolewicowiec atakuje lewicowe 'sekty' za to, iz zwracaja uwagę bardziej na problemy ludzi pracy niz na wydumane problemy homosiów i asystentek gender studies.
Przy okazji broni postkomunistycznych liberałow z SLD. Żałosne!