sZczerze powiedziane. Feministycznym "artystkom" chodzi o miejsce na ścianach i wysokie ceny.
Pierwsze zapewne można osiągnąć terrorem ideologicznym Political Correctness. Jednak gnioty wprowadzone do muzeow tą drogą będą stamtąd usuwane, gdy tylko terroryści pójdą w polityczną odstawkę.
Znawca sztuki gotowy jest zapłacić bardzo duzo za arcydzieło, lecz za gniota nie da ani grosza.
Ludzi wzglednie zamożnych lecz nie mających dobrego smaku można swkłonić do kupowania "feministycznej" sztuki za pomocą kampanii reklamowych.
Ale moda na feminizm już mija, więc i tym sposobem się wiele nie zwojuje.
PS. Ile feministycznych "arcydzieł" ma na ścianach George Soros, znany sponsor feminizmu?
Myślę, ze ani jednego, bo doskonale wie, że w konsekwencji swych biznesowo-politykierskich kalkulacji promuje tandetę.