że p. Tysiąc traktują instrumentalnie również aktywistki proaborcyjne. Chodzi im o spektakularną "ofiarę" zakazu aborcji.
Jest szczególnie antypatyczne, że w tej grze biorą udział m.in.Szczuka, Środa i Dunin: publicystki słynące z entuzjazmu dla liberalnych reform gospodarczych, których efektem były dramaty (nomen omen) tysięcy polskich matek. Gdy Szczuka i spółka mają do czynienia z kobietą spoza majątkowej i "prestiżowej" elity odnoszą się do niej z raSistowską wręcz pogardą (przykładem - ordynarne wyszydzanie przez Szczukę niepełnosprawnej Magdaleny Buczek czy też poniżanie uczestników programu Najsłabsze ogniwo).
Szczuka i jej ekipa mają p. Tysiąc w dużym poważaniu.
Chodzi im wyłącznie o rozgrywanie - obsesyjnie lansowanego przez liberalne media - tematu aborcji.
Życie Julii Tysiąc, to jedno, a prawo do decyzji jej matki, to drugie. Dziewczynka przecież żyje i musiałaby faktycznie być bardzo głupia, gdyby kiedyś tam miała o to (że żyje) do matki pretensje.Czyli powinna być matce wdzięczna. Gdyby pani Tysiąc natomiast dane było zrealizować decyzję, to przecież nie byłoby sprawy, bo i dziecka by nie było. Takie mieszanie jednego z drugim może rzeczywiście dziewczynce zaszkodzić, ale nie niezrealizowana decyzja matki, tylko robienie z niej zbrodniarki. Niewolnik nie ma prawa do decydowania o sobie, natomiast u nas, W WOLNEJ POLSCE - tak się słyszy na każdym kroku! - człowiek może i powinien o sobie decydować. Więc albo należy przeprosić panią Tysiąc za wtrącanie się do jej życia osobistego, albo przyznać oficjalnie,że cała ta wolność to wielka lipa. Drogi pośredniej tu nie ma. Odszkodowanie dla pani Tysiąc zapłacimy wszyscy zbiorowo jako obywatele tego kraju, jednak uważam to za sprawiedliwe. Niewykluczone,że są osoby , które chętnie pozwoliłyby się skrzywdzić 'z urzędu' dla mamony. Nie zaliczam jednak do nich pani Tysiąc.Respektuję jej decyzję i pochwalam wyrok sądu. Człowiek musi walczyć o sprawy dla siebie ważne dla zachowania własnego człowieczeństwa ,obojętne, czy to się innym podoba, czy nie.
To "poniżanie uczestników programu Najsłabsze ogniwo", jak to nazwałeś to było wpisane w formułę programu, i chcąc nie chcąc, prowadzący musiał się do tego dostosować. Nie myl telewizji z "real worldem", choć i tu, i tu kłamią.
Chciełbym Ciebie wyśmiać, ale Ty też możesz być kaleką.
Napisz, czy tak przypadkiem nie jest.
Na takich "wypadkach" trzeba grać. Ważne, żeby w dobrej sprawie.
co to znaczy prowadzący musiał?
Równie dobrze można powiedzieć, że aktor grający główną rolę w "Żydzie Suessie" musiał się dostosować do scenariusza. Albo nawet, że twórcy filmu musieli dostosować się do antysemickiej ideologii III Rzeszy.
Gdyby Szczuka poważnie traktowała swoje lewicowe - a nawet tylko demokratyczne - deklaracje, to po prostu odmówiłaby prowadzenia "klasistowskiego", głoszącego pogardę dla słabszych i nieprzystosowanych, programu Najsłabsze ogniwo.
ᓦᒳᒉᑲᑨ ᑋᑇᐇᓐᑫᒦᓍ ᑲᑕᑭᒍ ᒣᓣᓌᒴᒺᓿᑿᑘ? ᒗᓑᖏ ᖇᕱᔳᕩᖉᗔᗴ ᗍᖭᕖ ᔲᕮᕮ ᕦᖥᗐ.