tradycja szlachecka - cytuję - wyrzucała kobiety poza obręb własnych interesów"!?
Przykro mi, ale nie mogę zgodzić się z "uczoną" M.Środą.
W dzieci z probówki w XVII-tym wieku nie wierzę ani dudu!
Dość interesujący artykuł, potrafiący w odkrywczy (jak na polską lewicę) spojrzeć na potencjalnie wyzwolicielską rolę religii (trzy przedostatnie akapity).
Tym niemniej prezentuje koncepcję lewicowości, z którą się nie zgadzam. Otóż gdy lata temu nasiąkałem lewicowością ideał lewicowy był ideałem prospołecznym, kolektywistycznym; zakładał prymat interesu zbiorowości (kolektywu, klasy, społeczeństwa) nad interesem jednostki i wynikające z tego postulaty solidarności i poświęcenia. Natomiast teraz jako "lewicowe" propagowane są ideologie na wskroś indywidualistyczne: liczy się tylko jednostka - moje Ja, moje prawa, moje aspiracje. Lewicowość została sprowadzona do kultu własnego Ego. W imię tego egotyzmu kwestionowana jest wszelka solidarność, wszelkie poświęcenie.
Żebym został dobrze zrozumiany muszę zastrzec, że nie mam zamiaru bronić KAŻDEGO poświęcenia. Solidarność między nierównoprawnymi jednostkami (grupami), solidarność asymetryczna jest solidarnością fałszywą. Sądzę jednak, że współcześni lewicowcy wylewają dziecko międzyludzkiej solidarności z kąpielą dominacji. W imię, jak to jeszcze niedawno nazywano, "burżuazyjnego egoizmu".
I może jeszcze co do tego rzekomego antagonizmu między emancypacją kobiet a emancypacją narodową. Tak się składa, że w awangardzie kobiecego ruchu emancypacyjnego w XIX-wiecznej Polsce stało nacjonalistyczne pismo "Głos" J. Popławskiego, z którego potem wyrosła endecja.
Historia Polski, t. III, cz. I, Warszawa 1963, s. 569: Najbardziej radykalne koła inteligencji założyły w Warszawie jesienią 1886 r. tygodnik "Głos" [...] Pismo domagało się emancypacji kobiet, ich przygotowania do życia, a w szczególności - wyszkolenia zawodowego i umożliwienia zarobkowania, a wreszcie - rozszerzenia ich działalności społecznej.
Nikodem Bończa-Tomaszewski, Demokratyczna geneza nacjonalizmu, Warszawa 2001, s. 36: "Głos" rzucał się również w wir walki z reakcją. [...] Sporo uwagi przykuwa na przykład sprawa emancypacji kobiet. Walce pań o prawa wyborcze panowie z redakcji "Głosu" energicznie kibicują. Jest ona o wiele bardziej wyeksponowana niż, na przykład, walka z żydostwem.
Szokujące? Niekoniecznie, jeśli ktoś czytał np. Fanona "Algieria zrzuca zasłonę" - tam było opisane analogiczne zjawisko.
Feminizm katolicki: umożliwić kobiecie urodzenie i wychowanie jak największej liczby dzieci, ograniczonej tylko jej możliwościami fizycznymi. Jeszcze jedno- "Stąd zakorzenione w polskiej mentalności przekonanie o wyższości kobiety dzietnej od bezdzietnej"- myślę że teraz idzie to dalej, "przekonanie o wyższości kobiety wielodzietnej od małodzietnej" i związana z tym pogarda już nie tylko dla kobiet bezdzietnych (z wyboru), ale i małodzietnych ("jak mogła urodzić tylko jedno czy dwoje dzieci, egoistka chce robić karierę a mogłaby mieć więcej dzieci").
to dziwne. Ja w mediach wysokonakładowych spotykam się raczej z pogardą dla kobiet w ciąży i z dziećmi.
Był np. artykuł A.Wołk-Laniewskiej w Nie, że kobieta w ciąży wyglada beznadziejnie (w oryginale - znacznie ostrzej).
Warto też przypomnieć pogardliwe elukubracje Magdaleny Ostrowskiej o "bachorach".
Podobne stanowisko, choć może nie w tak skrajnej formie, prezentują np. Przekrój czy Newsweek. Polska.
ja mówiłem o katolicko-narodowych poglądach, wyrażanych przez polityków PiS i LPR. Póki co jeszcze media nie przejęły w całości tego światopoglądu, choć niektóre się starają (np. Dziennik). Podobnie TVP promuje dzietność itp... A co do kobiet w ciąży- gardzić niemi się nie powinno, aczkolwiek współczuć jak najbardziej bo większość z nich nie podejmuje decyzji w pełni suwerennie, raczej ulega (nieświadomie) presji społeczeństwa, rodziny, kościoła, itp.. To o czym jest w komentowanym tekście. Na przykład rodzice często naciskają na swoje dzieci "my chcemy wnuki" itp...
być dyskryminowane.Teraz też zabierają głos głównie panowie, czyżby panie nie zaglądały na lewicę.pl? Kobiety nie są dyskryminowane i prześladowane przez kosmitów, ale przez mężów, synów, kuzynów i krewnych oraz znajomych. Skoro nie potrafią one na własnym podwórku zrobić porządku,to w skali kraji nie ma na to szans.Nie wszystkie zachodzą w ciążę w wyniku gwałtu, co jest z pewnością tragedią, ale przecież większość "daje" dobrowolnie a to, bo lubi, a to, bo czuje potrzebę macierzyństwa, a to bo ksiądz tak każe ,bo przybędzie mu nowa duszyczka "na własność", co oznacza forsę dożywotnią.Sama należąc do tej tzw. przepięknej płci wiem, że odrobina samozaparcia i szanowanie tego, co to się ponoć "nie zmydli", jednym słowem pielęgnowanie w sobie poczucia godności i nie traktowanie kobiecości jako seksu pozwala na osiągnięcie porozumienia z płcią odmienną na bazie międzyludzkiej bez świńskich podtekstów. Jeżeli teraz któryś z panów poczuł sie obrażony, to sam sobie winien, przecież ja o mężczyznach nic złego nie napisałam, przeciwnie, z mężczyznami mam relacje bardzo dobre albo żadne.
Polski mainstream faktycznie nie każe się zachwycać macierzyństwem. Delikatnie rzecz ujmując. A to co robią antyfeministyczne oszołomy to wrecz obrzydzanie instytuacji rodziny i macierzyństwa. Wiem, że to tylko z głupoty, ale pasuje idealnie do spisku, gdzie z jednej strony mamy oficjalna propagande a z drugiej koncesjonowaną opozycję gardłującą przeciw propagandzie ale swoim wizerunkiem w istocie wpychającą w objęcia tej propagandy. Kreowanie fałszywych alternatyw.
Jeśli chcą być "matkami-polkami"- to ich sprawa. Trzeba uświadamiać kobiety, a nie wykrzewiać u mężczyzn przejawy instrumentalnego traktowania kobiet. Poza tym co złego w seksualności kobiety? Może mają nosić husty zasłaniające twarz?
Co ta Natura (Bóg) z nami wyprawia, zamiast podzielić role wg. zasad równouprawnienia obarczyła kobiety ciężarem rodzenia dzieci i ich odchowania. A mogłoby przecież być sprawiedliwie gdyby człowiek został lepiej skonstruowany, tak że rodzenie odbywałoby się na przemian – raz rodzi ojciec, raz matka.
Szkoda, ale w naturze nic nie jest sprawiedliwe, a światem rządzi przypadek.
Kto rządzi przypadkiem – tego nie wiemy.
Rozumiem bunt kobiet i ich prawo do wolności
i równouprawnienia. Może ten rodzący się bunt stanowi formę przystosowawczą gatunku ludzkiego do przetrwania grożącej podobno na świecie eksplozji demograficznej.
Byłoby interesujące dowiedzieć się jak autorka wyobraża sobie funkcjonowanie społeczeństwa gdzie kobiety przestaną rodzić i odchowywać dzieci, a rodzina jako podstawowa komórka społeczeństwa przestanie istnieć, co zaczyna się już dziać w niektórych krajach, ale tego właśnie w tekscie nie znalazłem.
masz przestarzałe dane, gdzieś tak sprzed 30 lat. Już od dawna demografowie zauważają, że światu eksplozja demograficzna nie grozi.
Wiem, dlatego napisałem >podobno, bo wielu chyba jeszcze tak utrzymuje, nawet przy interpretacji zjawiska rozwoju homoseksualizmu.
Poza tym cóż znaczy 30 lat dla Natury i jej procesów przystosowawczych.