Tego wymaga od nas Unia Europejska. Protestowanie przeciw jej ustaleniom jest przejawem zaściankowości i wstecznictwa.
im wyższy podatek, tym mniej sprzedanych książwek, mniej możliwości dla tych, którzy chca czytać nie wspominając o całej masie, która juz w ogóle nie sięgnie po książke. Ale to mnie nie dziwi. Książki= kultura a to jest to na czym UE w Polsce nie zależy. Im głupszy naród, tym łatwiej nim kierować vide USA i społ. Zachodniej Europy. Staczamy się coraz bardziej......
Księgarze protestują, bo będą musieli obniżyć cenę netto, a więc swój zysk, żeby po doliczeniu 7% VAT cena brutto płacona przez konsumenta nie zmieniła się, tak żeby popyt pozostał na dotychczasowym poziomie. Tak więc jest to walka tylko i wyłącznie o własne zyski. Co innego żywność- tutaj popyt jest sztywny wiec VAT musi być niższy, bo producenci automatycznie podniosą ceny jak wzrośnie stawka.
...rządzić ludźmi nieoczytanymi. Nawet Niemcy skarżą się, że ceny książek są wygórowane (szczególnie w stosunku do filmów czy płyt z muzyką), a co mają powiedzieć zarabiający dużo mniej Polacy? Nie mówię już o bestsellerach ale ceny podręczników akademickich są niekiedy skandaliczne.
proponuję aby lewi pisali za Bóg zapłać i netem przesyłali swoje produkcje masom pracującym, hehe...
na książki jest absolutnie poza znaczeniem, bo ludzie ich po prostu nie czytają. Bez względu na cenę. W Polsce nie ma i tak na dobrą sprawę nigdy nie było kultury czytelnictwa.
Wydają wszelakie książki na kredowym papierze, by móc mieć solidną podstawę do naliczania marży. A wiadomo im większe koszty pośrednie tym większa marża. A potem płaczą, że nawet za zwyczajną broszurkę trzeba w księgarni zapłacić ponad 30 zł. Oczywiście, gdy cena jest zaporowa to i niski jest nakład druku, im tym samym koło się zamyka. A wystarczyłoby aby wydrukować to na cienkim papierze (nota bene, każdy papier się zużywa i żółknie z czasem), bez złoconych opraw, a cena obniżyłaby się do takiego poziomu, że nakład wyniósłby nie 1000-2000 egzemplarzy ale 50-100 tys. egzemplarzy, a cena spadłaby pięciokrotnie i żadne VATy nawet 22% nie obniżyłyby tej sprzedaży. No ale jak ktoś chce na każdym egzemplarzu zarabiać po 10 a nawet 60 zł to potem tak jest
wydawcy wypuszczają na rynek książki w małych nakładach, bo doskonale wiedzą, że więcej się nie sprzeda; zresztą zbyt nawet tych tysiąca czy kilkuset egzemplarzy często jest trudny. Książki produkowane są na lśniącym papierze, w twardych okładkach, mają szyte grzbiety, z zakładkami itd. po to, aby po prostu znalazły nabywcę. W Polsce większość ludzi naprawdę nic nie czyta, nie ma takiego nawyku ani potrzeby, co nebenbeigesagt stanowi jakąś formę analfabetyzmu, i książka nierzadko traktowana jest jako coś do ozdoby meblościanki, stąd też musi się ona ładnie prezentować. Niestety, nie treścią, lecz kredowym papierem i innym takimi duperelami można dziś przyciągnąć klienta. Znam gościa z tzw. klasy średniej (nb. teraz jest radym w jednej z gmin podwarszawskich), który w ogóle nie kryje się z podobnym poglądem, książki zakupił niejako na wymiar i dla upiększenia swego nowo zbudowanego domu. Druga sprawa to cena książek. Kupiłem kiedyś w Bratysławie kilka ładnie wydanych książek (choć oczywiście nie tymi parametrami się kierowałem, he, he) w cenie około 30 zł każda, u nas za książki na takim poziomie edytorskim trzeba by było dać coś koło setki. Generalnie w Polsce książki są drogie i w przeliczeniu na zarobki, i w jakimkolwiek innym.
mnie wkurza to, ze juz nie moge kupic NORMALNEJ ksiazki, tylko jakies badziewie Grega z jeszcze bardziej badziewnym opracowniem! Nie ma tez tzw. "klasyki". Lezy jedynie w bibliotekach i antykwariatach. a na polkach ksiegarni pelno tandety i malo rzeczy naprawde wartosciowych. za łatwo teraz cokolwiek wydawac...
...ale też nie wszystkich pozycji to dotyczy. Ostatnia książka Rogera Penrose'a (matematyczna, ale raczej popularnonaukowa, nie jest to podręcznik) kosztowała 120zł (!!!) i poszła chyba w tydzień. Ja kupiłem w dniu premiery, ale kumpel chciał po tygodniu i nie było (nie chodzi mi oczywiście o jedno miasto, stan w np. Empikach można sprowadzić dowolnego ich sklepu i ewentualnie sprowadzić).
Więc to nie jest tak, że w Polsce nikt niczego nie czyta. Ogólnie rzecz ujmując nie ma kultury czytania, ale dobra książka się sprzeda w wąskiej (wiernej) grupie czytelników. I właśnie na tym żerują wydawcy!!!! Jak widać na opisywanym przykładzie – są ludzie którzy kupią bez względu na cenę.
I dla tych właśnie wąskich gron wydawane są książki w wąskim nakładzie. Jest to zresztą najzupełniej logiczne, po co bowiem produkować 100 000 egzemplarzy, jest sprzeda się parę tysięcy? W razie większego zapotrzebowania zawsze można przecież zrobić dodruk (znam książkę podobno dodrukowywaną 12 razy). Zdarzają się nawet pozycje tłoczone w nakładzie kilkudziesięciu sztuk, z tego zdaje się po 2 egzemplarze do BN i BJ, trochę na potrzeby autora, reszta do kilku w kraju tzw. dobrych księgarń. Aha, to że jakaś książka szybko się sprzedała niekoniecznie musi świadczyć o faktycznym zainteresowaniu nią, może po prostu była dobrze reklamowana i burżuj-snob chciał się pochwalić jej posiadaniem?
jak wy rzadzicie to rozpieprzacie gospodake maksymalnie