dziennikarzowi "Gazety Wyborczej" ten fotomontaż podrzucili "kaczyści", aby skompromitować ostoję oporu przeciw faszyzmowi?
CHERWONY WARSZAWIAK
Czytam - przecieram oczy, czytam...
News roku! No po prostu 12 stopni w skali absurdu.
O to do czego prowadzi politycznie przeczulona percepcja. "Ptaszki na grzędzie dowodem na manipulację liberalno-wyborkową". Pewnie sam Michnik mu kazał. Układ czuwa!
spokojnie. Nie denerwuj się. Gazeta Wyborcza jest najwspanialszym medium na świecie. Broni nas przed kaczyzmem i faszyzmem. Twoi towarzysze doceniają ją za to aż nadto.
PS. Jak było na promocji kwietniowego numeru Le Monde Diplomatique z radykalnie lewicowym redaktorem Domosławskim?
w sprawie ptaków na dachu i nie dorabiała teorii spiskowej.
Oczywiście, że w każdej redakcji może się znaleźć nieuczciwy dziennikarz.
Sądzę jednak, że w tym konkretnym wypadku do oszustwa mogło zachęcać przekonanie wyrobione sobie przez nieuczciwego dziennikarza, iż jego firma ma monopol informacyjny. A wobec tego, mało kto odważy mu się wytknąć fotomontaż. Zresztą "GW" sfałszowała np. opublikowany na jej łamach zapis rozmowy Rywin-Michnik i żadnej strony nie poniosła.
Mamy tu więc drobny ale znamienny objaw klimatu zakłamania i demoralizacji, którym "GW" latami zarażała życie publiczne.
Nie jest to też żaden spisek, a szersza tendencja. Wszystkie większe tytuły czują się bezkarne w manipulowaniu. W tekstach analitycznych robią zasadnicze błędy merytoryczne (Newsweek pomylił kiedyś nawet nazwy województw, o przekręcaniu nazwisk rozmówców nie ma co wspominać). Drukują banały jako wyjatkowo głębokie spostrzeżenia. Relacjonują wydarzenia w taki sposób, że często ich świadkowie zastanawiają się czy brali udział w tym samym zdarzeniu. Posyłanie do nich sprostowania, jeśli nie jest się ministrem ani parlamentarzystą to strata czasu. Wytaczanie procesu też jest nieskuteczne. Rzetelność dziennikarska w głónych mediach niestety prawie nie istnieje. Przytoczę tylko anegdotkę. Swego czasu rozmawiał ze mną znany dziennikarz "Newsweeka". Pomijam już fakt, że wywiadu nawet nie nagrywał. Później ukazał się tekst, w którym przekręcono moje nazwisko i zrobiono ze mnie niemal współpracownika Jarugi - Nowackiej, o której nie wspomniałem ani słowem. Nie omieszkałem skomentować tego na forum i poprosić o sprostowanie. Jeszcze tego samego dnia ów dziennikarz zadzwonił z pytaniem czy naprawdę chcę sprostowania "bo będą się z niego w redakcji śmiać". Odpowiedziałem że bardzo dobrze, bo takich błędów nawet gazetka osiedlowa nie powinna robić. Sprostowanie ukazało się w następnym numerze... drobnym drukiem pod działem "różne", nawet bez przeprosin.