To wykształcone społeczenstwo.
Kiedy czytam o niedostosowaniu edukacji do potrzeb "rynku pracy" strzyge uszami i wywołujeto we mnie naturalną wrogość. Toz to żywcem z programu liberalnego. Czy P. Szumlewiczowi potzreba tkaczek, spawaczy i innych fizycznych którzy mają robic na elity? A może byłoby nieźle gdyby tkaczka czy spawacz mieli dyplom wyzszej uczelni, nie na potrzeby rynku a dla własnej satysfakcji, samorealizacji. Dyplom zdobyty z potrzeby wiedzy, zamiłowaniado nauki a nie z potzrby dobicia sie do uprzywilejowanych klas społecznych. Tak wykształcony pracownik nie da się łatwo robic w balona i może zacznie walczyć o swoje prawa, łatwiej nabierze klasowej świadomości, załozy związek partie polityczną Pytanie brzmi jak realizowac ideę JJ Rousseau by człowiek umiał pracować jak chłop i mysleć jak filozof.Może nie ma co ubolewać nad upadkiem szkół zawodowych. Lepiej pomysleć o kursach przygotowawczych realizowanych w ramach wyzszej uczelni, liceum. Po zawodówce i tak trzeba robić kurs bo potrzebne są i tak korporacyjne papiery w wielu zawodach: uprawnienia SEP dla elektryków, uprawnienia budowlane, papiery spawacza i to odzielne uprawnienia na poszczególne technologie spawlnicze: gazowe, elektryczne,, w powłoce argonowej itd.Darmowe kursy zakonczone urawnieniami w ramach nauki w szkole i na studiach to jest to. To że dziś potzreba nagle fachowców to efekt koniunktury która sie kiedyś skonczy. Czy juz wszyscy zapomnieli jak na poczatku lat 90 nagle fachowcy stali sie zbedni.To ledwie dwa lata jak tych fachowców nagle potrzeba. Jeszcze dwa, trzy i odnowa zostaną wypluwani przez "rynek". Doranźe myslenie zawsze wywołuje u mnie ból zębów.
Dla elit wysoki poziom wykształcenia społeczenstwa to koszmar bo redukuje róznicę, przełozony nie odniesie się do podwładnego z wyższości.
Finlandia ma dzis najwyższy procent skolaryzacji. 32 % społeczenstwa legitymuje się wykształceniem wyzszym, 88 % wykształceniem średnim. Kraj nie upadł a równość mimo że to społeczeństwo kapitalistyczne i wolnorynkowe jest tam jedna z najwazniejszych wartosci.
jeszcze w kwestii szkół prywatnych.
Kończą jeludzie z rodzin gorzej sytuaowanych, dla nich dostac się na studia państwowe-bezpłatne, na tzw. oblegane i automatycznie dajace społeczny awans kierunki jest bardzo trudno. Tu nawet nie trzeba korupcji. Kazdy wie, że wychowanie w wyzszej klasie społecnej daje nieporównanie wiecej bodźców rozwojowych, doswiadczeń osobistych tego o czym inni czytją w książkach, to obcowanie na codzień z kulurą słowa, ze srodowiskami intelektualnie stojacymi ponad społeczną przecietność. To też podróże zgraniczne, w których doskonali sie znajomość języków obcych.
Teoria pedagogiczna mówi, że jedyną niezalezną od doswiadczenia życiowego nauką jest matematyka. Nauka czysto abstrakcyjna. Ale i tu mamy do czynienia z poprzedzjącym je "czystym rozumem", że się po kantowsku wyrażę. Sprawnośc myslenia abstrakcyjnego też mozna ćwiczyć i w przypadku rowiązywania wielu problemów teoretycznych, juz w latach dziecięcych przyspiesza sie rozwój myslenia abstarkcyjnego, a wiek startu jest dla wszystkich taki sam.
Toteż w obecnym systemie mam powazne opory przed opowiadaniem się za bezpłatnymi studiami bo idea jest słuszna ale w obecnym czasie bardzo platońska.
Proletariusze wszystkich krajów! Kształcie się! Dla siebie a nie dla rynku.
bingo!
Dodam, że autor poszedł dalej na prawo niż neoliberałowie. Tamci bowiem żądają podporządkowania edukacji wobec przymusu osiągania wzrostu gospodarczego. Dają jednak do zrozumienia, że wszyscy skorzystamy na tym, że nasze społeczeństwo - dzięki temu wzrostowi - wytworzy więcej dóbr. Oczywiście, to demagogia.
Nasz autor jednak i tego nie obiecuje. Chodzi mu tylko o to, żeby rynek pracy gładko funkcjonował. A ludzie? - że tak starolewicowo zapytam. O nich mniejsza. Liczy się rynek.
"jak realizowac ideę JJ Rousseau by człowiek umiał pracować jak chłop i mysleć jak filozof?" ---- U nas póki co jest dokładnie odwrotnie. Wielu pracuje w charakterze filozofów, a myśli jak chłopi, he, he.
Ta Finlandia do na prawdę ciekawy kraj. 32% posiada tam wyższe wykształcenie, a 88% średnie. Jakby nie liczyć, to mamy 120%.
Liberałowie i neoliberałowie nie żądają, aby podporządkowac system edukacyjny wzrostowi gospodarczemu. Liberałowie mówią: niech każdy sam wybiera czego, gdzie i jak długo chce się uczyć. To jest indywidualna sprawa.
Żadne 120%, robaczku. Aby mieć dyplom wyższej uczelni trzeba najpierw mieć świadectwo maturalne. Stąd te 88%, pajączku. Proste? Proste jak drut.
Ty byś się, króliczku, nawet na giertyszą maturę nie załapał...
do "kwak"
Każdy Fin mający wyższe wykształcenie (32%) ma również średnie (88%), więc te procenty się nie sumują.
Można policzyć różnicę 88% - 32% = 56%, czyli trochę więcej, niż "Finlandia"
Na zdrowie.
zaiast polować na kwaka, powiedz lepiej, czy swoje potomstwo zamierzasz edukować według wskazanej tu recepty: polski moherze i Ciemnogrodzie, do roboty na postępowe jaśnie państwo!
Pewnie autor zapomniał o słówku "co najmniej". Dodaj je w odpowiednim miejscu i ci wyjdzie nie 120 proc., tylko tyle ile powinno.
za sam nick już Cię kocham, bo musisz wiedzieć, że mam w komórce takiego faceta. Za "kwakową matmę" tyż Cię uwielbiam ... -:)) całym swoim jestestwem.....
"wolnego rynku", takie pomyłki jak kwakowa zdarzają się nad wyraz często; myślę, że coś w tym jest... Ale nasz portalowy kolega chyba jednak żartował.
żyjemy w socjalizmie rynkowym, odpowiadającym wizjom Saint-Simona, ewentualnie Oskara Langego. Ma to tyle wspólnego z rzeczywistością, co legendy arturiańskie.
Jakim cudem współczesny rynek pracy gwarantuje zaspokojenie potrzeb społecznych? Weźmy prosty przykład. Baza antyrakietowa, jeśli u nas powstanie, stworzy znaczną liczbę miejsc na rynku pracy. A jaki będzie to miało związek ze zbiorowymi potrzebami? Żaden.
Dlatego do rynku pracy - nawet punktu widzenia społeczeństwa i jego wymagań - niekoniecznie warto się adaptować.
I tu - jak myślę - tkwi zasadniczy błąd rozważań, a zwłaszcza postulatów autora.
Błędem lewicy jest wpajanie masom jakiś wyższych idei, najlepiej jeszcze żeby dla nich zrezygnowali z osobistego dobrobytu i wolności... Dlatego warto zamiast studiować skończyć zawodówkę z dobrym zawodem i uciekać z tego kraju, na zachodzie zarabiać 5x tyle co lekarz w Polsce. To jest uczciwa rada dla młodych Polaków.
na czele z "walką klas", a ludowi po prostu chce się dobrze żyć, konsumować, mieć jak najwięcej publicznych darmowych usług na wysokim poziomie, do tego oczywiśćie być wolnymi i swobodnymi.
Miejsca pracy (nieliczne) baza stworzy, ale dla Amerykanow bo nawet jednego ziemniaka z Polski tamtejszy personel nie wsunie. W Polsce bilans bedzie raczej ujemny, chocby z powodu zamarcia turystyki w odpowiednich regionach.
Co innego PROGRAM badawczo-rozwojowy, ktory dal prace ogromnej armii amerykanskich iznynierow i naukowcow. W razie upadku petrodolara podzialą oni los swoich radzieckich poprzednikow, gyz "wisza" na budrzecie.
kompleks militarno-przemysłowy stwarza liczne miejsca pracy, ale nie zaspokaja zadnych potrzeb społecznych.
Dlatwego lewica krytykuje strukturę rynku pracy zamiast domagać się mechanicznej do niego adaptacji.
moje potomstwo kształci się samo, zgodnie ze swoimi talentami i predyspozycjami. Chociaż przyznaję, że moje zasługi w rozwijaniu ich predyspozycji i talentów są nieocenione, że tak nieskromnie powiem. Już zupełnie na marginesie dodam, że nie każdy może być profesorem. Ktoś na tych mędrców musi zaiwaniać.
Postępowe jaśnie państwo powinno ponadto wiedzieć, że swoje wykształcenie zawdzięcza właśnie moherom i Ciemnogrodowi, nieprawdaż?
Nasze szkoły nie uczą i nie wymagają myślenia, wyciągania wniosków, stawiania pytań i szukania odpowiedzi, itp... Wymagają tylko wiernego odtwarzania książkowej wiedzy, np. za mądrego człowieka w Polsce uważa się tego, kto zna najważniejsze stolice państw na świecie. Amerykański student często nie wie gdzie leży Polska, za to potrafi świetnie rozwiązywać problemy, podobne do tych z którymi zetknie się w pracy zawodowej. To dlatego polski absolwent wyższej uczelni nadaje się na zachodzie tylko na zmywak. Zrozummy wreszcie że nie mamy dobrego systemu edukacji i szkolenia wyższego, a jeżeli ktoś coś osiągnie to wyłacznie dzięki własnym talentom i zdolnościom, a nie szkole, która może je co najwyżej stępić.
wypadaja plscy i amerykanscy uczniowie w miedzynarodowych rankingach? Wydaje mi sie ze nasi sa zdecydowanie lepsi. CHoc faktycznie czolowka absolutna to Finlandia + Azjaci.
Luke, ale człowieka od zwierzęcia odróżniają własnie tzw. wyższe potrzeby. Gdyby rzecz sprowadzała się do wysokości dochodu i zakresu swobody osobistej to w USA lewica nie byłaby potrzebna.
ty coś czasami przeczytaj. Cokolwiek. Naprawdę ci to nie zaszkodzi.
daczego przedstawiciel grupy ludzi, która domaga się dla siebie grantów ze źródeł państwowych (MEN, UW) i prywatnych (Agora, Fundacja Batorego, Fundacja Róży Luksemburg) - i to za bezwartościowe intelektualnie i pisarsko teksty o takich bzdurach jak "europocentryzm", "hegemoniczny dyskurs" czy "heteronormatywność" - równocześnie twierdzi, że młode pokolenie ogółu Polaków nie ma prawa zdobyć wykształcenia ogólnego i musi zadowolić się umiejętnościami zawodowymi.
i znowu te narzekania wykształciuchów... Notabene kto oprócz wykształcenia (czyli wkucia i zaliczenia pewnego wycinka wiedzy) potrafi też i myśleć, u kogo polska szkoła nie zabiła zdolności samodzielnego myślenia- ten może dobrze zarobić, więcej niż robotnik.
na jakiej podstawie rajcujesz o polskiej szkole?
Proszę o linki i źródła.
Tylko konkluzja nieciekawa, jeszcze wiecej panstwa decydujacego o kierunku rozwoju edukacji. Po to jest rynek aby wynagradzac/karac za wybor kierunku studiow. Skoro jest teraz takie ogromne zapotrzebowanie na ludzi po technikach i zawodowkach, to place pojda do gory i to da ludziom do myslenia, nie trzeba zadnych ingerencji urzedasow, a wlasnie sprywatyzowac panstwowe uczelnie i szkoly aby trzeba bylo je oplacac. Placacy student dwa razy sie zastanowi zanim wybierze kierunek niezgodny z sytuacja rynkowa. Autor sie dziwi ze nikt nie chce byc np. stolarzem a woli pracowac w finansach czy administracji. Sorry, stary, ale praca stolarza jest h...wa i bez przyszlosci, wiec jezeli ktos ma tam isc to najpierw musza tam porzadnie skoczyc place, dokladnie dzieki brakom odpowiednich ludzi na rynku pracy. Podaz, popyt, podaz, popyt, wroc do ABC ekonomii.
jest trochę racji. Istotnie za dużo mamy ludzi "wykształconych", za mało zaś chętnych do tzw. pracy fizycznej. Nie trudno też zauważyć postępującej od lat inflacji wyższego wykształcenia.
nie jest najgorszy z możliwych. Jest niedoskonały, ale w tzw. rankingu światowym nasze "dzieci" radzą sobie świetnie. Właśnie dzięki wszechstronnemu wykształceniu humanistycznemu. M.in. dzięki "paniom od śpiewu", i "od rysunków" i od przeróżnych "świetlic" oraz "kółek zainteresowań", które rozwijają przeróżne talenty. W moim mieście tak właśnie funkcjonuje oświata. JESZCZE. Wiem coś o tym, bo mam dzieci w wieku szkolnym i studenckim.
Mam krytyczny stosunek do polskich nauczycieli, bo są oni niedouczeni i często niechętni uczniom, chociaż zdarzają się pasjonaci (mam takiego, jest niesamowity, mimo że to m.in. katecheta, i wuefista, i "pan" od techniki).
Niemniej nasza oświata jest jedną z najlepszych, mimo że niedoinwestowana i szkalowana bez potrzeby.
To nieprawda, że za dużo kształcimy humanistów, którzy ponoć nie kwapią się do roboty fizycznej. Naprawdę to nieprawda (*_*).
Z własnego doświadczenia wiem, że "studenciaki" szukają roboty "na gwałt", bo "mama nie da", "tata nie poratuje", a na piwko i randkę "trza". Oni "mobilni" aż do przesady. To widać właśnie w Irlandii, Anglii, i na wszelakich "saksach". Tylko to nie jest "wyjście". Oni to piwko i randki powinni mieć w Polsce....
To my, rodzice, dajemy szansę naszym dzieciom, by mogły zdobywać świat i czynić Polskę lepszą. Kształcić dzieci za wszelką cenę nawet na tych nieszczęsnych "studiach prywatnych" (fuj).
Wykształcenie jest bardzo ważne. Jeżeli wykształceni są rodzice, wtedy kształcone są również dzieci. Nieważne, czy na kierunkach humanistycznych, cz politechnicznych. WAŻNE JEST WSZELAKIE WYKKSZTAŁCENIE!!! PERMANENTNE!!! Od kołyski, po grób.
Nie patrzmy jedynie na Hamerykę, gdzie kształci się zarówno debili, jak i geniuszy. Patrzmy na polskie doświadczenia edukacyjne. Nasz polski model kształcenia nie jest zły. Należy mu się jedynie dużo FORSY.....
dla Hyjdli za mądry wpis
Pytanie - co z tym zrobić? Ja jestem zawsze za rozwiązaniami najprostszymi, angażującymi najmniej biurokracji. A tym rozwiązaniem jest likwidacja bezpłatnych studiów. Naprawdę nikomu nie są potrzebni studenci filozofii, albo psychologii, myślący jak filozofowie, ale zasuwający jak prości chłopi na zmywaku w Irlandii. A jeśli ktoś chce studiować - proszę bardzo, ale niech sobie skalkuluje, czy mu się to opłaca. Może lepiej od razu lecieć na zmywak, zamiast tracić 5 lat na zbijanie bąków?
Pozdrawiam