Po co walka o prawa pracownicze,prawa gejów i seksizm.dno
przestaje podobać się lewica. Przecież mają swoją partię - demokratów. pl. I swoją gazetę - Wyborkę. Czego chcieć więcej?
mnie uwagi autorki o poglądach Wielgosza. Czyżby towarzysz Prze oddzielał emancypację społeczną od obyczajowej? A przecież sam "odkrył" w Nowym Robotniku", że takie odzielanie jest równoznaczne ze znajdowaniem się na lewym skrzydle nazizmu.
A ja już wim dlaczego POLID tak walczy o pedałów!
BO JEST REPREZENTATNTEM WYŁĄCZNIE BOGACZY!
A wśród nich zawsze łatwiej o dewiantów!!!
HE! HE! HE!
TFU
Żegnamy feministki.
Feministki będą się kręcić wokół PPP, KP i wszędzie, gdzie na lewicy można to i owo sobie załatwić. Oczywiście, nie zaniedbają jęczeć, że lewica je źle traktuje, co pozwoli im wymusić jeszcze więcej świadczeń. Feministki to osoby nader praktyczne.
Więcej publikacji z dorobku radykalnego feminizmu i gender ekonomii i będzie jasne, że jedynym "chłopem z jajami" wśród niemieckich socjaldemokratów był TEORETYK MARKSIZMU (a w zasadzie "REDUKCJONIZMU EKONOMICZNEGO"), niekwestionowany przywódca SDKPiL, autora "Akumulacji kapitału", R. Luksemburg.
A tak poważnie. Wspomniany przez autorkę arsenał: ostracyzm, kpiny i ośmieszanie stosuje ruch New Left i nowa radykalna lewica rodzimego chowu (w tym posttrockiści i tzw. marksiści) nie tylko w stosunku do kobiet, ale i do ortodoksyjnego marksizmu. Czego nie raz doświadczyliśmy również ze strony feministek, które nota bene nie raczyły do dziś zauważyć naszych licznych krytycznych i wnikliwych publikacji o nowej radykalnej lewicy i feminizmie. I to mimo, że autorką większości tych artykułów jest właśnie kobieta - Ewa Balcerek.
Trudno mówić o "dziwnej niechęci" do feminizmu i feministek, skoro autorka w cudzysłów stawia wytwory BURŻUAZYJNEGO SPOŁECZEŃSTWA, a jednocześnie uważa za "brutalną prawdę"... przekształcanie się po powrocie do domu robotników (pracowników) w "kapitalistycznych i patriarchalnych wyzyskiwaczy". Przy czym określenie "kapitalistyczny" autorka używa bez cudzysłowu, uznając zapewne wzorem amerykańskich feministek konflikt "w obrębie samych pracowników" (między kobietami a mężczyznami) za ISTOTNIEJSZY od PRAWDY i obalenia kapitalizmu. W.B.
wy nas nie czarujcie, kto to jest Balcerek, bo my wiemy lepiej. Już z niejednego rodaka Brunona Schulza zrobiliśmy antysemitę. Balcerek też damy radę.
Dlatego, uprzedzając instrukcję od towarzysza Prze, wołam: Precz z seksistą Balcerkiem!
CHERWONY WARSZAWIAK
że manifesty politycznie poprawnego feminizmu - za wyjątkiem fanów ich prześmiewania - nikogo nie interesują.
Toż to BB w jednym ze swoich ostatnich artykułów (bodajże w tym o Eagletonie) już odsłonili kilka śmiesznostek "feminoekonomii politycznej" która za najbardziej ogolny stosunek naszego społeczeństwa bierze "damsko-męski" stosunek łóżkowy:). W sumie to nawet by się zgadzało... mamy tu jak na dłoni dialektyczną sprzeczność "kobieta-męższczyzna" wprawioną w ruch... chociaż chyba jednak feminizm tym razem niebędzie TYM RUCHEM, "rzeczywistym ruchem znoszącym stan obecny", którego tak nam brakuje...
nazywał wskazaną powyżej sprzeczność bardzo zwięzłym określeniem: "to w to".
Trudno wmawiać Róży Luksemburg czy Marii Koszutskiej, a nawet Aleksandrze Kołłontaj i wielu innym kobietom-rewolucjonistkom, że choćby przez moment przedkładały wyzwolenie kobiet nad wyzwolenie klasy robotniczej i obalenie kapitalizmu. W przeciwieństwie do dzisiejszych feministek nie oczekiwały sprawiedliwości od mężczyzn-kapitalistów i nie domagały się przywilejów w ramach społeczeństwa klasowego kosztem mężczyzn. Natomiast prawdą jest, że surowo wymagały od swoich kolegów partyjnych równego traktowania. W tej kwestii jest jeszcze dziś bardzo wiele do zrobienia. W tym względzie autorka artykułu słusznie odnotowuje protekcjonalny i lekceważący stosunek współczesnych wielu "lewicowców" do swoich koleżanek. Niestety, na tym się kończą słuszne uwagi autorki.
Dziś lewica radykalna nie usiłuje przeprowadzać podziału na lewicy według kryterium za czy przeciw wyzwoleniu klasy robotniczej. Pojęcie to zostało rozmyte na rzecz pojęcia klasy pracowniczej jako lepiej odzwierciedlającego dzisiejsze stosunki klasowe. Stosunek do środków produkcji został zastąpiony miejscem w podziale dochodów. Lewica uznała, że szczytem radykalizmu jest domaganie się lepszych warunków korzystania z owoców wyzysku klasy robotniczej. Indywidualny lub grupowy sukces w ramach społeczeństwa burżuazyjnego zastąpił postulat zniesienia tego społeczeństwa. Dlaczego więc kobiety miałyby być odsunięte od walki o podział łupów i dochodów? Bezwstyd lewicy jest pożywką samobójczej walki o przywileje bez kwestionowania systemu prywatnego przywłaszczania.
"Wyzwolenie" według feminizmu polegałoby, m.in. na wyzysku pracy kobiety-opiekunki do dzieci przez businesswoman. Czy fakt, że pracodawcą jest kobieta odbiera temu stosunkowi znamiona wyzysku? Dochodzimy więc do wniosku, że wyzwolenie kobiety jest zróżnicowane w zależności od przynależności klasowej. Emancypacja kobiety z klasy kapitalistycznej polega na uczestnictwie w wyzysku pracy najemnej na równi z mężczyznami-kapitalistami. Emancypacja w klasie średniej i niższej polega z grubsza na wyzwoleniu seksualnym, czyli przejęciu od mężczyzn postawy przedmiotowego stosunku do płci przeciwnej. (Ciekawe, czy w parach homoseksualnych stosunek przedmiotowy zostaje z zasady zastąpiony stosunkiem partnerskim?) W ten sposób teoria rewolucyjna zostaje zastąpiona psychoanalizą, co skutecznie rozmontowuje dążenia wywrotowe - co było do przewidzenia.
W efekcie, każda kobieta ma więc taką emancypację, jaka przynależy jej klasie społecznej. Jeżeli kobieta jest samodzielna i pewna siebie, może oczywiście konkurować o przejście do klasy wyższej, a jeśli nie osiąga tego celu, to jest już sobie sama winna, bo przecież nie stoi jej na drodze żaden macho. To ideologia równych szans i nierównych możliwości, taka sama, jak w przypadku rywalizacji mężczyzn. Tak samo obezwładniająca. Wszystkie kobiety będą równie wyemancypowane, choć nie wszystkie będą mogły zrobić jednakowy użytek ze swojej emancypacji. Jedne będą robiły pieniądze, inne będą się wyżywały jako wyzwolone seksualnie. A te na samym dnie będą tak samo znosiły podwójne upodlenie - społeczno-ekonomiczne i płciowe, jak przedtem, bo nie będą w stanie wykorzystać swojej emancypacji. Ale będą miały szansę na indywidualny awans społeczny, a to już jest coś, nieprawdaż?
Swoją drogą, rodzi się pytanie, czy ruch mniejszości seksualnych nie powoduje przypadkiem zepchnięcia do lamusa problemów feminizmu.
"w Anglii, gdzie widok ciągniętych po bruku przez policję czy tratowanych przez konie sufrażystek przeraża do dzisiaj"
czy mogę poprosić o link do filmiku z wyżej zacytowanych wydarzeń? mój adres: abangel666@poczta.onet.pl
"Brutalna prawda jest taka, że mężczyzna - wyzyskiwany pracownik, po powrocie do domu przekształca się w kapitalistycznego i patriarchalnego wyzyskiwacza, który dyskryminuje i ciemięży swoją żonę, oczekując od niej pracy na drugim etacie, świadczonym mu zresztą całkowicie nieodpłatnie."
Widac ze facet nie mial zony - nawet nie wie ile taka przyjemnosc kosztuje... stary kawal:
-Tato, ile cie kosztowalo wesele.
-Nie wiem synu, ja do dzisiaj place.